Dodany: 12.12.2020 23:01|Autor: Marioosh

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Morderstwo w alei Róż
Cegielski Tadeusz

2 osoby polecają ten tekst.

Intrygująco i stylowo


W Niedzielę Palmową roku 1954 kapitan milicji Ryszard Wirski zaczyna zajmować się sprawą samobójstwa sekretarza wojewódzkiego komitetu partii, Szlomo Grynberga alias Bogusława Szczapy. Wirski od początku nie wierzy w samobójstwo wybitnego towarzysza; siedzący mu na karku szorstki i wulgarny major Mikołaj Kowadło z Urzędu Bezpieczeństwa od razu daje do zrozumienia, że Szczapa był homoseksualistą i sugeruje, by śledztwo podążyło w kierunku „wątku pederasty”. Wirskiego, przedwojennego komisarza policji państwowej, najbardziej boli to, że Warszawa została opanowana przez pospolitych bandytów; mierzi go to, że „na placu policyjnego boju pozostali jaskiniowcy walący łomem w ciemnych zaułkach, pijacy tłukący na śmierć swoje żony”[1]. Kapitan sądzi, że zbrodni dokonała inteligentna i finezyjna kobieta wzorująca się na kryminałach Agathy Christie lub opowiadaniach „Czarna pyjama” z 1924 roku i nawet w pewnym sensie cieszy go to, że „w świecie prostaków, niedouków i zwykłych kretynów tylko kobieta mogła zdobyć się na zbrodnię okrutną, ale elegancką, równocześnie naiwną, zbrodnię, która dowodziła literackiej kultury sprawcy” [2]. Sekcja zwłok wykazuje, że denat został otruty, a samobójstwo upozorowano; tymczasem major Kowadło informuje Wirskiego, że „Szczapa został zastrzelony z tetetki. I kropka! Ja wam to mówię, ja, major Kowadło!”[3]. Śledztwo dodatkowo się gmatwa, gdy na placu budowy Pałacu Kultury zostają znalezione niemożliwe do identyfikacji zwłoki mężczyzny – obrażenia wskazują na spadek ciała z trzydziestego piętra, a w kieszeni jest legitymacja ZMP rzekomego kochanka Szczapy. Podczas śledztwa Wirski postanawia użyć nowego wynalazku – telewizji.

Co się Tadeuszowi Cegielskiemu naprawdę w tej książce udało, to wierne opisanie powojennej Warszawy i ciekawe oddanie panujących nastrojów w Polsce już nie stalinowskiej, ale jeszcze bierutowskiej i jeszcze nie październikowej. Widzimy więc budowę metra i Pałacu Kultury, ale też odbudowę miasta, którą Wirski bardziej traktuje jak jego zamordowanie; mamy ciekawie opisaną rywalizację między milicją a UB, mamy też kilka wątków historycznych, jak choćby ucieczka Józefa Światły i jej konsekwencje w postaci czystki w bezpiece, czy postać inżyniera Sigalina. Jest intrygująca postać kapitana Ryszarda Wirskiego – przede wszystkim nie wziął się znikąd: wiemy, kim był wcześniej, wiemy, że po wojnie odsiedział trzy lata „z powodu jednego zdania wypowiedzianego przez telefon”[4], że przed wojną był właścicielem mieszkania, do którego po wojnie dokwaterowano mu kilku lokatorów i wiemy, że jest dwukrotnym wdowcem, a dzięki temu poznajemy powód jego zgorzknienia, godnego jakiegoś detektywa z czarnego kryminału. Oprócz dbałości o szczegóły podoba mi się też dbałość o język, jest on płynny i potoczysty, a jednocześnie wręcz wymuskany, widać tutaj bogactwo słownika autora, bądź co bądź profesora historii. Szkoda tylko, że to dopieszczenie języka i szczegółów trochę zabiło samą intrygę: historia idzie jak po sznurku, nie ma jakiegoś nadzwyczajnego zwrotu akcji, a wzajemna niechęć dwóch głównych bohaterów zmienia się we współpracę w sposób trochę wymuszony i jakby na siłę. Ogólnie jednak nie jest źle, jest to na pewno coś nowego; zastanawiam się tylko nad jedną rzeczą: czy kapitan Wirski mógł w 1954 roku zacytować Izaaka Babla i pożyczyć podwładnemu „Armię konną” wydaną w latach trzydziestych?

[1] Tadeusz Cegielski, „Morderstwo w Alei Róż”, wydawnictwo W.A.B., 2010, str. 112.
[2] Tamże, str. 113.
[3] Tamże, str. 147.
[4] Tamże, str. 97.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 673
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: