Próba samobójcza
„Dlaczego to zrobiłam? Bo tak miało być! Nie! Nie słyszałam głosów, nie byłam w rozpaczy. Nie, nie miałam halucynacji. Nie było diabłów ani duchów, ani pająków! Nie było białych myszek!
- Więc tak na trzeźwo?
Oczywiście. Taką decyzję powinno podejmować się na trzeźwo. Na zimno. Przeważyć za i przeciw, poukładać wszystkie swoje sprawy, jeżeli jeszcze jakieś się ma...” [s. 14]
„- A ty?
- Ja? Ja tylko nie chciałam żyć.
- A teraz?
- Też nie chcę, ale inaczej. Teraz to tylko znużenie. Nie chcę żyć, ale jeszcze nie...
- Nie chcesz już umrzeć?
- Chcę, ale nie tak dojmująco”. [s. 17]
„Zabawne, że nagle teraz wszyscy są za mnie odpowiedzialni. Zabawne, bo wydaje im się, że mnie pilnują, i że mnie upilnują, nie zdają sobie sprawy, jak łatwo jest umknąć na tę krótką chwilę”. [s. 49]
W sklepie
„Zamyśliłam się i zostałam na tym złapana.
- Halo! Proszę się przesunąć.
Głos sprzedawczyni wyrywa mnie nagle ze wspomnienia.
- Kupować proszę, a jak nie, to nie przeszkadzać!
Jest bardzo nieprzyjazna, wręcz odpychająca, nie trudno zgadnąć, że zna wszystkie wersje mojej historii.
- Przepraszam, serek poproszę. Topiony. I bułkę – mówię.
- Jaki serek? Z pieczarkami, z łososiem, edmaski – jak karabin maszynowy strzela nazwami i smakami serków. – No, decydować się!
Co robić? Wpadam w panikę, prosta rzecz, czynność nie wymagająca żadnej wiedzy ani inteligencji, kupienie serka topionego urasta do rozmiarów klęski żywiołowej.
- Jakikolwiek – odpowiadam, nie chcąc prowokować agresji.
- Nie ma takiego smaku! Niech się pani zdecyduje! – krzyczy przy niemej aprobacie kilku starszych kobiet wyraźnie zadowolonych z zamieszania.
Proszę w końcu o serek z pieczarkami, może dlatego, że w popłochu zapominam, jakie jeszcze inne wymieniła sprzedawczyni. Płacę z mocnym postanowieniem, że nie będę tu więcej przychodzić. Mój świat zaczyna się kurczyć”. [s. 21]
Po porodzie
„- Dziecko do karmienia.
Z drzemki wyrwał mnie głos pielęgniarki. Bez uśmiechu wzięłam zawiniątko. Dziecko spało. Czekałam na wzruszenie, na ślad uczucia, na coś, co instynktownie połączyłoby mnie z tym śpiącym zawiniątkiem.
Nie poczułam nic.
I jak to dalej będzie?” [s. 26]
Matka
„Uspokoiła się. Roztarła sobie obolałą rękę. Ciekawość nie pozwoliła jej zastosować kary milczenia. Nerwowo chodząc po kuchni, wytłumaczyła mi, że jeżeli zajdę w ciążę...
- Mam 25 lat...
- Dopóki mieszkasz pod tym dachem...
To było właściwe słowo. Dach, pod tym dachem, pod moim dachem. Pod jej dachem”. [s. 64]
„- Cukier, kochanie! – nerwowo westchnęła tym westchnieniem, które zawsze znaczyło: Dziecko, dziecko! Jak ty się zachowujesz!
Stałam i chciałam wydusić z siebie choć jedno słowo. Jedno: On jest mój, nie zabieraj mi go. Nie potrafiłam.
- Popielniczka! – wskazała mi oczami pełną po brzegi popielniczkę. – Nie wiem, jak ona sobie poradzi! – usłyszałam – Jest taka nieporadna.
Przekazała mu całą wiedzę o mnie w tych kilku gestach i słowach. (...)
- Masz wspaniałą matkę – powiedział na odchodnym”. [s. 67]
„Matka Andrzeja wydaje mi się czysta, czysta w uczuciach, które wokół siebie sieje. Tej czystości nie było w mojej matce. Nigdy nie wiedziałam, czy słowo powiedziane w czyjejś obecności nie zamieni się w szyderstwo, kiedy tylko ta osoba zniknie za rogiem”. [s. 93]
Ja
„- Ja siebie nie krzywdzę. Wydaje się pani. Ja po prostu się bronię. To moje prawo.
- A siebie lubisz?
Dziwne pytanie. Ja nie mam wyboru. Lubić, nie lubić, ja muszę ze sobą żyć, być na co dzień i od święta, tu i teraz, na zawsze, wszędzie i w każdym czasie.
- A gdybyś poznała kogoś takiego jak ty, polubiłabyś go?” [s. 120]
„Czy kogoś lubię? Kocham? A kto mnie kocha?
- Ciebie? Kochać? Taką lafiryndę pieprzoną? Ty nie umiesz nawet doprać obrusa.
- Czy kocha się za obrus? Biały, bez plam?” [s. 120]
Pokonać strach; Staś (antologia;
Banach Iwona,
Podsiadło Katarzyna)
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.