Dodany: 13.02.2017 20:49|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Jesteś tym... na co ci pozwolą twoje bakterie!


Ta ładnie oprawiona książeczka o intrygującym tytule to kipiąca erudycją rozprawa na temat potencjalnej roli flory bakteryjnej człowieka w… no, właściwie w całym jego życiu, bo gdyby potwierdziły się wszystkie przytaczane przez autorkę hipotezy, oznaczałoby to, że mikroby zasiedlające naszą skórę, otwory naturalne i wnętrze przewodu pokarmowego nie tylko bronią nas przed inwazją swoich groźniejszych krewniaków, nie tylko regulują pracę jelit i produkują witaminę, której nie potrafimy ani wydobyć z pożywienia, ani sami wytworzyć – ale także odpowiadają za szereg innych procesów zachodzących w organizmie i na jego styku z otoczeniem. Na przykład za to, co i w jakich ilościach jemy, a co ważniejsze, jak wykorzystujemy pobrane składniki pokarmu; za to, czy nasz ustrój nie zbiesi się i nie potraktuje jak śmiertelnego wroga substancji naturalnie występujących w środowisku (inicjując tym samym alergię) albo, co gorsza, swoich własnych części składowych (wywołując choroby o podłożu autoimmunologicznym); wreszcie za nasz nastrój, a nawet sprawność umysłu.

Potencjalnym czynnikiem konfundującym, mogącym zadziałać na mniej świadomego czytelnika, jest fakt, że autorka początkowo zdaje się demonstrować ogromny entuzjazm dla wszystkich przytaczanych teorii. Na przykład tak kontrowersyjnej, że częste mycie… jeśli nawet nie skraca życia, to powoduje, iż człowiek nie tylko pachnie gorzej niż ten, który w ogóle mydła ani wody nie używa, ale i uzależnia się od mydeł, past do zębów, dezodorantów; niejaki „David Whitlock (…) całkowicie zerwał z myciem dwanaście lat temu i podobno nie cuchnie. Wielu innych pracowników AOBiome też ograniczyło stosowanie mydeł i dezodorantów i obecnie myją się tylko kilka razy w tygodniu albo nawet kilka razy do roku”[1]. Można by tę informację potraktować jako nieszkodliwą ciekawostkę, gdyby autorka nie zamieściła przy tym dokładnej nazwy handlowej produktu owej firmy, który ma odtwarzać właściwą florę bakteryjną niemytej skóry, zapobiegając w ten sposób przykrym zapachom. Podobnie w rozdziale poświęconym probiotykom kilkakrotnie przemyka się nazwa jednego z preparatów (a można było ją pominąć, podając tylko charakterystykę opisową), cieszącego się wielką popularnością zwłaszcza w krajach, w których nie jest zarejestrowany jako lek/wyrób medyczny/ suplement diety, a w obiegu niefarmaceutycznym sprzedaje się go w kosmicznie wysokich cenach. Pewnie ta kryptoreklama nie była posunięciem rozmyślnym; ale weźmy człowieka, który o medycynie nie wie nic, a pochodząc z rodziny obarczonej ryzykiem cukrzycy, zechce zastosować u siebie czy swoich dzieci profilaktykę sprawdzoną dotąd jedynie na myszach, nabijając kabzę przedsiębiorczym handlarzom, za 10 saszetek owego preparatu żądającym 100 zł lub więcej…

Dopiero w końcowych rozdziałach Collen dzieli się z czytelnikami szczyptą sceptycyzmu: „Chciałabym móc obwieścić, że Lactobacillus inventedus uleczy katar sienny naszych dzieci, a Bifidobacterium fantasium pomoże nam schudnąć. Ale to oczywiście nie jest takie proste”[2] i nawołuje do racjonalnego podejścia do kwestii diety, karmienia niemowląt, stosowania antybiotyków.

Tę drobną wadę „Cichej władzy mikróbów” rekompensują poniekąd obfita, solidnie podana bibliografia i talent dydaktyczny autorki, umiejącej ze swadą i przystępnym językiem wyłożyć nawet dość zawiłe kwestie. A na ile mikroby wpływają na nasze zdrowie i szczęście – cóż, czas pokaże! (ale jeśli nawet wszystkie podane w książce tezy okażą się prawdą – miejmy nadzieję, że większość społeczeństwa nie przekona się do zaniechania mycia. Osobiście wolę już cierpieć skutki uzależnienia od kosmetyków, niż choćby jeszcze raz się przejechać autobusem, w którym 90% pasażerów nie wie, co to mydło i dezodorant…).


---
[1] Alanna Collen, „Cicha władza mikrobów. Jak drobnoustroje w ciele człowieka wpływają na zdrowie i szczęście”, przeł. Roman Palewicz, wyd. Bukowy Las, 2016, s. 212.
[2] Tamże, s. 284.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 4766
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 12
Użytkownik: Marylek 14.02.2017 17:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Ta ładnie oprawiona książ... | dot59Opiekun BiblioNETki
Tej kryptoreklamy w ogóle nie pamiętam. Pamiętam głownie to, że muszę dbać o swoje mikroby jelitowe, żeby się dobrze czuć. Musze je dobrze odżywiać. ;)

Jeśli chodzi o dezodoranty natomiast, zupełnie subiektywnie zgadzam się z Tobą co do odczuć autobusowych. Wiem jednak, że onkolodzy i terapeuci związani z tą dziedziną tępią je, z uwagi na zawartość całej tablicy Mendelejewa, o niekoniecznie dobroczynnym działaniu dla organizmu do którego wnikają przez skórę. Mydła, szczęśliwie, nie tępią. ;)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 14.02.2017 18:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Tej kryptoreklamy w ogóle... | Marylek
A, związki chemiczne to i w szamponach są, i w farbach do włosów, i w innych kosmetykach, i w plastikowych opakowaniach do żywności, i w samej żywności... No ale ile byśmy sobie nie narzekali na tę chemiczną cywilizację, chyba już nie ma odwrotu do mycia się w wywarze z korzenia mydlnicy i spożywania wyłącznie produktów "eko", które i tak nie zawsze są "eko" - na przykład gdybym sobie warzywka zasiała pod oknem i własnoręcznie nawoziła nawozem z pokrzyw, to i tak tam jest tyle metali ciężkich (przez lata wysypywano tam w zimie żużel z pieca, zgarniając go wiosną, a 30 metrów dalej jest przelotowa szosa), że by mi rzepka o zęby dzwoniła :-)
Użytkownik: Anna125 14.02.2017 22:15 napisał(a):
Odpowiedź na: A, związki chemiczne to i... | dot59Opiekun BiblioNETki
Jasne, ostatnio dwa super antyalergiczne kremy, atopiczne - mnie uczuliły. Chodzi prawdopodobnie o substancję wchodzącą w skład wosku pszczelego, może lawendy, dochodzić nie mam zamiaru. Konsewencje były typowe: opuchlizna, oczy jak szparki. A ja tylko chciałam kupić krem nawilżający w aptece, eko. Odwrotu nie ma. Myślę sobie trochę chemii nie zaszkodzi, ponieważ ta naturalność chemiczną też jest. Aby uspokoić, napiszę, że przeszło - zażywanie wapna i kolejny krem antyalergiczny, tłusty, na szczęście bez zapachu.
Użytkownik: exilvia 14.02.2017 22:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Tej kryptoreklamy w ogóle... | Marylek
Zawsze można wybrać nieco lżejszy dezodorant np. bez soli aluminium. Tak na wszelki wypadek. Aluminium w dezodorancie brzmi strasznie. :-) Tego typu publikacje robią w sumie dobrą robotę o tyle, że zwracają uwagę, by być uważniejszym. Przyglądać się krytycznie kupowanym produktom.

Ciekawe jest to, że od niedawna, chyba tak naprawdę "Historii wewnętrznej.Jelita" nastąpił wysyp książek w wersji pop o układzie pokarmowym i o bakteryjnym mikrobiomie. Ale może to tylko ja dopiero dostrzegłam ten trend, a sprawa trwa już od dłuższego czasu...
Użytkownik: Marylek 14.02.2017 22:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Zawsze można wybrać nieco... | exilvia
Historia wewnętrzna: Jelita - najbardziej fascynujący organ naszego ciała (Enders Giulia) - czytałam, ale to było nieco infantylnie podane. Te metafory! Mierziła mnie ta książka. Natomiast ta jest bardzo dobra.

Wysyp nastąpił, owszem, bo stosunkowo od niedawna, od jakichś dziesięciu-piętnastu lat, badany jest na poważnie wpływ bakterii jelitowych na całokształt. ;) Czyli właśnie nadszedł czas na publikacje pop.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 14.02.2017 22:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Historia wewnętrzna: Jeli... | Marylek
Mnie szczególnie przemówił do wyobraźni wpływ flory jelitowej na linię myszek; szkoda, że u człowieka nie jest to takie proste. Wyobraźcie sobie, jakie to byłoby piękne - do śniadania saszetka odpowiednich bakteryjek i zaczynamy tak przerabiać pokarm, żeby nam się te wredne małe same-wiecie-co w biodrach nie odkładały...
Użytkownik: Marylek 15.02.2017 09:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Mnie szczególnie przemówi... | dot59Opiekun BiblioNETki
Do mnie bardzo przemówiła idea "jesteś tym, co one jedzą". I teraz myślę przy jedzeniu o tym, które z nich karmię i które będą mi się właściwie rozmnażać. Niby wiadomo, że nie wystarczy zażyć jogurcik kulturalny czy serię jakichś bakterii z apteki, żeby sobie organizm wprowadzić na dobrą drogę, ale i tak wciąż popełniamy te same błędy. O tym samym zresztą mówi Samolubny mózg: Dlaczego diety nie działają (Peters Achim) tylko z pominięciem mikrobiomu jelitowego. Nigdy za wiele propagowania dobrych wzorców!

Natomiast pani Collen ma jeszcze jedną zaletę: pisze tak, ze nie trzeba się przez książkę przedzierać, a wręcz przeciwnie. To lepsze niż niejedna powieść! I fascynujące, bo dotyczy nas bezpośrednio.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 15.02.2017 10:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Do mnie bardzo przemówiła... | Marylek
Tak, styl narracji ma świetny, co przy książkach popularnonaukowych nie zawsze jest takie oczywiste.
Użytkownik: exilvia 14.02.2017 23:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Historia wewnętrzna: Jeli... | Marylek
Tak, zapewne dlatego, czyli jesteśmy na bieżąco. :-) Mnie się książka Enders podobała, ale szukam też bardziej praktycznych wskazówek, więc czytam dalej kolejne książki. Tę również dopiszę do kolejki, skoro polecasz.
Użytkownik: Marylek 15.02.2017 09:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, zapewne dlatego, czy... | exilvia
Mnie polecono tę: Dobre bakterie: Program żyj brudniej, jedz czyściej (Chutkan Robynne)- znasz może? Ale polecała mi ta sama osoba, której podobała się Enders i dlatego poczułam się trochę zniechęcona.

Swoją drogą, narzekam na infantylność metafor, a jednak od czasu jej przeczytania, ilekroć zaburczy mi w brzuchu, od razu widzę moich małych bakteryjnych przyjaciół, jak sprzątają mi jelita przy użyciu odkurzacza! Przy różnych innych czynnościach też o nich myślę. Może więc miało to ukryty sens? ;)

Użytkownik: exilvia 15.02.2017 20:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Mnie polecono tę: Dobre b... | Marylek
To ja też nie będę najlepszym polecaczem, bo mnie też Historia wewnętrzna się podobała. :-) Dobre bakterie są bardziej amerykańskie, proste i nastawione na konkretne przykłady z parktyki doktor Chutkan. Lekarka opisuje komu jej się udało pomóc i jakie miał dolegliwości, komu nie i jak. Oczywiście też, co najważniejsze jak. O swoim życiu jako o przykładzie też pisze. Jest jeszcze druga jej książka, a w zasadzie pierwsza Zdrowa lekkość brzucha (Chutkan Robynne), w której te same wątki są poruszane, ale jeszcze bardziej konkretnie. Teraz już obie zlały mi się prawdę mówiąc w jedną. Tak, polecam, choć bardziej dla osób, które rzeczywiście coś chcą w swoim żywieniu zmieniać. Chutkan mniej bawi się w teorię (trochę w Dobrych bakteriach), bardziej w porady i przykłady. A ja mam jeszcze pod ręką Food Pharmacy (Aurell Lina Nertby, Clase Mia), ale nie umiem jeszcze nic na jej temat powiedzieć. Mimo że szukam konkretów, to chętnie zapoznam się też z większą ilością teorii, więc będę śledzić ten temat. Jest jeszcze taka książka, też jeszcze przede mną (nie ma jej katalogu B-netki, co dziwne): https://www.galaktyka.com.pl/product,,745.html
Użytkownik: Marylek 15.02.2017 21:27 napisał(a):
Odpowiedź na: To ja też nie będę najlep... | exilvia
Dzięki! Ja nie twierdzę, że mi się całkiem nie podobała "Historia wewnętrzna", tylko ze spodziewałam się czegoś innego, nie wiem sama, wykładu może? A tu taka gawęda dla dzieci, z wyraźną tendencją, żeby ich nie przemęczyć. I z duża liczbą dowcipów, co mnie chyba zmęczyło ;) Przykłady konkretne lubię, pani Collen też daje wiele konkretnych przykładów. Obadam kiedyś tę książkę.

A tamtą dodałam: Zdrowie zaczyna się w brzuchu (Sonnenburg Erica, Sonnenburg Justin) :)
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: