"Ania, nie Andzia"
Po książkę "Ania z Zielonego Wzgórza" sięgnęłam jako dziesięcioletnia jeszcze dziewczynka i pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to jej długość. Niezniechęcona zabrałam się jednak do czytania i ze zdumieniem stwierdziłam, że "połknęłam" tę powieść błyskawicznie.
Lucy Maud Montgomery opisuje dzieje pewnej egzaltowanej, rudowłosej dziewczynki, spragnionej ciepła i miłości, która jednak przez jedenaście lat swego życia doświadcza jedynie wrogości i upokorzenia.
Życie Ani zmienia się, gdy trafia ona na Zielone Wzgórze, do miejscowości o dźwięcznej nazwie Avonlea. Tam właśnie odnajduje swój wymarzony dom, prawdziwą przyjaciółkę i miejsce, gdzie swobodnie może snuć swoje marzenia, a warto wiedzieć, iż Ania obdarzona jest wielką wyobraźnią, co często wpędza ją w kłopoty. Czytelnik jest świadkiem wewnętrznej, duchowej przemiany rudowłosej bohaterki. Dzięki temu może sobie przypomnieć, co tak naprawdę liczy się w życiu.
Dzieje sympatycznej dziewczynki nierzadko wywoływały na mojej twarzy uśmiech, a w oczach często błyszczały mi łzy. Nie wyobrażam sobie, jak ktoś może nie lubić Ani Shirley. Jej historia jest ponadczasowa, bohaterowie zdają się pozostawać wiecznie młodzi w naszych wspomnieniach, a wartości, których uczy ta mądra książka, spokojnie mogą być jeszcze wpajane naszym dzieciom, wnukom i prawnukom.
Gorąco polecam!
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.