Dodany: 08.09.2007 23:45|Autor: pan Kleks

Książka mi się zupełnie nie podoba :-)


Dawno nie czytałem GORSZEJ i NUDNIEJSZEJ książki. Zupełnie nie rozumiem zachwytów większości. W "Stu latach samotności" nie ma nic interesującego.

Po pierwsze książka jest o niczym. Trochę wojny, trochę polityki, trochę miłości, trochę samotności, trochę codzienności, trochę przygody, trochę fantastyki, trochę smutnego realizmu. Nic więcej. Nie ma żadnej akcji. Autor stworzył kilku(nastu?) potomków założyciela rodu, których w większości doświadcza tym samym: pierwsze zauroczenia-wojna-ślub-śmierć. Wszystko staje się przewidywalne. Mam wrażenie, że ród jest tak liczny, bo autor chciał sztucznie wszystko poprzedłużać, nie mając nic do powiedzenia...

Po drugie, uważam że styl, który budzi na forum zachwyty, jest bardzo zwyczajny. Po prostu: ani zły, ani wspaniały, normalny. Nie lepszy od Robinsona Crusoe czy Hrabiego Monte Christo (właśnie z takimi książkami mi się kojarzył...) Jeśli ktoś chciałby dowiedzieć się, czym według mnie jest dobry styl pisarza, niech przeczyta jakąś książkę pani Jelinek albo, żeby daleko nie szukać, pana Sapkowskiego:) U nich czuć kunszt, jakiś warsztat. Ich powieści można nazwać magicznymi!

Po trzecie, książka jest bardzo nudna i nie zachęca do wrócenia do niej. Ja się zmuszałem, bo liczyłem na to, że może znajdę w końcu coś, co pozwoli mi podzielić nad nią zachwyt.

Po czwarte, nienawidzę książek absurdalnych. Uważam, że jeśli powieść traktuje o rzeczywistości, to latające dywany czy duchy, z którymi wszyscy sobie wesoło gaworzą, są nie na miejscu. Po co wprowadzać takie zamieszanie?

Po piąte, książka jest pozbawiona jakichkolwiek oddziaływań emocjonalnych. Jest w niej tylu bohaterów, że żadnego dobrze nie poznajemy, co skutkuje tym, że właściwie nie obchodził mnie los żadnego z nich. Ponadto powieść nie wpływa na czytelnika, nie niszczy, nie buduje, nie zmienia twoich uczuć. Po przeczytaniu jesteś taki sam jak przedtem i cieszysz się, że to koniec męczarni.

Podsumowując: nie polecam, chyba że ktoś lubi nudne książki, od których można nabawić się depresji. Albo po prostu nigdy nie będzie miał na żaden temat własnego zdania i będzie podzielał zachwyty innych, chociażby emocjonowali się oni wierszykiem "Wlazł kotek na płotek..."

To wszystko. Dodam jeszcze, że nie czytałem żadnej innej książki autora, ale wierzę, że są dużo lepsze, bo Nobla daje się autorom wybitnym (np. komuś takiemu jak pani Jelinek).

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 69686
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 75
Użytkownik: misiak297 11.09.2007 22:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Dawno nie czytałem GORSZE... | pan Kleks
Trochę ta recenzja niesłusznie krzywdząca...

"W "Stu latach samotności" nie ma nic interesującego."

No może Cię zdziwię, ale jest wiele rzeczy. Gdyby książka nie wzbudzała zainteresowania nie miałaby takiej "frekwencji czytelniczej" i tak wysokiej noty

"Po pierwsze książka jest o niczym. Trochę wojny, trochę polityki, trochę miłości, trochę samotności, trochę codzienności, trochę przygody, trochę fantastyki, trochę smutnego realizmu. Nic więcej."

No to faktycznie bardzo mało. W nowelach pozytywistycznych uświadczysz jeszcze mniej wątków.

"Autor stworzył kilku(nastu?) potomków założyciela rodu, których w większości doświadcza tym samym: pierwsze zauroczenia-wojna-ślub-śmierć. Wszystko staje się przewidywalne"

Brawo, to jest właśnie główna problematyka. Tutaj cytat na potwierdzenie:

"Historia rodziny jest mechanizmem nieuchronnych powtórzeń, kołem, które obracałoby się w nieskończoność, gdyby nie postępujące i nieodwracalne zniszczenie osi".

"U nich czuć kunszt, jakiś warsztat. Ich powieści można nazwać magicznymi!" - no może. Ale niemniej to powieść Marqueza jest Biblią tzw. realizmu magicznego.


"Po czwarte, nienawidzę książek absurdalnych. Uważam, że jeśli powieść traktuje o rzeczywistości, to latające dywany czy duchy, z którymi wszyscy sobie wesoło gaworzą, są nie na miejscu. Po co wprowadzać takie zamieszanie?" - realizm magiczny drogi panie Kleksie właśnie na tym polega. Obok szarej codzienności mamy zdarzenia nadprzyrodzone - latających ludzi, duchy powracające z zaświatów, dzieci ze świńskimi ogonami. Na tym właśnie polega magia "Stu lat samotności". Jeśli chce się przeczytać książkę z traktującą o rzeczywistości.... cóż... pozostaje Balzak.

"Po trzecie, książka jest bardzo nudna i nie zachęca do wrócenia do niej." - ja się nie nudziłem, wręcz przeciwnie. I przeczytałem tę książkę parę razy. Co więcej wiem, że nie ja jeden.

"Ponadto powieść nie wpływa na czytelnika, nie niszczy, nie buduje, nie zmienia twoich uczuć. Po przeczytaniu jesteś taki sam jak przedtem i cieszysz się, że to koniec męczarni." - polemizowałbym.

No nic to tyle z pastwienia na dziś...

Użytkownik: Annvina 01.11.2007 12:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Trochę ta recenzja niesłu... | misiak297
A ja sie musze zgodzic z Panem Kleksem. Siegnelam po te ksiazke po komentarzu kolezanki "Jakto???!!! Ty!!! Tego nie czytalas???!!!" Przeczytalam, a raczej przebrnelam, momentami (rzadkimi) nawet dobrze sie czytalo, ale ogolnie musze przyznac, ze ta ksiazka nie wniosla nic nowego do mojego zycia, postrzegania swiata, nie wzbudzila zadnych emocji, nie zachwycila...
Tak, wiem, zaraz odezwa sie glosy krytykujace moj brak zachwytu. Trudno! Ksiazka jest kultowa, wypada ja znac, miec zdanie na jej temat. Znam i mam zdanie - niestety bardzo negatywne.
Użytkownik: WAR 27.11.2007 14:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Dawno nie czytałem GORSZE... | pan Kleks
Może nie powiem nic odkrywczego, ale ilu ludzi tyle gustów i dlatego nie dziwi mnie, że "Sto lat.." może wywołać tak diametralnie różne poglądy.Ja osobiście należę do wielkich fanów tej powieści,wielokrotnie do niej wracając.Mnie ta książka całkowicie pochłania, zapominam o świecie i w wannie, niezauważalnie, stygnie mi woda.
To, że ta książka jest absurdalna jest jej ogromną zaleta. Czytając ją pierwszy raz ogarnęło mnie zdziwienie i początkowy niesmak(jak tak się może dziać, że proza życia i nadprzyrodzone wydarzenia splatają sie ze sobą w sposób tak naturalny?!), dziś nawet nie zwracam na to uwagi,jest to całkowicie nieodłączna część książki Marqueza.
No i styl..:) nikt się nie zdziwi gdy powiem "niesamowity":)Zawsze czytając mam wrażenie ze GGM po prostu usiadł do stolu i zaczął wymyślać, snuć sen, nie kontrolujac się.
Fantastyki, niestety nie lubię i może w tym tkwi smutne sedno sprawy - pewne ograniczenie ludzkie, typowość upodobań,zarówno z mojej strony jak i Pana Kleksa.
Użytkownik: filifjonka 03.12.2007 22:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Dawno nie czytałem GORSZE... | pan Kleks
A Sapkowski to nie bywa absurdalny...Z tych dwóch pisarzy, których lubię, Marqueza cenię dużo dużo bardziej. Właśnie za kunszt i magię, nie polegającą na wprowadzeniu paru potworów wyskakujących zza krzaków, ale przekraczaniu cienkich granic rzeczywistości. Czasem świat ze "Stu lat..." w swojej absurdalności wydaje mi się dużo bardziej sensowny niż ten nasz. Mnie tam chwycił za serce - i nie puścił do ostatniej strony.
Użytkownik: Admirabilis 17.01.2008 20:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Dawno nie czytałem GORSZE... | pan Kleks
Bluźnisz! Brak wyobraźni, ot co. Nie wyczujesz odrobiny magii w niczym, chyba że poda Ci się ją na talerzu z karteczką "Tak, tak, to fantastyka!". Według mnie książka jest wspaniała, ma niesamowitą atmosferę, pisana niepowtarzalnym językiem - mogłabym wyliczyć jeszcze wiele ochów i achów, ale postaram się pohamować.
Sam sobie przeczysz, z jednej strony piszesz, że nie lubisz książek absurdalnych, a z drugiej, że lubisz Sapkowskiego. Jak dla mnie Sapkowski jak mało kto bawi się konwencjami, a w jego twórczości jest tyle absurdu, że mógłby nim obdzielić niejednego autora.
I jeszcze jedno - uważasz, że ci, którzy uważają "Sto lat samotności" za coś, co warto przeczytać, nie mają własnego zdania? O, wyrocznio.
Użytkownik: Vemona 18.01.2008 12:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Bluźnisz! Brak wyobraźni,... | Admirabilis
Spokojnie, dlaczego zaraz bluźni? Mnie też się ta książka nie podoba, nawet jej nie zmogłam do końca, od pierwszego słowa męczyłam się okropnie i stwierdziłam w końcu, że przecież książka dla mnie, a nie ja dla niej i nie będę się poświęcać.
Każdy może mieć inne zdanie, jeśli komuś nie odpowiada ten rodzaj literatury, to jeszcze nie znaczy, że należy mu zarzucać, że nigdzie nie wyczuje magii. Kwestia gustu, po prostu, a wyrazić swoją opinię każdy może. :-)
Użytkownik: Annvina 18.01.2008 13:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Bluźnisz! Brak wyobraźni,... | Admirabilis
Mam wrazenie moja droga Admirabilis, ze nie do konca zrozumialas o co chodzi z ta absurdalnoscia. Kto wie, czy ja zrozumialam, to moze potwierdzic tylko pan Kleks. Mam wrazenie, ze pan Kleks nie lubi pomieszania, jakim jest realizm magiczny - albo ksiazka jest o rzeczywistosci i nie zawiera magii i innych nadprzyrodzonych zjawisk albo jest to fantastyka - jak Sapkowski - dzieje sie w innym swiecie, rzadzacym sie innymi prawami i wtedy mozna spodziewac sie wszystkiego. A jak sie miesza jedno z drugim to wychodzi takie niewiadomoco. Tak ja rozumiem kwestie absurdalnosci w wypowiedzi pana Kleksa.
Użytkownik: Fantyna 19.03.2009 08:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Bluźnisz! Brak wyobraźni,... | Admirabilis
Przeczenie samej sobie, o to to. To właśnie w tej książce rzuca się w oczy od samego początku. Przykład: facet wyrusza na poszukiwanie drogi do świata "który gdzieś tam jest". Łazi po krzakach w te i nazad i stwierdza w pewnym momencie że są na wyspie, że żadnej drogi nie ma. A cyganie to niby skąd się biorą co jakiś czas w wiosce? przylatują do nich na swoich latających dywanach? Zresztą niech będzie że tak, przełknę to jakoś, w baśniach z 1000 i jednej nocy mi nie przeszkadzało, to nie będę się upierać. Ale przecież do stu piorunów sami założyciele osady przyleźli tu skądś kiedyś na własnych nogach (jest o tym mowa kilka razy), więc jak to możliwe że drogi nie ma i że koleś nie pamięta, że kiedyś żył gdzie indziej i stamtąd przybył pieszo i że nie przyjdzie mu do głowy że w takim razie da się i w drugą stronę? Żeby nie było, że jestem całkiem na nie: Z całej powieści pamiętać będę 2 postaci: cygana Melquiadesa (przepraszam za ewentualną pomyłkę w imieniu) i zazdrośnicę "psa ogrodnika" co innym nie dała a i sama kiedy mogła nie wzięła (nie pamiętam imienia ale nie można jej z nikim pomylić), pokój z nocnikami i zarazę bezsenności. Te fragmenty czytało się świetnie, reszta mnie zmęczyła. Nie będę nikomu polecać ;)
Użytkownik: amkd 23.05.2008 21:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Dawno nie czytałem GORSZE... | pan Kleks
W komentarzu tym padają zbyt mocne słowa, ale jest to jedyna opinia zbliżona do mojej. Niedawno skończyłam czytać tę książkę i rozczarowałam się. Nie jest ona nudna i nawet dobrze się ją czyta, ale po przeczytaniu zawartych tu recenzji spodziewałam się czegoś więcej. Książka ta na pewno nie zostanie mi na długo w pamięci; umknie gdzieś, jak jedna z wielu. Cóż bowiem zawiera? Niezbyt ciekawe losy bohaterów (noszących podobne imiona, co czasem drażni) na tle idei kolistości czasu oraz skazania na samotność jednostki ludzkiej i jej cierpień. Przyprawione odrobiną absurdu. Raczej nie będę jej polecać innym.
Użytkownik: mery_cherry 30.05.2008 01:25 napisał(a):
Odpowiedź na: W komentarzu tym padają z... | amkd
dziwna jestes :)
Użytkownik: Miss_Chauchat 16.07.2008 14:53 napisał(a):
Odpowiedź na: W komentarzu tym padają z... | amkd
ja też jestem dziwna wobec tego :))
Użytkownik: pietia78 07.07.2008 08:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Dawno nie czytałem GORSZE... | pan Kleks
Niestety muszę się zgodzić z ta opinia. Dobrnąłem do polowy książki i naprawdę juz dalej nie potrafię...jestem totalnie nią znudzony. Magia i cala ta osnowa jest mocno wyczuwalna ale jednak nie dociera do mnie...raczej smieszy niz buduje jakikolwiek klimat, poczatek byl ciekawy ale później wszystko się rozlazło. Po obdarciu ksiazki z tego wlasnie klimatu pozostaje zwykla nudna historia rodziny. Byc moze kiedys do niej wrócę, w co jednak watpie.
Użytkownik: izafilipiak 07.07.2008 11:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Niestety muszę się zgodzi... | pietia78
Ale chyba nie chodzi o to, by książkę z czegoś obdzierać. Co by zostało z przywoływanego tu Sapkowskiego, czy Murakamiego, czy jakiegokolwiek innego autora, gdyby jego książki obedrzeć z klimatu, który udało im się wytworzyć? "Sto lat samotności" stanowi dzieło jako całość, jak każdy utwór. A i z opinią, że sama historia rodziny jest nudna, wcale bym się nie zgodziła. Jest niezwykła, wielowarstwowa, wyczerpująca i pochłania nawet wtedy, gdyby pominąć wątki magiczne.
Użytkownik: pietia78 08.07.2008 12:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale chyba nie chodzi o to... | izafilipiak
Może inaczej - nie urzekł mnie klimat tej książki a bez niego reszta jest wg mnie nudna. Może za 10 lat gdy będę trochę starszy bardziej przypadnie mi do gustu, narazie ja odstawiam na najdalsza półkę.
Użytkownik: Flowenol 07.07.2008 14:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Dawno nie czytałem GORSZE... | pan Kleks
Jaki sensowny i trafny komentarz! :) Z autorem nie zgadzam się tylko w jednej kwestii - że Nobla daje się autorom wybitnym...

Co do "Stu lat..." - dodam od siebie tylko tyle, że wysoka jej nota na tym serwisie jest dla mnie najlepszym dowodem na to, że w większości użytkownicy tego serwisu (ale nie tylko oni rzecz jasna-to typowe zachowanie szarych mas) 1) nie mają własnego zdania i na wszelki wypadek (asekuracyjnie) wystawiają maksymalną ocenę-wszak Marquez-noblista to autor uznany..., 2) mają bardzo mizerny gust, jeśli ponad 300 stron płytkich scen jakby wyjętych wprost z serialu telewizyjnego uznają za rzecz wybitną.
Ta książka może być jedynie wybitnym przykładem na to, jak niewiele ludziom potrzeba, by coś uznać za genialne. W tej książce Marquez po prostu miesza kilka typowych niskich tematów lubianych przez wścibskich ludzi bez życia wewnętrznego z "realizmem magicznym"(he,he) i odpowiednią dozą dziwactw, seksu, brutalności - rzeczy powszechnie wywołujących emocje i zainteresowanie.
Z tego też powodu, to zrozumiałe, że człowiek, który poszukuje w tej książce jakiegoś sensu, znaczenia, przekazu, ciekawych postaci, poczuje się szybko zdezorientowany, że tego nie ma - mimo że (ja aż sprawdziłem jeszcze razy tytuł i autora, czy to na pewno TA książka) "Sto lat samotności to besteller o międzynarodowej sławie"...
Zresztą zjawisko fascynacji tego typu książkami (ostatnio podobnie wychwala się Murakamiego, którego książki stoją jednak na odrobinę wyższym poziomie) jest czymś bardzo powszechnym - mnie najbardziej w tym wszystkim jednak irytuje to, że nie przyznaje się temu wprost statusu 'dzieł serialowych', tylko tworzy się jakieś głupie wyintelektualizowane pojęcia wokół książki ("realizm magiczny") oraz frymarczy się np. "wielopłaszczyznowością", byle tylko usprawiedliwiać swoje zainteresowanie pospolitymi tematami.
Użytkownik: prych 09.07.2008 21:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Jaki sensowny i trafny ko... | Flowenol
Przebrnęłam przez połowę tej książki, więc nie mogę wystawić jej jakiejś konkretnej oceny, ale po części się zgodzę. Może ten cały "realizm magiczny" jest tak magiczny, że na mnie po prostu nie działa? W każdym razie, według mnie nużące i nieciekawe. Dodatkowo mnogość podobnych imion sprawiła, że więcej czasu spędziłam na przypominaniu sobie kto był kim, zamiast śledzić bieżącą akcję. A czytając obecne tu komentarze zastanawiam się: "A więc ta książka tylko o tym?". Podobnie odniosłam wrażenie czy to aby na pewno ten słynny bestseller. No ale ilu ludzi, tyle różnych opinii. Nie wiem czy kiedyś do tej pozycji jeszcze powrócę, ale nie nastąpi to w najbliższym czasie.
Użytkownik: Edytka0612 09.09.2008 14:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Przebrnęłam przez połowę ... | prych
Witam:) Mi tez sie książka nie podobała, bo jest poprostu o niczym. Swietnie nadaje sie na materiał do tandetnej telenoweli, sztuczne przedłużanie akacji, zakazany seks, niespełnione miłości,duzo postaci. Czytając to czułam sie tak jakbym bezyslnie i bezrefleksyjnie gapiła sie w telewizor. Nie powiem ze nie polecam, bo na temat takiej książki kazdy powinien miec zdanie, ale niekoniecznie dobre :)
Użytkownik: użytkownik usunięty 09.09.2008 15:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Witam:) Mi tez sie książk... | Edytka0612
Nie przerażała mnie mnogość postaci, ani powtarzalność imion, nie miałam problemu z zapamiętaniem kto jest kim. To nie były powody dla których nie przebrnęłam do końca tej książki. Po prostu w połowie doszłam do wniosku, ze już nie warto więcej czytać, bo niczego nowego mi ta lektura nie da. Przesłanie w całej książce znalazłam jedno: historia rodziny kołem się toczy-tak najprościej bym to ujęła, ale żeby przekazać taką odkrywczą myśl nie trzeba zpisywać aż tylu stron. Tak jak i tobie przyszło mi do głowy porównanie z telenowelą, ale taką jakiej nie chciałabym oglądać. Podejrzewam, że nikt by nie chciał. Wyobraźmy sobie, że co kilka odcinków zmieniają się postacie, a koleje ich życia przedstawiane są w ekspresowym tempie w ciągu powiedzmy czterech odcinków. W porządnej telenoweli zdążamy się chociaż zżyć z postacią, pobyć z nią trochę dłużej niż przez dwa odcinki. Ze "Stu lat samotności", gdyby je rozbudować, wyszłaby parotomowa saga, z pewnością barwna i ciekawa.Jednak w obecnej postaci książka jest dla mnie ledwie streszczeniem losów pewnego rodu, a streszczeń nie lubię czytać.
Użytkownik: zagadka 09.09.2008 15:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie przerażała mnie mnogo... | użytkownik usunięty
Miałam podobne odczucia. Książka podobała mi się, jednak cały czas czytając ją, miałam wrażenie, że czytam wstęp do historii, która powinna za chwilę się rozpocząć, tyle, że się nie rozpoczyna. Przeszkadzało mi właśnie to, że narrator nie skupia się dłużej na żadnym z bohaterów.
Użytkownik: nikeska 19.02.2015 12:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Witam:) Mi tez sie książk... | Edytka0612
Hehehe pomijając że książka nawet mi się podobała, tak pół na pół, uważam że Twoje spostrzeżenie jest bombowe i trafne!! faktycznie cała ta historia jest jak scenariusz do telenoweli, łącznie z powtarzającymi się imionami! :DD
Użytkownik: Ingeborg 14.10.2008 14:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Jaki sensowny i trafny ko... | Flowenol
Lubię czytać Twoje komentarze :)
Użytkownik: kamil87 11.07.2010 12:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Jaki sensowny i trafny ko... | Flowenol
[Ciach] Naruszenie Regulaminu. W BiblioNETce nie dyskutujemy o czytelnikach ale o książkach.
Użytkownik: jakozak 11.07.2010 14:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Jaki sensowny i trafny ko... | Flowenol
Co Ty opowiadasz?!
Nie obrażaj mnie. Wystawiłam ocenę 6, bo książka jest jedną z najlepszych, jaką czytałam w swoim życiu.
Noble i nagrody niewiele mnie obchodzą.
Staraj się w biblioNETce dyskutować o przeczytanej książce, a nie o naszych gustach i naszym poziomie... :-(
Użytkownik: midori. 26.07.2012 14:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Jaki sensowny i trafny ko... | Flowenol
Czuję się troszkę obrażona, człowieczku z wyższej sfery, a chyba nie o to chodzi w tym serwisie. Może po prostu ktoś kto nie przepada za realizmem magicznym (czy wg Ciebie "dzieł serialowych", jak zwał tak zwał) nie powinien się brać za Marqueza, czy Murakamiego. To tak jak ja nie mogę zrozumieć fascynacji Tolkien'em, Martin'em czy Sapkowskim i King'iem. Nie odpowiada mi tego typu literatura i już, nie komentuję.
Nie uważam się za jakiegoś "smakosza" literatury, ale "gniota" rozpoznam.

Pozdrowienia
Jedna z "szarych mas".

Użytkownik: Flowenol 30.10.2012 03:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Czuję się troszkę obrażon... | midori.
Przepraszam zatem jeżeli uraziłem. Nie chciałem obrazić ludzi tylko niskie motywacje u ludzi. Te trzeba krytykować i eliminować: u siebie i innych.

To co mi się nie podobało w Marquezie to nie <estetyka/poetyka realizmu magicznego>, ale to że ta proza prezentuje bardzo trywialny i głupiutki sposób interpretowania rzeczywistości. Uważam, że należy wytykać literaturze, że jest banalna.
Użytkownik: jm1986 26.07.2012 22:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Jaki sensowny i trafny ko... | Flowenol
"...wysoka jej nota na tym serwisie jest dla mnie najlepszym dowodem na to, że w większości użytkownicy tego serwisu (ale nie tylko oni rzecz jasna-to typowe zachowanie szarych mas) 1) nie mają własnego zdania i na wszelki wypadek (asekuracyjnie) wystawiają maksymalną ocenę-wszak Marquez-noblista..."
Nie rozumiem, jak ktoś taki, jak Ty, może być autorem podobnej wypowiedzi. Widzę w Twoich ocenach, że "Czarodziejską górę" oceniłeś na 6 (również bardzo cenię Manna, "CG" oceniłem na 5). Przecież ktoś mógłby równie dobrze identycznie wypowiedzieć się o Twojej najwyższej ocenie dla tej książki. Np. "wszak Mann to noblista więc trzeba wysoko ocenić" czy jakoś tak. Nie denerwowałyby Cię takie słowa?
PS. Wracając do Manna - polecam "Doktora Faustusa", moim zdaniem jeszcze lepszy niż "Czarodziejska góra".
Użytkownik: Flowenol 30.10.2012 03:38 napisał(a):
Odpowiedź na: "...wysoka jej nota na ty... | jm1986
Uzasadniłem swoją niską ocenę Marqueza (jego proza to po prostu wyjątkowo płaska gadanina), więc nie rozumiem jak możesz - będąc odbiorcą doceniającym intelektualny rozmach prozy Manna - wyklepać głupie zdanie o tym, że analogiczną do mojej wypowiedzi byłoby stwierdzenie o tym, że ludzie cenią Manna tylko przez Nobla. Zrewiduj proszę wypowiedź.

Użytkownik: jm1986 05.11.2012 01:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Uzasadniłem swoją niską o... | Flowenol
Skrytykowałem tylko fragment Twojej wypowiedzi, w którym piszesz, że większość użytkowników serwisu nie ma własnego zdania i ocenia książki jak szara masa. Uważam, że to było nie fair. Można było się poczuć urażonym. A z całą pewnością są ludzie, którzy uważają, że jeśli ktoś się zachwyca jakimkolwiek wielkim pisarzem, to jedynie dlatego, że jest uznany za wielkiego, więc się zachwycać wypada, żeby było wiadomo, że jest się takim inteligentnym. I tego typu zarzuty mogą dotyczyć równie dobrze Marqueza jak i Manna.
Użytkownik: jm1986 26.07.2012 22:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Jaki sensowny i trafny ko... | Flowenol
Ach, "Doktora" też czytałeś. Nie zauważyłem go w ocenach.
Użytkownik: zhaman 09.10.2008 18:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Dawno nie czytałem GORSZE... | pan Kleks
Moim zdaniem jest to książka średnia, upstrzona zbyt dosłowną "magią" (niedosłowną a przez to ciekawsza widzę np w Czarodziejskiej górze"). Los rodziny jest nudny i powtarzalny. Idea Powtarzalnosci to troche malo jak na paręset stron.Jedynymi ciekawymi bohaterami wydali mi sie Melaquides i Pilar. Wiekszosc postaci mozna okreslic jednym przymiotnikiem. Proza lekka, niebudząca emocji z ladnym dopinajacym wszystko zakonczeniem. Ble ;)
Użytkownik: Ingeborg 14.10.2008 14:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Dawno nie czytałem GORSZE... | pan Kleks
Patrzę, że pozytywne recenzje nie wywołały takiego zaineresowania, jak Twoja. Ja się z Tobą zgadzam. Co ciekawe, mam takie samo wrażenie jak ją czytam, co Ty: książka jest o niczym. O wszystkim i o niczym. Trafne uwagi, dobra recenzja, pozdrawiam :)
Użytkownik: elva0504 30.10.2008 22:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Dawno nie czytałem GORSZE... | pan Kleks
Moi Drodzy! przeczytalam wnikliwie Wasza goraca dyspute i z cala pewnoscia przeczytam ta ksiazke, na ktora notabene z niecierpliwoscia czekam:) leci do mnie z Polski:) Przy okazji pozdrawiam goraco wszystkich, ktorzy kochaja czytac :)
Użytkownik: hburdon 30.10.2008 22:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Moi Drodzy! przeczytalam ... | elva0504
A dokąd Marquez leci? :)
Użytkownik: delia 08.03.2010 14:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Dawno nie czytałem GORSZE... | pan Kleks
Już myślałam, że jestem jakimś odosobninym przypadkiem, bo też nie znalezłam w tej książce nic fascynującego, pouczającego, godnego przemyślenia... w ogóle NIC. Z trudem dobrnęłam do końca licząc, że czegoś doczekam. Niestety na marne...
Podpisuję się pod Twoją recenzją obiema rękami!
Użytkownik: Eragon300 08.03.2010 15:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Dawno nie czytałem GORSZE... | pan Kleks
Mogłabym napisać, że żeby się zachwycić Marquezem trzeba mieć wyobraźnie. Mogłabym napisać, że jego język nie jest wybitny bo i taki ma nie być. Jak się opowiada o życiu i śmierci, o miłości i wierze, o głodzie i bogactwie to wybitny język tylko przeszkadza. Mogłabym napisać, że nie zbliżamy się do żadnej postaci bo książka ta przecież jest jakby kroniką rodzinną spisaną przez kogoś kto bohaterów nie zna, a opisuje ich jedynie z zasłyszanych rodzinnych pijackich opowieści. Mogłabym napisać, że członkowie rodziny Buendia są do siebie podobni bo są rodziną, a prędzej czy później takie podobieństwa wychodzą. Mogłabym napisać, że ta książka jest trochę nudna bo to książka o prawdziwym życiu, a ono jest w istocie nudne nawet jeśli ubarwione legendami o latających dywanach. Mogłabym dużo jeszcze takich nie-argumentów napisać, ale po co? No po co jeśli dyskutuje się z kimś kto wielbi najwidoczniej Elfriede Jelinek...?
Użytkownik: yerba_mate 08.03.2010 15:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Mogłabym napisać, że żeby... | Eragon300
No właśnie. Jelinek i Sapkowski - dwa wielkie autorytety >ironia<. Jeśli komuś tak podoba się ich twórczość, nie powinni czytać dzieła tak wysublimowanego jak "Sto lat samotności", ich przyzwyczajenie do utartej konwencji powieści chwytliwej, kolorowej i naszpikowanej akcją nie zniesie takiej odmiany - dobrej książki, która nie musi używać tanich chwytów aby przyciągnąć rzeszę wielbicieli.
Użytkownik: Flowenol 09.03.2010 11:52 napisał(a):
Odpowiedź na: No właśnie. Jelinek i Sap... | yerba_mate
Hm, a czym innym jest "Sto lat samotności" jak nie modelowym przykładem zbieraniny najtańszych chwytów, jakie może nieść z sobą literatura?
Użytkownik: Farary 09.03.2010 15:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Hm, a czym innym jest "St... | Flowenol
Co rozumiesz pod hasłem "tani chwyt" w literaturze?
Użytkownik: Eragon300 11.03.2010 15:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Hm, a czym innym jest "St... | Flowenol
A czy stosowanie tanich chwytów jest złe jeśli daje dobry efekt?
Użytkownik: yerba_mate 11.03.2010 21:02 napisał(a):
Odpowiedź na: A czy stosowanie tanich c... | Eragon300
Może i tak, tylko że rzadko daje to "dobry efekt". Co do wcześniejszego pytania: tanie chwyty w literaturze są dla mnie tworzeniem jakiś pseudomądrości i pseudofilozofii, korzystanie z utartych, chwytliwych schematów, do tego nieco pikantny, nieco arogancki język, nachalność w zdobywaniu uznania popkulturowego społeczeństwa ... Może nie jest to najlepsza definicja. Po prostu czytam coś i myślę sobie: p*****lenie. >sorry za słownictwo<
Użytkownik: yerba_mate 11.03.2010 21:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Może i tak, tylko że rzad... | yerba_mate
A czytając Sto lat samotności nie miałam takiego poczucia. Zdaję się na mój wewnętrzny "gustometr", dlatego nie bierzcie sobie mojej bardzo subiektywnej oceny do serca...
Użytkownik: Eragon300 12.03.2010 10:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Może i tak, tylko że rzad... | yerba_mate
Ja bym powiedziała, że Twoja krytyka jest jednak jedną z bardziej konstruktywnych bo potrafisz logicznie wytłumaczyć co Ci się nie podoba w książce. W "Stu..." oglądamy tak naprawdę historię prostych ludzi, którzy wiodą życie oparte na równie prostych zasadach. Dlatego wydaje mi się, że te tanie chwyty są jak najbardziej na miejscu. Doskonale się wpisują w południowoamerykańską kulturę.
Użytkownik: yerba_mate 12.03.2010 22:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja bym powiedziała, że Tw... | Eragon300
Ale ty chyba w ogóle nie czytałaś moich poprzednich postów! Ja krytykuję Jelinek i Sapkowskiego, a zaciekle bronię Stu lat samotności! Te "tanie chwyty" to było o nich a nie o Marquezie, zresztą nie jest to zbyt fortunne sformułowanie. Twórczość Maqueza jest, powiedziałabym, niszowa, i nie każdy umie ją docenić. Ja umiem. Za to wcześniej wspomniani są trochę jak osoby skaczące w tłumie i krzyczące: "ja, ja jestem fajny, mnie przeczytaj, mnie!". Niezbyt mi się to podoba.
Użytkownik: moremore 13.03.2010 00:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale ty chyba w ogóle nie ... | yerba_mate
Zarzucasz "tanie chwyty" Jelinek? Po ocenieniu jednej jej książki na 3 i przy jednoczesnym daniu 4 i 4,5 dla Bridget Jones? Zastanawia mnie wobec tego co rozumiesz, przez to określenie "tanie" w stosunku do Jelinek, możesz to rozwinąć?
Użytkownik: Rayla616 26.07.2012 13:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Zarzucasz "tanie chwyty" ... | moremore
Hahaha, 4.5 dla Bridget Jones...XD
Użytkownik: LapisLazuli 26.07.2012 13:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Hahaha, 4.5 dla Bridget J... | Rayla616
Nie ma to jak wypowiedź konesera gatunku...
Użytkownik: Rayla616 27.07.2012 07:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie ma to jak wypowiedź k... | LapisLazuli
Nie ma to jak bezsenswony sarkazm...
Użytkownik: moremore 13.03.2010 00:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale ty chyba w ogóle nie ... | yerba_mate
I tak sobie jeszcze zajrzałam: bardzo lubię Kafkę, Kolskiego (uwielbiam), Marqueza, siedzenie na dachu i introwertyczne, ostentacyjne milczenie - czyli, bez agresji, tylko pytam....
Użytkownik: yerba_mate 13.03.2010 14:42 napisał(a):
Odpowiedź na: I tak sobie jeszcze zajrz... | moremore
Po prostu do niektórych książek mam sentyment, chociaż zdaję sobie sprawę że nie jest to "literatura wysokich lotów" ^^. A Jelinek znowu tak nie potępiam, raczej zdenerwowało mnie to, że ktoś ocenia ją i Sapkowskiego wyżej niż mojego - mistrza? No prawie. Niestety nie umiem być obiektywna kiedy rozmawiam o książkach. A moim ulubionym argumentem >z czego śmieją się wszyscy moi znajomi< jest dziecinne "Wcale że nie" ^^.
Użytkownik: krasnal 13.03.2010 18:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Po prostu do niektórych k... | yerba_mate
Jelinek nie czytałam, ale odnosząc się do Marqueza i Sapkowskiego - obu bardzo lubię i moim zdaniem nie ma sensu porównywanie typu "jak ktoś może wyżej oceniać Sapkowskiego". Dlatego, że to są różne rodzaje książek, każda ma zupełnie inne założenia, cele, a przy tym obie, moim zdaniem, świetnie je spełniają. Obie ("Sto lat samotności" i saga o Wiedźminie) są wybitne - każda w swojej kategorii.

Przypomniał mi się Zanussi, który w jednym z wywiadów powiedział, że nie można jednocześnie lubić kultury "wysokiej", np. muzyki klasycznej, i "popularnej", np. rocka. I według niego, jeśli ktoś twierdzi, że lubi oba te gatunki muzyczne, to tak naprawdę nie lubi muzyki klasycznej, bo przecież wtedy nie mógłby lubić rocka;)
Otóż - całkowicie się nie zgadzam z panem Zanussim. Przypomniała mi się jego wypowiedź właśnie dlatego, że moim zdaniem podobna sytuacja jest, gdy się porównuje autorów takich jak Marquez i Sapkowski. Naprawdę można lubić czy nawet uwielbiać obu, bo każdy jest świetny w swojej "działce". Tyle, że to są po prostu różne "działki". Ja akurat należę do osób, które lubią bardzo różną literaturę, lubię sobie mieszać gatunki, czasem coś poważniejszego, czasem lżejszego. I w każdej z tych kategorii trafiają się "6":)

To tak jak z obiadem i deserem - trudno porównywać, prawda?:)
Użytkownik: moremore 13.03.2010 23:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Jelinek nie czytałam, ale... | krasnal
Ja w pewnym sensie Zanussiego rozumiem, tylko ten rock dobrał niefortunnie do porównania. Gdyby jednak użył discopolo (disco polo?) oraz muzyki klasycznej w jednym przykładzie - sens jego wyrażenia byłby jaśniejszy, prawda? Sama byłabym bardzo zdziwiona, gdybym spotkała miłośnika i disco polo i Paganiniego jednocześnie, chociaż, w przyrodzie zdarzają się dziwniejsze przypadki. Porównywanie w tym kontekście Marqueza i Sapkowskiego (czy Jelinek) nie ma sensu. I uwielbienie dla żadnego z tych autorów nie dyskredytuje. Gdyby jednak ktoś upierał się, że pozycje z serii Harlequin są o niebo wspanialsze niż Jelinek, bo powiedzmy mają szczęśliwe zakończenia, co wywołuje u czytelnika wzrost poziomu endorfin i tak dalej, tworzę ideologię hipotetycznie, to popukałabym się w czoło.
Rozumiem, że Książkożerka po prostu wyjątkowo emocjonalnie podchodzi do ataków na swojego ulubionego autora i użyła złego przykładu, jak cytowany Zanussi. A co do emocji, to każdemu się zdarza, jakiś czas temu mało nie zjadłam, zdaje się Dot, bo napisała, że Irvig przynudza :)

Pozdrawiam :)
Użytkownik: moremore 13.03.2010 23:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja w pewnym sensie Zanuss... | moremore
Klawiatura mi sie zepsula i czasem litery mi sie buntuja...Irving - oczywiscie.
Użytkownik: krasnal 14.03.2010 03:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja w pewnym sensie Zanuss... | moremore
Problem z Zanussim polega właśnie na tym, że muzycznie uważa tylko klasykę za kulturę "wysoką", a cała reszta jest do potępienia w czambuł;) Nie pamiętam, jakiego przykładu użył, może niekoniecznie rocka, ale w każdym razie coś z tej "półki" (zdaje się, że była mowa o Madonnie), a nie z półki disco polo. Dlatego właśnie bardzo mnie oburzyła ta jego wypowiedź i zapadła mi w pamięć.
A podejście emocjonalne oczywiście jak najbardziej rozumiem:) I podejrzewam, że Książkożerka nie podchodzi aż tak drastycznie do tematu jak wspomniany pan, zwłaszcza biorąc pod uwagę jej sentyment do Bridget Jones:)
Użytkownik: Czajka 14.03.2010 06:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja w pewnym sensie Zanuss... | moremore
Właśnie, w filmie o Szymborskiej Pilch powiedział, że jej skłonność do kiczu usprawiedliwia to, że czyta literaturę wysoką i ambitną. W każdym razie uwielbia Vermeera i jednocześnie ma słabość do koszmarnych pamiątek.
A wydawałoby się, że tego nie da się połączyć i że wyrafinowanego znawcę malarstwa kicz uraża po prostu. Jak widać jednych uraża (na przykład Bogusław Kaczyński jest chory od rocka) a innych nie.

Endorfiny są bardzo dobre dla zdrowia, ale najlepiej jeżeli występują w dobrze napisanych książkach a nie trzepoczą grafomańsko cieniami długich rzęs.
To dobrze, że Tobie emocje przeszły i jestem zupełnie spokojna o swoją całość (to w kwestii Irvinga ;))
Użytkownik: moremore 14.03.2010 14:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Właśnie, w filmie o Szymb... | Czajka
Aaaa, to Ciebie koleżanko chciałam "zjeść" ? Pozdrawiam :)
Użytkownik: Marylek 14.03.2010 11:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Jelinek nie czytałam, ale... | krasnal
A Wiesław Michnikowski powiedział kiedyś, że w ogóle nie rozumie jak można słuchać rocka, bo jemu to się kojarzy z hukiem maszyn w jakiejś fabryce. To jest może kwestia po pierwsze wieku - czyli tego, jakimi dźwiękami było się otoczonym we wczesnym dzieciństwie i młodości, a po drugie wiedzy o danej dziedzinie, po trzecei otwarcia na nowe. Pojęcie "rock" jest już tak rozległe, że bez uściśleń nie mówi wiele. Jeżeli ktoś utożsamia je jedynie z "hukiem maszyn", czyli nie rozróżnia, nie wie, dla przykładu, że istnieją ballady rockowe, łagodne i wręcz wyciszone z dominującą linią melodyczną.

Ludzie starają się racjonalizować swoje wybory, to normalne, ale normalne jest też, że wydzielające się endorfiny, o których pisano poniżej, potrafią sprawić, że konkretny kawałek utworu muzycznego, literackiego, plastycznego, będzie nam się bardzo dobrze kojarzył, budził uśmiech i miłe wspomnienia, niezależnie od tego jaką wartością obiektywną (lub jej brakiem) się charakteryzuje. To także czyni nas ludźmi.
Użytkownik: ka.ja 14.03.2010 11:44 napisał(a):
Odpowiedź na: A Wiesław Michnikowski po... | Marylek
U mnie w domu się mówi "nie to ładne, co ładne, tylko co się komu podoba". Mówi się też, że jeden lubi kwiatki, a drugi, jak mu się nogi pocą.
Marqueza uwielbam, wracam do jego książek średnio raz na trzy-cztery lata, bo mnie wzrusza, hipnotyzuje, przykuwa uwagę drobiazgami, a co najważniejsze - działa na moją wyobraźnię.
Jedne książki się ceni za kunszt pisarski, inne za intrygujące wątki, a jeszcze inne za to, jakie skojarzenia ze sobą niosą.
Analogię muzyczną widzę dość luźną, ale jednak - w obrębie każdego gatunku (i literackiego, i muzycznego, i malarskiego, i każdego innego) można być albo wirtuozem, albo tylko wykonawcą. Gatunek się lubi albo nie, ale mimo tego można docenić umiejętności. Zdecydowanie jednak - żeby docenić, trzeba mieć wprawę.
Panowie Bogusław Kaczyński i Wiesław Michnikowski zapewne nie wsłuchali się nigdy w brzmienie gitar na tyle, żeby zauważyć, że co u jednych jest potokiem głośnych dźwięków, u innych jest perfekcyjną konstrukcją, w której nie ma ani jednej zbędnej nuty. Niewprawiony słuchacz opery uzna, że sopranistki piszczą, a barytony buczą, a koneser będzie umiał wykazać, dlaczego jedna interpretacja arii z kurantami jest lepsza od drugiej.
Są zatem romanse mistrzowskie i zwyczajne czytadła, są ponadczasowe kryminały i całe mnóstwo kryminałków.

Koniec tego pisania. Idę spobie posłuchać, co Manu Katche wyprawia z perkusją - dla jednych łomot, dla mnie przejaw geniuszu. A na wieczór mam powtórkę z genialnego moim zdaniem Murakamiego, którego też niektórzy uważają za podrzędnego pisarzynę.
Użytkownik: Marylek 14.03.2010 11:58 napisał(a):
Odpowiedź na: U mnie w domu się mówi "n... | ka.ja
Buhaha! Zabawne z tymi kwiatkami i nogami. Przypomniało mi to powiedzonko podobne, którego z lubością używał jeden z moich znajomych: Jeden lubi kiszone ogórki, a drugi pańskie córki. Dokładnie tak. :)
Użytkownik: Eragon300 15.03.2010 15:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale ty chyba w ogóle nie ... | yerba_mate
Bronisz ale też krytykujesz- jedno drugiego nie wyklucza. Ja jeszcze nie znalazłam powieści idealnej. W każdej można się do czegoś doczepić:)
Użytkownik: exilvia 13.03.2010 18:24 napisał(a):
Odpowiedź na: No właśnie. Jelinek i Sap... | yerba_mate
Problem w tym, że znajdziesz osoby, które czytają i cenią, jednocześnie, literaturę tworzoną przez te 3 osoby. :-)
Użytkownik: Eragon300 17.03.2010 10:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Problem w tym, że znajdzi... | exilvia
To już trzeba mieć naprawdę rozpiętość światopoglądową żeby tak lubić Jelinek i Marqueza- przecież to dwa zupełnie inne światy!
Użytkownik: ka.ja 17.03.2010 10:18 napisał(a):
Odpowiedź na: To już trzeba mieć napraw... | Eragon300
Ludzie nie takie zestawy lubią! Poszukaj w ocenach, a znajdziesz Masłowską koło Coellho, S. Kinga obok L.M. Montgomery albo Muminki wplecione w literaturę obozowo-okupacyjną.
Użytkownik: exilvia 18.03.2010 12:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Ludzie nie takie zestawy ... | ka.ja
Życie (książkowe) może być bardzo bogate.
Użytkownik: exilvia 18.03.2010 12:18 napisał(a):
Odpowiedź na: To już trzeba mieć napraw... | Eragon300
Oboje są melancholijni. :-) Ale w różny sposób. Jakby chciał, to by znalazł punkty wspólne.
Użytkownik: jakozak 11.07.2010 14:05 napisał(a):
Odpowiedź na: No właśnie. Jelinek i Sap... | yerba_mate
Lubię Jelinek, lubię co nieco Sapkowskiego i lubię Sto lat samotności.
Jaki to ma związek!?
Użytkownik: naufraga 27.05.2010 17:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Dawno nie czytałem GORSZE... | pan Kleks
Pozwolę sobie, zgodzić się z Tobą w kilku "wywodach".Bardzo mi brakowało Bohatera, którego można po prostu było polubić. Tu ciąg kolejnych potomków lawinowo zasypuje czytelnika ,który nie buduje z nimi więzi emocjonalnych.
Powieść nie wstrząsa, a od literatury takiego formatu- tego się właśnie oczekuje.
"Realizm magiczny"-mnie denerwował zamiast przenosić w inne stany świadomości.Dłużyzny, fragmenty o niczym.Kiedy już wpadało się w wir zainteresowania np. wojną, to wątek ten nagle się kończył. Podobnie było z miłością, czy odkryciami-badaniami.
Cieszę się ,że ją skończyłam.
Użytkownik: Rewolwer_Ocelot 27.08.2010 16:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Dawno nie czytałem GORSZE... | pan Kleks
Cieszę się, że ktoś ośmielił się opisać swoje prawdziwe odczucia. Zgoła inne niż miliony śpiewających peany na cześć tej książki ;)
Muszę przyznać, że z większością tych zarzutów się zgadzam. Nic mnie nie urzekło, nic nie porwało, nic nie wzburzyło. Pewnie za miesiąc zapomnę, że czytałam taką książkę.
Główny problem to jak dla mnie (i czytając komentarze nie tylko dla mnie) mnogość wątków i postaci. Zdaje sobie sprawę, że z niektórych historii, postaci i dialogów można wydobyć jakąś głębię. Jednak tych wszystkich "mądrości" jest za dużo jak na jedną książkę przez co zlewają się w jedną masę nie czyniąc żadnej pożywki dla rozumu czy sumienia. Stają się tylko elementem opowieści - przez co ta opowieść wydawała mi się zbyt długa i zbyt wydumana. Pewnie dlatego, biorąc pod uwagę czytanie tylko jako proces fizyczny, bardzo mnie ta książka zmęczyła.
A że napisana przez noblistę czy wysoko oceniana to już dla mnie nie ma znaczenia.
Użytkownik: MKMR 01.07.2011 18:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Cieszę się, że ktoś ośmie... | Rewolwer_Ocelot
Ilu ludzi tyle opinii ;)
Nie potraktuję tej książki jako bezwartościowej, gdyż wiele osób do niej wraca i podkreśla jej magiczny klimat. Mimo to - do mnie ''Sto lat samotności'' nie trafiło, nie zachwyciło mnie. Po prostu nie lubię opowieści o rodach, dłużących się i nużących. Lubię przywiązywać się do bohaterów, a tu takiej szansy nie mam.
To, że książka została napisana przez noblistę nie jest dla mnie najważniejsze. Podobnie jak nie każda książka przytaczanego tu Sapkowskiego musi być arcydziełem - np. jego ostatnia praca pt. ''Żmija''. W porównaniu ze starym dobrym ''Wiedźminem'' wypada słabo.
Użytkownik: Hatszepsut 10.07.2011 11:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Dawno nie czytałem GORSZE... | pan Kleks
Nie zgadzam się totalnie z recenzją i większością negatywnych opinii. Ta książka jest dla mnie świetna. Podobały mi się te wszystkie obrzydliwości tam opisywane - wrzody, jedzenie ziemi, opisy trupów. Miałam wręcz masochistyczną przyjemność czytając te fragmenty.
Dużo osób narzeka, że historie poszczególnych osób były za krótkie. To ogromny plus tej książki. Wszyscy poumierali w lepszy lub gorszy sposób - serce by wam pękało za każdym razem, gdyby wasz ukochany bohater tracił życie. To był zamerzony zabieg - tak opisać bohatera, by czytelnik czytał o nim z ciekawością, ale bez zbędnego przywiązania. To coś bardzo niebanalnego i nowego - brak troski i głównego bohatera, którego zawsze śmierć ominie. Brak happy endu. Tu nawet brakuje głównego bohatera. Takie same imiona, chociaż tworzą chaos, dodają tylko magii książce.
No i język, do którego uczepił się autor powyższej recenzji - przecież on jest najlepszy! Uwielbiam prosty, męski język - brak udziwnień i skupienie się na akcji. Dlatego czytam bardzo rzadko książki pisane przez kobiety, bo one mają skłonności do przesady, niepotrzebnego ubarwiania i męczenia wymyślnymi metaforami.
Na mnie książka zrobiła ogromne wrażenie i na pewno nigdy jej nie zapomnę.
Użytkownik: mufrid 20.07.2011 19:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Dawno nie czytałem GORSZE... | pan Kleks
Znakomicie rozumiem wielbicieli "Stu lat" ponieważ sama do nich należę, ale również dość dobrze rozumiem tych, którzy uważają tę książkę za nudną i męczącą, bo należy do nich jedna z najbliższych mi osób :-) To, co jednych w tej książce zachwyca, innych razi, zaś jeszcze innych pozostawia obojętnymi. Chwała niech będzie różnorodności!
Użytkownik: TOMPAP 05.08.2011 23:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Dawno nie czytałem GORSZE... | pan Kleks
Odsądzą Cię od czci i wiary, ale ja miałem takie same wrażenia po lekturze. Po stu stronach rzuciłem ją zwyczajnie w kąt. A kiedy jeszcze dowiedziałem się, że autor był komunistą...

W realizmie magicznym chodzi o język, chodzi o frazę. Niestety Marquez w tej materii nie broni się w żaden sposób. Żeby się o tym przekonać, wystarczy wziąc do ręki wznowionego u nas niedawno "Pedro Paramo" Huana Rulfio lub "Plugawego Ptaka Nocy" Donoso.
Użytkownik: carmaniola 06.08.2011 10:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Odsądzą Cię od czci i wia... | TOMPAP
Co ma wspólnego komunizm z realizmem magicznym?!
Użytkownik: TOMPAP 25.09.2011 14:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Co ma wspólnego komunizm ... | carmaniola
Nic nie ma. Ale autor był komunistą...
Użytkownik: carmaniola 03.10.2011 10:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Nic nie ma. Ale autor był... | TOMPAP
A zapatrywania polityczne autora mają jakiś związek z jego kunsztem literackim?
Użytkownik: margott 24.09.2011 22:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Dawno nie czytałem GORSZE... | pan Kleks
Realizm magiczny nie jest moją ulubioną konwencją dlatego też żadna książka, która reprezentuje ten nurt nie będzie nigdy należeć do zbioru moich ukochanych. Jednak trzeba oddać Marquezowi sprawiedliwość. "Sto lat..." to całkiem niezła książka. Wstawiłabym ją raczej na półkę: lekkie, łatwe i przyjemne. Czyta się szybko, język jest prosty. Ciekawy jest rytm narracji, który ciągle przyśpiesza. Wydaje się, że czas płynie coraz szybciej. Jednocześnie jednak powtarzalność imion bohaterów, niektórych zdarzeń, sprawia wrażenie jakby cała historia rodu kręciła się w kółko. Głównym przesłaniem tej książki jest według mnie wskazanie na to jak wielkim nieszczęściem dla człowieka jest samotność i że samotność może wynikać z różnych przyczyn. Bohaterowie książki są samotni na skutek niemożności kochania, obłędu umysłowego, ułomności fizycznych, całkowitego zatracenia się w jakichś ideach, czy też z poczucia niezrozumienia itd. W sumie nic nowego. Jak dla mnie Marquez nie zawarł w swoim najbardziej znanym dziele żadnych odkrywczych myśli. Jedynie forma odróżnia tę książkę od innych napisanych na ten sam temat. Sam język mi się podoba, ale te ciągłe przeplatanie elementów fantastyki z rzeczywistością nie leży w moim guście. Doceniam jednak kunszt autora. Podobno w tej konwencji Marquez jest mistrzem. Tyle, że ja lubię inne rzeczy. Jednak mówienie, że książka jest o niczym jest nieporozumieniem.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: