Dodany: 23.03.2017 14:08|Autor: Fiona54

Czytatnik: Takie sobie...czytanie

3 osoby polecają ten tekst.

Życie jak życie


Przewrotny tytuł powieści Hanyi Yanagihara "Małe życie" sugeruje, że przeczytamy coś naprawdę głębokiego. Przecież każde życie jest małe i wielkie jednocześnie. Zarówno ważne, jak i nieważne. Pewne natomiast jest, że życie indywidualne ma znaczenie dla jednostki i tyle. Po prostu moje życie to moja najważniejsza sprawa. Trochę to może pokrętna dywagacja, ale powieścią Amerykanki o wschodnich korzeniach jestem mocno już zmęczona. Zmusiłam się do przeczytania w całości tego tomiszcza trochę z ciekawości, jak autorka uwolni nas od swojej historii, troszkę jednak czułam się jak główny bohater, Jude, który jak pamiętamy, lubił robić sobie krzywdę, żeby życie bardziej bolało. Czytanie było więc dla mnie substytutem cięcia się i z ulgą oddycham, że już skończyłam.

Temat powieści Yanagihary jest ważny i społecznie nośny. Mogła powstać z tego świetna książka, ale, moim zdaniem, został zmarnowany. Przyjaźń czwórki chłopaków, później mężczyzn, na tle obyczajowości współczesnej stolicy światowej kultury, Nowego Jorku, mogła dać nam historię fascynującą. Wątki krzywdy osieroconego dziecka, molestowania przez tzw. opiekunów, miłości gejowskiej, potrzeby przyjaźni i wpływu jaki mamy na swoje życie (małe czy duże)dawały niezmiernie rozległe pole do popisu. Uważam, że potencjał został zaprzepaszczony.

Należę do tych, którzy uważają, że, choć są w książce momenty naprawdę ciekawej narracji, wiele jest tam kiczu, psychologicznej niewiarygodności, egzaltowanej tandety. Nie jestem w stanie uwierzyć w mężczyzn, którzy co chwila powtarzają drugiemu mężczyźnie "kocham cię", co pięć stron płaczą, co kilka wersów przepraszają, że żyją. Niezwykle mnie to irytowało. Odnosiłam wrażenie, że autorka wcale nie zna psychiki mężczyzn (choć też się nie uważam za znawczynię!), ale jednak w wywiadzie zamieszczonym w kwartalniku "Książki" czytamy, że obracała się wyłącznie pośród kobiet, chodząc do żeńskiego college'u i pracując w branży wydawniczej, nie miała możliwości obserwować relacji między mężczyznami. "Jako dwudziestokilkulatka spotykając młodych mężczyzn, zachowywałam się jak antropolożka." mówi w wywiadzie. Może powinna kontynuować badania, bo zdaje mi się, że wyniki nie są satysfakcjonujące.

Krytyk Juliusz Kurkiewicz w innym numerze "Książek" napisał, że "Małe życie" to wybitna powieść. Dalej pisze: "Małe życie" z jego odrealnieniem, alegorycznością, koncentracją na skrajnych emocjach, rzeczywiście układa się w coś w rodzaju baśni". Jeśli baśń, to gdzie tu cudowność, gdzie postaci fantastyczne, gdzie działanie sił nadnaturalnych, gdzie nagroda za dobro i kara za zło?

Nie jest to też, moim zdaniem, powieść gejowska, chociażby ze względu na liczne nieprawdopodobieństwa psychologiczne. Tu doskonały wzór daje chociażby Michał Witkowski. Czym więc jest?
Przede wszystkim i nade wszystko książka jest o wiele za obszerna i mocno przegadana. Jeżeli autorka, jak mówi w wywiadzie, porwała się na stworzenie specyficznego świata, bo chciała wywołać w czytelniku niepokój, aby czytając był zniecierpliwiony, to w moim przypadku udało jej się. Książka zirytowała mnie i po cichu żałowałam mojego życia na czytanie tego opasłego tomiska, którego fabuła była przewidywalna do bólu, ale pewnie o to chodziło...



Małe życie (Yanagihara Hanya)

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1628
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 12
Użytkownik: jolekp 23.03.2017 14:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Przewrotny tytuł powieści... | Fiona54
Nie ty pierwsza podnosisz zarzut nieprawdopodobieństwa psychologicznego, więc ośmielę się poprosić - czy mogłabyś podać jakiś przykład?
Użytkownik: Fiona54 23.03.2017 23:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie ty pierwsza podnosisz... | jolekp
Po części wyjaśniłam moje wątpliwości w powyższej czytatce. Jestem zdania, że relacje między bohaterami są mocno naciągane. Być może było to celem autorki, bo jak czytałam w wywiadzie z nią, chciała zirytować czytelnika. Jednak stosunek otoczenia do Juda zdaje mi się nieprawdopodobny. Jude jest obciążony głęboką traumą, ale jego przyjaciele zdają się być jednowymiarowi. Willem, Harold, Julia, Andy, oni wszyscy swoje emocje podporządkowują Judemu. Wszystko mu wybaczają, na wszystko się zgadzają. Są dobrzy aż do przesłodzenia. Nie uważam, że taka sytuacja może mieć odzwierciedlenie w rzeczywistości. Sam Jude ze swoją traumatyczną przeszłością zdaje się być wiecznym dzieckiem, a przecież człowiek z biegiem lat dojrzewa, zyskuje nowe doświadczenia, zmienia punkt widzenia. Nawet będąc tak okrutnie doświadczonym przez los jak nasz bohater, człowiek buduje sobie strategie obronne. Okrutne doświadczenie czyni człowieka okrutnym, to reakcja obronna. Nie chcę się rozwodzić, ale podział czarno-biały na złych i szlachetnych, bez cieni i półtonów, jest z gruntu fałszywy. Chyba że (podkreślam ponownie), taki był świadomy zamysł autorki, ale to już całkiem inna bajka. Z pewnością osiągnęła swój cel, skoro o jej książce tyle się mówi.
Użytkownik: misiak297 24.03.2017 00:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Po części wyjaśniłam moje... | Fiona54
Trudno mi się z tym zgodzić:

"Willem, Harold, Julia, Andy, oni wszyscy swoje emocje podporządkowują Judemu. Wszystko mu wybaczają, na wszystko się zgadzają. Są dobrzy aż do przesłodzenia. Nie uważam, że taka sytuacja może mieć odzwierciedlenie w rzeczywistości".

Harold, Julia - może tak. Ale Andy tracący cierpliwość do Jude'a? A zwłaszcza Willem? Ten sam Willem, który potem Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu

"Sam Jude ze swoją traumatyczną przeszłością zdaje się być wiecznym dzieckiem, a przecież człowiek z biegiem lat dojrzewa, zyskuje nowe doświadczenia, zmienia punkt widzenia. Nawet będąc tak okrutnie doświadczonym przez los jak nasz bohater, człowiek buduje sobie strategie obronne. Okrutne doświadczenie czyni człowieka okrutnym, to reakcja obronna".

Jude przecież również dojrzewa - ale na innych płaszczyznach. Potrafi się realizować w pracy, wówczas jest silny. Ale w życiu prywatnym - to klapa, nawet jeśli jest się otoczonym dobrocią i miłością. Ktoś taki jak Jude nigdy nie uwierzy w siebie - i to jest psychologicznie bardzo prawdopodobne. Jego strategią obronną jest nieufność, dystans - przekonanie, że i tak wszyscy są przeciwko niemu, że to, co dobre zaraz się skończy, więc trzeba być czujnym. On nawet w Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu To wszystko jest psychologicznie bardzo prawdziwe. Jeśli jest okrutny - to względem siebie. Bo nadal jest tak samo słaby, jak spragniony ciepła i akceptacji.

Co do "przepraszam" w tekście - gdzieś już napisałem, że dziwię się, że pada w książce tak niewiele razy. Są tacy ludzie jak Jude - którzy ciągle przepraszają, aby zapewnić sobie swoiście rozumiany komfort - jeśli się pokajam, jeśli się będę asekurował, nikt mnie nie odrzuci.
Użytkownik: Fiona54 24.03.2017 14:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Trudno mi się z tym zgodz... | misiak297
Pozwolę sobie nie do końca się zgodzić z Tobą Misiaku. Postaci Harolda i Julii są, moim zdaniem, nad miarę przesłodzone i tu nie widzę prawdy psychologicznej, Andy jako lekarz ma trochę więcej dystansu do swojego pacjenta, tu racja, ale jak na lekarza, czy ja wiem? Oczekiwałabym nieco bardziej zróżnicowanych emocji wobec kogoś tak trudnego jak Jude, a nie tylko ciągłego zapewniania o miłości. Moim zdaniem powtarzanie bez umiaru "kocham cię" jest charakterystyczne dla kultury amerykańskiej. W polskiej narracji razi. Przynajmniej mnie.
Teraz Willem, jak piszesz jest bliski załamania i zastosowania przemocy, ale tego nie robi i tu także zgrzyta.
Piszesz: "Jude dojrzewa na innych płaszczyznach. Potrafi się realizować w pracy, wówczas jest silny. Ale w życiu prywatnym - to klapa..." Zgoda, uważam jednak, że człowiek dojrzewa na wszystkich płaszczyznach, które wzajemnie na siebie oddziałują. Nie twierdzę, że życie uczuciowe Juda powinno osiągnąć stan szeroko rozumianej normy, ale uważam, że jego reakcje i zachowania powinny ewoluować. Swoją drogą taka trauma w dzieciństwie musi być przepracowana. No jednym słowem nie przekonuje mnie jego postać. Ożywa dopiero, kiedy zaczyna być złośliwy wobec swoich dobrych rodziców. Tu widzę prawdę, jak najbardziej.
Jednym słowem za dużo cukru, za mało ostrych przypraw, że zastosuję metaforę kulinarną. Nie twierdzę, że wszystkie postaci i sytuacje są psychologicznie niewiarygodne, tylko, że jest w książce wiele nieprawdopodobieństw, które marnują szansę, jaką niesie ze sobą temat. Poza tym powieść jest zdecydowanie za długa, przegadana. No ale ponieważ można o niej tyle dyskutować, to chyba odniosła sukces :)
Użytkownik: misiak297 24.03.2017 17:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Pozwolę sobie nie do końc... | Fiona54
Tylko że oni zdają sobie sprawę z tego, jak delikatny jest Jude. I że trzeba się z nim obchodzić łagodnie, ponieważ inaczej on ucieka.

Piszesz: "uważam jednak, że człowiek dojrzewa na wszystkich płaszczyznach, które wzajemnie na siebie oddziałują.". Czy na pewno? Myślę na przykład o ludziach, którzy tkwią w toksycznych związkach/nałogach, nie potrafią się od nich uwolnić, a jednocześnie piastują wysokie stanowiska, są specjalistami w swojej dziedzinie. Pewnie racja jest gdzieś pośrodku - są osoby, które dzięki powodzeniom w innych dziedzinach życia, pokonują swoje traumy. Są takie, którym wystarczy jeden punkt zapalny, aby wszystko wróciło - i jedną z nich jest Jude. On zamknął się w swoim świecie samookaleczeń, pozornego bezpieczeństwa, ostrożności.
Użytkownik: jolekp 24.03.2017 07:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Po części wyjaśniłam moje... | Fiona54
Dzięki za odpowiedź.
Co do tego, jak powinien zachowywać się prawdziwy mężczyzna czy jak często powinno się w związku mówić "kocham cię", się nie wypowiem, bo się nie znam, a poza tym uważam to za bardzo mało istotne w tym konkretnym przypadku. Natomiast uważam, że Jude mógłby być bardziej realną ludzką istotą tylko wtedy, gdyby wyrósł z kart powieści i stanął obok. Ta postać wyraźnie pokazuje, że jeśli we własnej głowie będziesz nikim, to nigdy nie będziesz szczęśliwy, nawet pomimo obiektywnych życiowych sukcesów.

Twierdzenie, że istnieje tylko jedna jedyna możliwa reakcja obronna na krzywdę jest raczej mocno błędne. I dziwi mnie, jak można uważać, że Jude nie ma takich mechanizmów, kiedy chyba cały rozdział poświęcony jest na opis "ugłaskiwania hien" (swoją drogą, uwielbiam tę metaforę, bo jest genialna w swojej trafności). Mechanizmy obronne Jude'a opierają się na zasadzie "ucieknę, zanim oni odejdą" (bo że mogliby zostać mimo wszystko, to się Jude'owi w głowie nie mieści) oraz na wycofywaniu się (już brat Luke zwracał uwagę, że klienci skarżą się, że Jude jest zbyt bierny). No i uważam, że twierdzenie, że Jude ciął się, żeby życie bardziej bolało jest bardzo niesprawiedliwym uproszczeniem i strywializowaniem problemu.

Gdzieś tak pod koniec książki Harold mówi wprost, że rozmowa z Judem była jak spacer po cienkim lodzie i chodziło nie tyle o znalezienie właściwej odpowiedzi, co nie trafienie w tą jedną złą (biedny Harold, ucelował tak bezbłędnie! :(). Dlatego jego relacje z Judem tak właśnie wyglądały - bo on wiedział, że Jude przyciśnięty do ściany nie tylko się przed nim nie otworzy, ale zwyczajnie ucieknie i w pewnym momencie zaniechał dalszych prób (warto też zauważyć to, że Jude był przekonany, że gdy prawda wyjdzie na jaw, wszyscy się od niego odwrócą - to też jest prawdziwe aż do bólu). Ale już np. JB nie ma takich skrupułów i natychmiast zostaje odsunięty, Andy'ego spotkałby pewnie ten sam los, gdyby nie był niezbędnie potrzebny.
O Willema i jego rzekomą "czarno-białość" już żeśmy się kiedyś z Misiakiem "kłócili", więc żeby nie powtarzać tych samych argumentów, zarzucę linkiem :)
"Małe [cenzura]", czyli romans gejowski (ale nie tylko)
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 23.03.2017 15:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Przewrotny tytuł powieści... | Fiona54
Zgadzam się niemal całkowicie z Twoimi wrażeniami, bardzo zwięzłe i celne ujęcie! Uf, okazuje się, że jednak nie jestem osamotniony w braku programowego zachwytu dla tej książki...
Użytkownik: Anna125 24.03.2017 22:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Przewrotny tytuł powieści... | Fiona54
Nie mogło i mnie zabraknąć pod Twoją czytatką dotyczącą "Małego życia". Przedstawię się od razu - jestem w grupie osób, ktore mocno przeżyły i zachwyciły się Yanagiharą. Naturalnie nie chcę przekonywać Ciebie do tej powieści. Napiszę po prostu, jak ja ją odbieram i pamiętam, minęło pół roku.
Dla mnie ta książka jest nowatorska, w tym sensie, że bez ogródek koncentruje się na życiu wewnętrznym bohaterów. Cała reszta to didaskalia. Ich praca, w której odnoszą sukcesy, za które podziwia ich świat, ich powierzchowne związki z innymi, ich codzienne bytowanie: jedzenie, kupowanie, wyjeżdżanie na wakacje itd. Dlatego jest taka trudna w czytaniu i beznadziejna - życie to nie bajka, raczej sinusoida i dramat losu, wyborów. Byłoby łatwiejsza do zniesienia, gdyby nie czaił się w niej lęk. To strasznie trudne opisać tylko życie wewnętrzne bohaterów. Nawet zdarzenia w tej książce przytaczane są po coś.

Jude nie lubił sobie robić krzywdy, on MUSIAŁ to robić, a to zasadnicza różnica. Napisałabym, że każdy z nas ma w życiu takie chwile, może nie w takim natężeniu (i Bogu dzięki) lecz jednak. Wykreślam poprzednie zdanie ponieważ zwrócono mi uwagę w bbnetce, abym nie używała słowa "my". Dodam jednak, nie mogę się powstrzymać [wybaczcie ;)], jeśli ktoś z was nie miał depresyjnych myśli, jeśli nie czuł się beznadziejnie, jeśli nie czuł się bezradny, jeśli nie popełniał głupstw to łże. Czasem jest to kwestia samoświadomości i odbierania własnych odczuć, które czasem jawią się zgoła dramatycznie.
Psychika mężczyzn od psychiki kobiet aż tak bardzo się nie różni, chyba że odnosimy się do swoich wyobrażeń. Świat się zmienia i już zmienił. Czasem kobiety są silniejsze, czasem mężczyźni. Pytanie, co króluje w naszych wyobrażeniach o tym, jak powinno być. To, co powinno być powoli odchodzi już do lamusa. Piszesz, że wyniki "nie są satysfakcjonujące" - może tak? Pytanie - z jak liczną populacją miałaś do czynienia? Złośliwa uwaga, zdaję sobie z tego sprawę lecz naprawdę porządek rzeczy już dawno został naruszony.
Dla mnie ta książka jest trudna, ponieważ podświadomie wiemy, że nie skończy się szczęśliwie, to niemożliwe. Niepomiernie irytuje nas bezsiność przyjaciół. Niestety to możliwe, nikt nie uratuje przyjaciela, jeśli on sam nie będzie tego chciał. Brutalne lecz prawdziwe. A jednak tacy przyjaciele to bogactwo nie do przecenienia w obecnym świecie demokracji zachodniej. Ludzie, którym naprawdę na nas zależy. Zbudowanie takich przyjaźni świadczy bardzo dobrze o Judzie. I nie jest to utopia.
Czy książka jest przegadana - pewnie trochę tak. Wola i decyzja autorki.
Strasznie się cieszę, źe uważasz, ze to nie powieść gejowska. Louri to przytyk do Ciebie ;).



Użytkownik: misiak297 24.03.2017 23:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie mogło i mnie zabrakną... | Anna125
"Nie mogło i mnie zabraknąć pod Twoją czytatką dotyczącą "Małego życia"".

Mam wrażenie, że są na Biblionetce cztery osoby, których nie może zabraknąć pod czytatkami/recenzjami związanymi z "Małym życiem" - Ty, Niedźwiedź, Louri i ja:D
Użytkownik: Anna125 24.03.2017 23:17 napisał(a):
Odpowiedź na: "Nie mogło i mnie zabrakn... | misiak297
Chyba tak :DDD.
I zdradzę tajemnicę, która też mnie określa - piszę esej nt. "Czy przyjaźń może uratować demokrację zachodnią." I tu niestety nie jestem pewna, czy kropka ma być przed cudyslowem, czy nie?.
Nie napisałam o tym lecz sądzę, że zbawić nas może tylko przyjaźń. Ponieważ inne związki można zakwestionować.
Użytkownik: Fiona54 24.03.2017 23:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie mogło i mnie zabrakną... | Anna125
Dziękuję za głos w dyskusji. Nie przypuszczałam, że moja wypowiedź wywoła taki oddźwięk.
Wiem, że Jude MUSIAŁ się ciąć. Użyłam określenia "lubił" jako przenośni. Gdzieś czytałam, choć nie chcę się mądrzyć, że jest to forma próby odzyskania kontroli.
Co do kwestii psychiki mężczyzn, pomijam milczeniem pytanie o liczebność męskiej populacji, z jaką miałam do czynienia, chodzi raczej o wiedzę zaczerpniętą z lektur, ale także obserwację uczestniczącą, dość długą, nie przeczę. Świat się zmienia, to też zauważyłam już dosyć dawno i nie kwestionuję tego.
Czytając książkę odnosimy się do swoich wyobrażeń i wiedzy o świecie, znanych nam emocji. To jest filtr. Dlatego pewnie tak różne są oceny jednej książki.
Poza tym możliwe, że do mnie nowatorstwo pisarstwa Yanagihary nie przemówiło. Cóż robić...
Użytkownik: Anna125 24.03.2017 23:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję za głos w dyskus... | Fiona54
Ja tam cieszę się, źe przebrnęłaś przez Yanagiharę. Czysta makabra, jak Ci się umiarkowanie podobało, determinacja na szóstkę w skali.
Jeśli piszesz o "Malym życiu" to nie moglam się nie odezwać. Masz rację, że w ten sposób odzyskiwał kontrolę. O liczebność populacji męskiej nie będę indagować :), ja nie mam zbyt licznej na podorędziu, za to dużo się rozpytuję [ciekawska jestem:)].
Masz rację, źe filtry są strasznie ważne, ciagle próbuję je usuwać, udaje mi się pewnie umiarkowanie:).
Książki są dla każdego z nas różne, chyba głównie zależy od naszego życiowego czasu i chwili oraz od tego czego szukamy w książkach. I tu ci powiem w sekrecie, że ja szukam nadziei, a czytam niestety to co czytam, taki los ;), a raczej wybór. Ciekawe.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: