Dodany: 10.04.2023 16:47|Autor: fugare

Czytatnik: Zapisane na marginesach

3 osoby polecają ten tekst.

Kwestia słów Annie Ernaux


Długo szukam tych odpowiednich do pierwszego zdania tej notatki. W zetknięciu z prozą tak szczerą i bezpośrednią, zachwycającą, choć napisaną bardzo prosto, wszystkie sformułowania wydają się banalne. "Lata" i "Bliskich" przeczytałam właśnie w tej kolejności, ale właściwie nie ma ona większego znaczenia, bo uzupełniają się w sposób od niej niezależny, chociaż "Miejsce" i "Pewna kobieta" zawarte w "Bliskich" powstały w latach 80. - znacznie wcześniej niż "Lata" (2008) czy "Druga córka" (2011). Obie zachwyciły, chociaż każda dotknęła innych emocji. Annie Ernaux pojawiła się w mojej świadomości, tak jak chyba większości czytelników w Polsce, za sprawą bardzo nagłośnionej nagrody Nobla, ale pozostanie w niej z pewnością na dłużej.

Słowa ułożone w zdania, całe akapity i rozdziały. Z tych samych słów można stworzyć suche informacje i rozedrgane od emocji wiersze, teksty reportaży, powieści, opowiadania. Można się tego pisania w sposób poprawny, interesujący, a nawet intrygujący nauczyć, ale tego, co odbywa się później między czytelnikiem, a efektem pracy piszącego - często dziełem - nie da się wcześniej z premedytacją i na zimno skalkulować. Nie przestaje mnie to zadziwiać. Pewien rodzaj magii, której nie można stworzyć poprzez zastosowanie wskazówek przepisu: weźmy tyle tego, czy tamtego i dodajmy w kolejności. Najpierw wstęp, teraz rozwinięcie, elokwentne dodatki i finał. Wydaje mi się, że to w jednej z powieści Elisabeth Strout, bohaterka dowiaduje się na kursie pisania, że w zasadzie każdy pisarz pisze tak naprawdę, tę samą książkę. Ta przenośnia jest być może bardziej pojemna, niż mogłoby się wydawać, bo może i czytelnik czytając różne książki, poszukuje w nich wciąż tego samego tematu - bliskich mu emocji, rozwiązań tego samego problemu. I może właśnie tu tkwi tajemnica literackich preferencji, tak odmiennych, nawet u osób o podobnym "profilu" psychologicznym, społecznym czy edukacyjnym. Nie ma i być nie może, autora uniwersalnego, który wszystkich zachwyca w takim samym stopniu. Żeby zadziałała "magia" potrzebny jest odpowiedni układ - para: pisarz-czytelnik i odpowiedni dla tego drugiego moment, w którym prawda pisarza stanie się też jego prawdą. Annie Ernaux pisze swoje biograficzne książki zestawiając urywki codzienności, fragmenty wspomnień i słowa. Słowa wypowiedziane w różnych zapamiętanych okolicznościach, całe zwroty w poprawnej lub gwarowej (tej gorszej) francuszczyźnie. Ulubione powiedzonka matki i ojca, które są nośnikami pamięci o nich - to w "Bliskich". W "Latach" układa swoją biografię na tle historii Francji po 1940 (rok jej narodzin), aż do pierwszej dekady XXI wieku. Nie znajdujemy tu jednak nigdzie żadnego "ja" ani "mój". Autorka wpisuje swoją historię w losy całego pokolenia kobiet i świadomie wyrzeka się tego, co tak często jest z dumą hołubione, właśnie owego "ja", a wraz z nim przekonania o swojej wyjątkowości i oryginalności, słowem o niepowtarzalności "mojego" doświadczenia. Przyjęcie do wiadomości tego, że jesteśmy tylko drobnym fragmentem układanki z milionów takich podobnych do siebie istnień i jedynie, w odmiennych okolicznościach, powielamy losy innych, wydaje się być procesem trudnym. A tak przecież jest i tylko jeśli los zrządził, że zarówno my jak i oni pojawiliśmy się w tym samym zakątku świata, w mniej więcej tym samym czasie, łączy nas z nimi znacznie więcej niż z innymi.
A wszystko mieści się w słowach i między nimi, ale tylko przez pewien czas. Do pewnego momentu.

"Wszystko zgaśnie w jednej chwili. Słownik przyswajany od kołyski po łoże śmierci przestanie istnieć. Nastanie cisza bez żadnego słowa, by ją opowiedzieć. Z otwartych ust nie wyjdzie już nic. Ani" "ja", ani "mnie". Język zaś będzie w dalszym ciągu przekładał świat na zdania. W rozmowach przy świątecznym stole będzie się tylko imieniem coraz bardziej pozbawionym twarzy, aż zniknie się w anonimowej masie odległego pokolenia."

Annie Ernaux jest kronikarką pamięci swojej rodziny i swojego pokolenia. Zamyka w słowach to co" było". Zdarzenia, ale przede wszystkim towarzyszące im emocje. W recenzjach jej twórczości i w samej laudacji noblowskiej podkreślano jej "chirurgiczną" precyzję w operowaniu słowami, a ja widzę raczej niezłomne dążenie do prawdy i nadania jej dokładnie takiej formy w jakiej ją, przez swoją pamięć, odnalazła. Same słowa są dokładne, precyzyjne, nawet dość wyważone, ale miękko ułożone jak plamki impresjonistów. Całość można docenić tylko z perspektywy. W tym przypadku, pewnie również z perspektywy czasu nabiera wartości i właściwego wyrazu. Bo autorka stara się "uratować coś z czasu, w którym już się nigdy nie będzie."
Nie jestem rówieśniczką Ernaux - z jej pokolenia są moi rodzice, ale można założyć, że przez pewien czas, żyłyśmy życiem podobnym, o ile można porównać dwie strony "kurtyny" dzielącej, do pewnego momentu, Wschód i Zachód Europy. Mijałyśmy się w tym czasie "życia" i chociaż nie wszystkie doświadczenia Ernaux mogę nazwać wspólnymi, to podobnie jak inne kobiety mogę z łatwością rozpoznać się w Jej historii. W pulchnym niemowlęciu na fotografii, w dziewczynie stojącej w trzecim rzędzie na klasowym zdjęciu i młodej kobiecie prowadzącej za ręce dwoje dzieci - motywy feministycze, jak podkreśla prawie każdy recenzencki komentarz. Pozostaje mi tylko przestrzec przed rezygnacją z czytania tej pisarki z powodów ideologicznych, czy politycznych. Te etykietki są zawsze, a w tym przypadku szczególnie, dużym uproszczeniem. Najlepiej wyjaśnia to sama Ernaux: "Forma książki wyłoni się więc jedynie wtedy, gdy kobieta zanurzy w obrazach ze swojej pamięci, by uchwycić specyficzne znaki epoki, ustalić czas, w którym się sytuują, i połączy je metodą przybliżeń z innymi, spróbuje usłyszeć raz jeszcze słowa ludzi, komentarze o zdarzeniach i przedmiotach, masę kłębiących się dyskursów, cały ten zgiełk produkujący bez wytchnienia kolejne definicje tego, czym jesteśmy i czym powinniśmy być, co powinniśmy myśleć, w co wierzyć, czego się obawiać i na co mieć nadzieję. Tym, co świat wdrukował w nią i w jej współczesnych, posłuży się, aby odtworzyć czas wspólny, ten, który przesunął się od odległych chwil do dnia dzisiejszego, ażeby – odnalazłszy w indywidualnych wspomnieniach pamięć zbiorowej pamięci – opisać przeżyty wymiar Historii".

Wszystkie cytaty pochodzą z książki Annie Ernaux "Lata", przeł. przez Krzysztofa Jarosza i Magdalenę Budzińską, wyd. Czarne, 2022.

Lata (Ernaux Annie)

Bliscy (Ernaux Annie)

Miejsce (Ernaux Annie)

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 441
Dodaj komentarz
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: