Dodany: 20.09.2017 21:48|Autor: Marylek

Książka: Jeszcze jeden oddech
Kalanithi Paul

4 osoby polecają ten tekst.

Z pasją do końca


Taka sytuacja: jesteś młody, zdolny, inteligentny, ambitny. Skończyłeś medycynę, a przedtem literaturę angielską i biologię, pracujesz ponad sto godzin w tygodniu, bo jesteś też silny i dajesz radę. Ożeniłeś się, żona również jest lekarzem i ma podobny rytm pracy; planujecie kiedyś założyć rodzinę. Na razie jednak skupiasz się na karierze, także tej naukowej, chcesz pomagać ludziom, znajdować nowe rozwiązania starych problemów. Praca to twój żywioł. Świat stoi przed tobą otworem, najlepsze uniwersytety kraju czekają, aż skończysz rezydenturę na neurochirurgii, żeby zaproponować ci stanowisko i wszelkie związane z nim profity. Trochę gorzej ostatnio się czujesz, ale wiesz, że to z przepracowania. Jeszcze rok, dwa, potem odpoczniesz. Masz trzydzieści sześć lat. I wtedy dowiadujesz się, że to nie przepracowanie; to nieuleczalny rak płuc.

Jak zmienia się życie po takiej diagnozie? Jak zmieniają się życiowe priorytety? Czy lekarzowi być pacjentem jest trudniej niż innym ludziom?

Paul Kalanithi, dziecko z rodziny lekarskiej, nie myślał początkowo o medycynie. Skłaniał się raczej ku literaturze i filozofii. Z czasem dotarło do niego, że refleksje nad życiem wiodą go ku nauce o funkcjonowaniu człowieka. „Czułem, że literatura w najlepszy sposób opisuje aktywność umysłu, podczas gdy neuronauki zapewniają zestaw najelegantszych zasad rządzących działaniem mózgu”[1]. Stąd już tylko krok do laboratorium, a potem na salę operacyjną. Zaś Paul to taki typ człowieka, który wszystko, za co się zabierze, robi z pasją. „Wybrałem taką, a nie inną ścieżkę kariery częściowo po to, aby zajmować się śmiercią – uchwycić ją, zdemaskować i spojrzeć jej w twarz”[2]. „Przeżywanie trudnych chwil razem z pacjentem bez wątpienia pociągało za sobą emocjonalny koszt, ale dawało też wiele korzyści. Nie przypominam sobie, abym w całej swojej karierze choć przez minutę zastanawiał się, dlaczego wykonuję tę pracę ani czy jest ona warta wyrzeczeń”[3]. Tylko czy można z pasją zabrać się za obserwację własnego umierania?

Paul początkowo śledzi postęp swojej choroby, statystyki i wszystkie nowinki dotyczące „jego” odmiany raka. Nadchodzi jednak moment, gdy rezygnuje; jest zbyt umęczony fizycznie i psychicznie, żeby wciąż brać na siebie odpowiedzialność chociażby za monitorowanie przebiegu zdarzeń. Mimo że przez lata brał w podobnych sytuacjach odpowiedzialność za swoich pacjentów, rozmawiał z ich bliskimi, tłumaczył co się dzieje, próbował pomóc podjąć właściwą decyzję. Pokazywał te strony leczenia, o których rozmawia się niechętnie i z trudem. „Schyłek istnienia ograniczony do nieświadomego metabolizmu staje się nieznośnym brzemieniem, zwykle składanym na barki jakiejś instytucji. Rodzina, która nie może zamknąć pewnego rozdziału, odwiedza chorego coraz rzadziej, aż w końcu nieuniknione stają się śmiertelne odleżyny albo zapalenie płuc. Niektórzy upierają się przy takim życiu i z pełną świadomością przyjmują jego możliwość. Jednakże dla wielu jest to nie do przyjęcia, a neurochirurg musi nauczyć się być arbitrem”[4].

Do własnych spraw trudno zachować dystans. Choć Paul nie jest już w stanie wytrzymać trudów przeprowadzania wielogodzinnych operacji, może jednak zrealizować inne swoje marzenie. Zawsze chciał napisać książkę; pisze więc: o marzeniach młodości, o doświadczeniach studenta i młodego lekarza; dzieli się refleksjami o chorobie, nadziejach, obawach. „Ciężka choroba nie zmienia życia, ona w jednej chwili całkowicie je niszczy. Nie czułem, że mam do czynienia z objawieniem, oślepiającym rozbłyskiem ukazującym To Co Naprawdę Się Liczy – miałem raczej wrażenie, jakby ktoś zbombardował szlak, którym dotąd podróżowałem. (…) Pieczołowicie zaplanowane i wywalczone w trudach jutro przestało istnieć”[5]. Przede wszystkim jednak szuka sensu istnienia. Cieszy się miłością córeczki, na którą zdecydowali się z żoną pomimo jego choroby. Próbuje przygotować się na to, na co przygotować się nie można. Zachować nadzieję. „Jak się okazuje, lekarze także potrzebują nadziei”[6].

Piękna to, choć smutna książka.


---
[1] Paul Kalanithi, „Jeszcze jeden oddech”, przeł. Łukasz Małecki, Wydawnictwo Literackie, 2016, s. 48.
[2] Tamże, s. 95.
[3] Tamże, s. 111.
[4] Tamże, s. 94-95.
[5] Tamże, s. 132.
[6] Tamże, s. 202.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 949
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: