Dodany: 15.01.2018 11:56|Autor: imarba

A na mokradłach...


Wyobraźmy sobie któryś z kryminałów Agathy Christie, taki z panną Marple, dodajmy do niego dwóch nieporadnych detektywów, dużo delikatnego humoru, odrobinę żartobliwego podejścia do życia, kilka bardzo ekscentrycznych postaci – i otrzymamy właśnie „Morderstwo na mokradłach”

Wioska o nazwie Little Fen, którą sama autorka tłumaczy jako „Mokradełko”, to prawdziwa, urokliwa angielska prowincja, która jak jabłuszko Królewny Śnieżki z jednej strony jest piękna i błyszcząca, a z drugiej odrobinę trująca. Mieszkają w niej stara panna z makabrycznym poczuciem humoru, matka-kwoka ze „stadkiem” swoich młodych, skąpy bogacz gustujący w potrawach z ziemniaków... Ludzie znają się tu od lat i od podszewki, plotki są bardzo pożądanym towarem wymiennym, a znalezienie odrąbanej głowy (choć odrobinę martwi) wreszcie rozświetla fascynującym blaskiem wioskową nudę. Niestety z powodu tejże głowy nagle oniemiała (dosłownie) kucharka nie chce gotować zupy dyniowej, a policja drepcze w miejscu, dlatego też do akcji wkroczyć musi prywatny detektyw, który niestety nie istnieje.

Przyznacie, że brzmi ciekawie?

Wszystko to sprawia, że do wioski przyjeżdża dwóch samotnych mężczyzn, z których jeden jest znanym i mocno narcystycznym pisarzem, a drugi co prawda policjantem pracującym w dziale fałszerstw, ale też człowiekiem zagubionym i trochę ciapowatym, bo wychowanym przez dwie, naprawdę przerażające, ciotki. Mają oni, codziennie faszerowani ziemniakami, rozwiązać zagadkę znalezionej w beczce z dyniami głowy i co prawdopodobne – morderstwa, bo ta głowa bez ciała jakoś nikomu się nie podoba.

„Morderstwo na mokradłach” czytałam już dwukrotnie; raz goniąc za akcją, raz dla zwyczajnej, czystej przyjemności. Galeria fascynujących bohaterów, wspaniale oddana atmosfera angielskiej prowincji, której „angielskość” po prostu zachwyca i bawi, ciekawy pomysł na zagadkę i jej rozwiązanie. Wcale mnie nie dziwi, że książka była nominowana do nagrody Pióra i Pazura w 2013 roku. Podziwiam autorkę za konsekwencję, detale, klimat i sposób prowadzenia akcji. To oczywiście powieść kryminalna, jednakże lekka i z humorem. Humor zawiera się w języku, w słownych przepychankach, w żartobliwym podejściu do życia, a nie w samej akcji. Można więc założyć, że jest to całkiem poważny, żeby nie powiedzieć „normalny” kryminał ubrany w lekką szatę usnutą ze słów. Dla zainteresowanych (a wiem, że tacy są) dodam, iż język jest tu niezwykle kulturalny, bez przekleństw i wyzwisk – co nie znaczy, że nudny, o, co to, to nie!

Mnie ta książka spodobała się bardzo. Lubię takie klimaty, lubię lekkie kryminały (odrobinę, ale nie bardzo retro) bez zbytniej makabry, sensacji i pościgów, bez narkotyków czy prostytucji – lubię też, kiedy bohaterowie mają poza imieniem i nazwiskiem jakiś charakter, pasję, życie... Będę do niej wracać, kiedy rzeczywistość za bardzo mnie przytłoczy.

Polecam.


[Recenzję umieściłam na blogu]



(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 680
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: