Dodany: 28.02.2017 11:25|Autor: UzytkownikUsuniety04​282023155215Opiekun BiblioNETki

Połączenie thrillera z mistycyzmem sprawdza się naprawdę dobrze



Recenzent: malynosorozec


„– Ludzie wybrali sobie niewłaściwych bogów.
– Jakich bogów?
– Samych siebie”[1].

Powieść „Ostatni dobry człowiek”, którą wydawca określa jako thriller filozoficzny, ma zarówno dynamikę, jak i barwne postaci; trzyma także w napięciu i zadaje ważne pytania. Jeśli tylko trafi w gusta czytającego, ma ogromne szanse zapewnić mu niezapomniane wrażenia.

Wszystko zaczyna się od stwierdzenia, że Bóg przekazał Mojżeszowi, iż w każdym pokoleniu będzie na świecie trzydziestu sześciu sprawiedliwych ludzi i dopóki oni żyją, nie grozi nam zagłada. Później jest kongres ONZ i pytanie o to, co czeka nas po śmierci. To dwie strony ukazane przed rozpoczęciem właściwej fabuły. Rozdział pierwszy przenosi nas do szpitala, gdzie ma początek pewien eksperyment: tuż pod sufitem, w punkcie niewidocznym dla przebywających w pomieszczeniu, zostaje umieszczone zdjęcie (na długo wątek ten odchodzi na boczny tor, ale wiadomo, że to strzelba, na której wystrzał czekamy, i niestety moment wystrzału jest więcej niż przewidywalny).

Po tym wstępie zaczyna się dwutorowo prowadzona akcja: jest Niels Bentzon – określany przez współpracowników jako „depresyjno-maniakalny” negocjator z Kopenhagi, i jest Tomasso di Barbara – borykający się z problemami osobistymi policjant z Wenecji. To właśnie ten drugi, w tajemnicy przed przełożonymi, bada morderstwa popełniane na dobrych ludziach w różnych częściach świata. Stara się zainteresować tą sprawą innych, ale odpowiada jedynie będący w niełasce u swego szefa Bentzon.

To właśnie Nielsa śledzimy przez większą część powieści, on jest najważniejszą i najbardziej złożoną postacią, chociaż większą moją sympatię wzbudził Tomasso, któremu autorzy nie poświęcili należytej uwagi (tak – autorzy, gdyż pod pseudonimem widocznym na okładce kryje się dwójka duńskich pisarzy). Drugą postacią potraktowaną nieco po macoszemu jest żona Nielsa, chociaż przez większość czasu zapowiada się o wiele lepiej. Za to pomagająca Bentzonowi astrofizyczka Hannah Lund wypada świetnie, podobnie jak człowiek imieniem Abdul, który także odgrywa ważną rolę.

W pewnym momencie części układanki zaczynają wskakiwać na swoje miejsca, okazuje się, że czasu jest niewiele, wszystkie poboczne wątki przestają być istotne (niektóre okazują się dla bohaterów ślepymi zaułkami) i rozpoczyna się wyścig, od którego trudno się oderwać. A wszystkiemu temu towarzyszą iście filozoficzne rozważania na temat śmierci, boga, dobra jako takiego i dobra czynionego przez ludzi. Mieszanka, która daje wiele satysfakcji, zwłaszcza że autorzy znają się na rzeczy i odrobili lekcje.

Miejsca akcji opisywane są szczegółowo i obrazowo, zagadnienia naukowe i filozoficzne zostały solidnie przygotowane, napięcie dawkowane jest lepiej niż dobrze. Boli nieco toporne wyjaśnianie niektórych kwestii: jakby bohaterowie zamiast prowadzić zwykłe rozmowy, udzielali wykładów na dany temat. Każda ważniejsza postać przedstawiona jest bliżej, poznajemy kawałek jej przeszłości i skryte myśli – to także nie zawsze stanowi zaletę (czasem zamiast coś wnosić, spowalnia i wybija z rytmu).

Ogólnie dostajemy kawał porządnej prozy, która nieprzypadkowo zdobyła taką popularność. Główny bohater jest materiałem na dłuższy cykl (powstały już dwie kolejne części), a połączenie thrillera z mistycyzmem sprawdza się naprawdę dobrze. Taka właśnie jest omawiana powieść: naprawdę dobra.

I jeszcze tylko uwaga, którą nie wiem, do kogo kierować: na stronie 239 znajduje się cytat z wypowiedzi Billa Shankly’ego, znakomitego trenera piłkarskiego. Tekst ten zapisany jest błędnie. Czy to wina autorów, czy tłumacza – nie jestem w stanie stwierdzić (wątpię, że zamysłem było, aby bohater cytował błędnie). Ot, taka ciekawostka.


„Tkwić w marzeniu, które nie może się spełnić, to jakby siedzieć w więzieniu”[2].
„Ci, którzy mają najwięcej wątpliwości, najwięcej rozterek, którzy przyznają się do swojej niewiedzy, to zwykle ci najmądrzejsi”[3].


---
[1] A.J. Kazinski, „Ostatni dobry człowiek”, przeł. Elżbieta Frątczak-Nowotny, wyd. Amber, 2016, s. 195.
[2] Tamże, s. 49.
[3] Tamże, s. 370.





Autor: A.J. Kazinski
Tytuł: Ostatni dobry człowiek
Przekład: Elżbieta Frątczak-Nowotny
Wydawnictwo: Amber, 2016
Liczba stron: 512

Ocena recenzenta: 4,5/6


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 655
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: