Dodany: 20.09.2017 10:46|Autor: Aivalar
Stary dziennik i nowa przyszłość
Izzy wreszcie zaczęła czuć, że znalazła coś, co można nazwać namiastką domu. Boi się jednak, że to zbyt piękne, by było prawdziwe; w końcu jest córką kobiety, która zastrzeliła męża. Prześladowana tym wspomnieniem z dzieciństwa, stara się odciągnąć od niego swoją uwagę pomagając przybranym rodzicom, którzy pracują dla lokalnego muzeum. Ich kolejnym zadaniem jest uporządkowanie pozostałości po zamkniętym już szpitalu psychiatrycznym. Wśród zakurzonych rzeczy nastolatka natrafia na pamiętnik młodej kobiety, która szybko staje się jej bardzo bliska.
W powieści Ellen Marie Wiseman odkryłam jeden z moich ulubionych zabiegów kompozycyjnych: przeplatają się tutaj rozdziały dotyczące dwóch różnych osób, których losy są jednak w pewien sposób powiązane (albo takie się okażą). Clarę i Izzy dzieli 60 lat, a łączy życie naznaczone pozornym szaleństwem. Kiedy dziewczyna przypadkowo bierze do ręki dziennik swojej rówieśniczki, pochodzący z lat 30., nie ma jeszcze pojęcia, że to właśnie on zapoczątkuje drogę do odpowiedzi na pytanie, które prześladowało ją od dzieciństwa. Dlaczego tamtej pamiętnej nocy matka strzeliła ojcu w głowę?
Powiem szczerze, że historia Izzy bez dopełnienia w postaci losów Clary nie obroniłaby się. Przypominałaby zwykłą powieść z gatunku new adult, których teraz pełno na rynku. Nastolatka z trudną przeszłością, na dodatek zmagająca się z prześladowaniem w szkole, nie jest motywem w żaden sposób oryginalnym. To, co działo się z Clarą zdecydowanie zdominowało tę książkę i najbardziej ją ubarwiło; poprzez losy tej bohaterki poznajemy brutalną rzeczywistość, z jaką stykało się wielu pacjentów dawnych szpitali psychiatrycznych. Obraz ten jest niezwykle realistyczny i przede wszystkim przerażający. Autorka pokusiła się o wykorzystanie prawdziwego miejsca, czyli szpitala Willard, co jedynie podkreśla fakt, że może i sama historia jest fikcyjna, ale takie tragedie jak ta z udziałem Clary rozgrywały się każdego dnia.
Przeciętność fabuły, którą miejscami dostrzegałam, zdecydowanie wynagradzał mi bardzo przystępny, przyjemny w odbiorze styl. Dzięki jego szczerości i prostocie mogłam w zupełności skupić się na akcji. Ellen Marie Wiseman pisze wyjątkowo obrazowo. Umiejętnie buduje napięcie w historiach obu swoich bohaterek, tak że kiedy urywał się rozdział pisany z jednej perspektywy i zaczynał z drugiej, nie mogłam się doczekać kontynuacji przerwanej narracji. Przy takiej kompozycji nie jest zapewne łatwo połączyć dwie różne linie fabularne; tutaj wyszło to bardzo zgrabnie. Postacie Clary i Izzy stały się pełniejsze dzięki sobie nawzajem. Że się wciągnęłam w lekturę, chyba nie muszę dodawać, bo za to głównie odpowiada sama tematyka, która przyciągała mnie do tej książki od samego początku.
Jak już wspomniałam, główne bohaterki zostały wykreowane bardzo dobrze; obie budzą sympatię, choć można wskazać zdecydowanie więcej różnic między nimi niż cech wspólnych. Co ciekawe, chociaż są prawie w tym samym wieku, kiedy spotykamy się z Clarą po raz pierwszy, uderza nas odmienność rzeczywistości, w jakiej im obu przyszło żyć. W czasach przed II wojną światową osiemnastoletnia Clara była już właściwie dorosłą kobietą, która powinna wyjść za mąż. Z kolei jej rówieśniczka Izzy w oczach społeczeństwa może jeszcze uchodzić niemalże za dziecko, osobę niedojrzałą. I pomyśleć, że obyczajowość zmieniła się tak w przeciągu zaledwie kilkudziesięciu lat... Zarówno świat przedstawiony, jak tło wydarzeń wypadają bardzo ciekawie i intrygująco. Choć prym wiodą dwie młode kobiety, poznajemy też mnóstwo bohaterów drugoplanowych, których można zarówno pokochać, jak i szczerze znienawidzić.
Niestety jednego nie mogę autorce wybaczyć. Przez to, że (umyślnie lub nie) szala przechyliła się na stronę Clary, pewien wątek dotyczący Izzy, bardzo istotny i bardzo trudny, został potraktowany nieco po macoszemu. Sekret, jaki w związku z nim powstał, bardzo mnie zdziwił, kiedy został ujawniony. Tyle że potem... Ten temat niemalże zanika. Gdyby motyw dotyczył czegoś lżejszego, może bym to przełknęła. Ale tutaj, poza wywołaniem zaskoczenia i udramatycznieniem akcji, nie stało się już nic. A wielka szkoda, bo dzięki temu dość banalna historia Izzy zyskałaby w moich oczach.
Zakończenie jest być może nieco przesłodzone i ubarwione, jednak, szczerze mówiąc, nie wyobrażam sobie innego. „To, co zostawiła” łączy w sobie straszną prawdę, niezwykłą atmosferę i silne kobiety, które musiały zmierzyć się ze swoim prywatnym piekłem. Mimo drobnych mankamentów książka w zupełności mnie kupiła i zapewniła mocne wrażenia, na jakie całkiem otwarcie liczyłam. Jest to kawał dobrej powieści, po prostu.
[Recenzję opublikowałam również na swoim blogu oraz innych portalach]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.