Dodany: 16.07.2018 12:53|Autor: Bibliomisiek

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Twarde światło
Crummey Michael

2 osoby polecają ten tekst.

Pamięci, przemów


Ten niezwykle starannie skomponowany tomik, na Wikipedii mylnie, moim zdaniem, zaklasyfikowany jako poezja, jest w istocie zbiorem tekstów zawieszonych między prozą a prozą poetycką, przy czym w tej drugiej grupie charakterystyczne dla poezji zabiegi wersyfikacyjne w zasadzie niewiele zmieniają w odbiorze, a w tekstach czysto prozatorskich nierzadko forma opowiadania jest naginana w różne strony – także w stronę literackiej impresji. O ile w pierwszym odbiorze zbiór wydaje się pęknięty na kilka odmiennych części, o tyle drugie i kolejne czytania ujawniają, że mimo zmiany form literackich kolejne utwory są emanacją tej samej wrażliwości autora. Czy taka złożona forma się sprawdziła? Częściowo.

Struktura "Twardego światła" ma kilka warstw, stopniowo odsłaniających się przed czytelnikiem, niekoniecznie zresztą widocznych od razu, bo wzajemne powiązania opowiadanych tu historii to materia nader subtelna i wiele pozostawione jest domysłowi i wrażliwości odbiorcy. W prologu ("Rdza") Crummey w jednej krótkiej, ale przejmującej scenie pochyla się nad ulotnością rodzinnej pamięci, z której nikną detale i treści życia przemijających pokoleń. I cała reszta zbioru jest próbą utrwalenia właśnie materii świata dawnej Nowej Fundlandii, który już nieodwracalnie przeminął, a teraz zaciera się nawet we wspomnieniach. Stąd właśnie ta literacka próba utrwalenia, niemal w ostatniej chwili, niknących w niepamięci niezliczonych detali, epizodów, miejsc (takich jak cmentarz w Spalonym Lesie), emocji, wrażeń, smaków i zapachów. Rozmowy z krewnymi i znajomymi pamiętającymi tę krainę z dekad przed przystąpieniem do Kanady (1949) dostarczyły 33-letniemu pisarzowi materii, z której ułożył "32 opowiastki" – ciąg porażających autentycznością opowiadań o tamtym minionym życiu. Są to refleksje nad ciężką pracą, naturalistyczne relacje z połowów i innych rybackich prac, opisy nieraz okrutnych, ale przecież w tamtym kontekście do bólu pragmatycznych praktyk (kastrowanie, topienie kociąt). Nie brak też jednak epizodów szorstko humorystycznych – w "Tennessee Waltz" poznacie technikę pędzenia nowofundlandzkiego bimbru i jej konsekwencje dla pewnych skarpetek, jeśli zaś myśleliście, że żywa pochodnia nie może być śmieszna, przeczytajcie "Płomień". A przede wszystkim – pełno tu tchnącej ludową mądrością refleksji, ubranej w jedyne w swoim rodzaju zwroty i porównania. Crummey mistrzowsko wyłapuje i wykorzystuje wyraziste puenty, dzięki czemu niejeden tekst zmusza do zatrzymania się, zanim zacznie się następne opowiadanie. Do najlepszych należą "Gospodarzenie" i "Chleb" – ten ostatni to zamknięta na dwóch stronach love story nad kolejnymi wspólnie spożywanymi bochenkami. Kolejna historia miłosna – "Czego nam było trzeba" – poraża prostotą i lakonicznością, skrywającą pod starannie dobranymi słowami wielkie emocje. I tak jest we wszystkich 32 opowiastkach, podzielonych według otaczających nowofundlandczyków żywiołów (kolejne grupy opowiadań to "Woda", "Ziemia", "Ogień" i "Powietrze").

Środkowa część zbioru, zatytułowana "Odkrywając ciemność", znacznie rozszerza perspektywę, jest bowiem luźno oparta na dziennikach nowofundlandzkiego górnika, rybaka – ale i żeglarza, który na przełomie XIX i XX wieku odwiedził porty rozrzucone na niemal całej Ziemi. To bodaj najsłabsza partia "Twardego światła". O ile sprawdza się jako świadectwo szorstkiej wrażliwości człowieka, którego korzenie – mimo podróży aż po Chiny i Rosję – nierozerwalnie związane są z ukochaną krainą Crummeya, to forma łamanej na poetycką modłę prozy w większości wypadków wydaje się nieuzasadniona jej treścią. Taki układ bezlitośnie obnaża też miałkość tych tekstów. Epizodyczne relacje, które sprawdziłyby się może jako krótkie opowiadania, wepchnięte w charakterystyczny rytm łamanych wersów, zdradzają niechcący swoją płytkość (by trzymać się morskiej nomenklatury). Prostota refleksji często osuwa się w banał – tym trudniejszy do przełknięcia, że "32 opowiastki" ustawiły poprzeczkę naprawdę wysoko. Zdarzają się fragmenty mocne (m.in. "Cena ryb", "Obraz rozpaczy, lecz nie klęski"), ale wyraźnie zabrakło bardziej krytycznego redaktora i ostrzejszej selekcji tekstów. Odchudzenie środka o połowę dobrze przysłużyłoby się całości.

Domykająca tom "Mapa wysp" ma z kolei charakter najbardziej osobisty, ale zarazem najbardziej impresyjny. Jest zapisem refleksji z podróży autora z ojcem na jego rodzinną ziemię, pamiętającą wszystko to, co znamy z pierwszych opowiadań. Ale Crummey nie relacjonuje podróży samej w sobie, a skupia się na emocjonalnej topografii, tropiąc ślady dramatów sprzed półwiecza, wraki, groby, zwyczajowe nazwy, i związane z nimi przeżycia, emocje, epizody. Tu forma poetyckiej prozy wymieszanej z klasycznymi opowiadaniami (nawiązującymi do tych z pierwszej części tomu) sprawdza się lepiej. Jest też napisana z większym wyczuciem, a przede wszystkim czuje się w niej zaangażowanie emocjonalne autora, czego zabrakło w "Odkrywając ciemność". Piękna ojcowsko-synowska klamra przywołuje echo prologu i stawia kropkę nad "i" w tej wyjątkowej podróży w czasie.

Pozornie w tym "crummeyu" najmniej jest samego Crummeya, a najwięcej – Nowej Fundlandii. Jednak cała ta mozaika, mimo że utkana w większości z cudzych wspomnień, zdradza wielką autorską wrażliwość na drugiego człowieka i wielką miłość do tej surowej i niełatwej do życia ziemi, o której pojęcie dają też autentyczne fotografie, przeniesione z oryginalnego wydania (jest ich stanowczo za mało!). To też w większości – zwłaszcza we wspaniałej pierwszej części – popis sztuki literackiej wysokiej próby, świetnej oddanej w przekładzie zawieszonym między twardą jak kamień prostotą przekazu a niezaprzeczalnym poetyckim zacięciem. To Crummey na etapie poszukiwania swojej literackiej ekspresji, zapewne mocno zapatrzony w opowiadania Alistaira MacLeoda, gdzieniegdzie pobrzmiewający Faulknerem. Ale jednocześnie nieodrodny syn Nowej Fundlandii, zbieracz ulotnych pamiątek i kronikarz tej krainy. "Twarde światło" stanowi katalog rzeczy minionych, z których składa się Nowa Fundlandia odtwarzana w późniejszych, już jawnie epickich powieściach tego wyjątkowego – nawet jeśli wówczas jeszcze nie całkiem wybitnego – pisarza.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 866
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: