Dodany: 23.03.2004 21:00|Autor: dagunia1
Błyskotliwy bełkot
Jerzy Pilch. Interesujący typ. Błyskotliwy intelekt. Ironia wyszywana sentymentem. Mistrzostwo tekstów krótkodystansowych. I oto "Pod mocnym aniołem" - książka Pilcha, która budzi tyleż zachwytu, co wątpliwości. Powieść, która nie jest powieścią. Prawda, która nie jest prawdą. Sens, który nie daje się złapać w sidła konwencjonalnej interpretacji. Jak sen deliryka, ale deliryka o niebywałym warsztacie literackim.
"Byłem we władaniu języka, byłem we władaniu kobiet, byłem we władaniu alkoholu". To wyznanie głównego bohatera opowieści jest właściwie jej streszczeniem. "Pod mocnym aniołem" to rzecz o nałogach i namiętnościach, jakie przypadają w udziale Jurusiowi i intensyfikują jego żywot do granic obłędu. Życie jest wielką libacją, przerywaną od czasu do czasu pobytami na oddziale deliryków. Jest doświadczaniem stanów upojenia, w których świadomość własnego istnienia nabiera transcendentalnego wymiaru. Jest poszukiwaniem nadziei. Ale życie dla Jurusia oznacza również wielką miłość. Będzie więc miłość - uzdrawiająca i piękna. Będzie kobieta, która pomoże bohaterowi wyjść z nałogu. Będzie zatem i happyend, chociaż narrator zarzeka się: "Nie planowałem aż tak szczęśliwej perypetii fabularnej".
Powieść Jerzego Pilcha otrzymała nagrodę Nike 2000. Do dziś piętrzą się wątpliwości, czy słusznie. "Pod mocnym aniołem" wydaje się być bardziej zbiorem felietonów, które wiąże postać głównego bohatera niż prawdziwą powieścią z fabułą, wątkami i wyrazistą płaszczyzną czasową. Zastanawia też stylizacja narratora, szczególnie, jeśli rozważyć zbieżność cech Jurusia z realną postacią twórcy "Mocnego anioła" - Jerzego Pilcha. Wspomnienia Jurusia nie są literacką fikcją, ale czerpaniem z faktycznej biografii. Juruś (czy raczej Jerzy Pilch?) z samego siebie tworzy podmiot twórczej manipulacji. Autotematyzm jako forma osobistej kuracji odwykowej? Jerzy Pilch przyznał w pewnym wywiadzie, że problem alkoholizmu nie jest mu obcy. Czy zatem zamierzał przez pisanie wyleczyć słabość do promili? Trudno orzec. Czy tworzenie mitów z własnej biografii jest dobrą metodą? To wie tylko autor "Mocnego anioła".
Pojawiły się głosy oskarżające Pilcha o literacki bełkot, o bezpodstawne porównywanie tej quasi-powieści z doskonałymi przedstawicielami osobliwego gatunku, jakim jest literatura pijacka; mam tu na myśli "Pod wulkanem" Malcolma Lowry'ego i "Moskwę - Pietuszki" Wieniedikta Jerofiejewa. Być może Jerzy Pilch nie powinien mierzyć aż tak wysoko. Konfrontacja jego książki z wyżej wymienionymi pozycjami faktycznie wypada na niekorzyść "Mocnego anioła" i przywodzi na myśl bezmyślny pijacki słowotok, a nie dostojną prozę alkoholową. Tym niemniej Nike jest zasłużoną nagrodą dla Pilcha - za tę poruszającą i błyskotliwą opowieść o tajemnicy uzależnienia. Książka jest faktycznie trudna, wyjątkowo nieuporządkowana i niejasna. Sam temat budzi wątpliwości. Czytelnik gubi się w domysłach i naderemnie szuka w tekście spójności. Ale może na tym właśnie polega kunszt Pilcha? Żeby napisać pokrętnie o życiu, wspomnieć coś o sobie, a na koniec dobić konwencjonalnym happyendem? A może na tym, aby w zawoalowany sposób wykrzyczeć światu swój problem i w ten sposób się od niego uwolnić? Trzeba się napić, aby to zrozumieć.
(Dagmara Pędrak)
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.