Dodany: 14.02.2017 14:34|Autor: Alos

Książka: Wieża Jaskółki
Sapkowski Andrzej

1 osoba poleca ten tekst.

Pierwszy słaby tom wiedźmińskiej sagi


Żadna z książek o wiedźminie nie wymęczyła mnie tak, jak "Wieża Jaskółki". Na pewno jakiś wpływ na to miały powrót do opowiadań i mały maraton z sagą, gra karciana "Gwint" osadzona w uniwersum wiedźmina, która weszła w fazę beta testów, oraz kolejny dodatek do świetnego "Wiedźmina 3". Nie zmienia to faktu, że na tle poprzedniczek czwarta odsłona przygód Geralta jest zwyczajnie nudna.

Fabuła bez większych przeskoków podąża za wydarzeniami z trzeciej części. Okaleczona i ledwie żywa Ciri zostaje znaleziona na bagnach przez pustelnika. Początkowo nieufna, z czasem otwiera się przed nim i zaczyna snuć opowieść o wydarzeniach, które doprowadziły ją do pustelni. Tymczasem ekipa Geralta, w której skład poza nim wchodzą jeszcze bard Jaskier, wampir Regis, łuczniczka z Brokilonu Milva i Cahir – rycerz z Nilfgaardu, po zwycięskiej Bitwie na Moście uciekają z wojska królowej Meve, żeby kontynuować poszukiwania druidów i ostatecznie znaleźć Ciri. W międzyczasie świat obiega informacja o śmierci czarodziejki Yennefer, która na wodach Skellige zginęła od własnych czarów.

Akcję poznajemy z trzech głównych perspektyw. Tym razem główną bohaterką jest Ciri i to jej perypetie obserwujemy przez całą powieść. Drugi wątek to wyprawa Geralta i jego wesołej kompanii. Do ważniejszych opowieści należą jeszcze te związane z Yennefer. Przede wszystkim właśnie w sposobie prowadzenia wątku Ciri i jakości historii wiedźmina tkwi słabość tej części sagi.

Najważniejsze są tu oczywiście zmagania Ciri. Jej historia przybiera formę relacji zdawanej pustelnikowi. Takie przedstawienie akcji sprawdza się początkowo dość dobrze. Do momentu, w którym po raz siedemnasty zostaje przerwana i autor pokazuje, co się dzieje u innych bohaterów. Całość staje się przez to niepotrzebnie rozciągnięta, a takie sztuczne budowanie napięcia szybko zaczyna męczyć.

Kolejnym męczącym elementem jest wędrówka Geralta. O ile jako bohater opowiadań był on naprawdę fajną postacią, o tyle jego rola w sadze to robienie groźnych min i zrzędzenie. Już w poprzedniej części jego historia sprowadzała się do chodzenia bez celu (bo zawsze coś go odciągało od właściwego kierunku), marudzenia i uciekania, a "Wieża Jaskółki" kontynuuje ten schemat. Wątek jego podróży wydaje się zresztą tak nieistotny, że gdy już wyprawa rozpoczęta w poprzednim tomie dociera do jednego z najistotniejszych punktów, przestajemy śledzić poczynania Geralta. Trochę za połową książki.

Powieść na szczęście nie składa się z samych dłużyzn i geraltowych marudzeń. Szkoda tylko, że akcja ożywia się, dopiero kiedy kończą się retrospekcje Ciri, a na scenę wchodzi Yennefer.

Trudno jednoznacznie ocenić ten tom. Z jednej strony wątek Geralta, który nic konkretnego nie wnosi, a do tego zostaje ucięty w dziwnym miejscu, bo inaczej zabrakłoby materiału na finałową część, oraz przeciągnięta do granic opowieść Ciri trochę od niego odrzucają. Z drugiej strony to momentami wciąż ta sama fajna wiedźmińska saga, jaką znamy z pozostałych tomów.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1541
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: