Dodany: 23.02.2018 22:56|Autor: Aivalar

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Kredziarz
Tudor C. J.

2 osoby polecają ten tekst.

Ludziki z kredy, morderca z krwi i kości


Piątka dzieciaków z małego miasteczka znajduje ciało młodej dziewczyny. Policja ustala, kto jest mordercą i zamyka śledztwo, lecz o zbrodni mówi się jeszcze długo. 30 lat później Ed dostaje kopertę z rysunkiem wykonanym kredą, bardzo podobnym do tych, które tamtego dnia zaprowadziły go wraz grupą przyjaciół do zamordowanej nastolatki. Koszmar dzieciństwa powraca, a Eddie zaczyna się obawiać, że wszystkie sekrety ujrzą światło dzienne – w rzeczywistości zagadka zabójstwa nigdy nie została rozwikłana.

Klimat powieści C.J. Tudor przywodzi na myśl „To” Stephena Kinga czy też jeden z najpopularniejszych seriali ostatnich lat, „Stranger Things”. „Kredziarz” jest co prawda pozbawiony wątków paranormalnych, jednak tutaj również mamy do czynienia z przerażającymi tajemnicami i kilkorgiem dzieci, które muszą się z nimi zmagać. Znaczna część fabuły rozgrywa się w latach 80. XX wieku, kiedy 12-letni Eddie spędza wraz z czwórką rówieśników spokojne dzieciństwo, dopóki lokalną społecznością nie wstrząsną tragiczne wydarzenia. Na przemian śledzimy wydarzenia sprzed trzydziestu lat i z czasów współczesnych, w których dorosły już Ed musi się zmierzyć z demonami przeszłości.

Szczerze mówiąc, spodziewałam się po tej książce czegoś innego. Właściwie nie mam jej wiele do zarzucenia: autorka pisze wciągająco, a przede wszystkim doskonale wczuwa się w głównego bohatera. Nawet bez daty na początku rozdziału zorientowałabym się, dokąd przeniosła mnie akcja, bo Eda dorosłego nie da się pomylić z nastoletnim – to ten sam człowiek, ale dojrzalszy, inteligentniejszy, rozumniejszy. Doceniam, że upływ lat jest widoczny również w kreacji postaci – trochę się obawiałam, że narracja z obu perspektyw nie będzie się niczym różniła. Co więcej, poszczególne fragmenty znakomicie się uzupełniają i tworzą pod koniec spójną całość; jestem pod wrażeniem, że fabuła została tak dobrze zaplanowana i zrealizowana. Kompozycyjnie wydaje się naprawdę logiczna i poukładana.

Atmosfera niewielkiego miasteczka została oddana niezwykle pieczołowicie: z czasem wszystkie uliczki stają się znajome również dla nas i mimo że niepokój rośnie, możemy się tam zadomowić. Ponadto autorka nie skupiła się wyłącznie na motywie niewyjaśnionych śmierci, co błyskawicznie zmieniłoby tę powieść w thriller, jakich wiele – zamiast tego świetnie nakreśliła tło społeczno-obyczajowe, co pozwoliło jej poruszyć takie tematy, jak aborcja czy choroba Alzheimera. Te poboczne wątki nie narzucają się i nie przysłaniają motywu przewodniego, a wręcz dodają mu kolorytu i sprawiają, że historia staje się jeszcze pełniejsza.

Mimo wszystko „Kredziarz” nie ucieka od utartych schematów. Już na wstępie wymieniłam dwa tytuły, z którymi łączą go pewne podobieństwa. Poza tym, chociaż poszczególne elementy są odkrywane stopniowo, a najlepsze zostaje ujawnione dopiero na końcu, nie mogę powiedzieć, żebym była przesadnie zszokowana. To była reakcja w stylu „aaa, no tak” – wszystko się zgadzało i nie budziło moich wątpliwości, a jednak czekałam na coś bardziej zaskakującego. Akcja zdawała się prowadzić do niesamowitego punktu kulminacyjnego, który pozostawiłby mnie bez słowa, a choć nie obyło się bez kilku zaskoczeń, zakończenie okazało się wymyślone nieco na siłę. Zupełnie jakby Tudor bardzo chciała wytrącić nas z równowagi, a tymczasem zaserwowała coś, co może było rozwiązaniem ciekawym, ale po dłuższym przemyśleniu – całkiem oczywistym. Obawiam się zatem, że wielbiciele sensacji i niesamowitych zwrotów akcji mogą się zawieść; co nie zmienia faktu, że finał jest bardzo dynamiczny i pełen emocji.

Świat przedstawiony działa jak dobrze naoliwiony mechanizm: bohaterowie są różnorodni i prawdziwi, a fabuła trzyma się z góry ustalonej linii, więc nie można się zgubić czy ulec wrażeniu chaosu. Miejsce akcji niby pozostaje prawie cały czas to samo, jednak trudno mówić o nudzie. Właśnie to sprawia, że mam tak mieszane uczucia względem tej powieści – technicznie wszystko w niej zagrało, a jednak wydaje mi się, że jej potencjał był jeszcze większy.

Kto wysłał Edowi kredowy rysunek? Kogo właściwie nazywano „Kredziarzem” i co się z nim stało? Jaką rolę odegrał pewien pierścionek? W trakcie czytania pytania się mnożą, a autorka nie pomija żadnego i wyczerpująco na nie odpowiada. Powieść nie należy być może do szczególnie odkrywczych czy oryginalnych, ale jest dobrym thrillerem, w którym w trudy dorastania bohaterów wkrada się okrutne morderstwo i wypadki, na jaki nikt nie ma wpływu. A już na pewno nie banda 12-latków uwikłanych w coś, co na długie lata położy się cieniem na ich życiu.


[Recenzję opublikowałam również na swoim blogu oraz innych portalach]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1189
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: