Dodany: 23.01.2012 20:28|Autor: Chang Mi

Przewidywalne losy Jane Eyre


Literatura europejska XIX w. to jedno z moich szczególnych pól zainteresowań. Wchłonęłam już dziesiątki jej owoców - lepszych, gorszych, a także prawdziwych arcydzieł. Mój gust też się zmieniał z czasem i z kolejnymi przeczytanymi książkami, choć rzadko się zdarzało, żeby jakaś książka ze szczytu mojej listy przebojów trafiła na dno, albo odwrotnie. Co do "Jane Eyre" miałam wysokie oczekiwania, zwłaszcza po przeczytaniu "Wichrowych Wzgórz", chociaż wiedziałam, że siostry pisały inaczej. Moje rozczarowanie było więc duże, momentami wręcz czułam zażenowanie, kiedy wspomniałam mistrzostwo pióra Emily. Przejdę jednak do rzeczy.

Jak to któryś z recenzentów już w Biblionetce napisał, "Dziwne losy Jane Eyre" nie są bynajmniej dziwne. Są przewidywalne - od początku wiadomo, kto jest ten dobry, a kto zły i jak to się wszystko skończy dla bohaterki. Sama budowa fabuły zresztą pozwala przewidzieć jej rozwój - pomiatana, ale szlachetna sierota, przecierpiawszy wiele złego od ludzi, trafia nagle do bajkowego zamku, w którym (jakże wygodnie dla autorki) nie mieszka oprócz pana domu nikt, z wyjątkiem małej dziewczynki, starej kobiety i służby. W takich warunkach rozwinąć romans to żadna sztuka. Oczywiście, jest epizod z gośćmi, ale nawet tu gra pana Rochestera jest dla czytelnika tak oczywista, że nie wzbudza żadnej niepewności.

To jest kolejna rzecz, która mnie przynajmniej wydała się irytująca - autorka cały czas mruga porozumiewawczo do czytelnika, dając mu na wszystkie sposoby do zrozumienia, na co się zanosi. Podpowiada nam Charlotte, podpowiada pan Rochester. Wydaje się wręcz, że tylko Jane nie wie, co się wokół niej dzieje. Nie wiem, w jakim celu pani Brontë wprowadziła postać rzekomej rywalki Jane, Bianki, jednocześnie co chwilę nam dając do zrozumienia bądź mówiąc wprost ustami bohaterki, że przecież takiej kobiety pan Rochester nie mógłby pokochać.

Zdumiewa mnie także "talent" autorki do tworzenia zwrotów akcji opartych na nieprawdopodobnym układzie okoliczności. Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu Autorka chciała skomplikować fabułę, ale wyszło dość sztucznie. Widać także tendencję do dramatyzowania wydarzeń, których bohaterowie mogliby sobie w sposób łatwy oszczędzić, gdyby tylko ruszyli głową. Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu

Uważam, że autorka nie poradziła sobie z postacią Edwarda Rochestera. Na samym początku zarysowuje jego sylwetkę, czyniąc zeń osobę odpychającą, surową, dumną i oschłą. Już tutaj widać, że w zamierzeniu miał to być główny bohater romansu w typie bad boya. Rochester przez jakiś czas trzyma konstrukcyjny fason, ale dość szybko zaczyna "rozłazić się w szwach", wypowiadając ckliwe, kiczowate momentami kwestie przetykane zwrotami typu "obalałem nasze rozstanie gorącymi łzami"... Czy takie rzeczy mówi surowy i zgorzkniały mężczyzna w średnim wieku? Mam silne wrażenie, że panna Brontë nie mogła się powstrzymać przed włożeniem w jego usta tego, co każda kobieta chciałaby usłyszeć. Przynajmniej w tamtych czasach.

Bohaterka bardzo wiele robi w imię zasad, jednak nie doczekałam się wyjaśnienia, na czym te zasady opierała. A szkoda, bo to musiało być naprawdę coś, żeby dla nich tak wiele poświęcić. Bardzo mi też przeszkadzało, kiedy co jakiś czas Charlotte wyzierała zza Jane i opatrywała narrację zwrotem "drogi czytelniku".

Jeśli chodzi o zalety książki, to na pewno dobrze ukazuje świat widziany oczyma kobiety brzydkiej, którą inni postrzegają tak, a nie inaczej właśnie z powodu tego braku. Podoba mi się także atmosfera tworzona za pomocą opisów przyrody, wnętrz i budynków - ich niepodkolorowanej surowości. Zrobił na mnie głębokie wrażenie wątek St. Johna Riversa - była to dla mnie najbardziej intrygująca postać całej powieści.

Podsumowując, uważam, że mimo pewnych niekonwencjonalnych rozwiązań, jak brzydki Kopciuszek, bogatego języka narracji i niezłych dialogów, przez "Jane Eyre" prześwituje dość typowe wiktoriańskie romansidło z happy endem. Z górnej półki, ale zawsze :).

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3625
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 4
Użytkownik: gosiaw 23.01.2012 21:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Literatura europejska XIX... | Chang Mi
Och, jakże się zgadzam z tą opinią. :)
Użytkownik: jm1986 26.04.2012 16:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Literatura europejska XIX... | Chang Mi
Zgodzę się z Tobą, ale tylko po części. Też mnie ta książka rozczarowała, uważam ją za mało oryginalny, co najwyżej niezły romans i tyle. Blado wypada na tle reszty dziewiętnastowiecznej klasyki. Ale St. John intrygujący? Mam całkiem odmienne zdanie. Dawno żadna literacka postać tak mnie nie irytowała. Dla mnie jest on raczej beznadziejnym nudziarzem, bigotem, despotą i oderwanym od rzeczywistości człowiekiem, który zamarzył sobie zostać męczennikiem. Czytając niektóre jego wypowiedzi autentycznie przeklinałem w myślach jak przysłowiowy szewc. Do tego jeszcze Jane mówiąca o nim z podziwem i będąca pod takim wpływem jego osoby, że omal nie zgodziła się na jego żądania... Wszystko w tej powieści strawiłem, ale pan Rivers - nie, tego już za wiele.
Użytkownik: Chang Mi 15.06.2012 12:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Zgodzę się z Tobą, ale ty... | jm1986
I właśnie to wszystko czyni go intrygującą postacią, tak różną od reszty(: Pozdrawiam!
Użytkownik: jm1986 21.06.2012 22:57 napisał(a):
Odpowiedź na: I właśnie to wszystko czy... | Chang Mi
W każdym razie na pewno nie pozostawia obojętnym. To już coś.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: