Dodany: 09.04.2010 15:24|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Od caratu do PRL-u


Na atrakcyjność pozycji wspomnieniowej wpływają dwie zmienne: stopień uzdolnień pisarskich autora i rodzaj opisywanej rzeczywistości. Utalentowany amator, a cóż dopiero zawodowy literat, potrafi nawet zupełnie banalną i niespecjalnie odległą w czasie codzienność przeistoczyć w opowieść pełną humoru i emocji (przykładem np. „Malinka, Bratek i Jaś” Wisłockiej), a precyzja w opisywaniu szczegółów i obfitość zapamiętanych wrażeń mogą z kolei w pewnym stopniu zrekompensować cięższe pióro (...Kieniewicza). „Świat, który odszedł” bliższy jest raczej tej drugiej kategorii. Autor, w latach międzywojennych oficer WP i szanowany prawnik, nie widział powodu, by czytelnika kokietować i zabawiać; jego zamiarem było utrwalenie choćby w zarysie dramatycznych czasów, w których przyszło mu żyć.

A miał co wspominać, podobnie jak każda osoba z pokolenia moich dziadków - urodzonego w niewoli, dorastającego podczas wojny, rozpoczynającego dorosłe życie mniej więcej równolegle z powtórnymi narodzinami odzyskanej ojczyzny, a starzejącego się w jeszcze innej Polsce, do której po drodze przydarzyła się kolejna wojna, znacznie okropniejsza niż poprzednia. Moim przodkom było chociaż dane przetrwać te wszystkie zawirowania historii w jednym punkcie mapy; autor zaś należał do ogromnej rzeszy nieszczęśników, których burze dziejowe zmusiły do opuszczenia raz na zawsze rodzinnych chat, dworków czy kamieniczek, jednym słowem – do kresowiaków. Jego ziemią ojczystą była Wileńszczyzna i choć pewną część życia zawodowego spędził poza nią, zawsze miał możliwość powrotu „do tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych, szeroko nad błękitnym Niemnem rozciągnionych” – zawsze, aż do chwili, kiedy rosyjskie imperium ponownie, choć występując pod innym sztandarem, zawłaszczyło sobie prawo do tych okolic... Równocześnie jednak miał szczęście w nieszczęściu, bo spośród jego krewnych ocalała większość, w tym żona i dzieci, a i on sam uniknął sowieckiego łagru. Swoje zapiski zakończył na roku 1945, może obawiając się wyrażać zbyt otwarcie własne zdanie na temat nowej rzeczywistości, do której raczej nie podchodził entuzjastycznie, a w której przeżył jeszcze ponad ćwierć wieku.

Najbardziej zainteresowały mnie wspomnienia z czasów dwudziestolecia międzywojennego – głównie dotyczące stosunków panujących wówczas w armii i w państwowym sądownictwie, bo ten aspekt naszej historii był mi akurat najmniej znany. Ale i o reszcie nie można powiedzieć, że jest nudna czy nieciekawa, choć tekst ma pewne drobne mankamenty, jak urywanie opowieści w sposób dość chaotyczny i przechodzenie do następnego tematu w momencie, gdy człowiek jest pewien, że autor jeszcze coś ma do powiedzenia, jak niepotrzebna zmiana czasu narracji na teraźniejszy w jednym akapicie relacji z wojny polsko-bolszewickiej.

Reasumując, nie jest to może dzieło szczególnie wybitne, ale ze względów poznawczych na pewno zasługujące na uwagę, a poza tym czyta się całkiem nieźle.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 962
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: