Dodany: 27.01.2017 21:12|Autor: miłośniczka

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Stary król na wygnaniu
Geiger Arno

Rozpacz obok komizmu – mózg pod kapeluszem


Kilka lat temu odeszła od nas ciotka, siostra rodzona mojej babci. Kobieta dawniej elegancka, piękna, zadbana i mądra. Jak przez mgłę pamiętam czas, gdy pachnąca i schludnie ubrana zwracała na nas przenikliwe spojrzenie i mówiła same mądre rzeczy. Najmocniej bowiem wyryły mi się w pamięci rzadkie wspólne chwile naznaczone jej chorobą. Ciocia Marysia usilnie próbująca jeść rosół widelcem. Niepamiętająca, kim jesteśmy, ale doskonale wiedząca, gdzie jest Przyszowa, skąd pochodzimy. Myląca nasze imiona. A potem te historie powtarzane przez rodziców i babcię: „Ciocia Marysia chciała uciekać przez okno z drugiego piętra. Wołała do ludzi na ulicy, że ktoś ją tu uwięził”; „Ciocia Marysia wyszła z domu i zgubiła się w Zakopanem. Dobrze, że pamiętała adres, to ktoś ją odprowadził do domu. To było tylko ulicę dalej”. Przerażało mnie to wtedy, smuciło, ale chyba nie do końca zdawałam sobie jeszcze sprawę, czym jest naprawdę choroba Alzheimera.

„Któregoś dnia moja siostra nie mogła już dłużej słuchać jego [ojca] próśb i nalegań. Co pięć minut powtarzał, że czekają na niego w domu – to było nie do wytrzymania. Według naszych ówczesnych odczuć to wieczne powtarzanie przekraczało wszelką możliwą do zniesienia miarę. Helga wyszła z nim na ulicę i tłumaczyła:
– To jest twój dom!
– Nie, to nie jest mój dom.
– No to powiedz mi, gdzie mieszkasz.
Wymienił prawidłowo ulicę i numer domu.
Helga z tryumfem wskazała na tablicę obok drzwi z numerem domu i spytała:
– A co tu jest napisane?
Odczytał podany jej uprzednio adres.
– No i jaki z tego wniosek? – spytała Helga.
– Że ktoś ukradł tablicę i ją tu przykręcił”[1].

„Stary król na wygnaniu” to opowieść nie o samej chorobie, a o jej oswajaniu. Tak właśnie – o oswajaniu tej dzikiej bestii, która powoli zabiera choremu bliskich, dom, poczucie bezpieczeństwa i własnej tożsamości. Arno Geiger przed długie lata obserwował jej rozwój u swojego ojca. W tej krótkiej, bo liczącej 191 stron książce zdołał zawrzeć mnóstwo emocji i bolesnych doświadczeń – od obserwacji dziwnych zachowań ojca, wtedy jeszcze niezrozumiałych dla większości rodziny, po chorobę tak zaawansowaną, że wymusiła powierzenie go dobrej opiece w domu spokojnej starości. Arno i jego rodzeństwo przebyli długą drogę od irytacji, złości, frustracji i żalu po akceptację stanu ojca. Pisarz niezwykle ciepło opowiada o wszystkich procedurach stwarzanych w miarę upływu czasu, by dać staremu Augustowi poczucie, że jest u siebie. Mówi o tym z tak wielką miłością, że niemal zapominamy, jak trudno było dzieciom patrzeć na człowieka, który dał im życie, a teraz nie wie, kim są i po co znajdują się w jego domu.

Polubiłam Augusta. Podziwiam jego zdolność do odnalezienia się w tym nowym dla niego świecie, do „racjonalnego” tłumaczenia nowych, nieznanych rzeczy, jego spokój i często – cierpliwość. Cechy, których brakuje mi czasami, mimo że nie mogę narzekać na brak poczucia bezpieczeństwa czy zdrowie. Po raz kolejny przekonałam się, że tych, którzy mają pokój w sercu, naprawdę trudno złamać.

Ciekawa jestem innych, beletrystycznych książek Arno Geigera: w Polsce ukazały się „Wszystko o Sally” oraz „U nas wszystko dobrze”. Jeśli z tak dużym wyczuciem potrafi pisać o wyimaginowanych bohaterach, jak pisał o własnym tacie, są duże szanse, że stanie się jednym z moich ulubionych pisarzy.

Geiger okrasza swą powieść cytatami z własnych z ojcem rozmów – są one doskonałą lekcją odnajdywania piękna w każdej sytuacji:

„Gdzie najbardziej lubisz być, tato?
Ciężko powiedzieć. Najbardziej jednak lubię być na ulicy.
A co robisz na ulicy?
Spaceruję. Trochę chodzę. Ale nie mam zbyt dobrego siodełka. Moje buty nie mają odpowiedniej przerzutki.
A więc najbardziej podoba ci się na ulicy, chociaż za wolno się po niej poruszasz?
Tak. Wiesz, bo tutaj…
Nie podoba ci się tutaj?
A co mam tu robić? Wiem, ulica nie zawsze jest odpowiednia, ale jednak jest najprzyjemniejsza, jeśli jest sucha. Mogę się tam trochę rozejrzeć, nikogo to nie boli”[2].

„Starego króla na wygnaniu” przeczytajcie – choćby tylko po to, żeby przekonać się, jakie macie szczęście, że rozpoznajecie swoich bliskich i oni rozpoznają was. Żeby poczuć ciepło relacji łączącej ojca i syna, ciepło, którego w ich stosunkach nie było wcześniej, zanim wkradł się w nie ten trzeci – Alzheimer. I wreszcie, żeby zobaczyć, jak pięknie można opowiadać o tym, co jest źródłem łez i głębokiej troski.

„Pewnego zimnego dnia wiosną 2009 roku Daniela przygotowywała ojca do spaceru. Miał już na sobie buty i kurtkę. Włożyła mu kapelusz, mówiąc:
– No, masz tu jeszcze kapelusz.
– W porządku, ale gdzie jest mój mózg?
– Twój mózg jest pod kapeluszem – odezwałem się z kuchni.
Ojciec zdjął kapelusz, zajrzał do środka i odparł:
– To byłby naprawdę cud. – Zastanawiał się chwilę, myślał, i gdy znowu włożył kapelusz, zapytał nieśmiało: – Czy on naprawdę jest pod kapeluszem?
– Tak, jest tam, gdzie powinien – powiedziałem.
Uniósł brwi i zbity z tropu podążył za Danielą do drzwi.
Takie surrealistyczne momenty mnożyły się jeden za drugim. Kiedy o tym opowiadam, dobrze się tego słucha, trochę to komiczne, trochę dziwaczne. Jednak jeśli dobrze się wsłuchać, to obok komizmu, który działa odprężająco, można usłyszeć rozpacz. I wtedy komizm dostrzega się coraz rzadziej”[3].


---
[1] Arno Geiger, „Stary król na wygnaniu”, przeł. Karolina Niedenthal, wyd. Świat Książki, 2013, s. 53.
[2] Tamże, s. 61.
[3] Tamże, s. 130.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1777
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: J 28.01.2017 21:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Kilka lat temu odeszła od... | miłośniczka
Ech, miałem tę książkę zaplanowaną na początek grudnia, ale wówczas jak na złość ebook zniknął z dystrybucji, no i wciąż czekam na powrót. To jeden z przypadków, gdy klasyczne, papierowe książki objawiają przewagę nad elektronicznymi: istnieją fizycznie i nie można ich w jednej chwili zniknąć z księgarni w całym kraju...
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: