Dodany: 07.02.2011 22:25|Autor: blue-berry

Bez nadziei na drodze...


Do przeczytania "Drogi" zachęciła mnie Nagroda Pulitzera, którą pan McCarthy otrzymał za tę powieść. Zaczęłam z błędnym wyobrażeniem fabuły, ponieważ Viggo Mortensen patrzący na mnie z okładki (Wydawnictwo Literackie, 2010) nasuwał mi myśl, że znajdę w środku popularną ostatnio tematykę zombie... Na szczęście żadnego zombie tutaj nie spotkamy, chociaż niektórzy ludzie, których bohaterowie mijają na swojej drodze, mogą się z takimi kojarzyć.

O czym jest "Droga"? W zasadzie mówi nam o tym sam tytuł, bo droga jest tu ważnym elementem. Dwóch bohaterów - ojciec i syn (nie poznajemy ich imion, ale czy imiona w takim świecie mają jeszcze znaczenie?) - wędruje przez Amerykę, bo tylko stały ruch i poszukiwania pozwalają egzystować. Ich rzeczywistość znacznie różni się od naszej, tylko ojciec pamięta to, co dla nas jest codziennością. Ich świat jest szary, niebezpieczny, ponury... Nie ma zwierząt, roślin, trudno o czystą wodę. Głód jest ich nieodłącznym towarzyszem, bo i o jedzenie trudno w takim świecie. Jedzą tylko to, co sami znajdą.

Bardzo ważne (przynajmniej dla mnie) w tej historii jest zachowanie ludzkości, chociaż nie można chyba mówić o całej ludzkości, bo poznajemy tylko perspektywę dwóch bohaterów - ich obserwacje, rzeczy przez nich zasłyszane. Po całej powieści rozsiane są informacje o reakcji ludzi na kolejne etapy Apokalipsy. Nie chcę ich zdradzać, ale najbardziej przerażające jest ich prawdopodobieństwo. Ciekawi są ludzie, jakich ojciec z synem spotykają na swojej drodze.

Książka napisana jest dość nietypowo. Dialog ograniczony jest do minimum i nie wygląda tak, jak się do tego przyzwyczailiśmy. Historia zbudowana jest tylko ze zdań pojedynczych, równoważników zdań. Na początku irytowało mnie to, ale przywykłam. Ten ascetyczny styl wypowiedzi, bez ozdobników współgrał z tym, co czytałam. Czułam się jak jakiś niewidzialny towarzysz podróży ojca i syna.

Pan McCarthy wylał na mnie kubeł zimnej wody tą powieścią. Historia jest przerażająca... Trudno jest przelać odczucia na papier po takiej dawce emocji, jakiej doświadczyłam. Z każdą stroną kolejna iskierka nadziei gasła we mnie. Płakałam nad losem bohaterów i ludzkości. Płakałam nad wyborami, jakich byli zmuszeni dokonywać. W tym świecie liczyło się wyłącznie przetrwanie, łatwo było zagubić człowieczeństwo i walczyć tylko o jeszcze jeden oddech więcej. Za każdym razem kiedy myślałam, że gorzej już być nie może - robiło się gorzej...

Z natury jestem optymistką i być może dlatego po lekturze tej książki nie straciłam wiary w człowieka, a wręcz przeciwnie. Ogromnym wysiłkiem można zachować człowieczeństwo w każdych warunkach i oby pamiętała o tym większość naszego społeczeństwa, gdy znajdziemy się w takiej sytuacji.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2615
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: