Dodany: 09.07.2006 21:54|Autor: AGSJ

Książka o czymś... i o niczym


"Mały Książę" opowiada o chłopcu z innej planety, który zawędrował na Ziemię. Spotkał tam m.in. lotnika - można wspomnieć, że na Saharze. Opowiedział mu o swoich podróżach po gwiazdach (po siedmiu) i spotkanych tam osobach. A było ich dużo: król, pan Próżny, biznesmen, pijak i geograf. Dzięki temu ostatniemu trafił na Ziemię.

"Mały Książę" jest lekturą, która uczy i której się raczej nie zapomina, mimo tego, że jest właściwie "o niczym". Jednak - polecam!

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 63919
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 7
Użytkownik: grosiek 10.07.2006 10:55 napisał(a):
Odpowiedź na: "Mały Książę" opowiada o ... | AGSJ
Jak to o niczym? Oczywiście o miłości...;)
Użytkownik: AGSJ 11.07.2006 11:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Jak to o niczym? Oczywiśc... | grosiek
Oczywiście. :-) O miłości księciunia do różyczki.
Użytkownik: grosiek 12.07.2006 10:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Oczywiście. :-) O miłości... | AGSJ
A widzisz:D
Użytkownik: czochrun 16.07.2006 17:58 napisał(a):
Odpowiedź na: "Mały Książę" opowiada o ... | AGSJ
jak mozna powiedziec ze jest o niczym? oh.. ona jest o czyms o wiele wiekszym od milosci!!!!!
Użytkownik: ToAndFro 14.11.2006 19:18 napisał(a):
Odpowiedź na: "Mały Książę" opowiada o ... | AGSJ
Dziwne. Wszytsko można powiedzieć o "Małym Ksiąciu", ale nie to, że jest 'o niczym. A może po prostu każdy czyta ją pod innym kątem...
Użytkownik: vivienna 21.06.2007 00:13 napisał(a):
Odpowiedź na: "Mały Książę" opowiada o ... | AGSJ
O niczym???
To jest jedna z najlepszych książek jakie w życiu przeczytałam!
Mówi o podstawowych wartościach, o szukaniu sensu w życiu, o pomocy, która może przyjść niespodziewanie i od pozornie zwykłej istoty. Należy tu zauważyć że wszyscy do których zwracał się Mały Książę z prośbą o pomoc i przez których nie została mu ona udzielona byli ludźmi. Zwykłymi, normalnymi, zapatrzonymi w siebie ludźmi(pomińmy żmiję). Dopiero u Lisa znalazł odpowiedź co jest naprawdę ważne i jak powinien patrzeć na świat - "Dobrze widzi się tylko sercem, najważniejsze jest niewidoczne dla oczu". Daje mu rady, przekazuje prawdy życiowe - "Stajesz się na zawsze odpowiedzialny za to co oswoiłeś". Mówi o odpowiedzialności za to co czynimy i mówimy.

Przepraszam, że tak ostro skomentowałam twoją wypowiedź i okazałam takie wzburzenie, lecz właśnie jestem po występie, gdzie grałam rolę któżby innego jak nie właśnie Lisa. Poznałam tę rolę bardzo dobrze i wiem jak ważne są słowa Lisa, dlatego proszę przeczytaj tą książkę jeszcze raz i zastanów się nad tym co autor tak naprawdę chciał powiedzieć pisząc tę książkę. Czytaj między wierszami, spróbuj dotrzeć do sensu tej książki.
Użytkownik: WBrzoskwinia 01.10.2008 18:16 napisał(a):
Odpowiedź na: O niczym??? To jest jedn... | vivienna
Jesteście naprawdę piękni w tych słowach, w tym oburzeniu (nie ironizuję, broń Boże). Trochę Wam zazdroszczę tak bezpośredniego odczuwania.
Zauważcie, że "o niczym" zostało napisane w cudzysłowie, więc to najpierw tu warto się zastanowić "co autor miał na myśli". Z tekstu i cudzysłowu wynika, że nie chodziło bynajmniej o dosłowną nicość, jak to odebraliście, lecz raczej o sens metaforyczny. Takie coś, co jest "niczym" - to coś tak ulotnego, albo aż tak wielorakiego (albo i jedno, i drugie), że nie do sprecyzowania, nie do dokładnego określenia, pełnego nazwania. Takie właśnie są najlepsze książki świata: cokolwiek by się o nich nie powiedziało (o czym są, jakie są), zawsze się wie, że się powiedziało prawdę, a zarazem wie się z tą samą pewnością, że to stwierdzenie lub zespół stwierdzeń nie zamyka, nie wyczerpuje sprawy. Że co i ile by się nie powiedziało, zawsze coś istotnego zostało pominięte - i to coś bardzo ważnego. Ominięte, bo jest nie do nazwania, nie do uchwycenia, to się bardziej czuje, niż wie, na to brak dokładnych słów. Jeśli już, to coś trzeba nazwać metaforą, więc niedosłownie, a wtedy słowo bardzo łatwo może się omsknąć. Sami to stwierdziliście, pisząc najpierw, że jest o miłości, a potem, że o czymś jeszcze ważniejszym, ale już nie napisaliście, o czym - a widzicie! Domyślam się, że owo "o niczym" było taką właśnie próbą nazwania nienazwanego, no i może rzeczywiście niezbyt celną, a przynajmniej bardzo trudną do zrozumienia. A wtedy rada czytania między wierszami też jest chybiona, a przynajmniej trudna. Czytać trzeba wprost, nie pytać, co autor chciał powiedzieć, tylko odkrywać i oswajać to, co jest powiedziane. No, Lisie, jak to jest - oswoiłeś sobie tę książkę? Czujesz się za nią odpowiedzialny? Wierzysz, że to o oswojeniu i odpowiedzialności to prawda? A już Ci się zdarzyło, że wyznając tę prawdę trzeba było za nią zapłacić cenę, może i wysoką?
A jeśli rozumiesz, że to tak właśnie działa, to czy wiesz już, jaka była cena wujka Antosia? Wtedy warto się zastanawiać nie co autor chciał powiedzieć, tylko: kto to był, jaki był człowiek, który tę postać, te słowa stworzył. I ile go to kosztowało. Na tej zasadzie działa to, co już tu gdzieś ktoś napisał: że gdy się czyta tę książkę po raz kolejny, znowu odkrywa się w niej coś nowego, dotąd nie zauważonego. Następny skarb do oswojenia. A więc: czy naprawdę, Lisie, do głębi odpowiadałeś za swoje słowa, skoro uznałeś za konieczne uzupełnić je słowem "Przepraszam"? Czy nie należało zapłacić takim wysiłkiem, który pozwoliłby tak swoje słowa zbudować, żeby "Przepraszam" nie było potrzebne? Jeśli tak, to teraz wiesz, jak w gruncie rzeczy trudna jest to książka. Nie w czytaniu - w oswajaniu jej, w czynieniu jej swoją. Jak niesamowicie jest trudne żyć według tej książki. Zgadza się?
Twierdzisz, że poznałeś tę rolę bardzo dobrze. Naprawdę w swoim poznawaniu Lisa doszedłeś do tego, że ta postać znaczy między innymi właśnie to: trudność oswajania? Jeśli tego nie znaczy, to po co Lis dawałby instrukcję oswajania, po co by informował, że to idzie stopniowo, powoli, etapami, a więc wymaga dobrej woli, wytrwałości i czasu? Czy gdybyś poznał tę rolę bardzo dobrze, pojawiłoby się owo "Przepraszam", czy właśnie nie byłoby potrzebne?
Nie przekomarzam się z Tobą ani Cię nie prowokuję. Też zagrałem parę ról, dokładnie tak samo jak Ty wgryzałem się w postać. Po czym czasem okazywało się, już później, że ta postać znaczyła więcej, znaczyła też jeszcze coś innego, niż to, do czego w niej doszedłem (co więcej, to się zdarza nawet doświadczonym aktorom o wieloletnim stażu). Pomyślałem, że warto się tym z Tobą podzielić na marginesie "Małego Księcia" i odpowiedzialności.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: