Dodany: 01.12.2016 20:37|Autor: Isgenaroth

Dylematy młodego emeryta


Kiedy jeszcze w miarę młody człowiek postanawia zakończyć karierę zawodową i ma ten komfort, że może zostać emerytem, wtedy w jego unormowane życie wkrada się marazm. Wiadomo, że kiedy człek jest znudzony, przychodzą mu do głowy różne głupie pomysły. Jeden taki emeryt wymyśli, iż zajmie się wędkarstwem, inny chce być malarzem, a kolejny wpadnie na jeszcze bardziej szaleńczy pomysł stania się pisarzem. Co jeszcze gorsze, prawie każdemu z nich wydaje się, że zajęcie, któremu postanowił od teraz poświęcać swoje życie, jest nad wyraz proste i oczywiście uzyskał już niezbędne kwalifikacje potrzebne do wykonywania nowego fachu. O ile łatwo może się to sprawdzić w przypadku wędkarstwa, o tyle niekoniecznie będzie tak samo w sytuacji, gdy delikwent na siłę chce być literatem. A właśnie tak postanowił były policjant – obecnie emeryt – Robert Ziółkowski. Stwierdził, że marzy mu się literacka kariera i nic nie stoi na przeszkodzie, aby się jej poświęcić. Prócz tego, iż postanowił zostać emerytem i literatem, wpadł jeszcze na pomysł, że poskarży się całemu światu na niesprawiedliwość, jaka panuje w naszym dziwnym kraju, a także w firmie, której do niedawna był pracownikiem – w policji – przez fachowców zwanej „fabryką”. W ten oto sposób na rynku czytelniczym pojawiła się książka zatytułowana „Wściekły pies”, opowiadająca o losach nieszczęśliwego funkcjonariusza nadkomisarza Sebastiana Zimnego, któremu tak wiele zwaliło się już na głowę, że oskarżenie go o popełnienie morderstwa robi na nim tylko niewielkie wrażenie. Na swej drodze desperata spotyka innych odrzuconych przez mundurowy system, którzy swoją fachową wiedzą i nietuzinkowymi umiejętnościami pomogą mu w prowadzonym śledztwie, przy okazji obijając ryje czarnych charakterów oraz spektakularnie psując scenerię, w jakiej autor umieścił wymyśloną fabułę.

Robert Ziółkowski konstruując swoją powieść postawił na szybką akcję, dla pikanterii wplótł w nią kilka scen erotycznych, a dla podwyższenia wagi opowieści umieścił w tekście wiele pseudofilozoficznych przemyślanek bohaterów, w szczególności nadkomisarza Zimnego. Miały one chyba posłużyć za portrety psychologiczne stworzonych postaci, a objawiły się jako nadęte slogany typu: świat jest zły, i choć wszystko sprzysięgło się przeciw mnie, ja się mu (temu złu) przeciwstawię. W związku z tymi przemyślankami bohaterowie popadają w rozterki moralne, które doprowadzają czytelnika do rozpaczy – ze względu na swój ciężar gatunkowy. Trudno przecież zdecydować, czy człowiek ma być dobry, czy zły?

Autor – jako były funkcjonariusz policji – z robotą śledczych czy operacyjnych jest obeznany, więc jedyną rzeczą, jaka mu dobrze wychodzi (choć nie ustrzegł się błędów), jest jej opisywanie. Tyle że gdyby czytelnik chciał zaznajomić się z pracą funkcjonariuszy, powinien raczej poczytać Ustawę o Policji, tam nie uświadczy błędów. W tejże ustawie nie znajdzie jednak slangu policyjnego ani kilku żartów, które zgorzkniali funkcjonariusze są w stanie z siebie wykrzesać. Więc może lepiej zostać przy „Wściekłym psie”? Sam nie wiem. Wiem tylko, że lektura jest już za mną i moim zdaniem powieść wypadła tak przekonująco, jak zawsze przekonujące są wypowiedzi ministra spraw zagranicznych Federacji Rosyjskiej Siergieja Ławrowa.


[Recenzja opublikowana wcześniej w serwisie lubimyczytac.pl, upolujEbooka.pl]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 344
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: