Dodany: 11.10.2011 21:57|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Skąd ci ślepcy w tytule?


Lektura wspominanego tu już wielokrotnie dzieła Droga ślepców (Dryjer Marek) okazała się druzgocącym doświadczeniem, po którym nie sposób było nie zostawić śladu w czytatniku.
Przestudiowawszy tę powieść nadzwyczaj gruntownie, dowiedziałam się o istnieniu pojęć i zjawisk, jakich nie udało mi się odkryć w ciągu mojej dotychczasowej czytelniczej kariery (czyli przez dobrze ponad czterdzieści lat). Ale dopiero smakując wynotowywane pieczołowicie cytaty, dociekłam, skąd zawędrowali do tytułu ślepcy (bo w tekście nie ma o takowych mowy). Otóż najwyraźniej byli to ludzie, którzy padli ofiarą fenomenu wzmiankowanego we fragmencie trzecim od końca. Ciekawych zapraszam do lektury cytatów, ale przy tym należy uważać, by nie doznać gwałtownego porażenia oczu :), bowiem dla wzmocnienia efektu zachowałam oryginalną pisownię i interpunkcję.

„W jednej sekundzie umarłby cały świat. Czy aby na pewno jeszcze dychał?” s.8

„Wszyscy to niewiadoma, bo nikt nie wie, czy jeszcze są. A jeśli tak, to gdzie i ilu?” s.8

„Po tym czasie, gdy zjadł resztki ostatniego kompotu, gotowy był na wszystko. Mając omamy, zauważył człowieka. Nie był do końca przekonany, czy własne oczy pokazują mu całą prawdę” s.8

„Poczuł wtedy silną rękę na ramieniu, a zaraz potem na głowie. Po chwili zorientował się, że była to tylko latarka.” s.10

„W zakamuflowanej spiżarni, tuż pod podłogą, zamknięci na kłódkę, na workach po kartoflach leżeli nadzy, mocno wychudzeniu ludzie. Niektórzy częściowo już niekompletni.” s.10

„Parł naprzód asfaltową drogą. Było ich teraz więcej” s.12

„Rozłożyli namiot, który ledwo już zipał. Poprawili brezentem i okutani w dodatkowe koce położyli się do snu. (...) Było natomiast niesamowicie zimno. Nie wiedzieli, jaka była pora roku, ale podejrzewali, że zima. Taka, która trwała dwanaście miesięcy.” s.12

„Nie mieli butów, tylko jakieś obwiązane sznurkiem szmaty. Prowizoryczne podeszwy i skórzane mocowania. Tyle, ile mógł dla nich zrobić, to uczynił” s.13

„Minęli coś na wzór ratusza” s.14

„Następnie udali się przez skwer spacerowicza – tak był opisany na mapie. Kiedyś może tak wyglądał, teraz na pewno już nie.” s.14

„Najpierw się rozglądali, a gdy się trochę oswoili, postanowili zrobić kolejny krok. Potem tych kroków było już znacznie więcej. Sprawdzili wiele pomieszczeń, w których znajdowali wiele rozmaitych przedmiotów” s.14

„Nic się nie działo. Zupełnie nic. Jak zwykle zresztą. Nie ukrywali jednak, że lubili to zupełne nic.” s.14-15

„Mijali pokoje. Wszystkie miały szeroko pootwierane drzwi. Za każdym razem mieli wrażenie, że zaraz ktoś im wyjdzie przed nos.” s.15

„... po drodze natrafiając na jeszcze większe okropieństwa. Nie wiedzieli, co to było, ale przeczuwali najgorsze.” s.15

„Na ziemi leżał dorodny jeleń. Duże poroże sterczało na boki. Język miał wywalony do przodu” s.16

„Stracili także nadzieję, choć nie wiadomo, czy ona wcześniej sama ich już nie opuściła. Jeszcze przed zniknięciem pozostałych” s.19

„Rozpalili ogień, żar buchnął prawie od razu. Mocno pocierał przy tym o krzemień.” s.20

„Wpatrywali się w zbliżające się do nich sylwetki ludzi wyglądające niczym woskowe postacie. (...) Jeden z nich miał na sobie czerwoną ceratę. Taką, jaką kiedyś można było zobaczyć na kuchennym stole w przeddzień święta dziękczynienia. Czuli się teraz jak tamte indyki” s.22

„Szukał go jak tlenu, głośno oddychając. Pył obecny wszędzie nie pozwalał na zbyt wiele.” s.22

„Wystrzał zaskoczył najbardziej tego, który od razu osunął się na ziemię. Jego krew zalała wszystko dookoła.” s.23.

„Po kwadransie dotarł do ich uszu klekot, a potem warkot. Następnie zobaczyli dziwny pojazd własnej konstrukcji (...)” s.24

„Wypili prawie wszystko na raz. Poczuli dużą przyjemność, chłopiec zaczynał rozumieć znaczenie tego słowa. Potem uciekli jeszcze dalej” s.24

„Natknął się przy tym na miejsce, w którym skonał ten grubas. Nie było go tam. A w zasadzie był, tylko niepełny. Głowa, obcięta i nabita na grubą gałąź, złowrogo sterczała. Jej posklejane i długie włosy dziwnie falowały na wietrze. Jakby kogoś wołały, jakby tego samego także żegnały. Wnętrzności porozrzucane były naokoło. Dużo flaków i kości.” s.24

„Minęli szpital. Chłopiec trząsł się wtedy bardzo. W oddali zobaczyli jeszcze jakieś bogato zdobione zabudowy” s.25

„Pamiętał jeszcze (...) ludzi, czy też to, czym oni byli” s.27

„Obraz bezbronnego miasta pławiącego się w milczeniu porażał swą niemocą.(...) Resztki drzew, skwerów i placyków, które dotychczas ocalały, świeciły własnymi zgliszczami.” s.27

„Wszędzie było pełno pustych butelek. Ich zielony kolor różnił się od tego, który na co dzień widywali. Las nie wyglądał już jak butelka po piwie.”s.28

„Odkręcił kapsel, ten lekko zasyczał. (...) Mężczyzna pociągnął łyka. Najpierw małego, żeby sprawdzić czy to nie omamy. s.28

"Okutani w koce, pod brezentem czekali na swój koniec. Ten jednak nie nadchodził. Rozpalili mały ogień. Taki tyci, tyci.” s. 29

„Rozpalili, a ogień pięknie im się palił.” s.30

„Jego sylwetka robiła się coraz mniejsza, aż w końcu całkowicie zniknęła. Po godzinie marszu nie było już po nim nawet śladu” s.32*

„Potem mężczyzna przytulił chłopca, po czym ten zasnął. (...) Chłopiec spał, podobnie jak wtulony w niego mężczyzna. Pod stertą liści i gałęzi, w obrębie śmietniska i pogniecionej blachy, śnili dwaj ostatni wędrowcy” s.32

„Jakiś całkiem nowy obszar, z wyglądu zupełnie nieprzypominający tego, co dotychczas widzieli. Nadal rzucał się w oczy brak kolorów (...). Pełno było pyłu, w zasadzie to coraz więcej i więcej. Gdzie nie spojrzeć, leżał tylko on. Przybierał ekspresowo jak woda w misce podstawionej pod kran.” s.33

„Były tam same młode drzewka, jeszcze nie zdążyły urosnąć. Nie poznały smaku życia. Teraz wyglądały jak zeschnięte krzewy przed wycinką i ostatecznym spaleniem.” s.33

„Co jakiś czas mijali drobne zabudowy całkowicie opustoszałe, splądrowane i pozbawione życia. (...) Wydawało im się, że widzieli w nich śmierć patrzącą na nich prosto z okna. Może zwyczajnie przyszła po kogoś, a nie zastawszy go tam, szukała kogoś innego.” s.34

„Kilka dni później znaleźli wózek sklepowy. Stał na ich drodze. O mało co nie przewrócili się o niego. Był splądrowany i wywrócony. Część rzeczy, które były w środku, powypadała. Minęli go, nie odrywając od niego oczu. (...). Zawołał także chłopca i pokazał mu owo koło. Znajomo wyglądało, tak jakby je już wcześniej gdzieś widzieli.”s.34

„Pchając stary-nowy, poczuli świeżość.” s.35”

„W bólu, rozpaczy i żalu szli, ile tylko mogli. A jak nie dawali już rady, to odpoczywali.” s.35

„Wszyscy oni pchali swoje wózki. Wszystkie identyczne jak ten ich. Wszystkie sklepowe i znanej marki. Wypełnione po brzegi, przykryte i w równych ostępach.” s.35

„Wiedzieli już, że ci ludzie poszli tam po to, żeby po prostu umrzeć. Nie robili tego na drodze, żeby uszanować także innych, żeby po prostu uszanować śmierć. Do wieczora mieli już to za sobą. Wszystkich, których przy tym mijali, dokładnie oglądali, tak jakby chcieli kogoś odnaleźć.(...). Wszyscy wyglądali podobnie” s.36

„Schowani pod śmieciami i odpadami niewiadomego pochodzenia, oczekiwali na intruza. Broń przygotowana do strzału wystawała spod koca. Po kwadransie, może dalej, zauważyli nieznajomego mężczyznę. Ubrany był w stary mundur, prawdopodobnie piechoty morskiej. Wyróżniały go pourywane guziki, naderwany kołnierz i jakieś zwisające ordery.”

„Był chyba oficerem wojskowym jakiegoś wysokiego szczebla. Zasłużonym w czasach niechlubnych.” s.37

„Pamiętajmy jednak o tym. Nie zapominajmy także nigdy.” s.39

„Nawet nie chcieli wiedzieć, skąd ją miał i dlaczego jej jeszcze nie zjadł. Przecież to niemożliwe, by ktokolwiek taką jeszcze kiedykolwiek zrobił.” s.40

„Nie ruszał się, prawdopodobnie także nic nie mówił. Nie patrzył także na nich. (...) Oddawał im hołd. Składał go przede wszystkim życiu i na przekór samej śmierci.” s.40

„Przerażające zimno ogarnęło wszystko dokoła, a strugi wody bez ustanku topiły zmagający się z nią brezent” s.41

„Z koszem sklepowym przed sobą wyruszyli dalej. Szło im opornie. Kółka łapały grząskie klepisko, zagłębiając się w nie coraz bardziej. Walczyli z tym grzęzawiskiem potwornie” s.41

„Strach nie opuszczał ich ani na krok. Nikogo jednak nie spotkali. Nic się także nie poruszyło, nie drgnęło aż do dziś.” s.41

„Mężczyzna założył go na rękę, po czym przyłożył do ucha. Tykał rytmicznie.”s.41-42

„Zostawili wszystkiego po trochu, nigdy nie zabierali całości.”s.42

„Pochylone do przodu brzozy, niczym stogi zboża uciekające przed wiatrem, sterczały teraz ponad szosą” s.42

„Przed nimi, za nimi i z boków wyrosły jakieś postacie. Ich ciała były masywne, a twarze zamaskowane” s.42

„Mężczyzna zacisnął mocno rękę na broni. Pociągnął za spust. Wystrzał natychmiast powalił pierwszego z napastników. Tego, który mu nie uwierzył. Na jego twarzy pojawiło się zdziwienie. Umarł szybko, po nim następny i kolejny. Chłopiec także wypalił. Jego rewolwer ranił śmiertelnie jednego z napastników. Już wyciągał po niego swoje brudne i duże łapy. Nie dał rady. Także nie uwierzył. (...) Strzały, ogień i śmierć pochłonęły dosłownie wszystko. (...). Stali w bezruchu, a naokoło unosił się smolisty dym. Popiół i proch mieszał się tam z pyłem. Byli jedyni, którzy jeszcze stali.” s.43

„Nie oglądał się do tyłu. Bał się tego, że może coś zobaczyć. Najchętniej to zamknąłby w ogóle oczy.” s.44

„Nadal przecież uciekali. Od tego, od nich, od śmierci.” s.44

„Zagłębiając się w nieznanym, nie wiedzieli, co zaraz zobaczą.” s.44

„Czujnie mijali kolejne ulice, ich widok odstraszał” s.45

„Mężczyznę przy życiu utrzymał już tylko chłopiec. Nadzieja, którą do niedawna jeszcze miał, została gdzieś w lesie. Zostawił ją, żeby umarła. Z chłopcem było podobnie.” s.45

„... skierowali się w stronę ronda. Kiedyś zapewne było całkowicie zapełnione przez przejeżdżające samochody. Dzisiaj nie było tam ani jednego. Nie było nic. Znaki drogowe powywracane i pogięte, jakby wiatr stracił panowanie nad sobą. Barierki oddzielające jezdnię od chodnika zostały dosłownie skręcone w obszerną harmonię. A przecież zrobione były z naprawdę grubej stali. (...) Potworne złomowisko, klepisko blachy i metalu.” s.45

„Kasyno, a właściwie tylko jego szyld. Środek miało całkowicie wypalony. (...) Na ścianach widniała krew. Posterunek policji, na którym znaleźli naboje do rewolweru.” s.45

„Na ławkach zauważyli pierwsze ciała. Poskręcane i wysuszone jak zioła w ogrodzie po dorodnych zbiorach. (...) Wszystko obdarte ze skóry, pozbawione również mięśni i pozostałych organów. Tylko sterczące flaki, spływające prosto do fosy.” s.46

„Niebo zapaliło się na chwilę. Tak samo jak oni palili swoją zapalniczkę, tylko milion razy mocniej” s.46

„Usłyszeli świst. Potem ciszę i zaraz po niej znów jakieś odgłosy. Wszystko to działo się na górze, tam, gdzie teraz szli. Myśleli nawet, żeby zawrócić, ale nic by im to teraz nie dało” s.47

„Całe więzienie stanowiło istny sześcian” s.47

„Teraz, widząc już własne sylwetki, poczuli się trochę lepiej. (...) Cień padający na ściany nie zwiastował najgorszego. Od czasu do czasu widzieli tylko odbicie własnych lęków, strachów i emocji. To, co przemieszczało się teraz po ścianach, za nic nie przypominało ich samych” s.47

„Potem po wielekroć więcej kroków i jeszcze większy stukot dotarł do ich uszu. Tak jakby człapiąca po szkle gromada dzikich zwierząt zbliżała się do nich zewsząd. Zobaczyli ich sylwetki, duże i zakrzywione. Pochylone w ich stronę. Poczuli także zapach tego czegoś” s.47

„Potężna siła bez ustanku waliła w zaryglowane przez nich drzwi.” s.48

„Takich cel było kilkaset. Niektórzy z jej właścicieli wisieli pod sufitem na samodzielnie wykonanych szubienicach.” s.48

„To, co teraz mogło być tuż za nimi, jeśli poradziło sobie z wcześniejszymi drzwiami, teraz miało już nie lada orzech do zgryzienia” s.48-49

„Na ostatniej półce odnaleźli dużą liczbę plastikowych butelek. Była to woda mineralna, coca-cola i jeszcze soki. Zamurowało ich, a oczy zrobiły im się wilgotne. Nie mogli ich otworzyć, nie potrafili. Myśleli, że nie istnieją, że to tylko wybryk ich zmęczonej wyobraźni. (...). W szufladach połączonych z barkiem odnaleźli batony energetyczne. Było ich naprawdę sporo.” s.49

„W głębi pokoju odnaleźli następne drzwi. Jeszcze ładniejsze od poprzednich, wyłożone drogą tkaniną. Prawdopodobnie był to jedwab. I złote nici w ogromnych ilościach.” s.50

„Komoda świeciła w blasku światła, które dostało się tam wraz z nimi. Jej lustro nie miało skaz, ukryte pod grubą warstwą kurzu.” s.50

„Powyciągani na łożu, szybko zasnęli. Oddychali płytko, dyszeli i cherlali. Ledwo żywi dotarli do tej ostatniej oazy życia.” s.50

„Na drugim piętrze widoczne były jakieś sylwetki, których ślepia połyskiwały złowrogo w półmroku” s.51

„Przed nocą musieli znaleźć wyjście z tego uśmierconego miasta. Śledzili kierunkowskazy, stare i powyginane. Coś tam jeszcze można było z nich wyczytać. Małymi krokami, powoli i do przodu.” s.51

„Płakali w nerwach.” s.51

„Nie było tam teraz ani jednej tęgiej głowy, wszystkie na raz się posypały”. s.52

„Weszli do środka. Drzwi kościoła były otwarte i nie sprawiły im żadnych problemów. Wewnątrz panował półmrok. Wytężyli wzrok, aby zauważyć najdrobniejsze nawet zagrożenie, na szczęście jednak go nie dostrzegli. (...). Kościół wyglądał na opuszczony, ale nie do końca. (...) Był taki jakiś uporządkowany, jakby nawet zadbany.(...). Obeszli ławki dookoła, nic nadzwyczajnego nie zauważyli. Ołtarz też wydawał się uśpiony, uprzątnięty i elegancko ozdobiony. Hostia najprawdopodobniej była dobrze schowana. (...) Obeszli cały dół, potem weszli na balkon. Tam zauważyli kilka rzędów ławek wyciosanych z dobrego gatunkowo drzewa. Stare organy, chyba niesprawne. (...). Rozglądali się po kościele, patrzyli przy tym do góry i na boki. Piękne witraże zdobiły ściany i sufit. Figurki świętych jak żywe stały we wszystkich zakamarkach świątyni. Patrzyły na nich tylko dziwnym wzrokiem. Chłopiec nie zaglądał im wtedy w oczy. Bał się ich, wyglądały jak żywe.” s.54

„Wszystkie za i przeciw toczyły ze sobą wyniszczający bój. Ryzyko, które było teraz nieodzowne, po raz kolejny przechyliło szalę na swoją stronę” s.55

„Wychodząc, usłyszeli jeszcze odgłosy ucztujących biesiadników, które dobiegały zza kulis kościoła. Nozdrza ich przeszył wtedy zapach pieczonego mięsa (...)” s.55

„Była już naznaczona czasem, ale jeszcze nie spróchniała.” s.55

„Przez mały otwór w dachu ujrzeli niebo.Całe pokryte było gwiazdami. Księżyca, niestety, nie było. Była to jedna z najciemniejszych nocy, najpiękniejsza jednocześnie. Obserwowali jej czarne tło i połyskujące na nim jasne punkty. Od czasu do czasu któryś jednak znikał.” s.56

„Zmierzyli się z powodzią wywołaną przez jakiś inny kataklizm. (...) Nie omijały ich też burze, pioruny i błyskawice. Wszystkie szaleństwa tego świata ścierały się z nimi na każdym kroku. Mijały dni i tygodnie odkąd widzieli po raz ostatni zabudowy, cały czas maszerowali wyznaczonym torem” s.57

„Niekiedy udawało im się odnaleźć trochę prawdziwej ziemi. Mężczyzna przesiewał ją wtedy między palcami. Jej brud dostawał się między paznokcie”s.58

„Popatrzył na mężczyznę. Ten obcinał właśnie paznokcie, które zarosły i zrobiły się grube. W prawej nodze zaczęły już nawet wrastać w ciało. Okropnie to bolało. Potem obciął je chłopcu (…)” s.58

„Kolejną część niepotrzebnych rzeczy zostawili dalej” s.59

„Silniejsze od wszystkiego, uparte i samolubne, [sosny – przyp.D.] opierały się niszczycielskiej mocy dnia następnego. Ich korony wystawały ponad to wszystko" s. 60

„Jego gardło ukazało jak wielka drzemie w nim siła” s.60

„Nie mieli już nawet sił, aby płakać. Przestali więc to robić” s.61

„Na kolejną noc zatrzymali się w opuszczonej fermie drobiu. Poznali ją po wyposażeniu, które tam zobaczyli. (…). W budynkach gospodarczych nie było niczego. Ani śladu kur czy kaczek. Widać było, że zniknęły stąd wiele lat temu. Obejrzeli inne pomieszczenia. Dużo narzędzi, jakiegoś sprzętu niewiadomego pochodzenia, studnia.” s.62

Sparzyli we wrzątku i ponowili gotowanie. Gotowali to tak długo, jakby to były jakieś trujące grzyby. Myśleli, że dzięki temu stracą one swoją śmiercionośną gorycz. Potem to zjedli. Przeżuwali w milczeniu." s. 62

„Nie zauważyli butelki oleju, prawdopodobnie rzepakowego. Przykurzony stał przy oknie.” s.62

„Asfalt podziurawiony, nadgryziony przez upływający czas.” s.63

„Ponura poświata ogarniała całe człowieczeństwo” s.63

„Tylko oni niczym zjawy piekielne pałętali się po tym skutym nieszczęściem strzępku dawnego świata” s.63

„Konary starych cisów osuwały się w milczeniu. Zasłaniały przy tym całą okolicę.” s.63

„Naokoło panowała złowroga cisza. Jej odgłosy ciągnęły się w nieznane” s.63

„Nie zdejmowali brezentu, bo wilgoć unosiła się jeszcze w powietrzu. Spod niego wypatrywali najgorszego” s.63

„Mężczyzna zalał ją [zupę – przyp.D.] wrzątkiem podczas ostatniej nocy, po czym przelał do termosu. Starego, metalowego, który znaleźli jeszcze w mieście. Sprawdził się teraz idealnie. Wyruszyli niedługo potem. Po omacku, potykając się co rusz. Raz nawet utknęli na dobre. Wygrzebali się z tego grzęzawiska dopiero po jakimś czasie.” s.63

„Oblepiająca wszystko gęsta poświata po jakimś czasie złagodniała, po czym całkowicie zniknęła” s.64

„W jednej sekundzie opanowali strach, w następnej było już po wszystkim. Z wielkim hukiem zatrzasnęło się coś i następnie znieruchomiało centymetry od nogi chłopca” s.64

„Tym razem spod nadgnitych liści wyskoczyła lina. Zawinęła się w powietrzu, z piskiem zacisnęła w pętlę. Po chwili poszybowała kilka metrów wyżej” s.64

„Poruszał nim [kijem – przyp.D.] na boki, coś się przesunęło. Przyjrzał się dokładnie, schylił się i złapał ręką za krawędź czegoś. Było to okrągłe zamknięcie, wykonane z gałęzi i liści. Uniósł je do góry. Zobaczył jakiś tunel.” s.64

„Daleko przed sobą zobaczyli sylwetki. Ukryte pomiędzy drzewami, dobrze zamaskowane, obserwowały ich z zaciekawieniem.” s.65

„Porozkładane rożna i piekące się na nich mięso. Zapachu, niestety, nie mogli już wyłapać.” s.65

„Dalej zobaczyli szałasy, duże i wysokie. Wszystko starannie zrobione i zabezpieczone. To tu zapewne tamci mieszkali. Poczuli senność, powieki zamykały się im same. Dostrzegli gromadę dzieci bawiących się przy stołach, ręcznie zrobionych i głęboko wkopanych w glebę” s.65

„Stracił przytomność i osunął się na ziemię.
Ziemia ziołami pachnąca ukazała mu się natychmiast. Jej zielony kolor rozjaśniał otoczenie i uspokajał. Łagodził ból, który zakorzenił się w nim już na dobre. Zobaczył kobietę, którą kochał. Dzieci, które goniły uciekającego przed nimi psa. Ten szczekał i radośnie merdał ogonem. Podała mu herbatę, lubił, jak mu ją parzyła. (…) Spoglądając, jak wydobywa się z niej para, zaczerpnął powietrze. Było suche i klarowne.” s.65-66

„(…)gruby sweter, prawdopodobnie z owcy” s.69

„Nad chatami unosił się dym z ogrzewania. Małe piecyki służyły głównie do wytwarzania ciepła, rzadko do gotowania. W środku były dwie izby i dodatkowa wnęka. Chyba jako skład podręczny. W pokojach były drewniane łóżka, stoliki i krzesła. Te ostatnie wyplatane z gałęzi i trzcin. Okna były nieduże, maskowała je słoma albo coś podobnego. Na podwórzu wykopany był głęboki i osłonięty derką dół. W środku widniały drewniane zabezpieczenia i występowały także oddzielne kabiny. Była to toaleta. (…) Osadę otaczały gęste zasieki, naturalne przeszkody. Drzewa i krzewy, gałęzie i liście. Wszystko starannie utrzymane.” s.69-70

„W głowach szumiał im już tylko wiatr, który dął coraz mocniej.” s.70

„Zobaczyli dziwne rośliny. Takie, jakich dotychczas nie widzieli. Rozłożyste kaktusy, każdy ze trzy metry, z ostrymi kolcami. Niektóre rosły szeroko w licznych grupach. Inne oddzielnie, w pojedynkę, jak oni, zmagały się z przeznaczeniem. Choć było ich dwóch, to czasami mieli wrażenie, że byli tą samą osobą. Obok rosły jeszcze palmy. Miały spłaszczone korony. Ich szerokie liście prawie nie opadały w dół. Jak im się wtedy wydawało, rosły one całkowicie w poziomie. Pomarszczony pień do góry, a liście na bok.” s.70

„Ubywało także jakby pyłu, zastąpił go piach. Duże kamienie przeplatały się z mniejszymi.” s.70

„Trzymali się blisko siebie. Nie patrzyli także w dół. Interesowała ich tylko góra, tam kierowali swoje spojrzenia. Po godzinie niewiele już widzieli na oczy, pot zalewał je niemiłosiernie.” s.71

„Kiedy patrzyli za siebie, nie widzieli nic, odczuwali tylko wysokość. W górze natomiast nadal nie było widać upragnionego wierzchołka.” s.71

„Butelka szybko jednak pokazała swoje dno, zostawili ją więc na kamieniach” s.71

„Przeważnie strome podejścia rzadko kiedy spłaszczały się na tyle, żeby móc się gdzieś położyć. A co dopiero wygodne legowisko dla dwóch” s.71

„Pogodzeni z własnym losem, odpuścili. Granica życia i śmierci dopadła ich po raz kolejny, nie raz już z nią wygrywali, przekraczając ją zawsze bez uszczerbku.” s.72

„Kruszyły się im one [kamienie – przyp.D.] pod nogami, spadały w dół. Leciały z hukiem w nieznane, bezszelestnie przy tym lądowały.” s.72

„Chłopiec niebezpiecznie wisiał, nogi jego falowały bezwiednie w przestworzach. Mocno pokrwawione ręce trzymały się żarliwie zbocza. Spróbował jeszcze raz. Włożył w to całą swoją siłę. Znowu się nie udało. Poczuł, że ściąga go także w dół. Nawet się tego nie wystraszył, zaparł się tylko nogami o duży głaz. Chłopiec w tym czasie głośno krzyczał.” s.72

„Boleści, które ich ogarniały, były potworne” s.73

„Brudni i zmasakrowani, osunęli się leniwie w dół. Na szczęście byli już bezpieczni. W tym miejscu szczyt był wyjątkowo płaski i szeroki, rozciągał się mocno na boki. Rozluźnienie dopadło ich natychmiast.” s.73

"Blask ognisk i salwy dymu dochodziły do oczu dziecka, odbijały się w nich jaskrawo jak w szklanych paciorkach" s.75

„Zobaczył tam także ludzi, byli mali jak okruszki chleba, które często zajadał. Było ich wielu, zbierali się, tworząc grupy. I ptaki, zobaczył, jak startują. Jak wznoszą się w górę, potem szybują ku niebu, opadając, pikują i znowu zacinają w górę. Na przekór wszystkiemu, prosto ku słońcu. Jego, niestety, nadal nie było. Podniecony opowiadał o tym wszystkim mężczyźnie, ten jednak już tego nie słyszał.” s.75

„Podziękował mu za to, po czym wstał i okrył go kocem. Zakrył go przy tym całkowicie.” s.75

„Poświata księżyca, tworząc półcienie, ciepło rozjaśniała niebo” s.76

„(…) zaciągnął mocno spodnie na buty. Ocierały go poniżej kolan, uwierały też w kroku.” s.76

„Strach co rusz zaglądał mu w oczy. Nie szukał śmierci, ale ona już od dawna była gdzieś niedaleko” s.76

„Przed nim roztaczał się las, wysoki i równomierny. Wszystkie drzewa stały w nim na baczność, tak mu się przynajmniej zdawało. Zagłębił się w nim. Podłoże było inne, niż w tych, w których był do tej pory. Jego ściółka zaczęła przypominać prawdziwe leśne runo. Igliwie i liście przeplatały się w nim wzajemnie. Paprocie rosły w długich szeregach, tworząc zwarte grupy.” s.77

„Przerażony widmem lasu spodziewał się najgorszego” s.77

„Okutany w koc, bez wytchnienia nadal przedzierał się przez gąszcz. Szukał odpowiedzi, wodził oczami, jakby chciał odgadnąć prawdę, poznać smak tego, co zwą rzeczywistością. Nie wiedział już, gdzie była granica, która oddzielała te światy. Zaplątał się jeszcze w jakiś [sic!] chaszczach, po chwili uwolnił równie szybko. Z duszą na ramieniu brnął w nieznane, próbując odnaleźć zbawienie. Dotarł wreszcie do granic, przekroczył je, a także zobaczył więcej.” s.77

„Nikt nie zwrócił jednak na niego uwagi. Każdy skupiony na czymś innym, jak mrówki w mrowisku. Tak jakby istniał dokładny rozkład zajęć.” s.78

„Ukazała się chłopcu polana równa jak tafla lodowa. Na niej delikatna trawa, dalej kilka kaktusów. Było ich więcej, ale zostały wcześniej wycięte. (…) Ścięte palmy leżały obok, gotowe do wykorzystania. Oddzielone od pnia bujne gałęzie służyły za materiał do uszczelniania dachów. Połączone ze smarem, może smołą, łączyły doskonale” s.77

" Ocean spokojnie falował, obijając brzeg, formował malutkie otwory. Te wypustki i załamania w piachu kolejny przypływ błyskawicznie zamazywał. Wpatrywał się w horyzont, nie mógł go jednak ogarnąć. Daleki i rozmazany obraz, który właśnie pochłaniał, był tylko odrobiną tej niespełnionej nigdy rzeczywistości.” s. 78

„Przypomniał sobie ojca i inny okręt, ożyły wspomnienia. Było do nich może ze sto metrów, woda przy tym piekielnie głęboka i zimna. Poniszczone, przerdzewiałe niczym flota atomowa jednego z dawnych mocarstw.” s.78

„Wszedł do wody, ta obmyła mu buty. Schylił się, potem także przykucnął. Najpierw nabrał do ręki piasku, który przykleił się do niej natychmiast. Strzepnął go, ten trochę posklejany i wilgotny nie chciał jednak odpuścić.” s.78-79

„Zawrócił z powrotem, skierował się w stronę innych ludzi, było ich bardzo dużo.(…) Kobiety, mężczyźni i dzieci wspólnie pracowali przy swoich folwarkach. Na razie nic tam nie było, ale oni już widzieli to oczami wyobraźni (…)” s.79

„Zazdrościł innym dzieciom, którym matki i ojcowie co rusz podsuwali coś smacznego do buzi. Mlaskały wtedy żałośnie” s.79

„Leżał często twarzą do ziemi. Nie mógł wtedy oddychać, w ustach miał tylko piach. Poczuł nawet pył, resztkę tego, który od zawsze go prześladował. Od razu podniósł wzrok, nie zobaczył go jednak. (…) Wypluł ziemię i wytarł ręką usta, była cała czarna. Skorzystał z wiadra przy studni. Szybko obmył głowę i zaspokoił pragnienie. Nikt na szczęście tego nie zauważył. Powstające domy, place zabaw, szkoła czy szpital” s.80

„Odpowiedź rozpłynęła się niezauważalnie niczym lodowy rożek w upalny dzień” s.80

" Tamten odepchnął chłopca na ziemię, który znowu upadł. (…) Doznał szoku, darł się przy tym jak opętany. Targał nim taniec śmierci." s. 81

„Uniósł głowę, żeby spojrzeć jej w końcu w oczy. Oślepiło go jasne światło, które odbijało się od poustawianych tam luster i szyb. Mężczyźni pracujący tam sprawdzali, które z nich jeszcze się do czegoś nadawały. Ruszali nimi wtedy na boki, puszczając przy tym świetlne zajączki” s.82

„Dotknął jej płaszcza; pachniał mchem. Identycznym, który wąchał z ojcem szmat czasu temu.” s.82

„(…) pielęgniarki były bardzo niemiłe. Zmuszały dzieci do różnych rzeczy, nie obyło się też bez bólu.” s.82

„Szedł dość długo, obserwując wodę, zamoczył w niej ręce. Następnie nogi, poczuł uderzenie zimna. Szybko zagrzebał stopy w piasku, ten od razu rozgrzał je odrobinę. (…) Później wyjął z plecaka zabawkową ciężarówkę, zrobił nogą drogę i postawił na niej auto.(…) I nawet tu w bezmiarze tego piachu i kamieni odnalazł swój asfalt. Chciał nawet pchać po nim wózek, ale na szczęście go już od dawna nie miał.” s.82-83

„Okutany w koc siedział teraz pod wydmami. Nad nim szumiały drzewa i krzewy. Wirująca zwiewnie trawa, jej pojedyncze liście osiągające metr długości zataczały w powietrzu olbrzymie koła.” s.83

„Niebo szarością zasnute, porozbijane przez czarne i granatowe chmury, oczekiwało na deszcz. Ten nadszedł po jakimś czasie. (…) Skóra po nim mocno swędziała i szczypała. Wydawało się wtedy, że zwyczajnie odchodzi od kości” s.83

„Zebrał się natychmiast i ukrył w starym kutrze, który zdezelowany zalegał na plaży. Przechylony był na lewy bok, jakby osłaniał się przed wiatrem, wnętrzem jednak przypominał śmierdzący szalet. Mnóstwo śmieci, zalegającego wszędzie brudu. Nic tam po za tym nie było.” s.83

„Rozpiął kurtkę, by wpuścić pod nią trochę powietrza. Przyjemny chłód dotarł mu na brzuch. Potarł go ręką, po czym zapiął ponownie ubranie. Przypomniał sobie ojca, a po chwili zobaczył jeszcze kogoś innego. Był to nieznajomy, który ich zauważył.” s.83

„Potem ujrzał mężczyznę, którego trafił piorun. Prosto w głowę, może gdzieś obok. Bez oka, z wypalonym kraterem w czaszce, straszył swym widokiem. Usmolony i skudłacony, nie wyglądał jak człowiek” s.84

„Niebo niczym nie różniło się od tego, które widział setki kilometrów stąd. Przesiąknięte lękiem, naznaczone śmiercią. Kipiało w odcieniach czerni i buzowało na granatowo, szarość dodatkowo zalewała wszystko.”s.84

„Zmęczony odpuścił, postanowił jeszcze raz spróbować. Chciał za wszelką cenę dotrwać do wieczora. Potem także do rana.” s.84

„Tak jak w tamtym domu, gdzie pod podłogą czaiło się życie. Walczące do ostatniego tchu, potem obdarte ze skóry przez nadchodzącą bezszelestnie śmierć.” s.85

„Za sobą zostawiał długi ogon niesymetrycznych śladów własnych stóp i wielkiego poświęcenia. Niczym w szkle pozostawiały swoje lustrzane odbicie. Ciągnęły się w nieskończoność, po chwili pojawiały się także następne.” s.85

„Odpoczął, by potem mozolnie unosić się do góry. Zobaczył wtedy unoszące się razem z nim prawdziwe ptaki. Ciągnęły go ze sobą prosto do góry. One poleciały dalej, on pozostał. Nie było ich, prawdopodobnie wcale nie istniały.” s.85

„Ziemia już dawno umarła. Próbowała się także odrodzić, ale nie potrafiła.” s.85

„Powłócząc nogami, dotarł do następnego zakrętu[na plaży –przyp. D.]. Za nim zobaczył następne miliony ton zalegającego tam piachu. Końca nie było widać, tak jakby zwyczajnie nie istniał.” s.85

„Potknął się i uderzył głową o coś twardego. Była to muszla, duża i fikuśna, przyłożył ją sobie do ucha. Zagrała mu, zaśpiewała pięknym szumem” s.85

„I jabłka także przyniósł, jedli je i popijali tą źródlanką. Brzuchy bulgotały im zabawnie. I starzec, którego nakarmili.” s.86

„Potężny podmuch wiatru przewrócił chłopca prosto do oceanu. Woda, która zalewała brzeg, była nad wyraz zimna. Szybko wybiła dziecko z letargu. Chłopiec od razu poderwał się na nogi, otrzepał, ale mokry piach przykleił się do niego na dobre. Odpuścił sobie, zapomniał o nim.” s.86

„Nad buchającym niebieskim płomieniem było zainstalowane coś na wzór rożna. Duży kawał blachy i pręt zakończony gumową nakładką. Od razu przypomniał sobie zjedzonego noworodka, którego odnaleźli razem z tatą. Przecież by go zabrali ze sobą. (…). Na ruszcie nie było nic, żadnych zapachów pieczonego mięsa ani kawałka czegokolwiek. Stała natomiast woda, kilka butelek szczelnie zakręconych.” s.86

„Najpierw powąchał, pachniało dobrze. Wziął na język odrobinę płynu. (…) Poczuł wtedy słodkawy smak, zaspokoił pragnienie. Po chwili doświadczył dziwnego uczucia. Rechot żab wydobywał się z jego brzucha. Ojciec zawsze mu to powtarzał, dawno czegoś takiego już nie miał. Gazy szły jeden za drugim.” s.86

„Zobaczył ogromny akwen wodny” s.87

„Piach mieszał się tu z popiołem, asfalt z betonem, a życie ze śmiercią.” s.87

„Stoły do gry nie przypominały dawnego miejsca hazardu. Odarte ze wszystkiego, co mogło się spalić, pozbawione duszy. Salę zalegały sterty śmieci i niepotrzebnych nikomu gruchotów.” s.88

„Nieopodal natknął się na dawną szkołę, nie przypominała jej już w żaden sposób. Poznał po napisach na płocie, pogiętych i przerdzewiałych. Obok stała skrzynka pocztowa, coś z niej wystawało. Przyjrzał się dokładnie, była to ludzka głowa. W zasadzie to wysuszona czaszka z długimi i poplątanymi włosami” s.88

„Dalej zobaczył zniszczoną fontannę, jej szklane elementy były potłuczone. Resztki blachy i marmuru sterczały na boki, wyglądało to groteskowo.” s.88

„Poczuł dobro w ustach”s.89

„Ucichły po chwili [kroki – przyp.D.], tak samo jak odgłos uderzenia i krzyk umierającego po nim człowieka, które spowiły jego umysł jednocześnie.” s.89

„Czerwień tej krwi mieszała się z szarością podłoża, jego oczy nadal były jednak otwarte. Minęły się z oczami chłopca, spotkały się z nimi na chwilę.” s.89-90

„Minął pobliski dworzec kolejowy, ciąg lokali gastronomicznych. Pub, który poznał tylko po napisie, i McDonald’sa z rozłożystym bannerem, który leżał teraz połamany tuż przed wejściem do środka. Jego litery były pobazgrane farbą w aerozolu. Widniały tam same obraźliwe określenia i zwroty. Dostrzegł wywleczone na ulicę stoliki, krzesła i jakieś urządzenie. Rury sterczały z niego dziwacznie, maszyna do robienia szejków wypatroszona była do cna. Obok cennik potraw powleczony pleksi. Najmniej odczuwał upływający czas, dobrze się trzymał. Przeczytał: (…)” s.90

„Cała ulica zamieniła się w jedną wielką bitwę. Krew bryzgała na boki. Dziecko od dawna już jednak leżało na asfalcie. Nad nim i z boku toczyła się zajadła walka, trafił w sam jej środek.” s.91

„Na jego oczach szybko umierali, pokryci swoją krwią i cudzymi wnętrznościami. Jednemu odcięło nawet głowę, krew trysnęła z szyi niczym woda ze strażackiego węża. Upadł nieżywy, a przed chwilą wymachiwał jeszcze ostrą lancą" s. 91

„Po chwili obaj jak drzewa w lesie podczas trzęsienia ziemi zwalili się z hukiem prosto na bruk. Dogorywali, śmierć zaglądała im w oczy.” s.91.

„Jakby koniec samego świata, wszystko to przypruszone [sic!] sadzą i popiołem” s.92

„Wąskim gardłem przedostał się w kierunku wydm. Okutany w koc, z powrotem zagłębił stopy w ciepłym piasku. Idąc, rozgarniał go nogami na boki. Na początku było ciężko, z czasem jeszcze ciężej. Zapomniał już, jak to było wcześniej, tak szybko dopasowywał się do zmiennych warunków. Ocean wyglądał identycznie, reszta też” s.92

„W oddali zobaczył koniec plaży, tak mu się przynajmniej wydawało. Brakowało mu do tego miejsca kilku kilometrów.” s.92

„Dalej znowu powrócił piasek, delikatnie obmywał mu nogi” s.93

„Nasączył kawałek tkaniny wodą wydobytą z morza. Przelał ją jeszcze przez piach, który wsypał w metalowe naczynie z licznymi dziurkami” s.93

„Schylił się lekko, przegięło go także na bok. (…) Resztką sił przełożył prawą rękę pod brzuchem i odginając lewy bark do tyłu, siłą ciążenia przetoczył się na plecy. Lewa ręka od razu otarła zabrudzone wargi i zasypane powieki. Machał nimi niczym wachlarzem w upalny dzień (…).” s.93

„Spojrzał przed siebie, zobaczył różne odcienie szarości. Zmieszane ze sobą, przenikające się wzajemnie. Nie rozpoznał w tym chmur, nie dopatrzył się żadnego podobieństwa” s.94

„W oddali zobaczył światełko, mały punkt umieszczony gdzieś pośrodku. Najpierw biały, potem szary. W końcu błękitny, ogarnął go całkowicie. Spowite mgłą jasne światło zaczęło go pochłaniać.” s.94

„Sprawdzał teren i swoje położenie, które nie zmieniło się już od dawna” s.95

„Powłóczyli nogami, a piach odskakiwał im na boki. Za sobą zostawiali szerokie ślady niczym dwa rajdowe tory gotowe do wyścigu. Ocean napierał na ląd coraz mocniej. Z drugiej strony wydm pojawił się kolejny las. Stamtąd również dobiegały rozmaite odgłosy. Szmery i stukoty oraz potężny ryk.” s.95

„Minęli kolejny skwer [rzecz nadal dzieje się na plaży – przyp.D.], gąszcz wyschniętych krzewów, wyrzuconych na ląd pozostałości statków oraz innych śmieci.” s.95

„Dotarli. Rozejrzał się jeszcze raz na boki i do tyłu. Zapłakał. Nie przerażał go już ten widok. Codzienny, jakby odwieczny. Przyzwyczaił się do niego tak samo jak do wszystkiego innego.” s.96

„Pomachał energicznie i zrobił piruet, nawet przy tym nie upadł. Ustał i dumny ruszył w kierunku starej latarni. Stała ona dokładnie w miejscu, gdzie południe stykało się z pozostałymi kierunkami.” s.96

„Wszedł tam. Zakręcił razem z plażą o trzydzieści stopni. Cypel całkowicie się rozmył i zatracił dotychczasowy wygląd.” s.96*

„Musiał się z tym zmierzyć sam. I to teraz. Zagłębił się w tym, rozkopując piach na boki. Latarnia zrujnowana przez kataklizm dogorywała w ciemności.” s.97

„Osada znajdowała się na plaży i wdzierała się w głąb lądu. Nie było ani piachu, ani wydm. Lasu też nie zobaczyli. Wszystko wykarczowane, posprzątane i powoli zagospodarowywane” s.99

„Rowy melioracyjne i rury nimi płynące, przygotowane do przesyłu wody. (…) Ogromne wiatraki, ich turbiny śmigały na wietrze niczym płaty rozgrzanego wirnika helikoptera miarowo i dokładnie, zataczając olbrzymie koła. (…) Dwa źródła zasilania, alternatywne i wzajemnie się wspierające. Źródło wody do picia. Prawdziwe ścieki.” s.99

„Muczenie oznajmiało, że w okolicy było także bydło. Niesamowite, żyły tam prawdziwe krowy i świnie. (…) Wcześnie uratowane, teraz dawały początek nowej epoce. Było ich bardzo dużo, żyły w specjalnych pomieszczeniach przypominających widokiem dawny cyrk.” s.99

„Obok szkoły stał kościółek z krzyżem wytopionym ze stali wydobytej ze starych statków i z dużym epokowym dzwonem na wieży. Dalej imitacja stoczni i mała huta.” s.100

„I ptaki na horyzoncie. (…) Nie było ich zbyt dużo. Gdzieś wysoko miały jednak swoje gniazda, a w nich kłębiły się pisklęta. Skręcając się z bólu, otwierały szeroko dzioby w oczekiwaniu na pokarm” s.100

„Chłopiec siedział teraz na piasku okutany grubym wełnianym kocem. Obok niego bawiły się pozostałe dzieci. Budowali zamek z piasku z fosą okalającą go dookoła. Potem wpuścili tam jeszcze wodę. Zalali wtedy wszystko, pałac też. Utopili zamek.” s.104

„(…) usiedli na rozłożonej na ziemi foli [sic!]. (…) Zobaczyli, jak schowana pod nią trawa prostuje swe ramiona, jak pnie się do góry. Chłopiec zerwał jej źdźbło, podsunął pod nos. Powąchał, przyjemny zapach przeniknął go całkowicie. (…) Szeleściła, zostawiła na opuszkach zielonkawy nalot. On także pachniał prawdziwą przyrodą. Chłopiec wąchał wtedy palce bez opamiętania. Następnie uniósł roślinkę do góry, zafalowała tylko na wietrze. Powyginała się i w końcu złamała.” s.105

„Kuzyni zbierali kamyki do plastikowych wiaderek, chcieli zbudować plażę. Oznaczyli na niej cypel i wały, a potem, wydzierając kępki trawy z trawnika, zatykali je powyżej piachu, tworząc zielony las. Małe kropki zrobione z metalowych nakrętek symbolizowały ich samych.” s.105

„Piekarnie mieściły się dosłownie na każdym zakręcie”.s.107

„To, co jeszcze niedawno przypominało zapomniany zakątek zrujnowanego świata, wyglądało teraz niczym powstający z popiołów mityczny feniks.” s.107

„(…) gnał do domu. Tam z pędzlem w ręku dekorował sufit i ściany. Na zewnątrz wszystko było już od dawna zrobione. Wieczorem siadali wspólnie przy kominku. Stanowił on nie tylko element dekoracji, ale przede wszystkim pełnił funkcję pieca. Ocieplał całe ich mieszkanie, od piwnicy po dach. Lubili się tam wylegiwać” s.107
„Szum wody dobiegał do ich uszu wprost z wybrzeża. Fale nie były już takie agresywne, nie zatapiały tak bardzo lądu. Bryza dochodząca do ich nozdrzy oznajmiała zmianę pory roku. Nie byli pewni na jaką, ale wydawało im się, że na cieplejszą.” s.108

„Nawet pył znikał w zastraszającym tempie, wymiatany z każdego ganku wprost na bruk [w tej osadzie na plaży – przyp.D.]” s.108

„Widoki były powalające, tak jak przyroda, która tam występowała”. s.111

„Nie zabrakło tam kojotów oraz szybującego nad tym wszystkim bielika amerykańskiego. (…)mustangi galopowały zwiewnie aż po horyzont. (…) Wszystko to było niezwykle piękne i urodziwe.” s.111

„Biło od nich ciepło, takie samo dobiegało także z góry” s.114

„Po chwili zmrużył także oczy, które zostały czymś gwałtownie porażone. Ogromna świetlista kula opanowała wszystko dookoła.” s.114

„Powstało życie i zamieszkało na Ziemi. Rozwinęła się także myśl. Dobro z czasem jednak podupadło. Zdominowane przez zło, odsunęło się na bok. (…) Batalia o świat ogarnęła wtedy wszystkich.” s.114

„Nie nam jest to niszczyć, nie nam także burzyć” s.114




(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 10067
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 22
Użytkownik: gosiaw 11.10.2011 22:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Lektura wspominanego tu j... | dot59Opiekun BiblioNETki
Z dzieła Marka Dryjera można czerpać mądrości wiadrami. Jeszcze paru czytelników dorzuci swoje ulubione cytaty, a wspólnie umieścimy w BiblioNETce całą książkę. ;) Będzie można ocenić utwór na podstawie lektury recenzji i czytatek. Prawdziwy ewenement.
Użytkownik: Pingwinek 12.03.2020 16:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Z dzieła Marka Dryjera mo... | gosiaw
Ja to się trochę boję, że czytatki Twoja oraz Dot niechcący mnie zachęciły do lektury (tym bardziej że książka ma, jak rozumiem, niewiele ponad sto stron?)... Ale na razie dzielnie zwalczam pokusę :>
Użytkownik: janmamut 11.10.2011 23:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Lektura wspominanego tu j... | dot59Opiekun BiblioNETki
To ja w końcu rozumiem, dlaczego nie mogę napisać recenzji! Staram się wybrać co smakowitsze cytaty, ale mam trudności z selekcją. Po Twojej próbce, wcale nie wyczerpującej wszystkich smaczków, widać, że wyjściowa pula cytatów to co najmniej pół tysiąca z tych stu stron z drobnym ogonkiem.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 12.10.2011 20:16 napisał(a):
Odpowiedź na: To ja w końcu rozumiem, d... | janmamut
Hihi... Mamutku, z tego się nie da napisać recenzji sensu stricto - jeżeli już, to raczej "coś na wzór" [op.cit.] komentarza polonisty pod wypracowaniem ucznia pierwszej klasy gimnazjum, który miał zamiar podciągnąć się z pały na dwóję, ale mu się nie udało :)...
Użytkownik: janmamut 14.10.2011 00:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Hihi... Mamutku, z tego s... | dot59Opiekun BiblioNETki
I tu mam przykład zasadniczej różnicy w naszych umiejętnościach pisania recenzji! W jednym zdaniu ujęłaś to, co ja daremnie opisywałbym na co najmniej jednej stronie. Sposób postawienia diagnozy godny profesjonalistów, na przykład takiego jednego od ekologicznych biiip z mchu i paproci. :-)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 14.10.2011 09:16 napisał(a):
Odpowiedź na: I tu mam przykład zasadni... | janmamut
:-)
Użytkownik: anek7 12.10.2011 11:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Lektura wspominanego tu j... | dot59Opiekun BiblioNETki
O Matko... Czytam, czytam i pojąć nie mogę...

Dorotka, bardzo komuś chyba podpadłaś i teraz za karę te bzdury czytasz;)
A swoją drogą u konkurencji prawie same pozytywy są http://lubimyczytac.pl/ksiazka/77965/droga-slepcow.
No, ale oni patronowali temu arcydziełu więc może nie wypada go otwarcie ganić...
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 12.10.2011 19:30 napisał(a):
Odpowiedź na: O Matko... Czytam, czytam... | anek7
E tam, za karę - w końcu należy się ciężko pracującemu człowiekowi porcja czegoś do śmiechu! Może mamy z Miciusiem spaczone poczucie humoru, ale wczoraj po prostu wyliśmy przy tym tak, że o mało nie pospadaliśmy z kanapy (a było to już po pierwszym czytaniu, w trakcie wypisywania cytatów)!
A z recenzji wyczytanych w kilku miejscach najbardziej podobały mi się dwa stwierdzenia, właściwie też zasługujące na wiekopomne utrwalenie:
"Książka jest dobrą rozrywką i ciekawym materiałem dydaktycznym, ponieważ doskonale przystosowuje nas do zaistniałej sytuacji. Czytelne opisy pozostałości po przyrodzie, potwornie uderzają w nasz obraz o jej pięknie." [strona wydawnictwa Radwan, recenzent mirabbella]
"...trafiła się niezła perła, kupię ją w prezencie Mikołajkowym Najbliższym." [tamże, recenzent mariakl] :)
Użytkownik: anek7 12.10.2011 20:05 napisał(a):
Odpowiedź na: E tam, za karę - w końcu ... | dot59Opiekun BiblioNETki
A jeśli chodzi o uśmiech to i mnie się przy czytaniu Twojego wpisu "micha cieszyła" wg określenia rodzinnej młodzieży:)

Ha, cóż jakie dzieło takie i recenzje...
Użytkownik: maciej_grabski 16.10.2011 23:11 napisał(a):
Odpowiedź na: E tam, za karę - w końcu ... | dot59Opiekun BiblioNETki
Straszniejsze od tej książki jest tylko to, że dostała ona nominację do pierwszego etapu tegorocznej edycji "Angelusa"... :)
Użytkownik: ktrya 12.10.2011 20:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Lektura wspominanego tu j... | dot59Opiekun BiblioNETki
Po tych intrygujących opisach, chciałabym zobaczyć ekranizację tej książki :)
Użytkownik: anek7 12.10.2011 21:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Po tych intrygujących opi... | ktrya
Ale to jakąś nocą głęboką chyba, bo coś mi się z czytatki Miaugorzaty jakieś pośladki zapamiętały...
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 12.10.2011 21:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale to jakąś nocą głęboką... | anek7
Ale pośladki służyły tylko do rozcierania potu, więc jako takie nie siałyby zgorszenia :). Podejrzewam, że znacznie bardziej miażdżące wrażenie wywarłyby te flaki równocześnie sterczące i spływające do wody...
Użytkownik: anek7 12.10.2011 21:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale pośladki służyły tylk... | dot59Opiekun BiblioNETki
:)
Użytkownik: carmaniola 14.10.2011 12:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Lektura wspominanego tu j... | dot59Opiekun BiblioNETki
Aaaaaa!!! Czy aby na pewno to dzieło nadal jest niekompletne? Bo i czytatka Gosi i Twoja obfitują w taką ilość rodzynków, że zaczynam się obawiać, że to to ma 600 stron skoro tyle delicji się tam mieści, albo możemy już w Biblionetce złożyć całość. Złożyć i zamknąć w spiżarni (i dzieło, i autora) razem z tymi niekompletnymi ludźmi....

Edit: To jest takie cudne, że postanowiłam korzystać z tego zbioru czas jakiś i uzupełniać swoją nazwę w Biblionetce o te fantastyczne sformułowania! Hurra! :-)
Użytkownik: gosiaw 14.10.2011 12:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Aaaaaa!!! Czy aby na pewn... | carmaniola
A ja pozwoliłam sobie podać link do tej czytatki w naszym gniotowym wątku Właśnie czytam/przeczytałem gniota... . Żebyśmy chociaż tam mieli "kompletność".
Użytkownik: carmaniola 14.10.2011 12:32 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja pozwoliłam sobie pod... | gosiaw
Super! Teraz jedno i drugie będzie czaić się w portowym mieście (razem z dobrymi ludźmi) i rozcierać pot na pośladkach. Adrenalina będzie biła niczym młot kowalski! :-)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 14.10.2011 16:31 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja pozwoliłam sobie pod... | gosiaw
O, dobrze, bo ja o tym nie pomyślałam :).
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 14.10.2011 13:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Aaaaaa!!! Czy aby na pewn... | carmaniola
Omatko, dobrze, że klawiaturą i myszą nie da się zrobić kleksa na służbowych dokumentach, bo gdy zerknęłam na twój nick, tak zarechotałam, że aż mi krzesło odjechało od biurka... :-)
Użytkownik: carmaniola 15.10.2011 12:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Omatko, dobrze, że klawia... | dot59Opiekun BiblioNETki
Prawda że ślicznie? :-) Zawsze zazdrościłam konkursowiczom ich dynamicznie zmieniających się nicków, a teraz, z pomocą pana Dryjera, będę mogła stawać z nimi w szranki!! I czytatkę założę, żebym nie zapomniała jak się ślicznie nazywałam! ;D
Użytkownik: Kuba Grom 11.07.2015 01:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Lektura wspominanego tu j... | dot59Opiekun BiblioNETki
Przyszło mi do głowy, że gdyby Dryjer wydał powieść drugi raz, mógłby osiągnąć niezłą sprzedaż - ludzie kupowaliby dla śmiechu. Ostatnio patrzyłem że książka jest już niedostępna.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 11.07.2015 10:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Przyszło mi do głowy, że ... | Kuba Grom
No, trochę żałuję, że się za nią nie rozejrzałam, kiedy oddałam pożyczoną! Na szczęście zostały mi wypisane cytaty...
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: