Dodany: 28.12.2016 22:46|Autor: misiak297

Komedia omyłek w okrutnym świecie


[w recenzji odwołuję się do pewnych szczegółów fabularnych]

Emma Woodhouse, tytułowa bohaterka powieści Jane Austen cieszy się powszechnym poważaniem i sympatią otoczenia. To "osóbka przystojna, rozumna i bogata, posiadająca dostatni dom i obdarzona pogodnym usposobieniem, otrzymała, zda się wszelkie dary, jakie życie ofiarować może; toteż przeżyła na świecie blisko dwadzieścia jeden lat bez większych powodów do zmartwień i niezadowolenia"[1]. Po takim wstępie można się spodziewać, że teraz powody do zmartwień i niezadowolenia nadrobią swoją ponad dwudziestoletnią nieobecność. I rzeczywiście - Emma, przypisująca sobie pewne zasługi w skojarzeniu małżeństwa swej guwernantki i przyjaciółki Anny Tylor z panem Westonem, zaczyna się bawić w swatkę. Drżyjcie, kawalerowie i panny z Highbury! Dobre intencje nie idą bowiem w parze z intuicją czy szczególną spostrzegawczością. Zrobi się i zabawnie, i dramatycznie. Sama zaś Emma będzie musiała zweryfikować postrzeganie samej siebie.

Moje wydanie "Emmy" - kupione na internetowej aukcji - było ładne, choć przybrudzone, a jednak te plamy dodawały książce uroku, a mnie świadomości, że stała w czyjejś biblioteczce, ktoś może czytał ją przede mną. Dobrze pamiętam swoje pierwsze spotkanie z tą powieścią bodaj sprzed piętnastu lat. Spędzałem dwa tygodnie wakacji nad Adriatykiem w krainie dla mnie równie wówczas egzotycznej co XIX-wieczna Anglia. Wyobrażam sobie, że sama panna Austen pewnie byłaby zgorszona, że czytam jej powieść w palącym słońcu, w stroju plażowym (czyli - jak na tamte standardy - praktycznie żadnym), na leżaku i ze szklanką mrożonej herbaty w dłoni. Oczywiście nie dałaby tego po sobie poznać, raczej zgodnie z wymaganą kulturą zasugerowałaby, że lektura kilku napisanych rozdziałów powieści "Sanditon" byłaby właściwsza w takich nadmorskich warunkach. A jednak wybrałem "Emmę". Zachwyciła mnie wówczas ta powieść - styl, język, wykreowany świat. Przede wszystkim śledziłem - jak zapewne większość czytelników, którzy pierwszy raz sięgają po daną pozycję - rozwój fabuły. U Austen, jak wiadomo, to rozwój raczej oczywisty, z finałem przed ołtarzem i niemal baśniowym "długo i szczęśliwie" (jest to zresztą finałowa ironia, Austen doskonale zdawała sobie sprawę, jak wyglądało życie zamężnej kobiety, upływające zazwyczaj w wiecznym oczekiwaniu na przyjście na świat kolejnego z gromadki dzieci, czekaniu niepozbawionym strachu o własne życie).

Wróciłem po latach do "Emmy" - w innym wieku, w całkiem innych okolicznościach, z dobrze zapamiętaną fabułą. To było czytelnicze spotkanie ze starymi znajomymi i - zarazem - z zupełnie inną książką. Zobaczyłem tę dobrze znaną przecież historię całkiem inaczej, ale to prawo literackich powrotów. Przywołam tu na pomoc myśl amerykańskiej krytyczki literackiej, która bada również prozę Austen:

"Część emocji doznawanych przy powtórnym czytaniu płynie z takich właśnie obserwacji, których nie szukamy. Naszej lekturze nie towarzyszy pośpiech. Ale, czytając ponownie ukochane książki, najpierw będziemy w sobie rozwijać poczucie nieograniczonych możliwości, niezliczonych drobnych odkryć, które nas czekają. Powieściowa historia, niestety, dobiegnie końca, lecz jej bogactwo pozostanie nieskończone, czekając, aż do niego powrócimy"[2].

Jaki jest świat Jane Austen? To rzeczywistość niby-statyczna, podporządkowana określonym regułom, świat przyjazny dla tych, którzy mieli szczęście urodzić się na wyżynach hierarchii społecznej, mniej dobry lub zgoła okrutny względem tych, którzy nie mogą poszczycić się znacznym majątkiem czy tytułem (a przecież trzeba zachować pozory!). Wszystko rozgrywa się niespiesznie wśród długich kurtuazyjnych rozmów na herbatkach, spacerach i wieczorkach towarzyskich. Austen portretuje ten znany sobie świat z drapieżną ironią (można się spierać, czy takowa ironia przystoi wielkiej damie, ale z tego mamy wspaniałą literaturę, czytaną od dwóch stuleci). A jednak zza tej komicznej otoczki, tu - prawie Szekspirowskiej komedii omyłek - wyłaniają się ludzkie dramaty. Kopciuszki w tych opowieściach z życia dawnego ziemiaństwa muszą się prawdziwie natrudzić, aby książę raczył zwrócić na nie uwagę i uznać, że są najwłaściwszymi kandydatkami na żonę.

"Emma" to powieść wielopłaszczyznowa. Trudno dociec, na czym opiera się jej siła. Fabule? Stylu? Postaciach? Austen tworzy wyraziste wizerunki bohaterów - żywych, złożonych, zachwycająco zabawnych i irytujących w swoich przywarach. Wymienię tylko parę z całej galerii. Henry Woodhouse to ojciec Emmy, dobroduszny hipochondryk, zwolennik pożywnej kaszki, lękający się przeciągów i tortów weselnych. Jedną z najbardziej znanych postaci drugiego planu w "Emmie" jest panna Hetty Bates, która "cieszyła się niezwykłą sympatią jak na kobietę ani młodą, ani przystojną, ani bogatą, ani zamężną. Panna Bates zdawała się mieć najmniej w świecie szans, by zdobyć sobie poklask ogółu; nie odznaczała się też wybitnym umysłem, który mógł bądź zastąpić naturalne powaby, bądź zastraszyć niechętnych tak, aby okazywali jej pozorny szacunek. Nie szczyciła się nigdy ani pięknością, ani rozumem. Młodość jej minęła bez żadnych szczególnych przeżyć, zaś wiek średni poświęciła całkowicie opiece nad podupadającą na zdrowiu matką oraz wysiłkom, aby niewielkie dochody starczyły w miarę możności na zaspokojenie bieżących potrzeb. Mimo to była kobietą pogodną, kobietą, którą każdy wspominał życzliwie"[3]. Komiczny jest zadufany w sobie Filip Elton, no i - moja faworytka - pastorowa Elton. To nieznośna parweniuszka, nachalna, wspominająca przy każdej okazji to swoje niezwykłe "zasoby wewnętrzne" (dzięki którym rzekomo może się obejść bez świata), to Maple Grove, imponującą rezydencję szwagra, pana Sucklinga. Jest kobietą zakochaną w sobie, pozującą na światową, wywyższająca się, choć tak naprawdę brakuje ku temu powodów (widzą to wszyscy poza nią samą). Trudno mi się oprzeć wrażeniu, że stanowi do pewnego stopnia karykaturę Emmy - jest podobnie apodyktyczna, przekonana o własnej nieomylności.

Często mówi się, że "Emma" to najpogodniejsza z powieści Austen i może tak jest w istocie. Jednak druga lektura oprócz wielu uśmiechów dostarczyła mi także przykrych odczuć. Dopiero teraz, wracając do Austen, zaczynam rozumieć, jak bezwzględny był ten świat. Jak niedaleko mu było do dżungli [sic!], w której ten silniejszy (czyli bogatszy) może bez skrupułów zagryźć słabszego (wracamy do hierarchii, wymagań społecznych, zubożenia, jakie staje się utrapieniem wielu bohaterek Austen, od sióstr Dashwood, przez siostry Bennett, aż po Annę Elliott z "Perswazji"). Te prawa mogą porażać tym bardziej, że ich tłem są dobre maniery, wyszukanie, elegancja, piękne rozmowy na każdy, nawet najbłahszy, temat. Austen przedstawiała świat takim, jakim go znała. Ciekawie to wypadło właśnie w "Emmie", gdzie - niejako wbrew tytułowi - bohaterowie to cała społeczność mikrokosmosu Highbury. Ironiczny, a zdarza się, że i okrutny, bywa tu narrator. Tak samo ironiczni i okrutni (głównie we własnych myślach) bywają bohaterowie - beneficjenci tego świata, podporządkowujący się jego prawidłom, im bogatsi, tym bardziej szanowani i - może przede wszystkim - bardziej zadowoleni z siebie.

Okrutny to świat, w którym nieszczęsnej zubożałej pannie Bates, serdecznej, acz irytującej gadule, okazuje się coraz więcej współczucia i coraz mniej szacunku (ileż obłudy jest w stwierdzeniu Franka Churchilla: "Jest to osoba, z której musi człowiek czasem się śmiać, ale której nie chciałby nigdy obrazić"[4]). Świat, w którym Emma przy pomocy wstrętnych manipulacji (oczywiście ubranych w bardzo grzeczne słowa) zohydza swojej przyjaciółce ukochanego Roberta Martina tylko dlatego, że ten jest farmerem: "W Hartfield widziałaś ludzi wykształconych i dobrze wychowanych, w najlepszym znaczeniu tego słowa. Zdziwiłoby mnie, gdybyś po zobaczeniu ich, znalazłszy się znowu w towarzystwie pana Martina, nie zdawała sobie sprawy, że należy on do istot niższego rzędu [!!! - przyp. mój - Misiak], i nie była zdumiona, że mogłaś go kiedykolwiek uważać za człowieka sympatycznego. Czy już nie zaczynasz tego odczuwać? Czy cię to nie uderzyło? Jestem pewna, że musiałaś zauważyć jego dziwaczny wygląd, obcesowe maniery i rubaszny głos. Z daleka słyszałam przecież, że jest pozbawiony wszelkiej modulacji"[5]. Tytułowa bohaterka jest oburzona tym, że miejscowy pastor - człowiek o nie dość wyszukanych manierach i pozycji społecznej, wyobrażał sobie, że ona - dziedziczka trzydziestu tysięcy funtów - mogłaby w ogóle pomyśleć o małżeństwie z kimś takim jak on ("Drażniło ją w najwyższym stopniu, że mógł uważać się za równego jej pozycją i umysłem, że patrzał z góry na jej przyjaciółkę, tak dobrze zdając sobie sprawę z różnic stanu, gdy chodziło o warstwy zajmujące niższy niż on szczebel w hierarchii społecznej, a tak zaślepiony, gdy chodziło o te, które nad nim górowały, iż odważył się podnieść oczy na nią. To nie do zniesienia!"[6]). Pochodzenie Augusty Hawkins (późniejszej pastorowej Elton) też jest tak skrzętnie, jak i ironicznie wypunktowane: "Panna Hawkins była młodszą z dwóch córek kupca z Bristolu; kupca, tak wypadało go nazwać, ale że zyski, jakie zdobył na tym polu, zdawały się nader mierne, nietrudno było się domyślić, że nie miał się znów tak bardzo czym chlubić w uprawianym zawodzie. Panna Hawkins spędzała część zimy w Bath, ale jej dom rodzinny był w Bristolu (…) rodzice jej zmarli przed kilku laty, mieszkała więc u stryja prawnika; ten również nie zdobył sobie zbyt zaszczytnego stanowiska w palestrze. (…) Toteż cała świetność paranteli sprowadzała się do osoby starszej siostry, ta świetnie wyszła za mąż za pewnego dobrze sytuowanego jegomościa spod Bristolu, który posiadał aż dwa powozy! W tym leżał cały sekret legendy, splendor jej opromieniał pannę Hawkins"[7]. Warto tu także wspomnieć o Harriet Smith, z góry przegranej przez swe nieślubne urodzenie (i znów - więcej w bohaterach mimo wszystko eleganckiej pogardy dla Harriet niż sympatii - wszak "Plama nieprawego urodzenia, z chwilą gdy nie wybielało jej szlachectwo albo fortuna, byłaby istotnie plamą."[8]. Mowa w tej powieści także o unikaniu zetknięcia się "z drugo- i trzeciorzędnym towarzystwem Highbury, które wiecznie przesiadywało u pani Bates"[9], czy niechęci wobec tych, którzy reprezentują "drugi garnitur gości"[10]. Oczywiście część tych poglądów w toku powieści ulegnie pewnej weryfikacji, ale prawa tego świata pozostaną nienaruszone.

Czy może wobec tego dziwić konieczność zrobienia dobrej "partii" na małżeństwie? W tym świecie dużo mówi się o miłości, ale można stwierdzić, że bohaterowie nawet kiedy poruszają ten temat, przeważnie mają na względzie własny zysk. Znów odwołam się do eseju o "Emmie" Patricii Mayer Spacks:

"Bardziej nawet usilnie, niż »Duma i uprzedzenie«, powieść ta przypomina nam o naciskach ekonomicznych i społecznych, ponaglających kobiety do małżeństwa. Na przykład uwagi Knightleya o »biednej pannie Taylor« i jej związku podkreślają jej potrzebę bezpieczeństwa ekonomicznego i osobistego - co nazywa on niezależnością, w przeciwieństwie do zależności finansowej, jaką stwarza posada guwernantki. Tępota Harriet w odczuciu Emmy i Knightleya nakazuje pilnie wydać ją za mąż: przypuszczalnie nie jest ona zdolna zadbać sama o siebie. Obwieszczenie Emmy, że nie ma zamiaru nigdy wyjść za mąż, jest zarazem przechwałką: ma dość pieniędzy, by nie musieć podporządkować się mężczyźnie"[11].

Jane Austen stworzyła kilka powieści, które wciąż się czyta, analizuje, tłumaczy, ekranizuje, przerabia (na poradniki, parodie, uwspółcześnione wersje). Niebezzasadnie. "Emma" to również klasa sama w sobie. To taka literatura, w której ciągle jest coś do odczytania i zachwytu. Rok 2017 ogłoszono Rokiem Jane Austen. Warto przy tej okazji wrócić do jej książek - odkryć je znów i zarazem odkryć je na nowo.

[1] Jane Austen, "Emma", przeł. Jadwiga Dmochowska, Prószyński i S-ka 1997, s. 5.
[2] Patricia Mayer Spacks, "On Rereading", tłum. Dorota Tukaj, brak wydania polskiego, maszynopis.
[3] Jane Austen, dz. cyt., s. 22.
[4] Tamże, s. 268.
[5] Tamże, s. 34.
[6] Tamże, s. 142.
[7] Tamże, s. 188-189.
[8] Tamże, s. 499.
[9] Tamże, s. 159.
[10] Tamże, s. 22.
[11] Patricia Mayer Spacks, dz.cyt.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2507
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: Anna125 29.12.2016 21:42 napisał(a):
Odpowiedź na: [w recenzji odwołuję się ... | misiak297
Uff. Niesamowity komentarz do Emmy. Idzie w sukurs mojemu myśleniu o tej książce. Czytałam ją wielokrotnie i budziła we mńie smutek, chociaż była z wesołym zakończeniem. Czasami wertowałam strony, aby szybciej dotrzeć do optymistycznego rozwiązania. Daremnie, gdyż kiedy zamykałam tylną okładkę radości nie było. Świat żelaznego gorsetu rozgrywający się ze stalową konsekwencją, w gruncie rzeczy statyczny. Samo życie - wzdychałam. Postaci pysznie odmalowane. Większe na mnie wrażenie robiła niż "Duma i uprzedzenie".
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: