Dodany: 17.11.2018 00:15|Autor: totem

Powrót do przeszłości


Od zawsze byłem przekonany, że już tę książkę czytałem. Pamiętam jak wyglądała i z której biblioteki ją, jeszcze w podstawówce, przyniosłem. Nawet z grubsza kojarzyły mi się jakieś pojedyncze sceny rodem z dość konwencjonalnej hard SF. Jakoś mnie do niej ponownie nie ciągnęło, ale tkwiła jak wyrzut sumienia wśród "arcydzieł XX wieku". Może za młody byłem i czegoś nie zrozumiałem, albo co?

Wreszcie parę dni temu nawinęła mi się pod rękę w ramach obniżania stosu pozycji do przeczytania. Pierwszy, jednostronicowy rozdział czy opowiadanie, wydał mi się jakiś dziwny. Następne dwa też. A potem niepostrzeżenie wsiąkłem w ten dziwny klimat i ani się obejrzałem, jak po dwóch wieczorach z żalem odwróciłem ostatnią stronę. Nie do wiary, że to niemal debiut, druga książka zaledwie trzydziestoletniego Bradbury'ego. Ktoś porównywał jej styl do prozy Dicka. Sam co chwilę łapałem się na skojarzeniach z coraz to innymi perłami gatunku. Oczywiście Dick, ale i Lem i Bułyczow i Strugaccy. A trzeba pamiętać, że Kroniki są od nich wszystkich sporo wcześniejsze.

Niby to historia o podboju Marsa przez Ziemian i o tym, co z niego wynikło, ale jakże inna od typowej fantastyki z lat pięćdziesiątych. Próżno szukać, ulubionych przez ówczesnych autorów, niezwykłych dokonań bohaterskich astronautów, a i opisy wynalazków i futurystycznych urządzeń najczęściej można znaleźć pochowane gdzieś po kątach, jako trzeciorzędny ozdobnik. Autora zdecydowanie bardziej interesuje kondycja człowieka i ludzkości.

Każdy kolejny rozdział jest jak potrząśnięcie kalejdoskopem. Pokazuje się nowy wzór, równie piękny jak poprzednie, choć zupełnie inny. Kapitalne humoreski o pierwszych wyprawach, każda kolejna coraz poważniejsza, aż po całkiem już niewesoły "Księżycowy blask". Króciutcy "Osadnicy", przy których przed oczami stanęło mi Los Angeles AD 2019. Pełne zadumy "Spotkanie nocą". Przejmująca "Droga w przestworzach". Kapitalny groteskowy "Usher II". Do pomysłu z tego fragmentu autor jeszcze powróci i to w jakim stylu! "Marsjanin" - chyba najsmutniejszy fragment tej niewesołej książki. A potem już grande finale. "Martwy sezon", "Obserwatorzy", wspaniałe, pełne gorzkiego humoru "Milczące miasta", "Długie lata" i absolutnie powalające "Łagodne spadną deszcze". Na koniec "Milion lat wakacji", niczym The Tide Is Turning z Radio KAOS.

Przez te dwa wieczory znów poczułem się jak w czasach licealnych, przy pochłanianiu od deski do deski kolejnego numeru Fantastyki. Któż by tak nie chciał. Dziękuję Ray.

I tylko teraz nie wiem, co to za książkę przez ćwierć wieku brałem za Kroniki Marsjańskie. Całe szczęście, że nie odpuściłem sobie "powrotu do starocia".

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 446
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: