Zainspirowana akcją "Kolorowe czytanie", o której przeczytałam dzisiaj na blogu http://koloroweczytanie.blox.pl/html, pomyślałam sobie, że i ja uczynię mój rok rokiem kolorowym. W każdym miesiącu przeczytam jedną książkę, w tytule której pojawi się kolor. Wspaniale się składa, że w styczniu przeczytałam
Niebieskie nitki (
Gutowska-Adamczyk Małgorzata)
! W lutym przeczytam
Dziewczynka w zielonym sweterku (
Paisner Daniel,
Chiger Krystyna)
. A co potem? Tego jeszcze nie wiem:). Na pewno odkryję w tym roku 12 wspaniałych, "kolorowych" książek.
Czytatka uzupełniona 26.02.2012r.
Pomyślałam, że pobawię się kolorami z tytułów książek i każdemu miesiącowi roku przypiszę inny. Kolor wyciągnięty z tytułu książki, będzie szczególnie związany z wybranym przeze mnie miesiącem. O związku koloru z miesiącem będę pisać krótko po każdej lekturze.
Poniższa lista kolorów będzie systematycznie uzupełniana tytułami książek:
1. Styczeń - niebieski (zupełny przypadek, jeszcze wtedy nie wiedziałam, że bieżący rok będzie kolorowy:),
Niebieskie nitki (
Gutowska-Adamczyk Małgorzata)
[4,0]
2. Luty - zielony,
Dziewczynka w zielonym sweterku (
Paisner Daniel,
Chiger Krystyna)
[4,0]
3. Marzec - szkarłatny,
Studium w szkarłacie (
Doyle Arthur Conan (Doyle Conan))
[5,0]
4. Kwiecień - biały,
Białe zeszyty (
Raduńska Sonia (właśc. Włoch Jolanta))
[6,0]
5. Maj - pomarańczowy,
Pomarańczowy majdan (
Wojciechowski Marcin)
[5,0]
6. Czerwiec - czerwony,
Czas Czerwonych Gór (
Hůlová Petra)
[3,5]
7. Lipiec - żółty,
Połówka żółtego słońca (
Adichie Chimamanda Ngozi)
[5,0]
8. Sierpień - czarny,
Czarny chłopak (
Laye Camara)
[4,0]
9. Wrzesień - brązowy,
Brązowa Antigua (
Graves Robert) [ostatni tytuł, zamykający całą listę dopisany w dniu 07.06.2012r.] [4,0]
10. Październik - srebrny,
Emilka ze Srebrnego Nowiu (
Montgomery Lucy Maud)
[5,0]
11. Listopad - złoty,
Złoty pelikan (
Chwin Stefan (pseud. Lars Max))
12. Grudzień - tęcza ze wszystkich powyższych kolorów!
Na krańcu tęczy (
Michaels Fern (właśc. Kuczkir Mary Ruth))
18.02.2012r. 17:58
Jestem już po lekturze "Dziewczynka w zielonym sweterku" (Paisner Daniel, Chiger Krystyna). Przed przeczytaniem tej książki, nie planowałam, że LUTY będzie ZIELONYM miesiącem w moim czytelniczym roku. Dobrze się jednak złożyło, bo bardzo, bardzo lubię ten kolor, a luty jest mi szczególnie bliski, więc wyszło z miesiąca i koloru przemiłe połączenie!
Już w trakcie czytania "Dziewczynki...", rodziło się we mnie wiele sprzecznych uczyć. Miałam wrażenie, że autorka nie potrafi jednoznacznie określić punktu, z jakiego przywołuje swoje wspomnienia. Wydawało mi się, że raz patrzy na swoje trudne dzieciństwo z pozycji dorosłej kobiety i z tej perspektywy nazywa wiele uczyć, które towarzyszyły jej w kanale, zaś innym razem mówiła do mnie mała, kilkuletnia dziewczynka, ciągle powtarzająca jedno marzenie o łące pełnej kwiatów. I to właśnie liczne powtórzenia, niemalże identycznych zdań oraz sztywny język sprawiły, że słabiej odebrałam całość, mimo że temat jest jednym z tych, w które lubię się wczytywać.
08.03.2012r. 20:10
Kilkanaście minut temu skończyłam czytać "Studium w szkarłacie". Było to moje pierwsze, bliższe spotkanie z bardzo popularnym dzisiaj Sherlock'iem Holmes'em. Cóż za przenikliwy umysł, do perfekcji opanowane umiejętności obserwowania, łączenia faktów i wyciągania wniosków! A jakim przenikliwym trzeba być, by wymyślić takiego bohatera?!
Kolor SZKARŁATNY nie jest przypadkowy. MARZEC to dla katolików czas Wielkiego Postu, który zawsze kojarzy mi się właśnie ze szkarłatem.
10.04.2012r. 00:31
Kilka godzin temu skończyłam czytać "Białe zeszyty". Od początku książką zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z takim niezwykłym opisem uczuć i przeżyć. O tęsknocie, smutku, bólu, zauroczeniu, zakochaniu, przyjaźni, tęsknocie, pięknie można napisać coś tak pięknego! To moja pierwsza 6 w "kolorowym czytaniu".
A kolor BIAŁY wybrałam dla KWIETNIA, bo to właśnie w kwietniu każdego roku obserwuję jak powoli przyroda budzi się na nowo do życia i to budzenie, i odżywanie zawsze kojarzy mi się z bielą, która jest początkiem nowego!
05.05.2012r. 20:40
"Pomarańczowy majdan" wpadł w moje ręce przez przypadek. Kilkanaście tygodni temu przeglądałam ofertę Dedalusa, gdzie można kupić bardzo tanie książki. To był czas tworzenia kolorowej listy, więc moją uwagę przykuwały książki z kolorem w tytule i tak właśnie wpadłam na "Pomarańczowy majdan", o którym wcześniej nie słyszałam.
Lekturę dosłownie pochłonęłam, jak zdarza mi się pochłaniać dobry kryminał czy thriller. Tyle, że tym razem opisane wydarzenia zdarzyły się naprawdę i to bardzo niedawno temu za naszą wschodnią granicą. Pomarańczowa rewolucja z końca 2004 roku na Ukrainie, bo o tym mowa, nie szczególnie wbiła mi się w pamięć. Do tej pory znałam jedynie ogólne informacje, pojedyncze nazwiska. A co było przed rewolucją? Tu mogłam już jedynie wymienić jedną czy dwie postaci: Georgij Gongadze, Leonid Kuczma. O tym, jak Ukraina zaczęła walczyć o demokrację, co i dlaczego się tam wydarzyło, jakie były skutki, o tym wszystkim pisze w swojej książce Marcin Wojciechowski, dokonując szerokiego przeglądu sytuacji, ale tak, by czytelnik się nie pogubił. Momentami wydawało mi się, że jestem w centrum opisywanych wydarzeń.
Czytając, poczułam ogromną potrzebę poszerzenia wiadomości o Ukrainie i jej obecnej sytuacji, bo Wojciechowski kończy swoją relację na roku 2005, gdzie pojawiają się pierwsze głosy niezadowolenia z władzy sprawowanej przez Wiktora Juszczenkę. Co dalej? Właśnie zaczynam szukać informacji.
Kolor POMARAŃCZOWY został przyporządkowany do MAJA przypadkowo. Początkowo chciałam, by maj był fioletowy ze względu na bzy, które uwielbiam. Cieszę się, że przez przypadek, a może nie ;), wyszło zupełnie inaczej. Lubię zapach maja, lubię zapach pomarańczy, więc mogę tu znaleźć nić łączącą miesiąc i kolor, ale nie będę robić tego na siłę :). Pomarańczowy maj to zupełnie losowe połączenie :).
07.06.2012r. 11:53
"Czas Czerwonych Gór" to kolejna książka z serii "z miotłą" wydawnictwa W.A.B., którą przeczytałam. Nie była to dla mnie łatwa lektura, nie przyciągała mnie do siebie, czytałam ją prawie cały tydzień. Petra Hulova, czeska pisarka, przeniosła mnie do Mongolii i wplątała w bardzo pogmatwane relacje mongolskich kobiet. Dusiłam się w tych relacjach, próbowałam uciec, dystansować się.
CZERWONY musiał pojawić się w CZERWCU, bo to dokładnie rok temu poznałam przemiłą biblioNETkowiczkę, która bardzo lubi ten kolor:).
Wpisałam 30 czerwca:
Już jutro lipiec i wyczekana od dawien dawna "Połówka żółtego słońca". O książce dowiedziałam się dzięki nagrodzonej recenzji
„Świat milczał, kiedy myśmy umierali”. Mam ogromną nadzieję, że się nie rozczaruję.
19.07.2012r. 23:10
Afryka przyszła do mnie razem z Kapuścińskim. To dzięki Niemu szukam i czytam o ludobójstwie w Rwandzie. O "Połówce żółtego słońca" dowiedziałam się z nagrodzonej recenzji. Nie miałam pojęcia o wojnie domowej w Nigerii (pewnie o wielu konfliktach na świecie nic nie wiem), tytuł książki był literacko piękny, a Biafra? Co to jest Biafra? Czytanie książek autorów pochodzących z Czarnego Lądu zawsze na początku sprawia mi trudność. Muszę przestawić się na inne myślenie, muszę przenieść się do innego miejsca na świecie, gdzie nic nie jest takie samo jak tu, u mnie. Odkrywam, uczę się, staram się zrozumieć, zastanawiam się.
Połówka żółtego słońca przestała być tajemniczym tytułem książki, na mapie Afryki oznaczyłam sobie granice Biafry, a nazwy miast takich jak Lagos, Aba, Enugu, Port Harcourt, Abudża, Nsukka nie brzmią już tak egzotycznie. Niezwykła, poruszająca powieść, dzięki której Afryka stała mi się jeszcze bliższa. Tegoroczne lato miało być "Afrykańskim latem", trochę nie wyszło, bo nagromadziło mi się mnóstwo nieafrykańskich książek do przeczytania, ale cieszę się, że jakieś fragmenty Afryki wpisały się w moje obecne lato.
Kolor ŻÓŁTY dosyć banalnie został dobrany do LIPCA, wakacyjnego miesiąca roku, w którym powinno być dużo ciepła, słońca, morskiego piasku, żółtych mleczy i innych "żółtości", które jestem w stanie sobie wyobrazić.
15.08.2012r. 11:53
"Czarny chłopak" to niewielkich rozmiarów książka, będąca autobiografią urodzonego w Gwinei autora Camara Laye. O dzieciństwie, dorastaniu, o przyjaźniach, pierwszych miłościach, o kulturze ludu Malinke aż po moment opuszczenia ukochanych rodziców i wyjazd do Francji, w której Camara Laye miał się kształcić dalej. Autor wtajemnicza europejskiego czytelnika w jakże piękną, a jednocześnie zwyczajną Afrykę. Zbigniew Stolarek we wstępie pisze, że nigdzie nie ma ludzi na tyle egzotycznych, byśmy nie mogli się w nich rozpoznać. Przyszło mi w tym momencie do głowy niedawno przeczytane zdanie: "Naucz mnie czegoś o mnie samym przez opowieści, które czytam [...]" Ken Gire, Windows of the soul. Chcę się rozpoznawać w bohaterach książek, które czytam i uczyć o sobie również. Dobrze, że trafiają w moje ręce właśnie takie książeczki jak "Czarny chłopak"!
A dlaczego kolor CZARNY w sierpniu? Bardzo lubię rozgwieżdżone, czarne, sierpniowe niebo. Takiego nieba nie ma w żadnym innym miesiącu roku :).
09.09.2012r. 13:55
Gdzie ten czas tak biegnie i dlaczego? Czemu dzisiaj czuję, że upływa dużo szybciej niż wtedy, gdy byłam dzieckiem? Kolejna kolorowa lektura kolejny raz przypomniała mi o tych pytaniach, które sobie od jakiego czasu zadaję, a odpowiedzi nadal nie ma i chyba nie będzie. Za mną już dziewiąta kolorowa lektura, a to znaczy, że do końca roku zostały zaledwie trzy! "Brązową Antiguę" przeczytałam dzięki Paren, która podsunęła mi ten tytuł. Powieść, rozgrywająca się w Anglii na kilka lat przed wybuchem I wojny światowej aż do lat 30 XX wieku, opowiada historię rodzeństwa Olivera i Jane, którzy rywalizują o znaczek pocztowy - tytułową brązową Antiguę. Znaczek jest cenny, wręcz unikatowy, bo to jedyny egzemplarz, który ocalał z morskiej katastrofy, w której zatonął statek z całą emisją znaczka. Główni bohaterowie są nieustępliwi w walce, często posuwają się do kłamstw, oszczerstw, manipulacji do tego stopnia, że sprawa znajduje swój wielokrotny finał w sądzie, mającym rozstrzygnąć, kto jest właścicielem, a kto posiadaczem brązowej Antigui. Ciekawa, niespotykana narracja, w której narrator prowadzi dialog z czytelnikiem powoduje, że lektura odróżnia się od innych, które do tej pory czytałam.
W związku z tym, że zbliżam się do mety w tegorocznym projekcie czytelniczym, postanowiłam trzem jesiennym miesiącom przyporządkować kolory medali sportowych. Nie, kolorowe czytanie to nie wyścig, to takie moje prywatne, tegoroczne zwycięstwo i podnoszenie się na duchu. No to zbliżam się do najwyższego podium, ale po kolei. Najpierw BRĄZOWY WRZESIEŃ :).
08.10.2012r. 20:37
"Emilka ze Srebrnego Nowiu" adresowana jest raczej do młodszych ode mnie, ale mój wiek w zupełności mi nie przeszkadzał w sięgnięciu po tę książkę. Spojrzałam na nią innym, niż młodsi czytelnicy okiem, bo pedagogicznym i co dostrzegłam? Niezwykle wrażliwą i rezolutną dziewczynkę, której trudno przystosować się do metod wychowawczych, panujących w Srebrnym Nowiu. Relacja dziecko - dorosły. Czysta pedagogika! Można by stworzyć świetną charakterystykę wychowawcy z XVIII wieku i nie mam na myśli tylko ciotki Elżbiety, ale również Helenę Green, pannę Brownell, matkę Tadzia, ojca Ilzy czy ciotkę Nancy, piszącą do Emilki, że jest głupią dziewczynką. Oczywiście i na szczęście są wokół głównej bohaterki ludzie o ciepłych sercach, ale często boją się tej "słabości", którą dziś nazwalibyśmy miłością i mądrością wychowawczą. Bardzo ładna opowieść, uwrażliwiająca na dzieci, które "czują deszcz, podczas, gdy inne tylko mokną".
PAŹDZIERNIK według przyjętej kolejności medalowej musi być SREBRNY.
15.11.2012r. 20:46
Po lekturze "Złoty pelikan" mam dość mieszane uczucia. Na początku bardzo przeszkadzały mi rozbudowane opisy, porównania, metafory i wszystkie inne zabiegi językowe wzbogacające, do tego stopnia, że umykało mi sedno [przerost formy nad treścią]. Potem szybki upadek Jakuba był dla mnie jak nagły spadek z wysokiej góry (zupełnie się tego nie spodziewałam, a jeśli musiało się wydarzyć, to dlaczego autor w międzyczasie nie pozwalał nabierać tchu?) i koniec jak z baśni, jak ze snu kompletnie mnie nie przekonał. Jedna ze słabszych kolorowych lektur. Niestety.
LISTOPAD to najwyższe podium medalowe, stąd kolor ZŁOTY. Pozostało mi tylko połączyć wszystkie powyższe barwy w tęczę, ale to dopiero w grudniu :).
22.12.2012r. 16:46
Dziś o godzinie 00:20 skończyłam czytać "Na krańcu tęczy". Niestety nie była to najlepsza lektura i właściwie nie wiem, co o niej napisać. Bezbarwne postaci, wszystko od początku do końca dość przewidywalne, zmierzające jednoznacznie do szczęśliwego zakończenia. Tęcza jednak została w GRUDNIU namalowana i tym samym ogłaszam, że zakończyłam swoją akcję kolorowego czytania :).
Bardzo dziękuję wszystkim, którzy ze mną przez cały rok czytali książki z kolorami w tytule!
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.