Dodany: 16.10.2010 20:20|Autor: Kalakirya

Popielski raz jeszcze


Nazwisko Krajewskiego jest dobrze znane wielbicielom kryminałów – autor ma na swoim koncie wiele powieści mrożących krew w żyłach. Zadebiutował w 1999 roku książką „Śmierć w Breslau”, dzięki której zainteresowano się nim jako pisarzem. Był to pierwszy tom cyklu z komisarzem Eberhardem Mockiem jako głównym bohaterem; akcja rozgrywała się w przedwojennym Wrocławiu.

Jakiś czas temu ukazała się kolejna książka pisarza – „Erynie”. Tym razem powieść Marka Krajewskiego wydał Znak, a Wrocław, w którym toczyła się akcja większości jego książek, zastąpił Lwów. Ku radości miłośników i wielbicieli pisarza dodam, że „Erynie” to kolejny kryminał; jego głównym bohaterem jest Edward Popielski, który próbuje odnaleźć osobę odpowiedzialną za bestialski mord dokonany na małym chłopcu. Można pokusić się o stwierdzenie, że komisarz Popielski, występujący już solo w najnowszej powieści Krajewskiego, jest bardzo podobny do bohatera poprzednich książek tego pisarza. Notabene obydwaj bohaterowie wystąpili razem w powieści „Głowa Minotaura”, opublikowanej w 2009 roku. Jej akcja również toczyła się we Lwowie.

Muszę przyznać, że autor „Erynii” potrafi świetnie operować słowem – postać komisarza Popielskiego została opisana doskonale, z dbałością o najmniejszy szczegół, poczynając od jego osoby i sposobu ubierania się, kończąc na jego zachowaniu w poszczególnych sytuacjach. To wszystko okazało się jednak niewystarczające - nie będę ukrywała, że po lekturze książki Krajewskiego czuję spory niedosyt – był to kryminał znacząco różniący się od tych, które miałam okazję czytać… Po raz kolejny Krajewski postawił na to, co czytelnikowi jego powieści jest już dobrze znane, a co za tym idzie, nie pokazał niczego nowego. Brakowało mi w „Eryniach” napięcia i wystarczających emocji - nie oznacza to wcale, że tego wszystkiego w książce Marka Krajewskiego nie było. Historii opowiedzianej w „Eryniach” po prostu czegoś zabrakło - była jakaś taka mdła i pozbawiona polotu. Zabrakło iskry, która uczyniłaby z tej książki kryminał inni niż wszystkie dotąd napisane przez autora „Śmierci w Breslau”. Morderstwo dokonane przez zbrodniarza ściganego przez komisarza Popielskiego nie zrobiło na mnie większego wrażenia - w ogóle nie czułam, żebym czytała kryminał, a przecież tak być nie powinno. Kryminał to nie tylko nastrój i dobrze odwzorowany klimat (w tym wypadku atmosfera przedwojennego Lwowa została bardzo dobrze oddana). Kryminał musi zaskakiwać – musi trzymać w napięciu do ostatniej chwili. Co z tego, że Krajewski dawkował napięcie, skoro gdzieś w połowie książki zaczął nad wszystkim tracić kontrolę – jego starania poszły, moim zdaniem, na marne. Może książki, które dotąd czytałam nie były kryminałami, a może moje oczekiwania są zbyt wygórowane? Albo też autor „Erynii” wypalił się i powinien odpocząć czy spróbować swoich sił w innym gatunku literackim… Myślę, że coś jest na rzeczy, skoro nie tylko ja dostrzegam przewidywalność jego książek. Mam nadzieję, że kolejna powieść Krajewskiego bardziej mi się spodoba.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1565
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: