Dodany: 19.05.2012 10:57|Autor: sylkwiatek

Inwestygator i oźralec, czyli "Kacper Ryx i król alchemików"


Kacper Ryx, doktor nauk medycznych oraz inwestygator królewski w jednej osobie, to postać dobrze mi znana i bardzo lubiana. Nic więc dziwnego, że kolejne, czwarte już, spotkanie z nim było bardzo udane. W "Kacprze Ryksie i królu alchemików" Mariusz Wollny przenosi nas w czasy politycznej zawieruchy związanej z elekcją Zygmunta III Wazy na króla Polski. Sam Kacper zaś to już nie ten młody zabijaka co niegdyś, lecz człek na pierwszy rzut oka przynajmniej spokojny i stateczny. Za złoczyńcami już się nie ugania, poświęcając swój czas pacjentom, żonie Jance i synkowi. Ale że w małżeństwie ciche dni, a w pracy nudnawo, to i do kielicha zaczęło Kacpra ciągnąć:

"Po rozstaniu z justycjariuszami, zrobiłem to, czemu oddawałem się, odkąd Janka zmusiła mnie do porzucenia profesji inwestygatora, a potem i tak odsunęła od łoża. Poszedłem się napić do najbliższego szynku. Vino pellite curas. Zawsze wybierałem podłe spelunki, gdzie nikt mnie nie znał, i nigdy nie upijałem się za dnia. Nadrabiałem to nocami, wynosząc w tym celu z szynku flaszkę trunku. Z nowotku było to wino, lecz ostatnio przerzuciłem się na gorzałkę. Wmawiałem sobie, ze to jeszcze nie oźralstwo. Jednak tylko się oszukiwałem"*.

Kacper niby nie chce się już mieszać w sprawy możnych tego świata i łapać bandytów, ale okazuje się, że musi, gdy w rozgrywkę zostaje wmieszana jego rodzina. Kondycja już wprawdzie nie ta, ale przenikliwy umysł jest nadal sprawny i bardzo się przydaje. Krótko mówiąc, Ryx ma pełne ręce roboty. Trup ściele się gęsto i malowniczo. Kraków płonie, komuś ewidentnie zależy na sprowokowaniu motłochu do zamieszek na ulicach i pogromów Żydów, wybucha epidemia dżumy. Jakby tego było mało, w sprawę zamieszani są różokrzyżowcy i mniej lub bardziej podejrzani alchemicy, a Kacprowi depcze po piętach jego odwieczny wróg, Kettler, płatny i niezwykle skuteczny zabójca.

Wątków jest więc bez liku i trzeba sporo dyscypliny, by je wszystkie trzymać w kupie. Mariusz Wollny tę dyscyplinę niewątpliwie ma. Na dodatek pisze lekko i z poczuciem humoru, a stylizowany język powieści to dla mnie jeden z jej największych atutów. Mam wprawdzie wrażenie, że najwięcej stylizacji było w części pierwszej cyklu, ale być może teraz, gdy nie jest już dla mnie nowością, po prostu mniej ją dostrzegam. Mogę się również długo rozpływać nad naturalnością, z jaką Wollny maluje tło historyczne, dbając o najdrobniejsze nawet szczegóły świata, w którym dzieje się jego powieść. Z dokładnością historyka tropiącego ciekawostki opisuje ówczesne alchemiczne próby zamiany metalu w złoto, szczegóły życia zwykłych ludzi, a nawet stan wiedzy medycznej i przeróżne medykamenty, choć główny bohater jest w tym względzie postępowy i w skuteczność leków w rodzaju „tłustości kretyna, mózgu samobójcy, proszku z wyschniętego na wiór wisielca albo z czaszki ludzkiej”** nie wierzy.

Żałuję, że to już ostatnia powieść z Ryxem w roli głównej, tak samo jak zazdroszczę krakowianom, że ktoś pisze o ich mieście z taką miłością. Kraków wprawdzie czasem śmierdzi i przypomina rynsztok, ale na kartach powieści żyje własnym życiem. Cóż, Zygmunt III Waza przeniesie stolicę do Warszawy, a w tej miejsca dla Ryxa już nie ma. Czwarty tom to więc logiczne i nieco melancholijne zakończenie jego przygód. Wollny zostawia sobie wprawdzie pewną furtkę, ale wątpię, by stworzył równie dobre powieści historyczno-kryminalne w warszawskiej scenerii.

Wszyscy, którzy jak ja narzekają, że nurt powieści z historią w tle jest w Polsce słabo reprezentowany, powinni się z cyklem o Ryxie zapoznać. Mariusz Wollny po raz kolejny już udowadnia, że historię da się lubić, że nie chodzi w niej tylko o daty, że można o niej mówić ze swadą i bez zadęcia. Że da się o niej mówić nie używając napuszonego i wzniosłego tonu. Że królowie, owszem, władczo wyglądają na portretach Jana Matejki, ale puścić bąka również im się zdarzało. Że historia to nie tylko możni tego świata, lecz i zwykli śmiertelnicy, borykający się z codziennymi problemami. I wiecie co? Gdybym uczyła historii, na pewno raczyłabym moich uczniów co pikantniejszymi fragmentami tej prozy.


---
* Mariusz Wollny, "Kacper Ryx i król alchemików", Wydawnictwo Otwarte, 2012, s. 39.
** Ibid., s. 240.

[Recenzję opublikowałam wcześniej na swoim blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1078
Dodaj komentarz
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: