Dodany: 04.02.2011 19:28|Autor: Sznajper

10 osób poleca ten tekst.

Czwarty numer Literadaru!





W sieci pojawił się czwarty numer BiblioNETkowego czasopisma o książkach. W numerze m.in wywiad z Katarzyną Nowak, która "Nie jest Terakowską" ...

Numer dostępny na stronie ISSUU.
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 81
Użytkownik: Aquilla 04.02.2011 20:46 napisał(a):
Odpowiedź na: W sieci po... | Sznajper
No proszę - jak już mam postanowienie, że nie kupuję więcej książek, bo mam za dużo do przeczytania, to nawet Literadar mi zaczyna prezenty robić :D :D :D
Użytkownik: janmamut 06.02.2011 10:11 napisał(a):
Odpowiedź na: No proszę - jak już mam p... | Aquilla
A masz dostęp? Bo ja po wsadzeniu trąby zobaczyłem:

We're sorry, janmamut(wiadomo co)gmail.com does not have permission to access this spreadsheet.
Użytkownik: gosiaw 06.02.2011 10:46 napisał(a):
Odpowiedź na: A masz dostęp? Bo ja po w... | janmamut
Ale to o inną nagrodę chodzi. Aquilla wygrała podarki w konkursie, a Ty możesz zostać obdarowany w nagrodę za pomoc przy korekcie. :)

Dla niezorientowanych: korekta Literadaru jest społeczna, każdy może w tym pomóc, jeśli ma możliwości czasowe i czuje się na siłach. Wystarczy zgłosić się do Admina. Dla pomocników, jako dowód wdzięczności, redaktor naczelny Literadaru przewidział nagrody książkowe i o tym pisze Mamut.

Mamucie, idź i wsadź trąbę jeszcze raz. Problem z prawami chyba został rozwiązany. W każdym razie ja też miałam problem z wejściem do dokumentu, a teraz już nie mam.
Użytkownik: Sznajper 06.02.2011 17:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale to o inną nagrodę cho... | gosiaw
No, nie wiem, czy już rozwiązany, bo ja nadal nie mogę wejść.
Użytkownik: Natii 06.02.2011 17:59 napisał(a):
Odpowiedź na: No, nie wiem, czy już roz... | Sznajper
Ja też nie mogę, ale po weekendzie to ma być naprawione. :-)
Użytkownik: Sesolello 06.02.2011 18:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja też nie mogę, ale po w... | Natii
Ja bym była zainteresowana, chętnie bym się zapoznała ze stroną techniczną, wykształcenie mam niepełne polonistyczne, więc może w przyszłości się przyda ta praktyka:) Gdzie mam się udać po informacje?
Użytkownik: gosiaw 06.02.2011 18:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja bym była zainteresowan... | Sesolello
Napiszę tu, bo może jeszcze ktoś chciałby pomóc. :)
W momencie gdy nowy numer pisma jest gotowy, dostajemy pdfa z nim. W dokumencie googlowym, do którego Admin przysyła link, każdy deklaruje jaki artykuł bierze do korekty. Najlepiej taki, jaki go interesuje. A potem wypisuje listę błędów w danym artykule, podając numer strony, która kolumna, itp. Dokument ten jest współdzielony przez wszystkich korektorów. Nic trudnego. :)

Jeżeli ktoś chciałby pomagać w korekcie kolejnych numerów, to niech zgłosi się do Admina, poda swój nick w BiblioNETce i adres mailowy. Jeśli zbierze się dużo osób, to to naprawdę nie będzie bardzo czasochłonne.
Użytkownik: margines 04.02.2011 20:50 napisał(a):
Odpowiedź na: W sieci po... | Sznajper
No, proszę:)!
Jest nasza lubiana i wyczekiwana gazetka:)
Użytkownik: kocio 06.02.2011 04:07 napisał(a):
Odpowiedź na: W sieci po... | Sznajper
Hm, a w prawej kolumnie nadal okładka poprzedniego numeru...
Użytkownik: Eida 06.02.2011 10:47 napisał(a):
Odpowiedź na: W sieci po... | Sznajper
Dlaczego tego numeru nie da się da się ściągnąć tak jak poprzednich?
Jak już uporałam się z założeniem tam konta, to i tak pokazało mi się okienko "Unable to download the original file" czy jakoś tak:(
Użytkownik: Sznajper 06.02.2011 17:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Dlaczego tego numeru nie ... | Eida
Spróbuj przez ten link http://issuu.com/literadar/docs/literadar-nr4
Kliknij na okładkę, a kiedy Literadar otworzy Ci się na pełnym ekranie, kliknij w "Pobierz w interaktywnej wersji PDF". Powinno działać.
Użytkownik: Eida 07.02.2011 13:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Spróbuj przez ten link ht... | Sznajper
Wreszcie się udało! Dzięki:*
Użytkownik: Sherlock 08.02.2011 22:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Wreszcie się udało! Dzięk... | Eida
"Wersja PDF do ściągnięcia na trzeciej stronie interaktywnej wersji Literadaru" - coś takiego zostało napisane obok czwartego numeru Literadaru (zatem nie trzeba logować się do Issuu). Sęk w tym, że strona jest trzecia, jeżeli rachunki przeprowadzamy w pierścieniu liczb całkowitych modulo 30...
Użytkownik: WBrzoskwinia 08.02.2011 16:31 napisał(a):
Odpowiedź na: W sieci po... | Sznajper
Ponownie proponuję podporządkować "Literadar" regułom Biblionetki - a mianowicie tej regule, wedle której tu się pisze po polsku.
Tym samym "Literadar" nie może się zaczynać od ni polskiego, ni angielskiego, ni nijakiego słowa-kundla, którego nie ma w żadnym słowniku: >>edytorial<<. A nawet gdyby ten potworek kiedykolwiek znalazł się w polskim słowniku, to i tak należy go wyrzucić za drzwi, bo gryzie w oczy i w uszy. A nawet jeśli nie gryzie, to i tak precz z nim, bo potwór potworny jest, a nadto śmierdzi jak wszyscy dyabli, i choćby nikogo nie żarł, tylko łaził a pokątnie śmierdział, to od samego smrodu muzykę Harmonii Sfer dyabli muszą wziąć (za Lemem).
Użytkownik: janmamut 08.02.2011 16:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Ponownie proponuję podpor... | WBrzoskwinia
Masz rację! Tylko obawiam się, że jeśli nie będzie jakiejś propozycji zmiany nazwy, potworek zostanie siłą bezwładu.
Użytkownik: Natii 08.02.2011 17:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Ponownie proponuję podpor... | WBrzoskwinia
Jest w słowniku: http://www.sjp.pl/co/edytorial
Użytkownik: WBrzoskwinia 08.02.2011 17:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Jest w słowniku: http://w... | Natii
No to katastrofa: zalegalizowanie takiego potworka...
Użytkownik: Natii 08.02.2011 17:50 napisał(a):
Odpowiedź na: No to katastrofa: zalegal... | WBrzoskwinia
A mnie się to słowo podoba.
Użytkownik: WBrzoskwinia 08.02.2011 19:12 napisał(a):
Odpowiedź na: A mnie się to słowo podob... | Natii
Noł koments.
Użytkownik: misiak297 09.02.2011 16:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Noł koments. | WBrzoskwinia
Ja też na studiach podczas zajęć ze stylistyki wypowiedzi publicznej uczyłem się o tzw. "editorialu". To uznane powszechnie słowo i nie widzę w nim nic dziwnego.
Użytkownik: misiak297 09.02.2011 16:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Noł koments. | WBrzoskwinia
Wciskanie polskich odpowiedników na siłę jest dosyć karkołomne - a czasem bywa tak, że te odpowiedniki się nie przyjmują. "Adidasy", "weekend" - pierwsze z brzegu, co przychodzi mi na myśl i weszło już do polszczyzny. Przykład przywoływany już kiedyś na forum - jakoś nie przyjął się polski wręczaut na miejsce oryginalnego hand-outu (określenie nota bene używane przez profesorów na moim wydziale).
Użytkownik: WBrzoskwinia 09.02.2011 18:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Wciskanie polskich odpowi... | misiak297
Najlepszy argument to wywrócić kota ogonem, żeby słuchacz/czytelnik zgłupiał, o co chodzi; a chodzi o zwekslowanie mu myslenia z prostego na krzywo.
Np. stawiając sprawę per "wciskanie na siłę polskich odpowiedników", tak jakby w tej sytuacji to była zupełna oczywistość, że to ta sytuacja.
A to w ogóle nie ta sytuacja. To nie sytuacja wejścia obcego słowa, na które w polszczyźnie nie ma odpowiednika, co rzeczywiście może powodować sytuacje niepasowania polskich odpowiedników (np. sławny szas generalny).
To inna sytuacja: to najpierw Edyta Rial wcisnęła się tam, gdzie od wieków "od redakcji" i spółka w zupełności wystarczały. A Edyta się wcisnęła tylko dlatego, że jest bzdurna moda na import obcego bełkotu.
Tak więc nie jest to żadna sytuacja wciskania polskich odpowiedników, tylko wyciskania obcych.
Bo Polacy nie gęsi i swój język mają. Po drugie, powszechnie przyjętym wyrazem obcego pochodzenia jest "redakcja", a nie Edyta Rial. I to nie wiadomo, jak pisana.
Użytkownik: misiak297 09.02.2011 18:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Najlepszy argument to wyw... | WBrzoskwinia
A czy mówienie "Noł koments" nawet pisane fonetycznie nie jest wciskaniem obcych słów na siłę?:)
Szczerze? Rozumiem o co Ci chodzi, ale ten komentarz "Noł koments" wydał mi się nie do końca grzeczny. Jeśli Natii podoba się sformułowanie "Editorial" to jej sprawa i jej prawo.
Użytkownik: WBrzoskwinia 10.02.2011 13:15 napisał(a):
Odpowiedź na: A czy mówienie "Noł komen... | misiak297
No cóż, przecież wiesz, że co Ci się wydaje, to Twoja sprawa, i masz do tego prawo. I oczywiście wiesz, że przy takim postawieniu sprawy zupełnie się nie liczy, jaki ten komentarz jest naprawdę. A jest całkiem zwyczajnie niegrzeczny, a nie nie do końca grzeczny. Jest przecież taki, jak hasło, na które odpowiada; najwyżej trochę bardziej. A co, Tobie się wydaje, że jeśli ktoś demonstruje, że podoba mu się brak zasad, to jest grzeczne?
Odpowiedź pozwala wywnioskować, że jeśli komukolwiek podoba się "editorial-edytorial" (pisownia to przyczynek do bełkotu) - i ma prawo, to tym samym ogranicza sobie wolność, a to ponieważ konsekwentnie musi mu się podobać noł koments, car wasz, "dokładnie" jako potwierdzenie itp. A to ponieważ oświadczenie "edytorial mi się podoba" oznacza automatycznie wyrażenie akceptacji dla wszystkiego tego typu. A jeśli komukolwiek się wydaje, że to nieprawda, bo to on decyduje o tym, co mu się podoba, a co nie, i na tym wolność polega - to mu się tylko wydaje, a to ponieważ nie bierze pod uwagę, że każdy wybór ma skutki poza samym wyborem i poza osobą, która wyboru dokonuje. Tych skutków już nie można sobie wybrać, one są jakie są, czy to się komu podoba, czy nie. Tak więc może mu się wydawać, że skoro "edytorial" mu się podoba, a "noł komments" nie, to wszystko jest w porządku, on jest w porządku. Póki żyje na pustyni lub bezludnej wyspie, owszem. Lecz póki jest nie tylko osobą, lecz zarazem częścią zbiorowości, to rzeczywistość zaraz zweryfikuje to, co mu się wydaje. I będzie w tej weryfikacji bardzo niegrzeczna.

To samo mówiąc inaczej: to proste. Skoro uznajesz, że decydującym kryterium jest podobanie się i prawo do niego, to przecież nie może to dotyczyć jednej osoby i jednego słowa. Tym samym musisz przyjąć bez dyskusji i zastrzeżeń, że odpowiedziałem "noł koments", bo mi się to podoba, więc mam do tego prawo.
Ale to jest niegrzeczne, więc nie powinienem - tak uważasz. A to bełkot, ponieważ sam sobie zaprzeczasz, stawiając tym razem jako nadrzędne to, co powinienem, a nie moje prawo do tego, co mi się podoba. Czyli uznajesz, że ja nie mam tych praw, co Ty, Natii i Bóg wie kto jeszcze. Czyli dyskryminujesz mnie. Wydaje Ci się, że masz do tego prawo?

No skądże. Nikt nie ma prawa do niegrzeczności, bez względu na to, czy mu się podoba. Czyli: kryterium podobania się i prawo do niego nie jest nadrzędne. A skoro nie jest nadrzędne tu, tym samym nie jest nadrzędne tam. Tu i tam nadrzędne jest przestrzeganie zasad, a więc obowiązek. Obowiązek wynikający prostą ścieżką z praw innych ludzi. Stwierdzenie "edytorial mi się podoba" jest dokładnie takim samym nakichaniem na prawa innych ludzi, jak "noł komments" w odpowiedzi, tyle że na innym polu. A może wydaje Ci się, że skoro to inne pola, tym samym kryteria i zasady mogą być inne?

Dlaczego tak jest? A jest, bez względu na to, co się komu podoba i wydaje. Bo to niezależne od nas; taka jest rzeczywistość na zewnątrz nas. To rzecz prosta, nad którą Twoi nauczyciele kompletnie się nie zastanowili; twórcy słowników z tym potworkiem też.

Otóż niezależne od kogokolwiek w owej rzeczywistości zewnętrznej jest to, że anglojęzyczne "editorial" jako tytuł tekstu otwierającego numer czasopisma, w TAMTYM systemie językowym jest ściśle spójne, koresponduje z tym, że po ichniemu redaktor to "editor". To ta spójność przesądza o adekwatności tego nagłówka do takiego tekstu, boż ów tekst jest właśnie odredakcyjną wypowiedzią. Przeniesienie mechaniczne do polskiego tworzy bełkot, bo w NASZYM języku nie istnieje ta korespondencja, skoro po polsku redaktor to redaktor. I to by już wystarczyło dla dyskwalifikacji; ale jest jeszcze gorzej. W polskim korespondencja jest inna: edycja, edytor (komputerowy) znaczeniowo dotyczą wyłącznie spraw wydawniczych, technicznych, nie tematycznych, rzeczowych, których dotyczy tekst redakcyjny jako wypowiedź redakcji czasopisma, a nie wypowiedź drukarzy czy "składaczy" komputerowych. To na tym polega bełkot: "edytorial" jest po polsku znaczeniowo nieadekwatny do tekstu, który nazywa. Znaczenie angielskie "wstępniak" jest przeniesione na siłę, mechanicznie, z zupełnym zlekceważeniem spójności polskiego sytemu językowego. A mówiąc niegrzecznie: to słowo u nas jest głupie i ogłupiające.
Jeśli zatem to się komukolwiek podoba - to nie jest jego prawo, tylko jego wina.
A skoro redakcja Biblionetki umieściła ten tytuł w "Literadarze", to rzecz ma wymiar podwójny. To nakichanie już nie tylko na wszystkich, ale i na siebie samą, skoro to właśnie tu wypisane jest wołami, że tu porozumiewamy się po polsku, dbając o przecinki, polskie litery itd.; czyli nakichanie na nas jeszcze w drugiej warstwie, bo przecież to znaczy, że sobie owa redakcja przyznaje inne prawa, niż nam, czyli nas rasistowsko dyskryminuje wedle regułki: nam wolno, a wam nie.
Użytkownik: Admin 10.02.2011 14:39 napisał(a):
Odpowiedź na: No cóż, przecież wiesz, ż... | WBrzoskwinia
Bardzo proszę bez "flameów".
Użytkownik: WBrzoskwinia 10.02.2011 16:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo proszę bez "flameó... | Admin
Nic z tego. To nie po polsku, więc nie rozumiem, o co prosisz.
Użytkownik: Admin 10.02.2011 18:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Nic z tego. To nie po pol... | WBrzoskwinia
Za Wikipedią:

Kłótnia internetowa (ang. flame war, flaming) zwana czasem "wojną na obelgi" to seria wiadomości celowo wrogich lub obraźliwych wysyłanych na grupę, listę dyskusyjną czy forum dyskusyjne. Jest to jedno z największych pogwałceń netykiety.
Najczęściej "wojna" zaczyna się od drobnej różnicy poglądów dwóch użytkowników, z których żaden nie zamierza odstąpić od swojego zdania. Wyraźna jest eskalacja agresji – zaczyna się od drobnych uszczypliwości, kończy zaś na poważnych obelgach i zniewagach. Psychologowie tłumaczą tak wysoki poziom agresji tych wypowiedzi przekonaniem o anonimowości użytkowników Internetu. Prowadzi to do odrzucenia – hamujących ich w analogicznej sytuacji w realnym świecie – norm społecznych, co owocuje brakiem poczucia odpowiedzialności za napisane wypowiedzi. Dla wielu ludzi Internet bywa też miejscem odreagowania skrywanych frustracji.
Termin flame war jest używany także jako określenie długich, gorących dyskusji, nawet jeśli nie pojawiają się w nich obelgi.


Lojalnie uprzedzam, że za to w BiblioNETce jest ban na Forum, do odwołania.
Użytkownik: anek7 10.02.2011 18:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Za Wikipedią: Kłótnia... | Admin
Drogi Adminie a może ten spór "o pietruszkę" to wina halnego???
Bo on już jakiś czas wieje a z jego przyczyny naród się nerwowy i agresywny robi...
Użytkownik: WBrzoskwinia 11.02.2011 16:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Za Wikipedią: Kłótnia... | Admin
Przyznaję, masz rację w tym, że słowo "rasistowski" było nie na miejscu z mojej strony. Poniosło mnie, przepraszam szczerze, prosząc o usunięcie go z mojego tekstu, jeśli to możliwe.

Niezależnie od tego apeluję: Adminie miły, i wszyscy to czytający, pomyślcie choc przez chwilę: czemu poprzednio nie napisałeś "dość tej kłótni internetowej", tylko >>flame'u"<<?!
To raz, a dwa: czemu piszesz "ban"? I to wiedząc, że ja tego nie zrozumiem? O ile pamiętam słowniki, ban to dawny tytuł urzędowy gdzieś na Bałkanach czy w Turcji...

Innymi słowy: skoro w innym miejscu w Biblionetce napisałeś, że bełkot czy absurd ma granice - to czemu nie jesteś konsekwentny? Nie czytaj tego jako zarzutu ani jako pytania retorycznego. To pytanie o powód, apel o przemyślenie powodów.

Użytkownik: Sznajper 10.02.2011 17:08 napisał(a):
Odpowiedź na: No cóż, przecież wiesz, ż... | WBrzoskwinia
Proponuję zamienić "Edytorial" na "Od Redakcyi". Będzie tradycyjnie i po polsku.

A tak na poważnie, to nie rozumiem histerii spowodowanej jednym słowem, które zresztą wcale nie jest w języku polskim takie nowe. Po krótkich poszukiwaniach znalazłem zdanie "W pismach związkowych — Dzienniku Związkowym i Zgodzie, ukazał się świetny edytorial, przedrukowany potem w wielu pismach polonijnych, napisany przez redaktora naczelnego Karola Piątkiewicza" w książce Historia Związku Narodowego Polskiego (< praca zbiorowa / wielu autorów >) wydanej w 1957 r.

Po drugie pochodzenie edytoriala od angielskiego editorial jest najbardziej prawdopodobne, ale nie pewne. Edytorial mógł się wziąć także od francuskiego éditorial, włoskiego editoriale lub hiszpańskiego, portugalskiego i rumuńskiego editorial.

Użytkownik: janmamut 10.02.2011 17:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Proponuję zamienić "Edyto... | Sznajper
Ależ to "Od Redakcyi" jest bardzo na miejscu!
Użytkownik: WBrzoskwinia 11.02.2011 20:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Ależ to "Od Redakcyi" jes... | janmamut
Mamucie miły, nie przesadzaj. Nie jest. Archaiczna pisownia musiałaby być spójna z czasopismem, a ono ma całkowicie nowoczesną oprawę plastyczną i tematycznie dotyczy tylko albo w zdecydowanej większości literatury najnowszej.
"Od redakcyi" to zatem tylko w piśmie "Liteleskop", które głównie byłoby o miłych starociach, a na okładce miałoby miłe secesyjne ramki i antykwowe, albo i gotyckie literki...
Użytkownik: janmamut 11.02.2011 20:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Mamucie miły, nie przesad... | WBrzoskwinia
Oczywiście, lepiej byłoby po prostu: Od redakcji. Natychmiast pomyślałem też, że przy przedwojennej pisowni przydałaby się jakaś antykwa Półtawskiego czy coś o podobnym rysunku, zamiast tych paskudnych czcionek bezszeryfowych.

Mam jednak nadzieję, że właśnie krytykując rodziców [Oj! Tatusia A i tatusia B? Coś zbyt nowocześnie wyszło. ;-) ] przyczyniam się do tego, by kilkumiesięczne na razie dziecko wyrosło kiedyś na przynoszącego chlubę młodzieńca.
Użytkownik: WBrzoskwinia 11.02.2011 19:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Proponuję zamienić "Edyto... | Sznajper
Jeśli chcesz mnie wkurzyć, to owszem, o tyle masz rację, że na to zasłużyłem, wkurzając się wcześniej. Ale po ochrzanie przez Admina już się wkurzyć nie dam.

Argument rzeczowy o nieadekwatności i błędnym odesłaniu podałem, on mówi sam za siebie. Zastosowanie tego słowa w 1957 roku w najwyraźniej polonijnym tekście nie jest tu kontrargumentem, z czego, mam nadzieję, zdajesz sobie sprawę. Takich faktów jest na kopy, sam mogę Ci podać rzecz bardziej ważką: jeśli dobrze pamiętam, jakieś 3/4 zasobu słownikowego polszczyzny to wyrazy obcego pochodzenia, np. kościół, strzyga, porucznik, rura, redakcja. W każdym języku występuje proces przejmowania obcych wyrazów. Fakt.

Jak przypuszczam, uznajesz, jak mnóstwo ludzi, że to załatwia sprawę, nie ma problemu, więc WB stawia go sztucznie, bo mu się wydaje, że ma rację.

Pomyśl: przecież w każdym języku masz do czynienia jednocześnie z procesem odwrotnym: eliminowania owych obcych wyrazów na rzecz swojskich, na styku obu tych procesów stoi stosowanie kalek językowych. Tamten proces wynika z tego, że język tworzy się między ludźmi, służąc porozumieniu, tak więc w obieg wchodzą wyrazy "wspólne" w różnych językach. A ten wynika z tak samo elementarnej cechy czy funkcji języka, współdecydującej o ludzkiej tożsamości, tu współokreślanej przez przynależność do tego, nie innego wspólnego języka narodowego. To znaczy: język łączy ludzi na różne sposoby, nie tylko na ten, że się dzięki niemu porozumiewają.

Z tego prosty wniosek: normalni pod tym względem jako ludzie i jako naród (nie tylko my tu, ale i inni wszędzie) jesteśmy i będziemy tylko pod warunkiem (nie tylko tym jednym), że między tymi procesami, ich działaniem czy skutkami, będzie jakaś, względna równowaga. Nie chodzi o statystyczne pół na pół, lecz - w naszym przypadku - o to, by inwazja obcego nie przekroczyła granicy, od której zaczyna się naruszanie poczucia czy świadomości tożsamości. W tym miejscu rzecz ma wymiar aksjologiczny: owa tożsamość, więc i możność samookreślenia się człowieka poprzez język, jest wartością pozytywną - tym samym jej tracenie jest szkodliwe. Właśnie to oznacza czterystuletnie hasło, że Polacy nie gęsi, bo swój język mają (to trawestacja, nie cytat). Czyli: gdy go mieć przestaną, staną się gęśmi. Przestaną być sobą; utracą tożsamość. Mówiąc to samo inaczej: kto się szanuje, ten dba o język, jeśli zaś nie dba, niech się nie dziwi, że jako osoba, zbiorowość, naród nie jest przez innych szanowany (tu uwaga: powtarzam, że owa tożsamość nie tylko od tego zależy, ale język ma w tym istotny udział; tak więc co wyżej napisałem, nie jest sprzeczne z faktem, że można być i czuć się Polakiem /Czechem, Francuzem itd./, w ogóle nie znając języka albo znając go słabo - ale to dotyczy jednostek).
Wszystko to ogólniki, Edyta Rial to przecie drobnostka. Tylko że ową ogólną sprawę tworzą właśnie ta i takie drobnostki, tym samym żadna z nich nie jest obojętna, ma wpływ na ową równowagę czy nierównowagę.

Teraz zauważ: nigdy się w ten sposób nad tym nie zastanawiałeś, prawda? To ja mam to tak zwerbalizowane, z jaką taką precyzją. Czy to znaczy, że to moja prawda, która tym samym nikogo innego nie dotyczy? (tj. moje własne zdanie, do którego mam prawo, a co tym samym nikogo innego nie dotyczy, bo każdemu wolno mieć swoje inne zdanie). Oczywiście to można sobie werbalizować na różne sposoby, np. na sposób Reja - jako też, że tego w ogóle nie trzeba sobie werbalizować, wystarczy to czuć, albo mieć taką "zgrubną" świadomość rzeczy, niekoniecznie doprecyzowaną. Ale istota rzeczy jest wspólna, nie tylko moja. I to właśnie takie właśnie jest, powszechne; i takie wypowiedzi innych w tym wątku masz, o tym świadczące. Co więcej, Ty też to masz, wiesz, czujesz. Jedyna różnica nie jest rzeczowa czy treściowa, tylko ilościowa: nie traktujesz tej sprawy aż tak poważnie, dla Ciebie (i mnóstwa innych) to rzecz luźna, może i oderwana, postrzegana bez szerszych powiązań, jako poniekąd rzecz sama w sobie.

Gdyby cały świat mówił po polsku, żaden człowiek by nie wiedział, że mówi po polsku, na tej samej zasadzie, jak ów mieszczanin-szlachcicem do pewnego momentu w ogóle nie wiedział, że mówi prozą. Takie rzeczy można stwierdzić, gdy istnieje coś innego, z czym tę rzecz można porównać, więc np. różnica między polskim a angielskim, między prozą a poezją. Na tej samej zasadzie niby wiemy, że żyjemy w momencie rewolucji informatycznej, ale że ona idzie nie za szybko w skali czasu naszego życia, to niezupełnie sobie zdajemy sprawę ze szczegółów i ogółów, ot, idzie, toczy się, zmienia się, i co z tego, żaden problem
To jest rewolucja w wielkim stopniu techniczna; jak to zwykle w takich razach, nowe elementy rzeczywistości powodują konieczność ich nazwania, najłatwiej wziąć, co gotowe, z innego języka, zaimportować słowo wraz z importowanym przedmiotem. Że wraz z techniką zmienia się język, a wraz z nimi wszystko, tego już dobrze i jasno nie widać - a tak jest.
Widać dopiero przez porównanie. Tak już raz było. II rewolucja techniczno-przemysłowa w XIX wieku. Inwazja mnóstwa przedmiotów i zjawisk nowych, więc i słów.
Powiadasz, że >edytorial< był już w 1957 r., więc nie ma sprawy. Możesz do tego dodać, że od 3/4-tych stulecia mówisz "szas generalny", od ponad stu lat mówisz "telefon", a od tysiąca lat "kościół" i x innych analogicznych, jw., więc nie ma sprawy.
Teraz uważaj dobrze: dlaczego nie wiążesz z tym w całość drugiej strony medalu?
Tej, że sto lat temu mówiłeś "automobil", a od tego czasu "samochód". Że mówisz, "lotniskowiec", a nie "awiomatka", a takie słowo było 3/4 stulecia temu, że mówisz "czołg", a nie "tank", "śmigło" a nie "propeler" - i x innych analogii; w tym i to, że Polacy, Anglicy, Francuzi mówią "telefon", ale Niemcy nie, oni mają "Fernsprecher".

Teraz uważaj: w ogóle nie mówisz "kriuzer" ani "krojcer". Ale to mucha. Co więcej, wcale nie mówisz "krzyżownik". A to słowo było, sto lat temu. Zauważ, że ono jest polskie, powstałe trybem przekalkowania z obcego. Czy naprawdę uważasz, że to się nie liczy, bo to sto lat temu, a "edytorial" (spolszczony tylko w jednej literze) się liczy, bo w 1957? Naprawdę uważasz, że to jest jakieś kryterium?
Skoro nie mówisz, więc nie jest. Co naprawdę zdecydowało, że nie "krzyżownik", tylko "krążownik"? To już wyżej było: korespondencja. To, że "krzyżownik" znaczeniowo odsyła do krzyża, czyli przedmiotu, który z okrętem bojowym ma zdecydowanie za mało wspólnego.

I na zakończenie wyobraź sobie, że w książce albo w internecie ktoś twardo w tym znaczeniu używa teraz słowa "kriuzer" albo "krzyżownik". Co byś o takim pomyślał? Jak byś to ocenił?
No tak, ale niczego takiego nie odczuwasz, gdy się stykasz z "edytorial"!
To nie dlatego, że tamto jest głupie, a to mądre. Różnica tkwi w Tobie: bełkot już w Ciebie wniknął z zewnątrz na tyle, że już nie zauważasz, że i dlaczego to jest głupie tak samo jak tamto (hm, tam przynajmniej krzyżownik był po polsku). Tak samo byś tej bzdurności nie wychwytywał, gdybyś od pewnego czasu, np. od 1957 roku, miewał stale styczność z kriuzerem. Bo to tak wnika: niepostrzeżenie. Ogłupia nas niepostrzeżenie, powoli. A po latach my albo nasze wnuki obudzą się z ręką w nocniku: zajrzą do lustra i zobaczą w nim gęsi. O ile w ogóle będą do tego zdolni (w co wątpię), tj. do stwierdzenia, co zatracili, to jak sądzisz, do kogo będą mieć pretensje? I to słuszne. Do siebie? Skądże, albo tylko trochę, przecież to zakończenie procesu, w którym mieli niewielki udział. Pretensje będą mieć do nas. Do Ciebie. Że dobrze wiedziałeś, co się dzieje i jaka jest sytuacją, ale uznałeś to za mało ważną drobnostkę, nie umiejąc czy nie chcąc wyjść ponad poziom, na którym wszystko rozdrabnia się w szczegółach.Że się na czas nie zorientowaliśmy i nie postaraliśmy się tego zrobić, co było naszym wobec nas samych i wobec nich obowiązkiem.
Czyli: czego?
No a dzięki komu mówisz: samochód, samolot, czołg, śmigło, lotnik, parowóz itd.? Oni się wtedy zorientowali na czas. Dla nich było jasne i oczywiste, że ta inwazja jest groźna, że tak po prostu nie może być, że tak nie wolno. Myślisz, że to się samo zrobiło, samo wymyśliło? Skądże; tj. pewnie w jakimś stopniu też samo, jak to w języku bywa, ale oni robili to świadomie, to było zorganizowane. Ogłaszali konkursy w prasie (np. samochód i śmigło zawdzięczamy czytelnikom pisma "Lotnik i Automobilista", coś około 1910), zlecali i pisali NORMATYWNE słowniki polskojęzycznej terminologii fachowej: elektrycznej, kolejowej i x innych (czołg i lotniskowiec zawdzięczamy specom od słownika wojskowego, 1924 czy 1925 rok; na boku przy okazji, to się bardzo długo odmieniało "czołg - czołga"; "czołgu" dopiero po II wojnie). A czy widzisz, że oni kształtowali język czy wpływali na to poprzez środki zbiorowego przekazu, publikacje: czasopisma, słowniki, artykuły fachowe i popularyzatorskie nie o słowniku i języku, tylko o wszelkiej tematyce, w których używali tych właśnie słów, dzięki czemu one wchodziły w obieg i wypierały potworki, dziwolągi, bełkoty, jako też słowa neutralnie brzmiące i dobrze nazywające dane rzeczy, ale obce lub nawet półobce (jw. awiomatka).

Czy rozumiesz, że zawdzięczamy im to dlatego, że dzięki temu jesteśmy takimi sobą, jakimi jesteśmy? Tj. używającymi samochodu i samolotu ze śmigłami. Tj. śmiejącymi się szczerze w zetknięciu z "drosselklapa się zablindowała i nie ryksztosuje". Mającymi czy dysponującymi x innych SZCZEGÓŁÓW z tej bajki, współdecydujących, że my to my, a nie gęsi. I tu naprawdę to, że szas generalny nie dał się zastąpić ogólnym wyciskiem, że telefon pozostał telefonem, tramwaj, jacht też (nie całkiem, tam były ygreki: tramway, yacht) nie stanowi żadnego argumentu ani dowodu, że tak nie należy, albo że to przesada, albo że to mało istotne, ani że jeden >edytorial< mniej, jeden więcej to bez różnicy.
No bo to, że tu i teraz jesteśmy w zupełnie podobnej sytuacji, to z pewnością wiesz. Ale czy aby rozumiesz, że z tej analogii wynika ten sam obowiązek, bo to ta sama potrzeba, ten sam cel? Aha, no i to, że Biblionetka i "Literadar" to środki masowego przekazu.
Użytkownik: A.Grimm 09.02.2011 18:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Najlepszy argument to wyw... | WBrzoskwinia
Bo Polacy nie gęsi, ALE swój język mają.

Pozdrawiam purystę językowego.
Użytkownik: A.Grimm 09.02.2011 18:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Bo Polacy nie gęsi, ALE s... | A.Grimm
PS acz w przypadku wspomnianego słowa zgadzam się z WBrzoskwinią. Inna sprawa, kiedy jakieś określenia wchodzą wraz z np. nowinkami technicznymi (komputer, video), a inna, kiedy sprawdzone i dobre wyrażenia ("Od redakcji") zastępuje się z uporem śmiesznymi efemerydami, które chyba mają brzmieć inteligentnie.

Przepraszam z\za komentarz pod komentarzem.
Użytkownik: agatatera 09.02.2011 16:34 napisał(a):
Odpowiedź na: No to katastrofa: zalegal... | WBrzoskwinia
Tym bardziej, że ma bardzo dobre polskie wesje, nie widzę więc sensu wciskania na siłę czegoś nowego. No, ale ja mam ostatnio na tym punkcie lekkiego świra ;p
Użytkownik: annmarie 09.02.2011 18:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Jest w słowniku: http://w... | Natii
Natii, ja bym się na ten słownik nie powoływała. To słownik stworzony m.in. do gier słownych na www.kurnik.pl. Znajdują się w nim naprawdę dziwne wyrazy. Sugeruję korzystanie jednak z uznanych słowników, jak ten: www.sjp.pwn.pl
Użytkownik: Sherlock 09.02.2011 18:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Natii, ja bym się na ten ... | annmarie
Czy ktoś ma może w domu "Słownik wyrazów obcych PWN" (Lidia Wiśniakowska, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, 2004)? Bo chyba tylko przy pomocy tego słownika damy radę rozstrzygnąć problem dopuszczalności słowa "edytorial".
Użytkownik: A.Grimm 09.02.2011 19:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy ktoś ma może w domu "... | Sherlock
Ale, czy rzecz ma się w dopuszczalności, czy też w natarczywej ekspansji obcych wyrażeń w miejsce istniejących polskich?
Użytkownik: verdiana 09.02.2011 20:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy ktoś ma może w domu "... | Sherlock
Dlaczego tylko? PWN:

http://sjp.pwn.pl/slownik/2456207/artyku%C5%82_wst​%C4%99pny

Normalne słowo, w powszechnym użyciu, prawidłowe i stosowane w redakcji.
Użytkownik: WBrzoskwinia 10.02.2011 15:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy ktoś ma może w domu "... | Sherlock
Jedno pytanie: czy tam w czołówce jest jasno i wyraźnie napisane, że to jet słownik normatywny?
Bo jak nie, to możliwe, że normatywny jest tylko w wymiarze pisowni, a w doborze wyrazów tylko ewidencyjny, tj. zbierający słowa wedle kryterium obecności w użytku, a nie kryterium prawidłowości, nie mówiąc o sensowności. To jedno, a drugie: pamiętaj, że od zeszłego wieku Państwowe Wydawnictwo Naukowe już nie istnieje. I że po sprywatyzowaniu to mniejsza, że nazywa się Powszechne Wyd. Naukowe; ważne, że przeszłością stał się tam również poziom naukowy, jakość. Najwyraźniej to za drogie, albo wymaga od redakcji więcej pracy i wysiłku, niż ją stać. Zdarza się, że nawet rozsądku; co nie znaczy, że wszystko co i jak robią, jest złe.

Czy to słowo jest w jakimś słowniku, czy go nie ma, to nie zmienia faktu, że ono jest nieprawidłowe. Do rozstrzygnięcia tej sprawy wystarczy ciut rozsądku i najwyżej 30 sekund zastanowienia. Podałem to niedawno wyżej w końcówce listu do Misiaka.
Zauważ zaś, że w jego liście jest taka sama potworność, jak w owych informujących, że to już jest w słownikach: pisze, że mu to wykładali jako normalkę na stylistyce (bardzo wesołe, że w innej pisowni) - słowo, na którego nawet samo brzmienie, samą foniczną postać, a co dopiero całą resztę (z motywacją rozpowszechniania się włącznie), zdrowy człowiek zareaguje po literacku:
1. za Prusem ("Lalka"): ...w panu jest tyle z demona, co trucizny w zapałce, pan ma raczej właściwości starego sera, który podnieca chore żołądki, ale zdrowe doprowadza do wymiotów...
2. za nie wiem, kim, też z XIX wieku:
"Patrz Kościuszko na nas z nieba!"
pewien Polak wołał.
Wtedy spojrzał nań Kościuszko
i się zwymiotował.

No i to problem, że ów zdrowy rozsądek jest stary, a "edytorial" jest nowy, więc automatycznie choćby był najgłupszy, jest lepszy, tylko dlatego, że nowy. Takie teraz kryteria; zdrowy rozsądek i wymagania sensowności to tylko zbędne utrudnienia, nikomu niepotrzebne. Co zdarza się i w publikacjach PWNu, i to nie na zasadzie okazjonalnych wpadek, lecz od dłuższego już czasu to jest tam stały fragment gry.
Użytkownik: kornwalia 10.02.2011 11:28 napisał(a):
Odpowiedź na: W sieci po... | Sznajper
Bardzo podobał mi się artykuł dotyczący fantastyki! Teraz bardzo chciałabym dostać w ręce tę serię MAGa. Tyle nowych dla mnie nazwisk, tyle książek, tylko czasu nie mam więcej ;)
Odnośnie ISSUU, to czasem coś się tam zacina i nie da się strony magazynu zmienić. Trzeba wtedy zamknąć ISSUU, wejść znowu itd., trochę to było irytujące. Raz też mi się dwa artykuły nałożyły na siebie.
Użytkownik: Admin 10.02.2011 12:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo podobał mi się art... | kornwalia
A jaką masz przeglądarkę?
Użytkownik: kornwalia 10.02.2011 13:02 napisał(a):
Odpowiedź na: A jaką masz przeglądarkę? | Admin
Firefox 3.6.10
Użytkownik: Admin 10.02.2011 13:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Firefox 3.6.10 | kornwalia
A jak klikniesz na okładce to możesz pobrać PDF?
Użytkownik: kornwalia 10.02.2011 18:41 napisał(a):
Odpowiedź na: A jak klikniesz na okładc... | Admin
Nie, wyskakuje mi pusta strona.
Użytkownik: Tinu_viel 11.02.2011 07:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo podobał mi się art... | kornwalia
Zgadzam się całkowicie z Tobą, po przeczytaniu tego artykułu postanowiłam polować na "Ucztę wyobraźni", tak mnie zainteresowały książki wyróżniające się i podobno napisane pięknym językiem :)
Użytkownik: misiak297 10.02.2011 23:26 napisał(a):
Odpowiedź na: W sieci po... | Sznajper
Słuchajcie, kochani, muszę Wam powiedzieć, że jestem zdziwiony, a nawet jest mi trochę przykro. Zobaczcie na ten wątek - roztkliwiamy się nad jednym słowem, a na palcach jednej ręki można policzyć te wypowiedzi, które odnoszą się do Literadaru jako całości (Konwalia pisze np. podobał mi się artykuł o fantastyce). Do czego zmierzam? Nie rozumiem tego słabego odzewu. Przecież "Literadar" to od dawna wyczekiwane "dziecko" biblionetki. Wkładamy naprawdę dużo starań (i mówię tu zarówno o Redaktorze Piotrze Stankiewiczu, recenzentach, korektorach i mnóstwie anonimowych pomocników z biblionetki), aby pismo było jak najlepsze. Ale pismo nie istnieje bez czytelników, nie istnieje bez dialogu. Chcielibyśmy otworzyć wątek na merytoryczne dyskusje (a przecież tak dobrze dyskutuje się o książkach!), chcielibyśmy wiedzieć, jakie macie odczucia, co Wam się podoba, a co nie. Pismo żyje również dzięki dyskusjom. Ktoś zaraz odpisze: "A to że "editorial" się nie podoba, to nie jest merytoryczne?". Może i jest - ale to jedno słowo! A jak Wam się podoba całość? Jakie recenzje uważacie za mocne, a z jakimi się nie zgadzacie? Jakie książki powędrowały Wam do schowka? Dlaczego nie możemy o tym porozmawiać?

Może wywołuję trochę burzę w szklance wody i zaraz się rozpętają pioruny, ale ktoś to w końcu musi powiedzieć.
Użytkownik: Jean89 10.02.2011 23:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Słuchajcie, kochani, musz... | misiak297
Misiak, masz zupełną rację. "Literadar" jest naprawdę dużym osiągnięciem, w które wkłada się mnóstwo pracy. Tak naprawdę stawia dopiero swoje pierwsze kroki i trzeba mu pomóc, bo moim zdaniem warto.
Użytkownik: misiak297 10.02.2011 23:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Misiak, masz zupełną racj... | Jean89
Bardzo się cieszę, że się ze mną zgadzasz. Kwestia pomocników jest równie ważna. Chyba Miaugorzata apelowała na forum o więcej rąk do pracy - na przykład przy korekcie. Natomiast - tak jak pisałem wyżej - równie ważne jest to, żebyśmy jako twórcy tego pisma widzieli odzew z Waszej strony. Żebyśmy się tylko nie musieli ograniczać do sprawdzania ilości ściągnięć. Nam pracownikom przecież takiej dyskusji podejmować zasadniczo nie wypada.
Użytkownik: gosiaw 11.02.2011 15:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Słuchajcie, kochani, musz... | misiak297
Mnie bardzo zaskoczyła jedna recenzja. :) Żadnej przeróbki klasyki na zombie i wampiry dotąd nie czytałam, bo po pierwsze nie lubię odgrzewania starych kotletów i sprzedawania ich jako świeżutkie danie, a po drugie wampiry, wilkołaki i zombie to nie moje klimaty. Ale spodziewałam się w przypadku Przedwiośnie żywych trupów (Śmiałkowski Kamil, Żeromski Stefan (pseud. Zych Maurycy)) recenzji miażdżącej, nokautu, po którym Baryka-zombie padnie i nie wstanie. Tymczasem książka została oceniona na 3,5 gwiazdki, a recenzent twierdzi, że książka jest całkiem co rzeczy. Zastanawiające. :)
Użytkownicy BiblioNETki chyba nie rzucili się na tę książkę, bo w tej chwili są wystawione raptem 3 oceny. Nie ma więc za bardzo kogo zapytać o wrażenia. Pozostaje samej przeczytać, ale chyba jednak podziękuję.

Zastanawiam się za to nad sięgnięciem po Ja, Ozzy: Autobiografia (Osbourne Ozzy). Zasadniczo jestem w targecie. Co prawda Black Sabbath wolę późniejszy, Ozzy jako wokalista ani się umywa do Dio, ale mimo to książka ta powinna być dla mnie. Boję się jednak czytania o jakichś żenujących prywatnych brudach pana Osbourne'a i jego rodziny. Wie ktoś czy jest czego się obawiać?

Zaciekawił mnie też przegląd fantastyki, o którym pisze Kornwalia. Niestety, trochę ciężko się go czyta. Tło jest ładne, ale tekst jest na nim bardzo mało wyraźny.
Użytkownik: wwwojtusOpiekun BiblioNETki 11.02.2011 22:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Mnie bardzo zaskoczyła je... | gosiaw
Artykuł o "Uczcie wyobraźni" jest też tutaj:
http://ksiazki.polter.pl/Uczta-Wyobrazni--Fantastyka-na-Nowy-Wiek-c22639
Użytkownik: WBrzoskwinia 11.02.2011 20:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Słuchajcie, kochani, musz... | misiak297
To słowo otwiera całość. Rozpoczyna każdy numer. A Biblionetkę razem z "Literadarem" całościowo określa m.in. początkowe i otwierające hasło, postulat, wymóg, warunek, cytuję "...zwracamy uwagę na poprawną polszczyznę, gramatykę i interpunkcję - zadbaj o to razem z nami, pisz poprawnie!".
Mnie też jest przykro.
Głównie z powodów jak wyżej.
Ale i z powodu, że ktokolwiek uznaje roztkliwianie się nad jednym słowem za dziwne i przykre.

Nie wie, że na początku było Słowo?
Nie czuje, że wszystko przez nie się stało, a bez niego nic się nie stało?
Że kosmos i mikrokosmos to jedno, i tyle samo warte? W tym przypadku kosmos "Literadaru" i mikrokosmos jednego słowa?
Tak, jakby "Literadar" nie składał się ze słów, w tym również tego słowa...
Tych małych, drobnych słów, które wszystkie, owszem, tak, nad całością roztkliwienie nie byłoby dziwne - ale pojedyncze, samotne, małe, nie warto się roztkliwiać. Przecież to TYLKO jedno słowo.

Jak to było?
Jeśli morze zabierze grudę ziemi, to tak samo, jakby zabrało przylądek. Zatem nie pytaj, komu bije dzwon...
Tak, tylko że tak myśleliśmy my z XVII wieku, z rozrzutem do wojny domowej w Hiszpanii z przyległościami.
A teraz jest wiek XXI. Teraz drobiazgi się nie liczą.

Ano, jak w starej piosence; jeśli będziemy robić swoje, to może drobiazgów parę się uchowa: kultura, sztuka, wolność słowa...
Użytkownik: mchpro 11.02.2011 20:34 napisał(a):
Odpowiedź na: To słowo otwiera całość. ... | WBrzoskwinia
Mam nadzieję, że Twoja troska o czystość polszczyzny nie będzie głosem wołającym na puszczy i znajdzie zrozumienie. A emocje? Niekiedy nie wystarczy być letnim - trzeba trochę żaru i ognia.
Użytkownik: WBrzoskwinia 14.02.2011 10:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam nadzieję, że Twoja tr... | mchpro
Ja nie mam tej nadziei. Jak widzisz, tu się takie rzeczy uznaje za mało istotne drobnostki.
A żar i ogień to jedno, a robienie rasizmu tam, gdzie go nie ma, to drugie; tak nie wolno. O tę jedną kroplę za dużo.
Użytkownik: anek7 11.02.2011 21:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Słuchajcie, kochani, musz... | misiak297
A ja muszę powiedzieć, że czytam każdy numer "Literadaru" i gdyby nie ta "dyskusja" to nawet bym nie wiedziała, że takie straszne słowo jak "edytorial" istnieje. Zwyczajnie nie zwracam uwagi na bzdury...
A swoją drogą kiedy to piszę to autokorekta mi edytoriala nie podkreśla natomiast tytuł pisma jak najbardziej;o)

Podziwiam i chylę czoła przed twórcami pisma, całości jeszcze nie dałam rady, no ale ona obszerna jest bardzo:)
Już parę lekturek dla siebie znalazłam, głównie sensacja i kryminał, ale i "Generał w habicie" mnie zainteresował.
I zauważyłam, że książkę o Wojtku Mannie wygrałam w konkursie, więc radość moja jest wielka:)
Pozdrawiam twórców pisma i recenzentów:)
Użytkownik: koczowniczka 12.02.2011 19:01 napisał(a):
Odpowiedź na: W sieci po... | Sznajper
Czy naprawdę można krytykować Literadar i nikt się nie obrazi? W owym edytorialu znalazłam takie zdanie:

"Choć kiedy BĘDZIECIE czytać te słowa wszystko już BĘDZIE gotowe, to i tak trzymajcie kciuki za okładkę, żeby BYŁA dobra".

"Jest to dla nas o tyle ważne, że od początku naszym celem BYŁO stworzenie poważnego i liczącego się pisma, które skutecznie BĘDZIE walczyć o czytelnika (...) wysoką jakością publikowanych tekstów".

Czy takim tekstem można skutecznie walczyć o czytelnika? :D :D :D
Użytkownik: chuda 12.02.2011 19:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy naprawdę można krytyk... | koczowniczka
Niestety korekta w Literadarze ograniczona jest do poprawiania interpunkcji, literówek, brakujących spacji, błędów w liczbie/osobie itd. itp. :(((
Nie ma czasu na solidne przyjrzenie się tekstom. :(((

(Jednak mam nadzieję, że to się kiedyś zmieni).
Użytkownik: misiak297 12.02.2011 20:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy naprawdę można krytyk... | koczowniczka
Dlaczego nie krytykować Literadaru? Jak najbardziej - chwalić i krytykować też:) Jestem przeciwny tylko niepotrzebnemu rozdmuchiwaniu spraw. Korzystając z tego co napisałaś, droga Koczowniczko, apeluję powtórnie: korektorzy w Literadarze mile widziani:) Im więcej korektorów tym mniej błędów (tak by się to przekładało), a jeśli podzielimy się pracą numer też wyjdzie szybciej. Jeśli macie "korektorskie oko" nie bójcie się tego! W końcu wszyscy chcemy, żeby nasza gazeta wyglądała jak najlepiej, prawda?
Użytkownik: chuda 12.02.2011 20:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Dlaczego nie krytykować L... | misiak297
Misiaku, nawet jakby było stu korektorów, to błędy podane przez Koczowniczkę nadal będą istnieć, bo taki "sprawdzacz" w Literadarze musi się ograniczyć do interpunkcji, spacji, literówek itd. (pisałam o tym wyżej). :(( Fakt, większa liczba korektorów usprawni pracę, ale nie wykluczy powtórek i innych błędów.
Użytkownik: misiak297 12.02.2011 20:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Misiaku, nawet jakby było... | chuda
A czy taki "sprawdzacz" nie może czegoś zasugerować? Nie twierdzę, że to wykluczy błędy, ale na pewno na Literadar nie będziemy musieli czekać tak długo, więc wszyscy byliby zadowoleni. A czasem wystarczy wziąć tylko jedną stronę, czy jeden artykuł!
Użytkownik: chuda 12.02.2011 21:14 napisał(a):
Odpowiedź na: A czy taki "sprawdzacz" n... | misiak297
Nie może zasugerować, gdyż to (czyli zasugerowanie zmiany) wprowadza niepotrzebny bałagan i przedłuża czas ogólnej pracy. :(( A "czas goni nas, goni nas..." ;)
Użytkownik: Admin 14.02.2011 00:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie może zasugerować, gdy... | chuda
W następnym numerze korekta będzie inaczej zorganizowana. Czasu winno być wtedy więcej.
Użytkownik: chuda 14.02.2011 09:26 napisał(a):
Odpowiedź na: W następnym numerze korek... | Admin
Wiem, że wszystko w tej sprawie idzie ku dobremu! :) Co mnie niezmiernie cieszy. :)
Użytkownik: koczowniczka 12.02.2011 21:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Dlaczego nie krytykować L... | misiak297
Ja nie nadaję się do robienia korekty, bo robię dużo błędów gramatycznych... Inna sprawa, że takiego zdania-potworka, w którym aż trzy razy powtarza się słowo "być" nigdy bym nie napisała i nie dopuściła do druku.

Gazetkę sobie czytam powoli, na razie utknęłam na tekście od redakcji. Cieszę się, że Literadar będzie ukazywał się co miesiąc.
Użytkownik: Czajka 13.02.2011 05:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Dlaczego nie krytykować L... | misiak297
No ale Misiaku, tak sobie myślę, jak powstrzymać rozdmuchiwanie w środowisku, które uwielbia dyskutować o językowej poprawności i które na ową poprawność jest czułe.
Sama bym się zgłosiła do korekty, lecz nie mam korektorskiego oka i za bardzo ingeruję w ducha przekazu. :)
Użytkownik: WBrzoskwinia 07.03.2011 11:41 napisał(a):
Odpowiedź na: No ale Misiaku, tak sobie... | Czajka
Ja nie uwielbiam. Przeciwnie: nie lubię. Wykazywanie, że wielbłąd jest wielbłądem, a słoń wielbłądem nie jest, nie sprawia mi frajdy. Przeciwnie, jest mi głupio i wkurza mnie, że rzeczy oczywiste trzeba tłumaczyć i udowadniać, bo x osób grzecznie uznaje to za "rozdmuchiwanie", "bzdury" itp. - zamiast jasno i otwarcie przyznać przed samymi sobą, że najzwyczajniej mają gdzieś to, a tym samym - ze względu na istniejące związki - mają gdzieś mnie, Ciebie, nas i wszystkich innych. I że na odwrót: gdyby nas i siebie nie mieli gdzieś, tym samym automatycznie JAKOŚĆ porozumiewania by się dla nich liczyła.
Jaki pan, taki kram. Czyli: język jest świadectwem. Dlatego nie będę czytać, zdaje się "Focus - Historia" (czy coś takiego), ani "National Geographic" (polskiego), ani "Literadaru", choćby nie wiem jak interesujące i cenne dla mnie rzeczy tam były zamieszczone - a to ponieważ zespół autorski tytułem "Edytorial" oświadcza, że ma mnie za durnia. Nie będę czytał magazynu polskiego, który z przyczyn wiadomych tylko zespołowi jw. nosi tytuł "History". Nie wejdę do biura podróży, które ma wywieszone w oknach plakaty z napisem "Greece" względnie "Griechenland" (w tym drugim przypadku jakoś odruchowo spojrzałem na drzwi, spodziewając się tam tabliczki "Nur fuer Deutsche"; taka ze mnie szowinistyczna świnia). Nie tknę gazety, która parę lat temu reklamowała się w Polsce(!) jako "Najlepsza gazeta around the world". Nie mam wątpliwości, że tak samo zareagowałby Anglik na reklamę angielskiej gazety per "The best gazette dookoła świata" (albo np. "... wokrug ziemnogo szara").
I dobrze wiesz, czemu tak. Wiesz, jak jest, jak to działa. Tak samo, jak u Twego cenionego i ulubionego bohatera. A przecież każdy mógłby zapytać Cię (albo napisać): A dlaczego i po co on wracał?! Przecież w tylu miejscach mógł zostać i żyć dalej... Zatrzymywali go, oferowali najlepsze warunki, w tym miłość... Byłoby mu dobrze... A on nie i nie; nawet jeśli się gdzieś dłużej zatrzymał, to po jakimś czasie znów ruszał w drogę... To, co go ciągnęło do powrotu, głupią i nieważną było drobnostką, skoro gdzie indziej byłoby mu lepiej. A przecież gdyby Cię ktokolwiek tak zapytał, tak postawił sprawę, z miejsca wiedziałabyś, że nie zna i nie rozumie elementarnej rzeczy - prawda?
Jakiej?
Związku z tym, co swoje.
Użytkownik: Zoana 13.02.2011 21:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Dlaczego nie krytykować L... | misiak297
Ja chętnie pomogę przy korekcie, nie wiem tylko, gdzie się zgłosić. :) Wprawdzie korektorem nie jestem, ale od lat sprawdzam znajomym teksty i prace pisane do szkoły/na uczelnię i wydaje mi się, że sobie radzę w tym temacie. I nawet sprawia mi to przyjemność.

Co do najnowszego Literadaru, jeszcze całemu nie dałam rady, ale bardzo podoba mi się artykuł o tapecie. Okazuje się, że ja również całe lata popełniałam ten błąd. ;)
Użytkownik: Natii 13.02.2011 22:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja chętnie pomogę przy ko... | Zoana
Napisz proszę do Miaugorzaty. :-)
Użytkownik: Zoana 13.02.2011 23:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Napisz proszę do Miaugorz... | Natii
Dziękuję, napisałam. :)
Użytkownik: WBrzoskwinia 14.02.2011 10:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Dlaczego nie krytykować L... | misiak297
Przykro rzec taką krytykę, ale to fikcja. Skoro nie można poprawić błędów stylistycznych, rzeczowych itp., to cała robota z literkami traci sens. To jak wymieniać gumy w samochodzie, żeby były idealne, a silnik zostawić swemu losowi.
A po drugie: przecież zgłaszającym błędy stylistyczne itp. powiesz jak wyżej: że to niepotrzebne rozdmuchiwanie i że Ci przykro. W ten sposób, w tym kontekście, dasz pośrednio bardzo jasno do zrozumienia, co jest najważniejsze i co się naprawdę liczy: literówki!
Pewnie nie wiesz, ale była kiedyś taka piosenka:
Nie znasz wagi słów, gdy mówisz mi
"do widzenia" i "dzień dobry" w jednym zdaniu, jednym tchem.
/nie pomnę, kto to śpiewał ni napisał; ale jak prawdziwie.../
Użytkownik: imarba 12.02.2011 21:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy naprawdę można krytyk... | koczowniczka
"Choć kiedy BĘDZIECIE czytać te słowa wszystko już BĘDZIE gotowe, to i tak trzymajcie kciuki za okładkę, żeby BYŁA dobra".

No tak, a jak to inaczej przetłumaczyć na polski? Rozumiem, że powtórzenia nie są dobre nawet na tej samej stronie, a cóż dopiero w tym samym zdaniu, ale słowo "być" to czasownik posiłkowy...
Nie skończyłam filologii polskiej, ale jeżeli ktoś dowolnie zamienia "ale" na "lecz" to mi się to nie podoba, gorzej - dostaję mdłości. Słowo ma i formę i treść. Słowo ma także historię i wiele innych aspektów...

To mogłoby zostać napisane tak:

"Choć kiedy przeczytacie te słowa wszystko już zrobimy za was, to i tak trzymajcie kciuki za okładkę, żeby spodobała się wam wszystkim". Z poważaniem wyrobnicy :)

To moje tłumaczenie z polskiego na polski w stylu "ile cukru w cukrze", ale chętnie ogłosiłabym konkurs na inne tłumaczenia tego zdania :)
bez nagród :)

Oczywiście nie chcę nikogo obrazić, ale podziwiam ideę literadaru i uważam, że to musi samo jakoś okrzepnąć, samo, powoli i BEZ podcinania skrzydeł.
Użytkownik: koczowniczka 12.02.2011 21:38 napisał(a):
Odpowiedź na: "Choć kiedy BĘDZIECIE czy... | imarba
Ależ Imarbo, ja to zdanie w ogóle bym wyrzuciła! Nie trzeba tłumaczyć z polskiego na polski, lecz usunąć. Jest bez sensu.
Użytkownik: imarba 12.02.2011 21:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Ależ Imarbo, ja to zdanie... | koczowniczka

Nie, nie jest bez sensu! Jest ważne! Pokazuje, że to pismo robią nasi znajomi z Biblionetki, a nie jakieś pokręcone pieniędzmi i (po)czytalością (oglądalnością) redakcje składające się z obcych ludzi promujących tandetne czytadła. Część z tych ludzi w jakiś sposób znam i szanuję. Jeżeli coś mi polecą - przeczytam jeżeli będę miała szansę! I to dla mnie jest ważne.
Nie chcę czytać kolejnego pisemka robionego pod pieniądze, reklamę i przyszłe zyski - tego na rynku jest dużo. Literadar zapowiada się czytelniczo uczciwie
Użytkownik: koczowniczka 13.02.2011 19:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie, nie jest bez sensu... | imarba
Użytkowników Biblionetki szanuję i lubię, wiem, że się napracowali i postarali, tym bardziej więc dziwi mnie i razi nieładny tekst napisany przez redaktora naczelnego i wstawiony na samym początku gazetki. Owszem, jest to tekst pełen entuzjazmu, ale niektóre zdania sprawiają wrażenie, jakby pochodziły z zeszytu gimnazjalisty. Kiedy redaktor pisze, że będzie walczył o czytelnika wysoką jakością tekstów, a jednocześnie produkuje tekst niskiej jakości, odnoszę wrażenie, że przeczy sam sobie. Tekst od redakcji to wizytówka gazetki, powinien błyszczeć i zachęcać do czytania. Mnie nie zachęcił. To jest moje zdanie i nie musicie się ze mną zgadzać, Imarbo i Czajko.

W międzyczasie przeczytałam kilka recenzji, wywiad z K. Nowak, tekst Michała. Wszystko jest dobre i ciekawe oprócz nieszczęsnego początku.
Użytkownik: imarba 13.02.2011 22:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Użytkowników Biblionetki ... | koczowniczka
Nie myśl, że to jakaś agresja z mojej strony - po prostu podziwiam ludzi, którzy robią to z własnej woli, kosztem własnego czasu i bez rekompensaty finansowej jak sądzę, po to tylko, żeby poinformować współbraci i współsiostry w tej ostatnio niemodnej chorobie jaką jest czytanie, o tym co warto, co trzeba i co się powinno przeczytać, żeby w niej wytrwać :)
Czasami entuzjazm zasłania litery, ale dla mnie i tak jest najważniejszy... bo tylko entuzjazm zaraża, a przecież tą chorobę chcemy rozprzestrzeniać, my ZARAZKI :)
Użytkownik: janmamut 12.02.2011 21:57 napisał(a):
Odpowiedź na: "Choć kiedy BĘDZIECIE czy... | imarba
Jednak znacznie gorzej zamieniać w drugą stronę: "lecz" na "ale". Na przykład: "Lekarzu, ale się sam!". :-)
Użytkownik: Czajka 13.02.2011 05:11 napisał(a):
Odpowiedź na: "Choć kiedy BĘDZIECIE czy... | imarba
Choć kiedy BĘDZIECIE czytać te słowa zamknięte gotową już okładką, to i tak trzymajcie za nią kciuki, żeby BYŁA dobra.

Choć kiedy BĘDZIECIE czytać te słowa zamknięte gotową już okładką, to i tak trzymajcie za nią kciuki, żeby spodobała się wszystkim.

Choć kiedy BĘDZIECIE czytać te słowa zamknięte gotową już okładką, to i tak trzymajcie kciuki za jej dobroć.

To tylko dla sportu, mnie to zdanie nie razi, a w ogóle chciałam powiedzieć, że świetny był artykuł o tapecie i będę ten cykl czytać wiernie i świetna była recenzja autobiografii Ozzy'ego. O mało co nie kupiłam. :)
Użytkownik: Marylek 13.02.2011 20:23 napisał(a):
Odpowiedź na: "Choć kiedy BĘDZIECIE czy... | imarba
"Choć kiedy BĘDZIECIE czytać te słowa wszystko już BĘDZIE gotowe, to i tak trzymajcie kciuki za okładkę, żeby BYŁA dobra".

Choć w momencie czytania przez Was tych słów wszystko już będzie gotowe, trzymajcie jednak wciąż kciuki za udaną, dobrą okładkę.

???
:)
Użytkownik: Gallick 24.02.2011 09:54 napisał(a):
Odpowiedź na: W sieci po... | Sznajper
Witam.

Mam pytanie odnośnie formatu Literadaru. A mianowicie czy oprócz PDFa Redakcja mogłaby udostępnić czasopismo w innym formacie np. EPUB lub PRC i uproszczonej graficznie formie?
Pytam ponieważ posiadam czytnik i tak skomplikowane graficznie PDFy są na urządzeniu praktycznie nieczytelne. Chętnie przeczytałbym poszczególne numery na e-papierze, a nie na męczącym wzrok monitorze. Jeśli taka opcja była by możliwa to super.

Pozdrawiam
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: