Dodany: 01.06.2004 14:54|Autor: deyna
Niech będzie błogosławiona
Każdy wieczór wigilijny, bez względu na to jak się zaczął, kończę tak samo. Wyciągam się na łóżku i kładę sobie przed nosem cieniutką, "sczytaną" za wszystkie czasy książeczkę.
Zaczynam od tego, że Marley już nie żył i za każdym razem muszę uwierzyć, że ma to znaczenie dla dalszego przebiegu wypadków.
A potem przeżywam ze Scrooge'em całe jego życie, zarówno wstecz, jak i do, teoretycznie nie za ciekawego, przodu, rozglądam się po dziewiętnastowiecznym, ciemnym i mroźnym Londynie, uśmiecham się do przechodniów, widzę kandelistę z małym Timem na ramionach, zaglądam przez okno do mieszkania siostrzeńca Scrooge'a, by ogrzać się tam, gdzie wszyscy potrafią się śmiać. I naprawdę przeżywam chwile grozy na cmentarzu.
To jedna z tych książek, które pomagają spojrzeć na te kilka dni pod koniec grudnia tak, by naprawdę się nimi cieszyć, by je rozumieć i by naprawdę istniały.
I zawsze czytam po Pasterce tak długo jak muszę, by święta były błogosławione.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.