06.09.
Czuję opory na myśl o napisaniu recenzji, a to z dwóch przynajmniej powodów: parę lat temu stwierdziłem, że tworzyć takiej formy nie potrafię. Teraz, przed chwilą, uruchomiłem procedurę dodawania tekstu o książce, przeczytałem szereg wskazówek, uwag, a nawet znalazłem strony informujące o sposobie dodawania cytatów; ee, nie dla mnie to. Na szczęście w czytatniku jeszcze nie obowiązują takie sztywne ustalenia i mogę pisać tutaj jak chcę. Korzystam z tego. Mógłbym powiązać ten tekst z książką, jak to kiedyś radziła mi zrobić Olga Bożena z tekstem o książce Octavio Paza, ale nie wiem jak się za to wziąć.
Powód drugi – wracam do przyczyn rezygnacji z napisania recenzji: uważam, że krytykować jest łatwo, zbyt łatwo, a recenzja tej książki musiałaby być krytyczna, jeśli miałaby być zgodna z moim jej odbiorem. Łatwo jest wykazać rozdźwięk między przeczytaną powieścią, a noszonym chyba przez każdego z nas wyobrażeniem, niechby niesprecyzowanym, a nawet nieuświadomionym, między obrazem powieści najlepszej, idealnej, niedościgłym wzorcem, a przeczytaną powieścią. Te czytane, więc istniejące realnie, tylko zbliżyć się mogą do niej, nigdy nie stając się nią w pełni. Dla mnie nie jest nią nawet „W poszukiwaniu” Prousta, mimo iż wiele już razy zauważyłem u siebie porównywanie innych powieści do tego dzieła, zawsze z niekorzystnym dla nich wynikiem.
Tyle że gdy po pierwszym odłożeniu wróciłem do powieści Prousta, nie było już mowy o przerwaniu lektury, ponieważ w miarę czytania moja fascynacja tekstem rosła; z dziełem Marqueza było odwrotnie: zacząłem z ciekawością, która stopniowo gasła we mnie i gasła. Zgasła przed końcem powieści.
Tekst ten traktuję jako opis swoich myśli wzbudzonych cytatem z powieści, a znalezionym wśród tekstów poświęconych tej książce w Biblionetce.
Cytat jest w tekście z okładki zamieszczonym tutaj przez Margot w grudniu 2005, a jego autorem (bądź właścicielem) jest Mediasat Poland. W cytacie mowa o wielce wybujałych seksualnych możliwościach i takich wyczynach jednego z bohaterów powieści.
Dlaczego wybrano akurat ten fragment? – zapytałem się siebie. Dla zachęty? Ale czy wtedy nie byłoby trochę tak, jakby chcąc namówić do przeczytania „Poszukiwania” Prousta, zamieścić fragment o homoseksualnej orientacji barona Charlusa?..
Wiele zamieściłem tutaj cytatów z różnych powieści, a gdy zobaczyłem ten fragment, zastanowiłem się nad kluczem doboru moich cytatów. Otóż starałem się dobierać je tak, aby były one reprezentatywne dla istotnej treści powieści; w drugiej kolejności kryterium wyboru było pokazania najlepszych stron powieści, jej urok lub wartość. Trudno wybrać jeden fragment spełniający w pełni obydwa warunki, wiem o tym doskonale, ale tutaj, wybierając akurat ten, wyraźnie nie brano pod uwagę warunku pierwszego, obniżając w ten sposób wartość powieści, bo wszak powieść nie jest (w głównej swojej warstwie) o seksie, a tutaj uznano, iż ta właśnie jedna z jej warstw, wcale nie najważniejsza, jest najistotniejsza. A może po prostu najbardziej pociągająca? Do kogo więc adresowana jest powieść, skoro wydawnictwo chwyta się takich sposobów? Czy ludzie tam pracujący uważają, iż bez tego rodzaju zachęt powieść nie cieszyłaby się powodzeniem?
Czy tym wyborem wyrządzono powieści niedźwiedzią przysługę, czy wprost odwrotnie? Inaczej pytając: co w tej powieści najbardziej podoba się czytelnikom? Nie wiem, jednakże wniosek wydawnictwa wydaje się oczywisty: seks przyciągnie czytelników. Jest to jednak uszczuplenie zawartości powieści, i z tego powodu ja na miejscu jej autora zaprotestowałbym.
Ta powieść zawiera coś cenniejszego i ważniejszego od łatwych scen z seksem i latającym księdzem.
Jest w niej posmak strumienia czasu i życia, na który składają się nieskończone ilości jednostkowych losów ludzkich, opisanych tutaj na przykładzie wybranej grupy ludzi.
Jest w powieści dobrze oddana samotność tych wszystkich ludzi; taka samotność, z której oni sami nie zdają sobie sprawy, ponieważ jest ona dla nich stanem permanentnym i nieodłącznym, więc naturalnym. Samotność będąca rezultatem ludzkiej bezradności wobec danego nam czasu; samotność zwalczaną rzucaniem się zachłannie lub rozpaczliwie w objęcia kochanków, z przyjmowaniem i zadawaniem ran. Albo samotność wypierana poszukiwaniem swoich idei, uleganiem fascynacjom lub fobiom, a w końcu podejmowaniem walki w ich obronie i znowu ranieniem siebie i innych ludzi.
To wszystko ma swoją wartość, ale jest tego zbyt mało, albo jest zbyt ukryte przede mną, by mogło przykuć mnie, oczarować książką i wysoko ją ocenić.
A może po prostu opisane jest nie tak, jak oczekiwałem i spodziewałem się po tak głośnej powieści.
Renata Paren wyjaśniała mi co mam zrobić, aby utworzyć to "powiązanie". Pierwsza próba okazała się być nieudana, teraz podejmuję drugą. Wklejam tutaj tekst, o którym mniemam, że jest pożądanym linkiem. Wklejam i zobaczę co się będzie działo.
Sto lat samotności (
García Márquez Gabriel)
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.