Dodany: 25.03.2004 10:49|Autor: villena
bez tytułu
Trudno wyjaśnić, czym urzekła mnie ta historia. Na pewno nie wciągającą fabułą, bo mimo sporej objętości powieści (ponad 600 stron) niewiele tu znaczących wydarzeń i szybkiej akcji.
Dzień po dniu obserwujemy powolne, dość monotonne życie w mieścinie, która lata świetności ma już dawno za sobą. Wspaniałe fasady domów na głównej ulicy kryją zbutwiałe wnętrza, stare wiązy usychają; wrażenie, że mieszkańcy wiodą sielskie, spokojne życie także jest jedynie pozorem.
Ludzie nawet już nie wierzą, że los kiedyś uśmiechnie się do North Bath. Jeśli ktoś marzy o lepszym życiu, wyjeżdża szukać go gdzie indziej. Do miasteczka wracają jedynie ci, którym się nie powiodło w szerokim świecie. Bath wydaje się być pełne ludzi przegranych, nieudaczników, dziwaków.
Wszyscy oni mogą jednak uważać się niemal za szczęściarzy w porównaniu z Sullym. Nikt tak jak on nie potrafi marnować szans, dokonywać najgorszych wyborów i pakować się z jednych tarapatów w następne. Systematycznie i uparcie rujnuje swoje zdrowie, nie dba o relacje z rodziną, zaniedbuje przyjaciół. Mimo jego rozlicznych wad, złośliwości i głupiego poczucia humoru nie sposób go nie lubić. To przecież taki stary, biedny pechowiec o złotym sercu. Jeśli nawet spali ci dom, to na pewno nie ze złej woli.
Lubię książki, które w niezwykły sposób opisują na pozór zupełnie nieciekawe wydarzenia; książki które potrafią zainteresować samym sposobem opisu, klimatem. Naiwniak właśnie taką powieścią jest.
Richard Russo potrafił opisać upadające miasteczko i borykających się z licznymi problemami mieszkańców w taki sposób, że mimo świadomości beznadziei takiego życia chcielibyśmy zamieszkać w Bath, z przyjaciółmi takimi jak Sully czy panna Beryl.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.