Dodany: 04.10.2011 14:53|Autor: Falcon64
Płeć w bliblionetce
Zastanawiając się nad zakupem/przeczytaniem książki, która z jakiegoś powodu przykuła moją uwagę, zaglądam do biblionetki, w poszukiwaniu ocen i recenzji. Kierując się gustami innych nie zawsze jednak trafiamy to, co tygryski lubią najbardziej. Już parokrotnie zdarzyło mi się zakupić „dzieło”, które, delikatnie ujmując, nie trafiło w mój gust. Zastanawiam się wówczas co ludziska w tej książce widzą, oceniając ją (średnio) powyżej 5, kiedy jest ona dla mnie np. zupełnie niestrawna. Bywa też tak, że jest ona adresowana do wąskiego grona czytelników.
Od dawna wiadomo, że mózg ma płeć (sporo atramentu przelano na ten temat i nie będę teraz tej tezy uzasadniał). Inne są zatem preferencje czytelnicze kobiet, inne mężczyzn. Nie: lepsze czy gorsze, po prostu inne. Bez większego ryzyka twierdzę, że biblionetkowe oceny twórczości np. Danielle Steel wystawiane są głównie przez przedstawicieli(...lki) piękniejszej części naszego społeczeństwa; mężczyźni stanowią raczej mniejszość wśród fanów tej autorki. Odwrotne proporcje zaobserwujemy w przypadku literatury zawierającej np. rozbudowane wątki techniczne czy batalistyczne. Każdy z pewnością znajdzie liczne wyjątki, ale rzecz w tym, że w podanych przypadkach proporcje (wg płci) są bliższe 90/10 niż 50/50 procent.
Oprócz płci dochodzi kwestia wieku. Jeśli facet w średnim wieku znajdzie w biblionetce wysokie oceny Ani z Zielonego Wzgórza, to – przy założeniu, że nie zna on konkretnego dzieła i nie słyszał o pani Montgomery – może się po lekturze poczuć nieco zawiedziony. Czy to oznacza, że książka jest kiepska? Oczywiście, nie. Po prostu trafiła pod zły adres...
Gdyby zatem w biblionetce umieszczać (przy nicku?) literkę oznaczającą płeć, wszelkie rekomendacje, polecanki i sugerowanie się ocenami byłoby bardziej skuteczne. Trudniejsza technicznie (i może warta rozpatrzenia w drugiej kolejności) byłaby sprawa oznaczenia wieku (roku urodzenia? – to by nie wymagało aktualizacji). Być może niektóre osoby podawałyby nieprawdę, ale myślę, że to nie byłoby bardziej powszechne niż wystawianie ocen książek dla żartu. Zakładamy przecież, że dowcipnisie stanowią nieistotny odsetek użytkowników biblionetki...