Dodany: 01.10.2004 05:44|Autor: dorocinska

Ostrze politycznej satyry ukryte w brukowym romansie


Wydani w 1872 "Ramułtowie", owoc zaangażowania pisarza w sprawy polityczne, to jedna z ciekawszych powieści współczesnych Kraszewskiego - szczególnie pod względem artystycznym. Fabuła układa się według starego, dobrego romansowego wzorca: ona, on, i liczne przeszkody na drodze do ich szczęścia. Ona ma na imię Hanna i jest piękną, bogatą i świetnie urodzoną panną na wydaniu, do której jak muchy do miodu zlatują się liczni konkurenci; on zwie się Sylwan Ramułt i jest szlachetnym niczym marmurowy posąg młodzieńcem, skażonym niestety "czerwoną" przeszłością i nie dość wysokim pochodzeniem; wytrwałym rzucaniem kłód pod nogi ich wielkiej miłości zajmuje się społeczeństwo. Sytuację urozmaicają gwoli większej radości czytelnika dodatkowe komplikacje: Herman Ramułt, różniący się od swego przyrodniego brata Sylwana płochym usposobieniem oraz tym, iż matka jego jest najprawdziwszą, najdumniejszą i najbardziej pańską hrabiną w okolicy, jest przez nią i grono jej znajomych uważany za odpowiedniego kandydata do ręki urodziwej Hanny; obydwaj zaś bracia mają siostrę, wesolutką, sprytną i pełną seksapilu wdówkę Lelię, do której wytrwale smali cholewki ojciec Hanny, pan Aleksander Junosza, powszechnie zwany Olesiem i słynący z zamiłowania do: „wesołego gronka a smacznego jadła, umiarkowanego dobrego wina kieliszka, dobranego cygara i dolce far niente w miękkim fotelu”. Oczywiście nie brakuje i fascynującej, cierpiącej na początki suchot - jak heroinie romansu przystało - artystki w osobie mającej u stóp kwiat młodzieży całego miasta Violi, która choć hańbi się aktorskim zawodem, to jednak jest czysta jak łza, bowiem na straży jej cnoty stoi wielkie uczucie do Sylwana, darzącego wprawdzie ją miłością, ale… braterską jedynie. W przeciwieństwie do Hermana.

Fabuła tej powieści sprawia wrażenie niemalże gotowego scenariusza kilkusetodcinkowego południowoamerykańskiego serialu, ale myli się bardzo ten, kto uzna, że sens tego utworu sprowadza się do taniej rozrywki. Losy bohaterów i cała ta skomplikowana intryga nie są celem samym w sobie, lecz jedynie pretekstem do ukazania prawdziwego oblicza arystokratyczno-zachowawczych konserwatystów, broniących interesów swojej klasy niczym najszczytniejszych ideałów. Otóż osią powieści jest walka o to, by imponujący posag pięknej Hanny nie dostał się w niepowołane ręce, służąc tym samym sprawie znienawidzonych demokratów. Majątek ten wraz z właścicielką powinien wszak być nagrodą dla jednego z nich za gorliwe poświęcenie sprawie ich stronnictwa! Przeciwnicy małżeństwa dziewczyny z Sylwanem obmyślają więc plan kampanii, planują kolejne potyczki na różnych polach, ba! Wybierają nawet tego, kto ma zostać uszczęśliwiony Haniną rączką. Co prawda chętnych jest nadmiarowa liczba, ale jakoś da się temu zaradzić, gdyż równie majętną i piękną, choć poczynającą się już nieco marszczyć rączką dysponuje owdowiała… hrabina, matka Hermana! Sytuacja gmatwa się nieprawdopodobnie – a wszystko po to, by pokazując w krzywym zwierciadle metody działania, niemoralność i interesowność skompromitować to znienawidzone przez Kraszewskiego środowisko polityczne. Stanisław Burkot, jeden z najwybitniejszych znawców twórczości pisarza, tak podsumowuje tę książkę: "w umowności zarówno postaci, jak i sytuacji, w sprowadzeniu całego konfliktu do wymiarów przypominających dobre wzory »Monachomachii«, mieści się sens ideowych i artystycznych zabiegów Kraszewskiego”.

Tak odczytywani „Ramułtowie” są lekturą po prostu pyszną! Szkoda tylko, że sprawy, o które tak zawzięcie kruszy kopie Kraszewski, są już dawno przebrzmiałe i często całkowicie obce współczesnemu czytelnikowi. Nie umniejsza to oczywiście wartości artystycznej dzieła – ale kto teraz oprócz badaczy epoki orientuje się w dziewiętnastowiecznej polityce na tyle dobrze, by móc naprawdę docenić tę świetną i zjadliwie ostrą satyrę polityczną, będącą częścią kampanii pisarza przeciwko ultramontaństwu?

Dlatego mam wielki problem z jednoznaczną oceną tej książki. Nie mogę polecić jej z czystym sumieniem jako wspaniałej i satysfakcjonującej lektury dla każdego – gdyż z pewnością niejednego czytelnika zanudzi ona na śmierć. Jednakże myślę, że trafią się i tacy, którzy docenią publicystyczne „żądło” Kraszewskiego oraz groteskowość świata wykreowanego przez niego na zasadzie gry z czytelnikiem… lub choćby ubawią się setnie tą naprawdę znakomitą parodią brukowego romansu.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2804
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: