Dodany: 22.06.2011 22:56|Autor: adas

Czytatnik: nauka czytania

2 osoby polecają ten tekst.

Rudnicki "Męka kartoflana"


I co ja mam zrobić, Rudnicki? Zjebać jak psa, tak jak jebiesz biednego Brunia? Za grafomanię, zahamowania, niemieckiego ekspresjonizmu wielbienie, dzieciństwo i co tam jeszcze się da? Może i słusznie, znaczy się jebiesz, nawet Bruno S. nie jest pomnikiem, choćby był najlepszym nieżyjącym pisarzem polskim, w odróżnieniu od najlepszego żyjącego.

Tylko potem z dupy wyciągasz wspominki o dzieciństwie, gorzej nawet, małego Januszka Rudnickiego w zalanym niepolskim, nieniemieckim, nieśląskim, a Twoim Mieście spotykasz. Tym, gdzie na warcie staliście obaj przed pomnikiem, o które powstańcy walczyli, po stronie nie wiadomo odpowiedniej czy nie, i które prezydenci dziś, znaczy się, jak myślę w '97, odwiedzają. Z pompą, nie pożarniczą, oficjalną.

To jak to jest jest, Rudnicki? Rudniki może sobie pisać o sąsiadach, którzy pieprzonego "c" nie wymawiają, całej ludzkiej menażerii. O tym jak frunął nad Polską, rozpostarty nie gorzej niż tatuś Bruna. Tego przynajmniej nie ukrzyżowano w powietrzu, co najwyżej obsrano, taki zaszczyt, ukrzyżowanie rzecz jasna, tylko Polaka prawdziwego spotkać może. Króla literatury polskiej. Więc Schulz nie może śnić, fantasmagorii uprawiać, ale Rudnicki, choćby i z wąsem zgolonym, może?! Ejże Rudnicki, Rudnicki. Piesek na trumnie płynący, to grafomania ckliwa nie jest? I mamę (pozdrowienia, z takim synem) skończyłbyś chłopie ośmieszać.

Jednak wiesz Rudnicki, to nawet nie był żywopłot. Krzaczki, jakieś drzewka, jakiś krasnal. "Jakiś" się nie podoba? Dobra, nie jakiś, krasnal biało czerwony. Góra biała, dupa czerwona. Nie taki z Tolkiena, to jeszcze przed filmem było, taki z drogi do granicy. I nie, naprawdę nie chodzi o bułgarskie dziwki. Równo przystrzyżona trawa, a dalej już tylko chodnik i droga. Bo ja wiem, może i landówa. Żadnych płotów, sztachet, drutu kolczastego. Jak nie w Polsce. Jak nie na Śląsku. Który widocznie bardziej polski jest, niż by chciał. Polak na dwóch metrach kwadratowych osiądzie, zaraz zagrodzi. Domu nie odmaluje, gwoździa do ściany nie wbije, płot postawi. Betonowy najlepiej, szkłem nabijany. Bo rozkradną, rozpierdolą, rozdziobią kruki i wrony. Ten skrawek ziemi prapolskiej.

Szło się tunelem. Nie był długi ani ciemny, chciałbyś Rudnicki. W sam raz był. Wózek pstryk. Najtańsze cole nie cole chipsy banany jogurty soki. Turecka familia, ona w chuście obowiązkowej, on z wąsem, bisurmańskim nie polskim. Skarpety równie białe. Półkę dalej słychać: No wiesz kurwa, jeszcze miesiąc temu dawali te soki darmo, małe, ale do krewnych przyjeżdżali i brali kartonami, i się skończyło. Już, już do kasy. Boże, żeby się o nic nie pytała, Panie Boże nic fersztyjn, ojciec plastikową torebkę z tytoniem wrzuca. U cioci maszynka jest, i jeszcze paczka bibułek. Cygarety z Polski się skończyły, a wsuwać królów polskich z koroną do automatu, jakby to były pięciomarkówki, strach. Chuj wie, co za ustrojstwo w tym maszynach. Zapiszczą, złapią, zajebią.

Tak było. Mniej więcej. Więc pisz Rudnicki, pisz. Żyjącym pisarzem polskim największym nie będziesz, co to to nie. Z góry mówię. Nie dadzą, nie pozwolą.

---
Męka kartoflana (Rudnicki Janusz)

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 4888
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 7
Użytkownik: carmaniola 11.05.2012 10:18 napisał(a):
Odpowiedź na: I co ja mam zrobić, Rudni... | adas
Ha! A wiesz, że ja to nawet czytałam? Ale to było wtedy, gdy powstała czytatka i zupełnie nie wiedziałam o co chodzi. Szczególnie z tym Schulzem (nie ma "t"!). Powinieneś koniecznie czytatkę podłączyć pod książkę, bo dopiero po przeczytaniu opowiadań wiadomo o co chodzi. A w ogóle to podoba mi się (czytatka) - zgrabnie styl zaanektowałeś na własne potrzeby. Ale z wulgaryzmami, choć prawnie siedzą, trochę przesadziłeś - Rudnicki chyba aż tak nimi nie szafuje - powiedziała carmaniola po przeczytaniu kilku opowiadań. ;-)

No i Rudnicki nie zabraniał Schulzowi śnić - on się tylko uczepił ubierania się w maskę tatusia, fetysza w postaci nóżek kobiecych, aktów seksualnych dziwnowatych, obsesji na temat tapet, grafomańskich porównań, nagromadzenia słownikowych wyrażeń i takich tam jakiejsiów, nibów itp. I z cytatów wynika, że słusznie - muszę to jeszcze raz przeczytać! Poza tym, to on jednak docenia te schulzowe działania, sięgania do ekspresjonizmu i tworzenia ruchomych metafor mu nie odmawia. ;-)

A czytać dalej chyba jednak trzeba. Chociażby po to by sprawdzić czy pisarz w opisywaniu tych swoich sennych majaków przekroczy jakąś granicę. Niekoniecznie polsko-niemiecką. ;-)
Użytkownik: adas 11.05.2012 15:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Ha! A wiesz, że ja to naw... | carmaniola
Za dużo wulgaryzmów;) Żeby nie było, ja swojom wartość bardzo dobrze znam! I w podrabianiu jestem całkiem niezły, tylko prawdziwi pisarze potrafią wypełnić treścią przestrzeń między przekleństwami;)

"Rącze konie" zostały znowu wydane w Polsce. I trzecia część też ma w końcu wyjść.
http://www.wydawnictwoliterackie.pl/ksiazka/2274/1​-racze-konie

No to poczekam, powinno być w bibliotece za kilka miesięcy. A jak nie to się pewnie szarpnę.
Użytkownik: carmaniola 11.05.2012 18:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Za dużo wulgaryzmów;) Żeb... | adas
No, ale ja chciałam pochwalić (się), że mnie się też podoba i że teraz rozumiem o co autorowi (Tobie) chodziło. ;-)

I hurra!!! Czekam niecierpliwie na tę ostatnią część trylogii. Kupować raczej nie będę, bo musiałabym całość, a jak już, to najpierw całą trylogię Faulknera, bo tu mam chociaż pierwszą część własną i chyba jednak się skuszę...

PS. Ciekawe czy McCarthy doczeka Nobla, czy znowu przegapią, paskudy jedne, kogoś kogo powinni zauważyć?
Użytkownik: adas 11.05.2012 18:52 napisał(a):
Odpowiedź na: No, ale ja chciałam pochw... | carmaniola
Zbyt wiele wulgaryzmów by podpinać pod książkę;)

Na portalu bynajmniej nie literackim trafiłem na sformułowanie "McCarthy to może najwybitniejszy żyjący pisarz" i początkowo chciałem się odgryźć, ale po chwili zdałem sobie sprawę, że ciężko by było. No pewnie, gdzieś, za siedmioma górami, może żyją pisarze lepsi, ale nieznani, nietłumaczeni znaczy się nie tylko na polski, jednak w tzw. mainstreamie ciężko mi znaleźć konkurenta. Llosa, Fuentes? I... mi kończą się pomysły. Byłbym w stanie wymienić kilkunastu pisarzy, których może i lubię bardziej, może nawet lepiej posługujących się piórem (laptopem), ale jeśli chodzi o umiejętność pisania powieści (równocześnie uniwersalnych i pełnych indywidualnego piętna) Amerykanin ma niewielu konkurentów.

To taki typ pisarza, że nawet jego niezbyt udane książki trzeba koniecznie przeczytać.

Ciekawe czy to "spóźnione uznanie" to tylko polska specyfika, czy ogólnie jest on dopiero teraz "odkrywany". Aż dziw, że go dopiero teraz w Polsce tak naprawdę tłumaczą, bo co jak co, ale amerykańska proza jest w Polsce wydawana w miarę na bieżąco. Wiec może on po prostu tak późno trafił do masowego obiegu?

Faulknera kilka lat temu sporo leżało w antykwariatach. Teraz chyba mniej, ale da się znaleźć.
Użytkownik: carmaniola 12.05.2012 10:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Zbyt wiele wulgaryzmów by... | adas
Hmmm, moim zdaniem, ktoś, kto przeczytał książkę, będzie wiedział skąd te wulgaryzmy, a kto jej nie
przeczytał, a nie lubi, będzie wiedział, że nie powinien po nią sięgać. ;-)

Co do McCarthego, to obawiam się, że podobnie jak Fuentes, zagubił się komisji noblowskiej wśród młodzików i politycznych potrzeb, i... nie doczeka. Też mam paru innych cenionych przeze mnie pisarzy, ale w miarę poznawania powieści Cormaka coraz większy mam dla niego podziw. Nie jestem pewna czy to rzeczywiście tak, że McCarthy ze swoimi powieściami pojawił się późno. Może i tak, może też dlatego, że to były jego nowe powieści jak "Droga" i "To nie jest kraj..." - moim zdaniem, chociaż okrzyczane, do najlepszych nie należą. A może nalepka "western" na tych wcześniejszych, w momencie kiedy western się przeżył wydawców odstraszyła? A przecież on tak pięknie uzupełnia się z Faulknerem, i czasowo, i miejscowo. I te jego powieści to nie tylko przygoda na Dzikim Zachodzie, to dużo, dużo więcej, a i opisane jakże pięknym językiem. Szkodzi mu ten western, a pewnie i ekranizacje powieści, które go dla potencjalnych czytelników spychają do jakiegoś worka: "niekoniecznie".

Użytkownik: adas 12.05.2012 12:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Hmmm, moim zdaniem, ktoś,... | carmaniola
"Droga"? No tak, to nie jest wielka powieść. Ale... ale jak miałem coś koło 10 lat, kuzyn kupował takie książeczki, niby dla dzieci. Początek lat 90., kiedy granica miedzy dobrą literaturą, a złą nie istniała, tak jak i jakieś filtry dziecięce na sztukę. To była "gazetowa", bardzo brutalna, wersja powieści postapokaliptycznej. Strasznie się bałem.

I koszmar powrócił przy Panu Cormaku. Żeby dorosły chłop po przerzuceniu strony sprawdzał co się dzieje w ostatnim zdaniu następnej, a dopiero potem czytał? I - ponoć - nie tylko mnie to spotkało. Ale dopiero po przeczytaniu "Krwawego południka" zrozumiałem dlaczego "mad max" może być atrakcyjny dla tego pisarza.

"To nie jest kraj"? Gdybym najpierw przeczytał, a potem obejrzał, pewnie oceniałbym wyżej. Albo gdyby w Polsce wydano najpierw ważniejsze jego książki. Miło jednak odkryć, że ci wariaci Coenowie dokonali dość wiernej adaptacji, niczego nie wykoślawili. Prawdę powiedziawszy dali nawet powiew nadziei, której w powieści w ogóle nie ma.

Po tych dwóch książkach miałem wyrobione zdanie na relację Faulkner-McCarthy. Po "Krwawym południku" też mi się wydawało, że wszystko ostatecznie rozumiem. Ale o dziwo "Suttree", który jest lżejszy na tle innych, rozwiał mą pewność. Muszę jeszcze ze dwie, trzy jego książki przeczytać. I wtedy spróbuję jeszcze raz.

Strasznie się rozpisuję. Nie wiem czemu.

Dobra, podepnę. Mnie trzeba kijem przekonywać;)
Użytkownik: carmaniola 12.05.2012 12:11 napisał(a):
Odpowiedź na: "Droga"? No tak, to nie j... | adas
:-))))

A jak przeczytasz więcej, to ja chętnie o różnych połączeniach Faulkner-McCarthy pogadam, bo na razie nie chcę niczego sugerować, a parę rzeczy wydaje mi się świadomym do Faulknera nawiązaniem. A straszny pan McCarthy jest! Kiedyś mi się wydawało, że Faulkner mnie potwornie przygnębia i muszę go sobie ostrożnie dawkować. Po McCarthym siedzę sobie w Sadybie Francuza i w Jefferson, i momentami się zaśmiewam. Faulkner odkrywa marność ludzkiej kondycji, podkpiwa sobie z ludzkiego rozumu, ale McCarthy... och, on wyciąga na światło dzienne coś, o czym wolimy myśleć, że zdarza się tylko w sennych koszmarach. Bez znieczulenia.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: