Dodany: 31.08.2021 13:11|Autor: fugare

„Inna dusza” na deskach teatralnych



Inna dusza (Orbitowski Łukasz) została wydana w 2015 r. w serii na F/aktach i oparta jest na prawdziwych wydarzeniach, które miały miejsce pod koniec lat 90. w Bydgoszczy. Sprawa podwójnego morderstwa: 13-letniego chłopca – kuzyna nastoletniego sprawcy, a następnie po kilku latach, jego młodej sąsiadki, była na tyle okrutnym i wstrząsającym wydarzeniem, że zawładnęła wyobraźnią autora i stała się kanwą jego nagrodzonej Paszportem Polityki powieści. Od razu zaznaczam, że nie zdecydowałam się na tę lekturę. W roku wydania książki (2015), gdy byłam jeszcze słuchaczką radiowej „Trójki”, powieść czytano w odcinkach, a że często słucham radia podczas wykonywania innych czynności łącząc przyjemne z pożytecznym, postanowiłam zrobić tak i tym razem. Niestety nie dałam rady, nie odnalazłam w niej żadnego z powyższych składników, za to ogromną dawkę przygnębiającej, ponurej atmosfery, okrucieństwa, niewątpliwie bardzo sprawny portret czasów i mojego miasta, choć pokazanego bardzo jednostronnie i z jak najgorszej, najciemniejszej strony. Książki, jak już wspomniałam, celowo nie czytałam, więc nie mam zamiaru jej oceniać, bo też nie na tym chciałabym się skupić.

W 2019 roku na deski Teatru Polskiego w Bydgoszczy weszła sztuka pod tym samym tytułem i w oparciu o powieść Łukasza Orbitowskiego napisana. Grana jest zresztą do dzisiaj i nagrodzona na 26. Ogólnopolskim Konkursie na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej. W opisie przedstawienia na stronie Teatru czytamy: „..Michał Siegoczyński, reżyser ceniony za przenikliwą obserwację postaci, o których mówi ze sceny, bierze na warsztat historię bydgoskiego mordercy. Czym jest ów „pierwiastek zła”, który świadkowie procesu rzekomo widzieli w oczach oskarżonego? Czy chęć destrukcji przychodzi z zewnątrz, czy jest uśpiona w każdym z nas? I w końcu, co może czuć człowiek, kiedy pozbawia życia drugiego człowieka?”[1]

I z tym mam właśnie problem. Pamiętajmy, że wydarzenia, o których mówią powieść i sztuka, miały miejsce w mieście w którym jest wystawiana, mniej więcej dwadzieścia lat temu, a ofiary i sprawca byli wówczas nastolatkami. W Bydgoszczy prawdopodobnie wciąż żyją ich rodzice, krewni, szkolni koledzy. Czy oni także będą chcieli dociekać, tak jak reżyser, pochodzenia „pierwiastka zła”, źródeł destrukcji psychiki mordercy? Myślę, że dla nich to jedynie kolejny bolesny powrót do traumatycznych wydarzeń, od których ucieczki i tak już nie mają. Przechodząc obok teatru i widząc trzepoczącą na wietrze reklamę przedstawienia – to długa wstęga rozpięta na maszcie - wciąż myślę wyłącznie o nich. Oczywiście nie znam tych ludzi i nie wiem nawet, czy tu jeszcze mieszkają, choć można domniemywać, że tak.
Stawiam sobie więc, to tak często już stawiane pytanie o granice sztuki i wrażliwość na cierpienie, które może wywoływać. Czy reżyser przedstawienia z równym pietyzmem zastanawia się, co czuje matka zamordowanej dziewczyny, która zdążyła jeszcze zadzwonić do niej i krzyknąć „ – Mamo, przyjedź jak najprędzej!”, czy może te zbrodnie stały się już własnością publiczną i można je z powodzeniem brać na artystyczny „warsztat”.

Wiem, nie jestem w swojej ocenie obiektywna i z pewnością nie przeanalizowałam wszystkich możliwych sposobów patrzenia na ten problem. To moja osobista i dość gorąca refleksja, bo życia teatralnego, aż tak dokładnie nie śledzę i dowiedziałam się o tej sztuce właśnie z tej powiewającej reklamy, niedawno. Ale cóż, kryminałów prawie nie czytuję i nie lubię dowiadywać się o szczegółach rozbierania zła na czynniki pierwsze. Nie odpowiada mi w literaturze i w pozostałych dziedzinach sztuki nadmierne skupianie się na postaciach ludzi psycho- czy socjopatycznych, a w tym przypadku nie jestem nawet przekonana co do edukacyjnej roli tego konkretnego przedstawienia. Znajduję jednak zasadniczą różnicę pomiędzy tworzeniem fikcji w celu osiągnięcia efektów w literaturze, filmie czy na scenie, a korzystaniem z gotowych scenariuszy, które pisze życie, a raczej niewyobrażalnie okrutni ludzie. Z przykrością zauważam, że szeroko pojęte "zło" to współcześnie powszechnie używany magnes na przyciągnięcie czytelnika czy innego odbiorcy sztuki. Podobno, żeby zapewnić sobie "klikalność" w internecie nieodzowne jest dodanie słowa "masakra", "krwawy" czy "potworny" - to bardzo przygnębiające. Uff, cieszę się, że wyrzuciłam z siebie tę smutną refleksję, z którą mierzę się od kilku dni.

[1] https://www.teatrpolski.pl/inna-dusza-2021.html

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 680
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 4
Użytkownik: yyc_wanda 01.09.2021 00:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Inna dusza została wyda... | fugare
Każdy z nas ocenia subiektywnie sytuacje, które zna z osobistego doświadczenia lub z mediów. Wyobrażam sobie, że morderstwa, o których mowa powyżej, w jakiś sposób zapadły Ci głęboko w pamięć. Czy to z powodu słuchanych fragmentów książki, czy może wcześniejszych, bieżących relacji z dramatycznych wydarzeń. A fakt, że wydarzyły się w mieście, w którym mieszkasz, też nie jest bez znaczenia. Wręcz przeciwnie, intensyfikuje reakcję na zaistniałe wydarzenia. Też tak mam. Przeżywam bardziej zbrodnie, które wydarzyły się w moim mieście. Być może ze względu na rozgłos w loalnych mediach. Być może dlatego, że ci ludzie krążyli w tej samej przestrzeni, co ja. W jakimś stopniu byli moimi sąsiadami.

Niestety, każda zbrodnia jest własnością publiczną. I pisanie o niej tym różni się od wymyślonych scenariuszy, że autorzy i czytelnicy pragną dociec/zrozumieć – dlaczego? Jak uniknąć/zapobiec następnym wypadkom? Jak rozpoznać psychopatę zanim ten zrobi coś nieodwracalnego? Nie jest to łatwe dla rodziny i przyjaciół ofiar. Nie wiem, co ja bym zrobiła na ich miejscu. Prawdopodobnie unikałabym wszelkich takich publikacji. Czy to jest realne? Można nie czytać książki czy artykułu, można nie iść na sztukę do teatru, ale informacje o nich zawsze w jakiś sposób dotrą do rodziny i rozdrapią stare rany.

Chociaż rzadko o tym pamiętamy, ale morderca też miał jakąś rodzinę i przyjaciół. Uświadomiła mi to głośna historia strzelaniny w szkole w Columbine, Colorado. Obaj młodociani mordercy mieli rodziców, rodzeństwo, przyjaciół. Ogólna opinia społeczności, w której to się wydarzyło, była dla nich nieprzychylna, wręcz wroga – tak ich wychowali, to teraz mają. Moje dziecko nigdy by czegoś takiego nie zrobiło.
Okazało się jednak, że mordercy pochodzili z przeciętnych, amerykańskich rodzin i nikt nie przewidział ich morderczych zamiarów. Jak do tego doszło? Jak temu zapobiec na przyszłość? – zastanawia się Dave Cullen w książce „Columbine”. Otworzyła mi ona oczy na to, że rodzice mają ograniczony wpływ i kontrolę nad własnymi dziećmi; że im one są starsze, tym bardziej się od nich oddalają i ulegają wpływom kolegów – czasem, niestety, destrukcyjnym.
Wstrząsającą była dla mnie relacja matki jednego z morderców, której fragment zamieściłam tutaj: Nigdy nie będę wiedzieć dlaczego. Przeczytałam również jej wspomnienia, o których piszę tu: Columbine – Oczami matki mordercy

Od czasu strzelaniny w Columbine staram się zawsze pamiętać, że morderca także zostawia pokłady bólu i cierpienia wśród swoich bliskich. Że miał kogoś, kto go kochał i o niego się troszczył. A może nie miał i stąd to patologiczne zachowanie? Dlatego uważam, że powinno się pisać, analizować i naświetlać takie sprawy z każdej możliwej strony. Może ktoś z tego wyciągnie wnioski na przyszłość, które uchronią następną ofiarę?
Użytkownik: fugare 01.09.2021 09:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Każdy z nas ocenia subiek... | yyc_wanda
Dziękuję Ci za ten ciekawy komentarz. Przyznam, że bardzo liczyłam na polemiczne wypowiedzi w tej sprawie. Tylko takie rozmowy prowadzą do dalszych przemyśleń, wniosków i weryfikacji spojrzenia. Moja pierwsza reakcja jest z pewnością jakąś sumą wrażeń, a już przeczytana przeze mnie recenzja spektaklu pt. "Mordeczka mordercy"
http://www.dziennikteatralny.pl/artykuly/mordeczka​-mordercy.html jeszcze te emocje podgrzała. Nie napisałam wprost o rodzinie sprawcy, ale myślałam również o nich. Chętnie przeczytam, co na ten temat napisałaś.
Użytkownik: yyc_wanda 02.09.2021 21:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję Ci za ten ciekaw... | fugare
Przeczytałam recenzję, choć nie znając sprawy, wydała mi się ona trochę zagmatwana. Wyobrażam sobie, że i sztuka mogła być nieco chaotyczna z tą ilością kręcących się po scenie osób. Uderzyło mnie ostatnie zdanie autorki:
„Nie wiem czy ludziom wychodzącym z teatru rzeczywiście towarzyszyło współczucie dla Jędrka (Jacka B.), ale licząc do 19..., śmiem wątpić”.
No właśnie. Ja też nie liczyłabym na współczucie dla mordercy. Dla samobójcy tak, dla mordercy, nigdy! Bo jeśli ktoś z jakichkolwiek powodów czuje się w życiu tak skołowany, że nie widzi dla siebie ratunku, niech się powiesi/strzeli sobie w łeb, a innym da spokój. Jednak prawdziwy psychopata rzadko kiedy krzywdzi siebie. Nie znam historii Jacka B., ale cokolwiek się w jego życiu wydarzyło i obudziło w nim demona, nie sądzę by mogło wzbudzić we mnie współczucie. I wyobrażam sobie, że większość ludzi podobnie ocenia morderców.
Użytkownik: fugare 03.09.2021 11:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Przeczytałam recenzję, ch... | yyc_wanda
I trudno się z tym nie zgodzić. Stąd właśnie moje obawy, czy w przypadku wydarzeń na tyle współczesnych, że ich sprawcy jeszcze żyją, sztuka (w tym przypadku - literatura, teatr) ich chorego ego przypadkiem nie dokarmia.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: