Dodany: 08.02.2006 16:19|Autor: nutinka

Wydostać się na powierzchnię...


„Miasto na górze” dostałam kiedyś w szkole w nagrodę. Jak na mola książkowego przystało, przeczytałam je od razu i bardzo mi się spodobało. Biorąc je niedawno do ręki ciekawa byłam, czy po latach dalej będzie mi się podobać. I nie zawiodłam się, chociaż zmienił się świat wokół mnie, historia wykonała kilka skoków, przybyło doświadczenia i zmieniły się kryteria oceniania.

Powieść jest mroczna, ponura, wilgotna, na co wpływ ma oczywiście miejsce akcji, przyprawiające o klaustrofobiczne duszności, bo podziemne społeczeństwo żyje bez wychodzenia na powierzchnię, w przekonaniu, że na górze czeka tylko śmierć. Są jednak ludzie, którzy karmią się nadzieją, że możliwe jest tam życie, że przynajmniej część społeczeństwa zdoła uratować się z podziemnej pułapki. I może niekoniecznie będzie to ta cząstka mieszkająca na wyższych piętrach, niezbyt głęboko pod ziemią, żyjąca w lepszych warunkach, w lepiej oświetlonych mieszkaniach, pośród dywanów na ścianach, zasłaniających wilgotne zacieki, w złudzeniu, że jest lepsza i że jej się należy — klasa wyższa. Może wyjście na górę znajdzie chociaż część ludności z dołów społecznych: kanalarzy, rurarzy, praczek — robotników ledwie wiążących koniec z końcem, pogardzanych przez „prawdziwych” ludzi, a żyjących na najniższych piętrach podziemnego miasta. Brzmi jakoś znajomo, prawda?

Miasto żyje głęboko pod powierzchnią ziemi. Ludzkość przeniosła się tam po wojnie atomowej, zostawiając nad sobą zgliszcza i wysokie promieniowanie, a zabierając tylko marzenia o powrocie do drzew i słońca. Marzenia z każdym pokoleniem mniej wyraziste; coraz bardziej mętniejące wyobrażenia o dawnym życiu dla większości są już jedynie fantazją, dla nielicznych motywem wystarczającym do wywołania rewolucji.

Czytając książkę miałam nieodparte wrażenie, że mogła ona być w jakimś stopniu inspiracją dla „Seksmisji” Juliusza Machulskiego, który zrobił jednak komedię z głębszym przesłaniem, podczas gdy „Miasto...” Bułyczowa jest książką jak najbardziej serio, z konkretnym zakończeniem, już nie tak słodko-idyllicznym jak w „Osadzie”, i przez to może bardziej wiarygodnym, dającym czytelnikowi większą satysfakcję.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3417
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: