Dodany: 14.09.2017 12:47|Autor: nureczka

Witkowski jak zwykle w formie


O Michale Witkowskim słyszeli nawet ci, którzy niespecjalnie interesują się literaturą. Na czym polega fenomen tego pisarza?

Cóż, w dobie Internetu, gdy problemem jest nie tyle brak informacji, co jej nadmiar, trzeba umieć się sprzedać, wyróżnić z tłumu i, co najtrudniejsze, utrzymać zainteresowanie. A to Witkowski umie jak mało kto. Potrafi inteligentnie prowokować, intrygować, przyciągać uwagę. Media go pokochały. Nic więc dziwnego, że każda jego nowa książka jest wydarzeniem budzącym emocje na długo przed premierą. Krytycy i czytelnicy z niecierpliwością czekają na kolejne dzieło kontrowersyjnego pisarza. I oto mamy gorącą powieść – „Wymazane”.

Tym razem autor wziął pod lupę życie polskiej prowincji ze wszystkimi jej wadami, śmiesznostkami i dziwnościami. W zapyziałym miasteczku, gdzieś za Suwałkami, trwa smutne, szare życie, rządzące się własnymi prawami. Na przekór modzie na prowincjonalizm wykreowanej przez popularne seriale, takie jak „Ranczo” czy „Plebania”, nie podąża tropem sielankowej wizji pogodnego, przyjaznego, małego miasteczka, którego mieszkańcy żyją spokojnym, cukierkowym życiem. Jego prowincja to apatia i degrengolada, to dziwaczna mieszanka zarozumialstwa i marazmu, żałosnych marzeń i równie żałosnych aspiracji. „Polska Z” – jak sam ją określa. Obraz, jak zwykle u niego, mocno przerysowany, ale wciągający i przemawiający do wyobraźni.

Witkowski to baczny obserwator. Tyleż wnikliwy, co bezwzględny – nie ma litości dla nikogo, kpina dosięga każdego. Dostaje się wszystkim: starym i młodym, bogatym i biednym, tym z aspiracjami i tym pogrążonym w bezczynności. Dostaje się nawet jemu samemu. Tak, tak! W kilku epizodach pojawia się nie kto inny, jak właśnie pisarz Michał Witkowski we własnej osobie.

„Wymazane” to – przynajmniej pod względem formy - pozycja bardzo typowa dla niego: pełna czarnego humoru i ironii zahaczającej o absurd. Jak to z groteską bywa - na powierzchni jest śmieszna, ale wystarczy tylko na chwilę przystanąć, zastanowić się i zaczyna być zupełnie nie do śmiechu. Coś, co przed chwilą wydawało się zabawne i niemożliwe, w rzeczy samej okazuje się smutne i przytłaczające swą prawdziwością. Pisarz tego nie wymyślił. Tak naprawdę jest. Taki naprawdę jest otaczający nas świat. W takiej rzeczywistości żyjemy.

„Wymazane” napisane zostało charakterystycznym językiem, który znamy już z „Drwala” czy „Fynf und cfancyś”. Autor nie tylko zbliża się do granicy wulgarności, ale wielokrotnie ją przekracza i to przekracza zdecydowanie, zapędzając się w rejony mocno kontrowersyjne. Jest to z pewnością uzasadnione i wynika ze starannie przemyślanej koncepcji artystycznej, ale czy nie nazbyt ryzykowne? Na takie pytanie trudno odpowiedzieć, bo każdy czytelnik, czy ogólnie każdy odbiorca sztuki ma inną, osobistą granicę akceptacji. Jak w tym starym dowcipie kończącym się słowami „to nie jest pornol, to ambitne kino europejskie”.

„Wymazane” udowadnia, że Witkowski jest nadal w świetnej formie. Miłośnicy jego prozy z pewnością nie będą rozczarowani – dostaną dokładnie to, czego mogli się spodziewać. Ci, którzy pisarza nie lubią, raczej nie zmienią zdania. A co z tymi, którzy go jeszcze nie czytali? Nie bardzo wierzę, że tacy istnieją, ale zróbmy na chwilkę takie założenie robocze. Dla takich osób „Wymazane” to pozycja wręcz wymarzona, aby się z nim zapoznać, bo Witkowskiego można lubić lub nie, ale z pewnością warto poznać jego twórczość i decyzję czytać czy nie czytać podjąć świadomie.


[Recenzję opublikowałam również na moim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 993
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: