Od czasu obejrzenia w zeszłym roku filmu "Templariusze. Miłość i krew" nie mogę wyrwać się z tematyki wypraw krzyżowych.
Najpierw przeczytałam powieść Jana Guillou, na podstawie której powstał film
Krzyżowcy (Jan Guillou). W sumie wydaje mi się, że wspólny tytuł "Krzyżowcy" został nadany trochę na wyrost, bo jest to historia jednego konkretnego, a o krzyżowcach w liczbie mnogiej najwięcej jest w drugim tomie, ale też raczej z perspektywy głównego bohatera. Niemniej jednak temat chwycił - zaczęłam szukać czegoś bardziej naukowego o krucjatach i chyba dobrze trafiłam na
Dzieje wypraw krzyżowych (
Runciman Steven)
. Męczę się z tym już od lutego, bo napisane jest dość szczegółowo, a więc nie zawsze wciągająco, ale nie odpuszczę. Oczywiście nie czytam cały czas tylko tego - gdyby tak było, skończyłabym już dawno. Jednym z przerywników byli - a jakże by inaczej -
Krzyżowcy (
Kossak Zofia (Kossak-Szczucka Zofia))
. Z początku ciężko było mi się wciągnąć w ten styl - ostatnio miałam raczej do czynienia z powieściami, których narracja była skupiona wokół jednego bohatera, co nie do końca mi się podobało, ale było łatwe w odbiorze (pewnie dostosowane do współczesnego, niecierpliwego czytelnika). U Kossak z kolei, zwłaszcza w pierwszej części cyklu, mamy do czynienia z "szerokim planem". Autorka bardzo dokładnie opisuje dzieje pierwszej krucjaty, od czasu do czasu tylko ukazując losy poszczególnych postaci fikcyjnych oraz tych historycznych. Wiadomo, że niektóre szczegóły są wymyślone, zwłaszcza jakieś przemyślenia Gotfryda czy innych, ale ogólnie autorka opierała się na źródłach, więc książka nie odbiega wiele od prawdy historycznej. Dla mnie to doskonałe uzupełnienie dzieła Runcimana - dzięki "Krzyżowcom" Kossak przestałam mylić Gotfryda z Baldwinem, czy Boemunda z Rajmundem, bo każda z tych historycznych postaci "ożyła". Teraz czekam z niecierpliwością, kiedy Runciman dotrze do Saladyna i Baldwina Trędowatego, o których jest mowa w drugiej części trylogii Kossak-Szczuckiej, a także wyławiam każdy szczegół, który pojawił się gdzieś w powieściach.
Nie wiem, co tak bardzo fascynuje mnie w wyprawach krzyżowych... Ogólnie lubię historię, zwłaszcza średniowiecze, a że uważam, że na czymś trzeba się znać, to padło jakoś na krucjaty. Do ekspertów niestety mi dużo brakuje, bo wielu rzeczy nie mogę spamiętać, ale staram się:) Mam w planach jeszcze
Gofred albo Jerozolima wyzwolona (
Tasso Torquato (Tasso Torkwato))
(właściwie to była moja zeszłoroczna lektura obowiązkowa, ale co się odwlecze, to nie uciecze) i zastanawiam się, co dalej...
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.