Dodany: 30.07.2012 18:42|Autor: Samotny

Książka: Władca much
Golding William

3 osoby polecają ten tekst.

Zło tkwi w każdym z nas


„Władca much” Williama Goldinga to książka bardzo niepozorna. Tę stosunkowo niedługą powieść o grupie chłopców, którzy w wyniku katastrofy samolotu wylądowali na bezludnej wyspie, można przecież przeczytać raptem podczas jednego czy dwu wieczorów. Jednak dopiero uważna lektura pozwala poznać prawdziwy, głęboki sens tej parabolicznej opowieści.

Mogłoby się wydawać, że osadzenie akcji na tropikalnej wyspie oraz wybór kilkunastu młodych chłopców jako bohaterów książki to pretekst do opowiedzenia fascynującej historii o przygodach młodocianych Robinsonów. Walka z dziką przyrodą, chęć przetrwania, starania o powrót do domu, młodzieńczy zapał i energia, bohaterstwo, pomysłowość, humor – to wszystko z pewnością znalazłoby się w powieści przygodowej skierowanej do młodszego czytelnika. Można by jeszcze dodać ukryty skarb i piratów, aby tym bardziej ubarwić perypetie rozbitków.

A jednak „Władca much” powieścią przygodową z pewnością nie jest. To, w jaki sposób chłopcy zdobywają pożywienie, rozpalają ogień, próbują się uratować, nie ma w zasadzie znaczenia. O czym zatem jest ta książka? Choć niezbyt konkretna, to najpełniejsza i najlepsza będzie odpowiedź: o złu. O złu, które tkwi w każdym z nas. I co, być może, zaskakujące - tkwi ono także w dzieciach. A przecież często uważa się, że to właśnie dzieci jako jedyne nie są skażone pierwiastkiem zła. Okazuje się jednak, że wystarczy odpowiedni bodziec, aby ten pierwiastek pojawił się właśnie tam, gdzie najmniej się go spodziewamy – wśród najniewinniejszych.

„Brudny, ze skołtunioną głową i zasmarkanym nosem Ralf płakał nad kresem niewinności, ciemnotą ludzkich serc […]”[1] – w przypadku rozbitków tym wyzwalającym zło bodźcem było usilne pragnienie władzy, które przytłumiło głos rozsądku nawołujący do zgodnej współpracy na rzecz ocalenia. Sprawiedliwy, uczciwy i oparty na zdroworozsądkowym myśleniu model władzy nie jest łatwy do zbudowania, a tym bardziej utrzymania. Wymaga poświęcenia zarówno ze strony rządzących, jak i rządzonych. O wiele łatwiej jest stworzyć władzę opartą na autorytaryzmie jednostki, której panowaniu towarzyszą strach i przemoc.

Ralf próbował rządzić w sposób racjonalny, wiedząc, że najważniejszym zadaniem rozbitków jest ciągłe podtrzymywanie ognia, dzięki któremu mogą mieć choć cień szansy na ratunek. „Chcieliśmy mięsa”[2] mówi Jack, który zabrał wszystkich chłopców na polowanie, przez co ognisko wygasło. Jack wykorzysta uległość chłopców wobec pierwotnych instynktów oraz ich chęć zaspokajania doraźnych popędów, aby objąć nad nimi przywództwo. Swoją władzę będzie stopniowo umacniał, wymagając bezwzględnego posłuszeństwa, i nie cofnie się przed niczym, by ją utrzymać.

Początkowa obawa przed czynieniem zła po pewnym czasie przeobraża się w przyjemność płynącą z jego popełniania. Jack, jako niedoświadczony myśliwy, ma opory przed zabiciem świni, „bo widok noża przeszywającego żywe ciało i widok krwi byłby nie do zniesienia”[3]. Wkrótce jednak i on, i pozostali chłopcy zaczynają czerpać radość nie tylko z samego zabijania, lecz także z torturowania upolowanego zwierza. Widok krwi podnieca ich, popadają w obłęd zabijania. Kolejne czyny chłopców są coraz gorsze i wydaje się, że dla szerzącego się zła nie istnieją żadne granice. Ralf i Prosiaczek, orędownicy ładu, którego symbolem jest koncha (muszla), nie potrafią przeciwstawić się autorytarnej władzy Jacka. Ale sprawa nie jest do końca taka prosta – oni także chcą jeść mięso; po trosze ulegają swoim instynktom. Nie przekraczają jednak mrocznej i niebezpiecznej granicy, za którą czai się zło.

„Władca much” to powieść, która stawia wiele trudnych pytań o naturę zła, i którą można oczywiście odnieść do otaczającej nas rzeczywistości. Ileż to razy zwyciężała w naszym świecie brutalna siła, a nie rozsądek? Lektura książki szokuje dodatkowo poprzez fakt, że jej bohaterami są przecież dzieci. „Kto przyłącza się do mego szczepu i bawi się z nami?”[4] - pyta Jack. Ale ta dobra zabawa szybko zmienia się w walkę na śmierć i życie. A przecież i w naszym świecie nie brak dzieci myślących podobnie jak Jack. Szczęśliwie są także osoby takie jak Ralf i Prosiaczek.

„Władca much” to piękna i mądra opowieść, którą każdy powinien poznać.



---
[1] William Golding, „Władca much”, przeł. Wacław Niepokólczycki, Wydawnictwo Literackie, 2010, s. 245.
[2] Tamże, s. 85.
[3] Tamże, s. 37.
[4] Tamże, s. 183.


[recenzję zamieściłem na blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3257
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: