Dodany: 19.01.2011 10:11|Autor: izabellag

Złota wolność w złotych czasach


Zadziwiające, ile można upchnąć na zaledwie 400 stronach, i to bez uczucia przeładowania. Ale po kolei.

Polska, koniec XVI wieku, złota wolność szlachecka w największym rozkwicie, także ta religijna. Korzysta z niej skwapliwie brać szlachecka, chętnie zmieniając wiarę, najczęściej po to, aby uwolnić się od dziesięciny. Są jednak wśród "heretyków" prawdziwi idealiści, choćby arianie - rdzennie polski ruch religijny: pacyfistyczny (jej wyznawcy nosili drewniane miecze), o surowych obyczajach, odrzucający nadmierne bogactwo i piastowanie urzędów państwowych.

Jednak ruch arian przeżywa kryzys. Aby zapobiec jego dalszej erozji synod w Hoszczy zezwala na noszenie broni przez wyznawców. Stanie się to punktem zwrotnym w życiu dwóch młodych szlachciców - Sebastiana i Piotra Pielszów. Po zniesieniu zakazu, jeden z przekonania, drugi z konieczności, zaczynają brać udział w kolejnych wielkich wydarzeniach historycznych, a tych w tamtych czasach nie brakowało - wojny inflanckie, bitwa pod Kircholmem, rokosz Zebrzydowskiego, dymitriady, w końcu bitwa pod Kłuszynem. Poznają wielkich ludzi swojej epoki - księdza Skargę, hetmanów Chodkiewicza i Żółkiewskiego. To płaszczyzna historyczna.

Na płaszczyźnie prywatnej obaj bracia mają pecha zakochać się w tej samej dziewczynie - jest więc zarówno wątek romantyczny w barokowej scenerii (u jednego z braci), jak i zapis barokowej depresji (u drugiego).

Zgodnie z tytułem, sporo jest także rozważań o wolności, może niekoniecznie w wymiarze politycznym i osobistym, raczej o wolności sumienia czy wolności religijnej (determinuje to taki, a nie inny wybór bohaterów), niektóre mogą mieć odniesienia do współczesności. Okazuje się, że traktowanie religii jak supermarketu to wcale nie jest wynalazek XXI wieku. Ciekawy jest też opis tego, co się dzieje z religią, która zaczyna się na siłę reformować i demokratyzować i wyjaśnienie, dlaczego przetrwały te wyznania, w których jest dość niski poziom demokracji.

Jeśli nadal ktoś uważa, że to mało, dochodzą świetne sceny rodzajowe i humor (mój ulubiony fragment to list Chodkiewicza, który zezwala żonie na zakup karła).

No i język - już w innej książce Kossak-Szczuckiej zauważyłam, że mistrzowsko nim operuje, ale tu przeszła samą siebie. Otóż mocno ciąży ku staropolszczyźnie. Po jakichś 10 stronach przyzwyczaiłam się do tego, i czytałam książkę tak, jak czytam w obcym języku (dopowiadając sobie znaczenia z kontekstu albo ignorując niezrozumiałe słowa). Jest to pewnie plus warsztatowy, ale (chyba) minus czytelniczy, gdyż spowalnia lekturę.

No cóż - mnie się podobało i polecam, ale, głównie ze względu na język, nie jest to McLektura).



[Tekst opublikowałam również na moim blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 4515
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: WBrzoskwinia 22.01.2011 16:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Zadziwiające, ile można u... | izabellag
Gdyby Twój tekst był zły, nie warto by tego robić; że jednak jest dobry, z pewnością warto: popraw >>poziom demokracji ustawiły na dość niskim poziomie<<.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: