Dodany: 30.01.2017 00:27|Autor: misiak297

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Dwie ścieżki czasu
Fleszarowa-Muskat Stanisława

9 osób poleca ten tekst.

Czas wojny, czas pokoju


Od zakończenia II wojny światowej minęło dwadzieścia siedem lat. Do Polski przyjeżdża Renato Finecci, włoski reżyser. Kierują go tu sprawy zawodowe (szuka plenerów do filmu, który ma być kręcony w Polsce), ale także prywatne. Ojciec prosił go, aby odnalazł grób znajomego Włocha, który zginął w trakcie wojny. I oto nad grobem Francesca Renato spotyka Zofię, która była kimś ważnym dla jego ojca. To spotkanie jest początkiem podróży w przeszłość. W czasy wojny, które na zawsze zdecydowały o jej życiu. Kobieta wspomina, a piękna i bolesna przeszłość staje się bardziej realna niż teraźniejszość.

"Więc jednak trzeba będzie i o tym pomyśleć, nie da się tego ominąć, człowiek należy tak samo do swoich wspomnień, jak one do niego, a dzisiaj jest tylko dlatego, że było wczoraj i że będzie jutro"[1].

Zofia jest młodą, niedoświadczoną dziewczyną przeznaczoną do innego życia niż to, które stanie się jej udziałem za sprawą Wielkiej Historii. Mieszka z ojcem doktorem i troskliwą opiekunką Leosią w Warszawie. Poznaje młodego lekarza, który się w niej zakochuje. A potem przychodzi wojna. Ta, która od dawna miała nadejść i w którą prawie nikt nie chciał wierzyć. Narasta panika, zagubienie. To czas szybkich wyborów, wyborów mogących przynieść śmierć albo ocalenie. Zamiast urządzić wielkie, planowane z rozmachem wesele, Zofia i Andrzej biorą pospieszny, niemal potajemny ślub. Młody lekarz zabiera żonę do ustronnej leśniczówki w Olszance. Ma nadzieję, że tam bezpiecznie przeczekają wojnę. Ona niechętnie rozstaje się z ojcem i dawnym życiem. Patrzy na męża niemal z nienawiścią ("Gdyby wiedział, jak mało, jak prawie wcale go w tej chwili nie kochała. Jak miała mu niemal za złe, że się zjawił, że zabierał ją stąd, że rozłączał ją z ojcem"[2]). Czy może być szczęśliwa w takich okolicznościach?

Niestety, wojna trwa, spodziewane miesiące przechodzą w lata ("historia ma zawsze więcej czasu i cierpliwości niż ludzie"[3]). Dramaty nie omijają również leśniczówki. Zofia stopniowo odsłania całą wojenną historię – swoją, Andrzeja, przygarniętego Emila, który tak bardzo kochał doktora, Wandy Borowieckiej, Lucia, Helenki, Stasia i innych. Trudno się oderwać od jej wspomnień, śledzi się je z zaangażowaniem, napięciem, nierzadko z mokrymi oczami (i za te mokre oczy jestem w stanie wybaczyć autorce przyspieszenie akcji przy końcu powieści).

Dziwacznie wypada w kontekście przeżyć Zofii współczesna historia jej młodszej córki Agnieszki i włoskiego reżysera. Ta dwójka pochłonięta jest flirtem. Jakie to blade! Mówiąc dosadnie – Renato chce "zaliczyć" dziewczynę. Ona znajduje się pod jego urokiem, choć stara się stworzyć wrażenie, że jest inaczej. Ich trywialna historia kłuje w oczy, irytuje. Błąd Fleszarowej? Bynajmniej! Mocny kontrast między trudną, wojenną miłością matki a błahą, nieznaczącą miłostką młodego pokolenia. Agnieszka i Renato także mają swoje dramaty, marzenia – ale to czas pokoju. Są bezpieczni. Mogą smakować swoją młodość bez obawy o życie.

Stanisława Fleszarowa-Muskat – pisarka do niedawna jeszcze zapomniana – tworzy tę bardzo prawdopodobną i poruszającą historię z wyczuciem, z głębią psychologiczną. Łatwo jej uwierzyć. To mistrzyni w malowaniu wyrazistych scen. Zapadają w pamięć obrazy, symbole. Leosia gorączkowo smażąca konfitury z renklod, gruszek i wiśni (bo przecież "był to czas na konfitury, nie na wojnę; na przygotowania do zimy, zacisznej, przy ciepłym piecu, zasobnej, niegroźnej i poczciwej, we własnym domu – nie na marsze i postoje w niewiadomych miejscach i na niewiadomy czas. Z ogromnych rondli, stojących na kuchni, buchały cudowne wonie. Leosia, pochylona nad nimi, zanurzała drewnianą łyżkę w przezroczyste syropy, badając ich kolor i gęstość. Nad garnkiem, do którego zbierała »szum« – smaczniejszy we wspomnieniach z dziecinnych lat od konfitur – unosił się rój pszczół"[4]). Sara Gliksman oszalała z nieszczęścia. Zofia niepewnie nakładająca zrobiony na poczekaniu tiulowy welon (i później – jako dojrzała kobieta – rozpuszczająca swe piękne włosy przed obcymi mężczyznami). Płaczki na żydowskim pogrzebie, co "płakały milczkiem, z bojaźnią zamykającą usta, wtłaczającą w gardło każdy jęk, choć płacz – po raz pierwszy nie opłacony – rozsadzał im piersi"[5]. Emil umykający z brzękiem wiader do obory, aby Andrzej i Zofia mogli dać upust długo tłumionemu pożądaniu. Jamroż celujący z rewolweru w jednym z najdramatyczniejszych momentów powieści.

Przy lekturze uderzyła mnie pewna myśl. "Dwie ścieżki czasu" niewątpliwie można zakwalifikować jako literaturę popularną. Zarazem jest to powieść stworzona z ogromną klasą, szacunkiem dla języka, opowiadanej historii, a także czytelnika. Głęboka przepaść dzieli ją od wielu obyczajowych "czytadeł", które dziś cieszą się taką popularnością – często wtórnych, płaskich, schematycznych. I myślałem jeszcze o sobie – tak współczesnym, funkcjonującym w zupełnie innym świecie (świecie smartfonów, sms-ów, emotikonów, Internetu, galerii handlowych) niż ten, w którym przyszło spędzać młodość moim dziadkom, rówieśnikom Zofii, Andrzeja czy Emila. Cieszę się, że dzięki wartościowej książce znów znalazłem ścieżkę do tej innej rzeczywistości. Taka literatura jest naprawdę potrzebna. Warto po nią sięgać i dziś.


---
[1] Stanisława Fleszarowa-Muskat, "Dwie ścieżki czasu", wyd. Oskar, 2011, s. 305.
[2] Tamże, s. 49.
[3] Tamże, s. 233.
[4] Tamże, s. 24.
[5] Tamże, s. 46.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3103
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: