Dodany: 18.10.2018 07:42|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Kiedy nic nie było, tu i ówdzie coś było


Luksus i PRL wydają się pojęciami cokolwiek do siebie nieprzystającymi, jednak kiedy się trochę głębiej wejrzy w ówczesną rzeczywistość, okaże się, że mimo wszystko po tym oceanie socjalistycznej zgrzebności pływały jakieś wyspy obfitujące w dobra gdzie indziej nieznane. Jedną z nich było Wybrzeże; marynarze, nie dość, że podczas dalekomorskich rejsów mieli sposobność nabycia towarów w kraju niedostępnych i nader wysoko cenionych, to jeszcze część wynagrodzenia otrzymywali w dewizach, pozwalającej na dokonywanie zakupów w sklepach typu Baltona i Pewex. Na Śląsku oazą obfitości były „sklepy górnicze”, w których ponadstandardowe towary stanowiły ekwiwalent wypracowanych w weekendy nadgodzin. W stolicy – Saska Kępa, zasiedlona w dużej mierze przez artystów i prywatnych przedsiębiorców, których zarobki i kontakty zawodowe pozwalały na dużo większą swobodę zakupów, niż w przypadku pracowników sektora uspołecznionego. W całym kraju luksus dawał o sobie znać w siedzibach wyżej postawionych funkcjonariuszy PZPR i w nielicznych wprawdzie, lecz spektakularnych hotelach przeznaczonych między innymi dla dewizowych gości. I często w zgoła szczątkowej postaci – na przykład jednej filiżanki ocalonej z całej zastawy – trwał w skromnych mieszkaniach dawnych ziemian, którym nowy ustrój odebrał prawie wszystko oprócz poczucia godności.

Przez te wszystkie oazy dobrostanu prowadzi nas autorka z fantazją i – gdzie tylko to możliwe – z humorem, a także z wielką dbałością o szczegóły, których znacząca część naszej populacji nie pamięta (żeby zachować jakiekolwiek wspomnienia z tamtych czasów, trzeba mieć przynajmniej trochę po trzydziestce, a żeby potwierdzająco kiwnąć głową, czytając o cenie pralki w połowie lat 60 XX wieku… cóż, łatwo policzyć…), a choćby i mogła pamiętać, to po prostu nie wszystkie zna, bo jeśli nawet mieszkaniec dowolnej prowincjonalnej miejscowości bywał w Trójmieście, Zakopanem czy Warszawie, to raczej nie zaglądał na gdyńskie Zegarkowo, nie przekraczał progu hotelu Kasprowy i nie pijał kawy w kawiarence Sułtan...

Żywemu, barwnemu tekstowi towarzyszy dość obszerny materiał fotograficzny z epoki (jakość zdjęć niekoniecznie luksusowa, ale to się przekłada na ich autentyczność). Dla zainteresowanych – czy to z nostalgii, czy z ciekawości – lektura obowiązkowa!

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 584
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: