Dodany: 06.07.2017 15:24|Autor: WiadomościOpiekun BiblioNETki

1 osoba poleca ten tekst.

Postapo, czyli zróbmy sobie koniec świata


Czas zmierzchuZainspirowani naszym ostatnim patronatem, czyli powieścią Czas zmierzchu Dmitrija Głuchowskiego – a właściwie, trzeba przyznać, całością twórczości tego autora – prezentujemy Wam artykuł o szeroko pojętej, wciąż jednak głównie literackiej, fantastyce postapokaliptycznej. Tekst przygotował Konrad Urbański (Bloom).

Oczekujcie również konkursu, w którym będzie można wygrać egzemplarz powieści jednego z mistrzów gatunku postapo. 

*

Pudło podpisane „postapo” mieści w sobie sumę wszystkich strachów ludzkości – wojnę nuklearną, katastrofy ekologiczne wynikające z naszej niepohamowanej chęci zabawy w Boga, a nawet… inwazję obcej cywilizacji. Repertuar pomysłów wydaje się nieskończony, zaś kolejni pisarze wymyślają coraz to nowe sposoby na zmiecenie ludzkości z powierzchni Ziemi.

Postapo (nazywane także fantastyką postapokaliptyczną) niesie ze sobą – jak zresztą cała fantastyka – dzieła mniej i bardziej ambitne. Te drugie zazwyczaj powielają utarty schemat:  katastrofa – ocaleni – ludzie lub istoty, które ocalonych nie trawią i za wszelką cenę chcą ich wykończyć – walka między „dobrymi” a „złymi” o dominację bądź przetrwanie. Wszystko to przy akompaniamencie stosownych dla gatunku, sztampowych rekwizytów i klisz, fajerwerków, wybuchów oraz „nieoczekiwanych zwrotów akcji”. Mimo nieskończonego repertuaru pomysłów, jaki oferuje fantastyka (oraz fantastyka postapokaliptyczna), trudno uniknąć wrażenia, że większość z nich jest powielana do znudzenia, a każda kolejna powieść stanowi klon poprzedniej.

Na szczęście postapo to nie tylko sztampa i kicz. Ambitniejsze – zarówno na poziomie fabuły, jak i kompozycji czy słowotwórstwa – realizacje tej konwencji zawsze starają się przekazać czytelnikowi coś wyrastającego ponad fabułę. Powiedzieć nieco więcej o naturze rodzaju ludzkiego, o strachu, jaki nosi w sobie każdy z nas. Po mniej banalny sztafaż postapo często sięgają również twórcy, których za nic w świecie nie da się zaklasyfikować jako autorów fantastyki. 

Ponieważ powieści skonstruowanych według oklepanych schematów istnieje mnóstwo, warto poświęcić uwagę najciekawszym – oczywiście moim zdaniem – przedstawicielom gatunku, których autorzy starają się odchodzić od utartych metod.

Wells i Welles

Wojna światówWells stworzył jedną z pierwszych w dziejach literatury wizję najazdu obcych na Ziemię, czyli Wojnę światówWelles zrealizował słynne słuchowisko właśnie na jej podstawie.

Prawdopodobnie dałoby się wskazać poprzedników Wellsa, którzy rozważali inwazję przybyszy z kosmosu na niczego nieświadomą ludzkość. Jednak on właśnie chyba jako pierwszy dał niespodziewanemu atakowi tło społeczne, analizując różne postawy ludzi w obliczu zagłady. Wojna światów to także jedna z pierwszych powieści postapo – jej autor analizuje nie tylko zagrożenie i reakcje, ale również to, co po apokalipsie, czyli powolne podnoszenie się z kolan. Oczywiście książka ta jest zalążkiem konwencji, śmiem jednak twierdzić, że położyła pod fantastykę postapokaliptyczną duchowe podwaliny, będąc wyrazem wiktoriańskich strachów i uprzedzeń. Wells, jak każdy szanujący się fantasta, opowiadał przede wszystkim o człowieku.

Welles z kolei ucieleśnił niejako wszystkie lęki Wellsa. Słuchowisko z 1938 roku było podane w odpowiedniej atmosferze strachu przed faktyczną wojną oraz tak sugestywne, że wywołało popłoch wśród słuchaczy. W ten oto sposób apokalipsa stała się już nie tylko literackim, lecz także społecznym wydarzeniem.

Powieść Wellsa i słuchowisko Wellesa wskazały kierunek, w którym poszły kolejne, mniej lub bardziej udane realizacje.

Przepis na zagładę

Ostatni brzegKolejni twórcy poszukiwali nowych rekwizytów dla konwencji. Wells otworzył skrzynkę z postapo najazdem Marsjan na Ziemię. Kolejne pomysły to przede wszystkim wojna nuklearna, która niszczy  całą bądź prawie całą ludzkość (znana głównie z ekranizacji z roku 1959 i 2000 powieść Ostatni brzeg Nevila Shute’a czy uniwersum Dmitrija Głuchowskiego, przede wszystkim z trylogii Metro), groźny wirus, którego rozprzestrzenienie oznacza kres człowieka (Richard Matheson – Jestem legendą oraz późniejsza wersja filmowa), katastrofa ekologiczna lub rozszalała i niekontrolowana genetyka (trylogia MaddAddam Margaret Atwood, niedawno wznowiona), inny wirus, tym razem zmieniający ludzi w zombie (World War Z Maxa Brooksa). Sposobów doprowadzenia do upadku ludzkości jest bardzo wiele. Każdy z nich eksploruje inny rodzaj strachu – na przykład podczas zimnej wojny dużą popularnością cieszyły się powieści pokazujące skutki konfliktu nuklearnego.

Metro 2033Bardzo ciekawą propozycją postapo jest całe uniwersum Metro, które zapoczątkował Dmitrij Głuchowski. Zapoczątkował, bowiem rosyjski pisarz, spod którego pióra wyszły trzy powieści rozgrywające się w tym świecie,  nie tyle pozostawił innym twórcom otwartą furtkę, ile zaproponował im współpracę przy kreowaniu kolejnych opowieści. Pod szyldem Uniwersum Metro 2033 piszą autorzy z całego świata, również z Polski (Paweł Majka, Robert J. Szmidt). Dotychczas w serii ukazało się około 70 książek.

Człowiek obiecanyZagłada u Głuchowskiego to klasyka gatunku – w wyniku wojny nuklearnej Rosji ze Stanami Zjednoczonymi ci, którzy przetrwali po stronie rosyjskiej, zeszli do moskiewskiego metra, gdzie starają się walczyć o przetrwanie (to pomysł intrygujący, w moskiewskim metrze faktycznie są liczne nadal utajnione nitki, mające wcześniej służyć za schron przeciwatomowy dla najważniejszych osób w państwie). Sam pomysł zejścia do podziemia jest mocno wyeksploatowany, Głuchowski jednak w swojej powieści dotyka zupełnie innych rejonów człowieczeństwa. To przede wszystkim opowieść o dojrzewaniu głównego bohatera, o poszukiwaniu tożsamości w zrujnowanym świecie, który musi od nowa wytworzyć religię, mitologię, kulturę, język. Autor nie oszczędza czytelników – walka Artioma jest brutalna, podszyta skrajną niepewnością. Między innymi z tych powodów powieść została tak dobrze odebrana – bohaterowi po prostu się kibicuje, a obserwowanie zrujnowanej i odbudowującej się rzeczywistości jest fascynujące.

Metro 2033, jak całe uniwersum, stało się znane z jeszcze jednego powodu. Pierwotna wersja, publikowana w Internecie, była na bieżąco komentowana i poprawiana przez fanów. W jej tworzenie zaangażowało się bardzo wielu ludzi – od pracowników metra po wojskowych. Sam pisarz określił ten proces mianem „literackiego beta testu”. Dzięki temu czytelnik, który wcześniej nie zetknął się z Głuchowskim, otrzymał pełny produkt, pozbawiony większych wad i niedoróbek.

Poszerzanie pola zagłady

Oryks i DerkaczInne pomysły na postapo – aż żal, że nie można ich wszystkich ująć w krótkim tekście! – świadczą o gwałtownym rozwoju konwencji. Swoje cegiełki dokładają też pisarze niekojarzeni z fantastyką, jak choćby Margaret Atwood. Oryks i Derkacz, i zresztą cała trylogia MaddAddam, to wynik zaniepokojenia – oględnie rzecz ujmując – eksperymentami genetycznymi, w których wyniku dochodzi do samozagłady ludzkości, oraz niekontrolowanym rozwojem nauki, prowadzącym już nie tylko do zabawy w Boga. Atwood doskonale pokazuje wszystko, co każdy z nas może zaobserwować. Wszechwładne korporacje, produkujące leki na wymyślone wcześniej przez siebie choroby (kłania się chociażby RLS); śmieciową żywność, która w niedługim czasie może stać się zupełnie syntetyczna; manipulacje genowe, rodzące nowe wirusy; nowe choroby, na które dotychczas nie wymyślono żadnego lekarstwa, a które w krótkiej perspektywie mogą okazać się zabójcze dla ludzkości. Atwood wyciąga to, czego się boimy, nadając swojej powieści niezwykłą lekkość i głębię. Gdyby zatrzymała się tylko na lękach, ta książka nie byłaby tak świetna. Po zburzeniu starego świata stawia na jego gruzach Jimmy’ego, nazywającego siebie Yetim – proroka fałszywej religii, jednego z ostatnich ludzi na Ziemi. Właśnie jego oczami obserwujemy niedający się powstrzymać upadek człowieka. Yeti jest słabeuszem – i podobnie jak z Artiomem z Metra 2033, wiążemy się z nim emocjonalnie i mu kibicujemy. Słabość staje się siłą.

Ślad po zagładzie

Koncepcje są liczne, więc – jak wspomniałem – nie sposób wszystkich ich tu zmieścić i opisać ze szczegółami. Ważniejsze jest jednak to, co niesie ze sobą postapo: nadzieja drzemiąca w tym, co świat każe nam określać jako słabość. Istotną rolę w powieściach tego gatunku odgrywa nie brutalna siła, ale poszukiwanie samego siebie oraz uświadamianie sobie na każdym kroku, że przecież jest się tylko (albo aż) człowiekiem. Nie należy także zapominać o przestrogach – postapo czyta się dobrze, ponieważ fascynuje. Odrzuca, ale jednocześnie przyciąga – bo jest niepokojące. Upadek może przecież nastąpić na tyle sposobów...

Twórcy gier oraz filmów już dawno dostrzegli potencjał drzemiący w fantastyce postapokaliptycznej i wciąż oferują widzom nowy koniec świata. Czy zatem konwencja staje się kiczem, czy przechodzi ewolucję? Trudno jednoznacznie stwierdzić, gdyż decydujący głos ma zawsze druga strona, czyli czytelnik. A ten nie wygląda na zmęczonego licznymi końcami świata.

Konrad Urbański (Bloom)

Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: